06 grudnia 2023

Czeska profesura?

Mamy nowy trend w polskiej nauce. Chociaż rząd polski zmienił bilateralną umowę ze Słowacją w sprawie uznawania za równoważne stopnie dr. hab. (docenta) i tytułu profesora, to jednak nie zmienił podobnego porozumienia, które zostało zawarte w tym samym czasie z rządem Republiki Czeskiej. O ile polskim doktorom było i nadal jest trudno przejść pozytywnie postępowanie o nadanie w którymś z czeskich uniwersytetów tytułu naukowego docenta (równoważny polskiemu stopniowi dr. hab.), więc nawet nie podejmują takiej próby, o tyle następuje przecieranie szlaku po uzyskanie tam tytułu profesora. Czy jest tam łatwiej go uzyskać niż w Polsce? Zobaczymy. Może tak, a może nie. Jedno jest pewne, że uzyskanie w Czechach tytułu profesora nie wymaga w Polsce nostryfikacji, jest w pełni uznawane. 

To, że ktoś ubiega się o tytuł profesora w Czechach, nie jest niczym nagannym, złym, niepożądanym.  Mój pogląd na ten proceder dotyczy zupełnie innej kwestii. W żadnym państwie zachodniej kultury i demokracji prezydenci nie nadają uczonym tytułu profesora. Za osiągnięcia naukowe zatrudnia się w uniwersytetach na stanowisku profesora naukowców bez względu na to, czy są doktorami czy doktorami habilitowanymi. Prezydentom państw nic do tego. 

Polska, Czechy, Słowacja tkwią jeszcze w sowieckim modelu tytułowania naukowców przez prezydenta tak, jak mianuje się generałów różnych formacji i sędziów. Rządzący chcą decydować politycznie o tym, kto może być profesorem, a komu należy odmówić tego zaszczytu, niezależnie od rzeczywistego wkładu w naukę niektórych osób.  

Czy polską armią rządzi słowacki lub czeski generał??? Czy są tacy zatrudnieni na stanowiskach generalskich w naszym kraju? NIE. Dlaczego? Dlatego, że są generałami formacji militarnej, policyjnej itp. innego kraju. Kiedy prowadzone są w ramach NATO wspólne manewry, akcje obronne, to mogą dowodzić także polskim wojskiem w ramach doraźnie przydzielonych zadań, ale po ich zrealizowaniu wracają do siebie. 

Podobnie profesorowie czescy czy słowaccy mogą moderować obrady międzynarodowej konferencji w Polsce. Jednak nie uczestniczą w Polsce w zarzadzaniu nauką i procesami awansowymi. Mogą natomiast być powoływani jako recenzenci do jednostkowych postępowań awansowych, recenzowania artykułów lub monografii.

Pytam zatem, jak długo jeszcze będzie w Polsce tolerowana umowa bilateralna z Czeską Republiką, w ramach której automatycznie uznawane są uzyskane tam habilitacje i profesury? Dlaczego polscy profesorowie legitymizują ten proces uczestniczeniem w roli recenzentów swoich kolegów czy koleżanek z kraju, na domiar wszystkiego nie reprezentując swoim dorobkiem tej specjalności, której dotyczy oceniany w Czechach wniosek danej osoby?

Tym, którzy wszczęli postępowanie na tytuł czeskiego profesora, życzę jak najlepiej, bo mam nadzieję, że przyniosą naszej nauce chwałę a nie wstyd.   

(źródło fotografii - autor)