08 czerwca 2023

Niedojrzały raport o respektowaniu praw dziecka w społeczeństwie informacyjnym

 



Autorzy Raportu zatytułowanego: "Dojrzeć do praw Raport z monitoringu praw i podmiotowości dziecka w Polsce w dobie społeczeństwa informacyjnego”  założyli, że dzieci żyją w takim społeczeństwie. Nic bardziej mylnego. Nie jesteśmy społeczeństwem ani wiedzy, bo tę lekceważą najważniejsze czynniki władzy, ani społeczeństwem informacyjnym, bo żyjemy w warunkach permanentnej dezinformacji. Piszący wstęp do tej publikacji K. Ciesiołkiewicz wyeksponował prof. UAM Jacka Pyżalskiego pisząc: 

Poza holistyczną oceną praw i podmiotowości dziecka naszą ambicją jest też pogłębianie świadomości społecznej na temat wybranych problemów składających się na tę ocenę. Służy temu część raportu zatytułowana Pod lupą. W I edycji naszej inicjatywy skoncentrowaliśmy się na doświadczaniu przez młodych ludzi przemocy elektronicznej. Taką potrzebę wskazują także wywiady z dziećmi i młodzieżą przeprowadzone przez ośrodek „Ciekawość”. Autorem opracowania dotyczącego tej kwestii jest prof. Jacek Pyżalski. Mamy przywilej korzystać z jego wiedzy i doświadczeń, ponieważ wspiera nas także w pracach Rady Programowej. 

Wystarczy włączyć jakikolwiek program informacyjny, żeby przekonać się o wysokim poziomie manipulacji, szerzenia kłamstw, demagogii, ideologicznej propagandy itp., itd., co zaprzecza fundamentom nie tylko demokracji, ale i autotelicznym wartościom społeczeństwa informacyjnego i społeczeństwa wiedzy - PRAWDY, DOBRA i PIĘKNA.     

Nie przeprowadzono badań diagnostycznych po to, by odkryć powyższe stany rzeczy, tylko dla zbadania, czy jeszcze mają jakiekolwiek  znaczenie główne ramy definiujące prawa dziecka w kontekście wyzwań społeczeństwa informacyjnego. Wzięto zatem pod uwagę za punkt odniesienia rekomendacje Komitetu Praw Dziecka ONZ zawarte w Komentarzu ogólnym nr 25 do Konwencji o Prawach Dziecka (ONZ, 2021), które zostały przyjęte w uchwale Zgromadzenia Ogólnego ONZ w 1989 roku, a ratyfikowane przez Polskę dopiero w roku 1991. 

Warto zwrócić uwagę na okres aż dwóch lat zmagania się drugiej fali elit "Solidarności”, by możliwe było ratyfikowanie Międzynarodowej Konwencji, mimo iż to nasz kraj, nasi prawnicy i pedagodzy przyczynili się do powstania tego aktu. W Polsce nie ma utrwalonego szacunku do prawa, czemu najlepszy dowód dał w tym tygodniu Prezydent RP. 

Międzynarodowa Konwencja o Prawach Dziecka została przyjęta w wyniku długich konsultacji i debat społecznych, toteż nie tylko ona, ale i Konstytucja III RP, ustawy sejmowe są jedynie dla części obywateli punktem odniesienia do respektowania w/w wartości w codziennym życiu, w każdej jego dziedzinie. Preambuła takich aktów ma charakter ideowy, aksjonormatywny, toteż z biegiem czasu aktywizują się te środowiska, które jest temu przeciwna.    

Słusznie jednak autorzy Raportu postanowili odpowiedzieć na pytanie, czy w ogóle są obecne w życiu młodych pokoleń cztery fundamentalne zasady, które powinny zapewnić przynależne dzieciom prawa (s.5): 

kierowanie się dobrem dziecka, 

zakaz dyskryminacji, 

prawo do życia, przeżycia i rozwoju oraz 

poszanowanie poglądów dziecka.

Na nic zdał się uchwalony przez Sejm w Polsce Międzynarodowy Rok Korczakowski, skoro jest tak niski poziom samoświadomości prawnej, a w związku z tym także nieprzestrzegania tak generalnych norm prawnych. O tym jest ten Raport. Jak pisze jego autor: 

Raport odświeża i definiuje podstawowe wartości i kryteria składające się na pojęcie praw dziecka w dobie społeczeństwa informacyjnego (rozdział pierwszy), omawia opinie dotyczące stanu ich realizacji w Polsce oraz kluczowych wyzwań, a także przedstawia rekomendacje działań na rzecz wzmacniania ich podmiotowości i praw w kontekście usług cyfrowych (rozdział trzeci), przybliża i systematyzuje wyniki badań dotyczących najczęstszych naruszeń tych praw (rozdział czwarty). Oddaje także głos samym dzieciom, pozwala spojrzeć na przywołane kwestie z ich perspektywy (rozdział drugi).  

Wynika z tego, że "jurydyczny odświeżacz" powinien być w każdym z nas, a szczególnie w mentalności tych, którzy sprawują władzę polityczną, administracyjną i edukacyjną nad dziećmi, bo trudno przyznać, że w Polsce zaszła jakakolwiek zmiana na rzecz międzypokoleniowej izonomii. Inna kwestia, to jaki byłby stan wzajemnych relacji, gdybyśmy zaprzestali prowadzenia badań, przestali uświadamiać tak dzieciom jak i ich rodzicom czy prawnym opiekunom, że dorośli - jak pisał Janusz Korczak - nie powinni grać z nimi "fałszywymi kartami". Jednak grają, od wieków, od lat i grać nadal będą, gdyż w polskim społeczeństwie nie zaszła żadna zmiana w tym zakresie i dłuuuuugo jeszcze nie nastąpi. 

Nie ma już bardziej wyświechtanego w debatach publicznych terminu od "podmiotowości dziecka". Badacz postanowił jednak uchwycić:  

‹ brak dyskryminacji – np. zapewnienie równego, bezpiecznego dostępu do środowiska cyfrowego, ochrona przed mową nienawiści, przeciwdziałanie dyskryminacji; 

 ‹ kierowanie się dobrem i ochroną przed krzywdą dziecka w regulacjach i w projektowaniu usług środowiska cyfrowego;

‹ prawo do życia, przeżycia i rozwoju – eliminowanie zagrożeń środowiska cyfrowego, edukacja kształtująca umiejętności konstruktywnego korzystania z technologii; 

 ‹ poszanowanie poglądów dziecka – umożliwianie ich wyrażania za pośrednictwem internetu, uwzględnianie ich w procesach stanowienia prawa i w rozwoju usług cyfrowych (s.7).  

Z każdą stroną Raportu dowiadujemy się, że nie dotyczy on tego, co zakładał, a więc zdiagnozowania praw dzieci i młodzieży w ogóle, tylko ich praw do funkcjonowania w świecie cyfrowym, bo na tym zna się najlepiej J. Pyżalski. Zredukował zatem problematykę badawczą do   podmiotowości i praw dzieci w środowisku cyfrowym, dociekając w ramach badań jakościowych, a nie ilościowo-jakościowych ich własny punkt widzenia. Jak stwierdza: dlatego przeprowadziliśmy badania jakościowe, w których młode osoby opowiedziały o tym, jak postrzegają świat cyfrowy, jego zagrożenia, problemy i rolę w ich życiu. 

Skoro tak, to ów Raport nie ma już żadnego znaczenia z krajowego punktu widzenia. O tym, co sądzą "napotkani" młodzi na powyższy temat, każdy może sam sprawdzić i nic z tego nie będzie wynikać ani dla edukacji, ani dla polityki oświatowej, ani też dla nauki. O cyberprzemocy J. Pyżalski pisał i publikował na podstawie badań ilościowych i jakościowych, toteż można było wyciągać z ich istotne wnioski tak dla praktyki, jak i dla nauki. 

Ten Raport nie wnosi niczego nowego do stanu naszej wiedzy. Może zachwycą się nim dziennikarze, bo im wystarczą wypowiedzi nawet jednego ucznia czy nauczyciela, by na tej podstawie wykreować rzekomo fatalną rzeczywistość. Tkwimy w miejscu, bo decydenci i tak nie czytają ani takich raportów, ani wcześniejszych publikacji naukowych. Taki sam los czeka tego raportu jak innych, które są oparte albo na metodologicznych błędach, albo na opowiastkach, które mają potoczny charakter. Tymczasem:

Jednym z większych wyzwań – specyficznym dla Polski – jest wiktymizacja dzieci online, której poświęcony został osobny rozdział tego opracowania. Przemoc w środowisku cyfrowym ma wiele twarzy. Przede wszystkim młodzi muszą mierzyć się z cyberbullyingiem, czyli elektroniczną przemocą rówieśniczą, ale oddziałują na nich również takie zjawiska, jak patostreaming i kontakt z treściami prezentującymi przemoc oraz zaangażowanie w agresję w roli sprawcy. W skali roku cyberprzemoc w Polsce dotyczy przynajmniej raz w miesiącu 13 proc. dzieci w wieku szkolnym (wyniki sprzed pandemii COVID-19). To dwa razy częściej niż przeciętnie w 19 badanych krajach (Pyżalski i in., 2019; Smahel i in., 2020). 

Poczekam zatem na raport naukowy o (nie)przestrzeganiu praw dziecka w świecie realnym. Ten bowiem ma nieadekwatny do treści tytuł i założenia, dlatego rozczarowuje tylko mnie, bo zapewne inni czytelnicy są nim zachwyceni. Takie mamy czasy. Społeczeństwo niewiedzy i dezinformacji. Tak produkowana wiedza na temat tego, co dzieje się w świecie cyfrowym, sprzyja jedynie głównie decydentom, by nadal było tak jak jest, a nawet tak, jak było w PRL.  

 Zajmijmy się wreszcie badaniami nie tylko samowiedzy, samoświadomości, ale przede wszystkim tego, czy dzieci i młodzież mają w ogóle prawo do swoich praw?