27 stycznia 2023

Może, ale nie musi

 


Czasownik modalny nieprzechodni  "móc" znaczy: 

(1.1) być w stanie coś wykonaćzrobić
(1.2) mieć zezwolenie lub uprawnienie do wykonania czegoś
(1.3) mieć szansę zaistniećwydarzyć się.

 

Kiedy ktoś podejmuje decyzję, która wywołuje sprzeciw, to odwołuje się do norm prawa ją upełnomocniających (legitymizujących). Skoro bowiem w świetle zapisów ustawowych, regulaminowych, statutowych itp. "może" coś czynić, to nikomu nic do tego, że czegoś nie wykonuje. 

     Dlatego w państwie prawa tak ważna jest świadomość nie tylko norm prawnych, ale i następstw ich stosowania. Tymczasem trudno jest niektórym osobom pogodzić się z tym, że tak stanowione prawo obowiązuje i mało kto chce mieć wpływ na to, by je zmienić, gdyż każda formacja rządząca ma w tym jakiś interes. 

    Oto Andrzej Jajszczyk, pierwszy dyrektor NCN i były wiceprzewodniczący ERC, ubolewa i protestuje, że minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek uwzględnił zaledwie jednego kandydata z 24 rekomendowanych przez kończący kadencję Zespół identyfikujący członków do Rady Narodowego Centrum Nauki.  Minister może bowiem mianować z tej listy nowy, liczący 12 osób kolejny skład Rady NCN, ale... nie musi

      Wyrażając niezadowolenie, sięga się po argumenty merytoryczne, zapewne istotne z punktu widzenia troski o realizację założonych funkcji NCN, ale... kiedy powstała ustawa i była zatwierdzana w Sejmie, Senacie i podpisywana przez Prezydenta RP nikogo nie interesował ów czasownik. Tak jest od lat, bo politycy zostawiają sobie furtki do nieliczenia się z racjonalnie uzasadnionymi argumentami, z nauką, gdyż chcą mieć szansę coś zrobić, a nawet zaistnieć w mediach, bo liczy się to w powiększaniu własnego elektoratu.

Na uczelniach mamy to samo. W w/w ustawie "może" występuje 222 razy, przy czym najczęściej jako uprawnienie

 * Statut może przewidywać dodatkowe wymagania dla rektora.

PKA może zwracać się do założyciela o udzielenie wyjaśnień i informacji oraz przeprowadzać wizytacji;

Minister może odmówić wydania pozwolenia (na utworzenie studiów na określonym kierunku, poziomie i profilu, bez zasięgania opinii, o której mowa w art. 54 ust. 2 pkt 1, jeżeli: - dop.), bez zasięgania opinii, o której mowa w art. 54 ust. 2 pkt 1, jeżeli według stanu na dzień złożenia wniosku kształcenie na studiach na danym kierunku nie odpowiada potrzebom społeczno-gospodarczym; 

Władza może, ale nie musi: 

* Uczelnia może przeznaczać środki na realizację działań uczelnianych organizacji studenckich i działających w uczelni stowarzyszeń zrzeszających wyłącznie studentów lub studentów, doktorantów i pracowników uczelni. 

* Rozprawę doktorską może stanowić praca pisemna, w tym monografia naukowa, zbiór opublikowanych i powiązanych tematycznie artykułów naukowych, praca projektowa, konstrukcyjna, technologiczna, wdrożeniowa lub artystyczna, a także samodzielna i wyodrębniona część pracy zbiorowej.

Czynności w postępowaniu w sprawie nadania stopnia doktora może dokonywać komisja powołana przez organ,..., ale ...  Uprawnienie do nadawania stopnia doktora w dyscyplinie posiada uczelnia, instytut PAN, instytut badawczy albo instytut międzynarodowy w dyscyplinie, w której posiada kategorię naukową A+, A albo B+, zwane dalej „podmiotem doktoryzującym”, a nie komisja powołana ... itd.

W terminie 4 tygodni od dnia otrzymania wniosku przez podmiot habilitujący może on nie wyrazić zgody na przeprowadzenie postępowania w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego i zwrócić wniosek do RDN. 

Postępowanie w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego prowadzi komisja habilitacyjna, ale uchwałę w sprawie nadania lub odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego podejmuje inny podmiot, który posiada do tego uprawnienie.  

itd.  

      Nie przyjmują do wiadomości powyższego woluntaryzmu Emanuel Kulczycki i Dariusz Jemielniak, którzy opublikowali na łamach periodyku "NAUKA" artykuł pt. "Nie hukiem, ale skomleniem" (4/2022).  Krytykują ministra edukacji i nauki, że podjął inną decyzję w zakresie kategorii i czasopism naukowych dla poszczególnych dyscyplin niż opiniujący je Komisja Ewaluacji Nauki, której członkiem był E. Kulczycki. Jak piszą: 

W starym systemie uprawnień 223 jednostki posiadały łącznie 864 uprawnienia doktorskie. Natomiast 183 jednostki posiadały 619 uprawnień habilitacyjnych. Według stanu po ogłoszeniu wyników ewaluacyjnych 267 jednostek posiada 970 nowych upraw[1]nień doktorskich oraz 970 „nowych” uprawnień habilitacyjnych. W systemie szkolnictwa wyższego i nauki przybyły zatem 84 jednostki z uprawnieniami oraz 457 uprawnień (106 doktorskich i 351 habilitacyjnych) (tamże, s.80).  

(...) 

Prowadzi to do sytuacji, w której kompletnie wbrew założeniom kolejnych reform, poprzez kult cargo tworzymy niezależny, lokalny system ocen. Im bardziej jest oderwany od międzynarodowych, tym gorzej wypadać w nim będą uczelnie, które muszą dbać o swoją pozycję nie tylko na rynku krajowym. Skutkiem obecnej ewaluacji jest więc bezpośrednio deprecjacja przodujących ośrodków, a dopieszczenie peryferiów – w pełni zgodne z ambicjami ministerstwa, choć raczej niezamierzone. 

Wpisuje się to doskonale w tworzenie alternatywnych hierarchii prestiżu, stawianie na polskie garażowe (i parafialne) wydawnictwa i czasopisma czy deprecjonowanie najlepszych publikacji zachodnich. Mniej bezpośrednim efektem przemian będzie galopująca inflacja stopnia doktora habilitowanego. Skoro kopernikańskie ambicje teraz w modzie, warto wspomnieć prawo Kopernika-Greshama, pieniądz gorszy wypiera pieniądz lepszy. 

Można się zatem spodziewać, że w sytuacji, w której wiele przeciętnych, a nawet miernych ośrodków uzyskuje prawo do nadawania tego stopnia, habilitanci zagłosują nogami. Co prawda nadal będą się musieli poddać zewnętrznym recenzjom, ale przecież w komisjach głosują nie tylko recenzenci, a w ośrodku, który stawia na punkty i pseudonaukę raczej niż poważne (tamże, s.87)


    KEN jednak jest tylko organem opiniującym dla decydenta. Minister może, ale nie musi kierować się uchwałami i opinią tego organu. Jego członkowie mieli tego świadomość od początku swojej kadencji.  

Już w dzieciństwie, ale i w szkołach powszechnych dzieci słyszą: "Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie"; "Dzieci i ryby głosu nie mają" itp.  Jako dorośli pilnują, by też tak mogli. Wprawdzie "móc, to chcieć", ale "Musi, to na Rusi,  a w Polsce jak kto chce".