Jak informuje Kancelarii
Prezydenta RP Andrzeja Dudy została podpisana nowelizację Kodeksu pracy,
która wprowadza na stałe do przepisów pracę zdalną. To
oznacza, że powoli możemy i powinniśmy przygotowywać się do tego, by
administracja szkolnictwa wyższego pracowała zdalnie. Być może najpierw przez
jeden-dwa- trzy dni w tygodniu, a w końcu codziennie.
Zaoszczędzone będą dzięki temu środki publiczne na pokrycie
kosztów energii elektrycznej, gazu i wody. Pracownicy, którym umożliwi
się taką formę wykonywania zadań, a już zostały opanowane stosowne procedury w
naszych uczelniach, powinni mieć jednak znacząco podwyższone wynagrodzenia,
gdyż to ich gospodarstwa domowe zostaną obciążone kosztami eksploatacji sprzętu
elektronicznego, w tym także wzrosną ich rachunki za dostawę energii
elektrycznej. Konieczne będzie przekazanie służbowego/uczelnianego sprzętu do
pracy w domu.
Jeśli nie nastąpi poprawa powyższych warunków, to w wyniku
niezadowolenia pracowników administracji, uczelnie mogą przejść na obsługę
przez wyspecjalizowane firmy. Dzięki temu znacznie obniżą swoje koszty. Czeka
nas zatem poważny problem, bowiem pozytywne strony pracy zdalnej, która musi być
elastyczna i odpowiedzialna, sprawdzalna i egzekwowalna, mogą zostać osłabione
innymi czynnikami, głównie lokowanych w środowiskach domowych
pracowników.
Nie każdy pracownik ma w domu warunki ku temu, by mógł
wykonywać obowiązki zawodowe w formie zdalnej. Jednak dla wielu kobiet-matek
możliwość pracy zdalnej pozwoli na szybszy powrót do pracy po okresie
macierzyńskim. Ciekaw jestem, jak będzie rozwijać się ta forma pracy zawodowej?
Naukowcy wykonują ją już od trzech dekad hybrydowo.