31 stycznia 2023

Lichy pomiar KIDSCREEN

 




Po kolejnym już raporcie The KIDSCREEN-27 na temat stanu psychicznego dzieci i nastolatków w Polsce - z pominięciem danych porównawczych z innych krajów, w których też prowadzi się badania jakości życia dzieci i młodzieży szkolnej - doszedłem do wniosku, że odpowiedzialni za ten proces kręcą się wokół własnej osi, poszukując możliwości przerzucenia odpowiedzialności za istniejące kryzysy w sferze psychicznej na innych: nauczyciele - na rodziców a rodzice - na nauczycieli. 

Zapewne obie strony mają rację, tylko co z tego, skoro ofiarami ich zaniedbań, błędów wychowawczych, dydaktycznych są bezbronne dzieci. One nie pomogą samym sobie. Jeśli już, to raczej zrezygnują z siebie podejmując próby samobójcze, które z każdym rokiem pozbawiają życia ponad 15o osób w wieku szkolnym. Dzieci i nastolatkowie potrzebują prawdziwych relacji, akceptacji, serca, zainteresowania, komunikacji, empatii, potwierdzenia, że są wartością samą w sobie, toteż mogą liczyć na pomoc dorosłych w poznawaniu siebie, rozumieniu siebie, adekwatnej samoakceptacji i w zdobywaniu umiejętności w zakresie trudnej sztuki życia. 

O ile dla większości rodziców ich dzieci są miłością niezależnie od tego, w jakiej są sytuacji materialnej. Ich dar serca jest im przez dzieci odwzajemniany, w różnych formach i sposobach. Wzajemnie dopełniają się emocjonalnie, społecznie i w realizacji zadań domowych, w tym także opiekuńczych, gospodarczych, sanitarno-higienicznych itp. Jeśli dziecko ma jakieś problemy, to zawsze może liczyć na podzielenie się nimi z rodzicami i wspólne poszukanie najlepszych z możliwych rozwiązań.    

Jednak dla części rodziców ich dzieci są przeszkodą, barierą, ciężarem, utrapieniem, toteż skoro muszą, bo z różnych przyczyn ich nie chcieli, czy już nie chcą, to traktują je chociaż jako okazję do otrzymania od państwa pomocy socjalnej, materialnej czy przerzucenia na instytucje publiczne odpowiedzialności za stan rozwoju i zachowań dzieci. To nie jest ich problem, że one niewłaściwie zachowują się w szkole, w klubie  czy na podwórku.

Diagnoza KIDSCREEN niestety nie rozróżnia postaw rodzicielskich wobec dzieci, toteż ujmuje badanych tak, jakby wszyscy należeli do pierwszej grupy, a więc rodziców kochających swoje dzieci, sprawujących nad nimi opiekę. W statystycznie poprawnie dobranej próbie reprezentatywnej liczy się kategoria "rodzic" bez względu na to, kim i jakim on jest człowiekiem, rodzicem, wychowawcą. 

Dlatego wyniki sondażu nie są dla mnie wartościowe, gdyż wszystkich dorosłych rodziców traktuje się tak, jakby różniły ich jako istotne cechy socjo-demograficzne, a więc wiek, wykształcenie, płeć i rola w rodzinie (kobieta - matka/macocha/babcia; mężczyzna-ojciec/ojczym/dziadek). Co z tego, że wśród tzw. zmiennych pośredniczących są jeszcze: miejsce zamieszkania, liczba dzieci w rodzinie, jej sytuacja materialna i rodzinna - rodzina pełna, małżeństwo zawarte po raz pierwszy, związek partnerski, rodzina zrekonstruowana, rodzina niepełna itp.?                          

Dobór próby uczniowskiej też budzi moje merytoryczne (a nie statystyczne) zastrzeżenia, bowiem diagnozowano dzieci z klas drugich i szóstych szkół podstawowych oraz ze szkół ponadpodstawowych z maturą, a więc tylko licealistów i uczniów techników klas drugich. Nie uwzględniono jednak uczniów szkół branżowych (dawne zasadnicze szkoły zawodowe) i ... wykluczonych z systemu szkolnego, ale kontynuujących obowiązek szkolny w Ochotniczych Hufcach Pracy. Czyżby po to, by wyniki były bardziej korzystne dla sprawujących władzę? 

Dlaczego uczniów badano w 2021 roku, zaś ich rodziców w 2022 roku? Czy liczono na to, że przynajmniej część z dorosłych opiekunów dzieci zapomni o tym (o ile wiedziała), czego dotyczyły te badania (o ile ich dzieci je relacjonowały)?    

Kiedy porównano nastrój i samoocenę uczniów z trzech grup badanych - dwie ze szkół podstawowych i jedną ze szkół średnich z maturą, stwierdzono: 

Badanie dzieci i młodzieży w 2021 roku pokazało, że wraz z dorastaniem ocena samopoczucia psychicznego spada. Rodzice wydają się tego spadku nie zauważaćWprawdzie ich ocena jest znacząco niższa niż dzieci, ale jej spadek wraz z rosnącym wiekiem dziecka jest znikomy (s.21).

 W związku z tym, że aż 37 proc. uczniów klas drugich szkół średnich potwierdziło występowanie u nich poczucia osamotnienia, zaś stan ten dostrzega niemalże połowa rodziców (17 proc.), to badacze uznali, że są to niepokojące wyniki z wskazaniem na zaniedbania rodziców. Jednak to rodzice są pierwszymi osobami z otoczenia dziecka, które powinny zauważać, gdy dzieje się z nim coś złego, gdy czuje się smutne, apatyczne i samotne. Sami rodzice zauważają, że brakuje im czasu, aby mogli spędzać go z dzieckiem i rozmawiać.

Wniosek jest więcej niż absurdalny, dowodzący ignorancji badaczy. Tak powyższe dane może odczytywać tylko ktoś, kto nie rozumie sytuacji, w jakiej znalazła się młodzież w szkołach publicznych oraz jaką rolę odgrywa ich komunikacja w równoległym świecie.  Podane rekomendacje są niewiele warte. Szkoda było publicznych pieniędzy i papieru na wydanie takiego bubla.