30 listopada 2021

Jedynkowa fobia?

 



Redakcja "Gazety Wyborczej" zarzuca nas artykułami, które w ostatnim czasie generują pytania naszych studentów kierunków nauczycielskich, o co chodzi z wystawianiem lub niewystawianiem uczniom cyfrowej oceny - JEDYNKI. 

Jeszcze trochę i okaże się, że nie będzie przyzwolenia do wystawiania uczniom ocen, by ich nie stresować, nie przemęczać i nie zobowiązywać do uczenia się. Ważne, że w ogóle przychodzą do szkoły i odsiadują w salach lekcyjnych.

Jestem zwolennikiem SZKOŁY BEZ STOPNI, która ponad sto lat temu była czymś wyjątkowym, ale w XXI wieku niezrozumiały jest zachwyt nad rzekomą rewolucją, skoro drzwi do niej dawno temu zostały otwarte. Powróćmy jednak do jedynek jako ocen niedostatecznych.       

W GW czytam: 

– Stawianie jedynek za brak pracy domowej nie jest legalne, ale nauczyciele i tak to robią. To tak samo jak z prawem krajowym. To, że coś jest niezgodne z prawem, nie znaczy, że się tego nie stosuje. Jak to mówią: „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?". Na podstawie odrobionych zadań domowych można ocenić wiedzę i umiejętności. Ale brak zadania to brak dyscypliny. Nie powinno się z niego dostawać oceny z przedmiotu, co najwyżej z zachowania – mówi Gawlik. 

Nie wiem i nie dociekam kompetencji w/w eksperta, ale z tą kategorią kompetencji ma niewiele wspólnego. O tym, za co są oceniani uczniowie stanowi statut każdej szkoły. Ten zaś staje się wewnątrzszkolnym prawem, toteż nikt nie może kwestionować przyjętych regulacji przez stosowne organa. Gdyby w szkole powstała rada szkoły, to ten organ mógłby nie tylko opiniować powyższy dokument, ale i wnioskować o wprowadzenie w nim odpowiednich zmian np. dotyczących zlikwidowania ocen za prace domowe. 

Jak nie ma rady szkoły, to o ocenianiu decyduje rada pedagogiczna. Pan Gawlik musi zatem poczytać ustawę Prawo oświatowe, zanim będzie wygłaszał takie tezy. Jeśli przedmiotem oceniania są ujęte w statucie prace domowe, to nie ma o co kruszyć kopii. 

Inna rzecz, że w wyniku edukacji zdalnej nie ma możliwości oceniania uczniów w klasie, bo ta jest wirtualna. Każda zatem praca wykonywana przez nich w czasie zajęć online staje się "pracą domową", także z powodu odraczania przez nauczyciela czasu przekazania jej do oceny.     

Powraca zatem kwestia oceniania nie tylko prac domowych, ale także ich zadawania. Rezygnacja z tych zadań jest możliwa, tylko trzeba tego chcieć, wprowadzając takie zmiany w dydaktyce zajęć szkolnych, w wyniku których nauczyciel zgromadzi odpowiednie dane na temat każdego ucznia postępów w uczeniu się. Do tego nie są potrzebne prace domowe (wyjątkiem jest konieczność przeczytania lektur szkolnych).

Prace domowe są wymysłem dyrektywnej, autorytarnej pedagogiki szkolnej, której twórcom zależało na ochronie nauczycieli przed koniecznym wysiłkiem dydaktycznym. Tymczasem może on być zastąpiony innymi metodami i środkami kształcenia stacjonarnego, w przestrzeni szkolnej i pozaszkolnej, ale organizowanej przez nauczycieli, by zbyteczne było zadawanie uczniom prac domowych. 

Badania naukowe wskazują na to, że radykalnie spada wśród uczniów motywacja wewnętrzna do systematycznego uczenia się w warunkach pozaszkolnych, domowych. Skoro dorośli udając się do miejsca pracy wykonują ją właśnie w nim, to dlaczego uczniowie mieliby mieć inaczej. Wystarczy wzmocnić projekty i środki dydaktyczne o elementy samokontroli i samooceny, by zdjąć z nauczycieli obowiązek ustawicznego diagnozowania, monitorowania postępów uczniów na rzecz zwiększenia ich samodzielności w tym zakresie oraz autoodpowiedzialności.