W tych dniach odwiedzamy groby naszych zmarłych, osób nam bliskich, które kochaliśmy między innymi za to, co czyniły dla nas, w związku z nami czy wespół. Dzięki nim stawaliśmy się bardziej wrażliwymi na losy innych, na ponadczasowe wartości, na to, by nasza wolność osobista nie została uwikłana w przemoc instytucjonalną, bezosobową.
To także czas zadumy nad codziennymi warunkami życia, nad światem doczesnym, w którym NIEOBECNI włączani są przez naszą pamięć w codzienny zakres spraw i zadań. Zapalamy świeczki, kładziemy na grobach kwiaty, by podtrzymać więź życia z Bliskimi. Jest w tym rytuał przywoływania wspomnień, szczególny rodzaj intymności, która nie skończyła się wraz z ich odejściem. Uczestniczymy w wydobywaniu z naszej pamięci tylko pozornej ulotności ludzkiego życia, by podtrzymywać pamięć o nim i ocalić je od zapomnienia. Przez odniesienie się w tych dniach do pamięci o zmarłych, których obecność być może wymazywana nawet była w zadziwiającym pędzie ku realizowaniu doczesnych celów, odzyskujemy zdolność do koniecznego stawiania sobie pytania z przeszłości, by odzyskiwać zarazem to, co czas, dzień po dniu, z wolna nam odbiera.
Jak pisze w wydanej dzięki prof. Oldze Czerrniawskiej - wybitny andragog Duccio Demetrio – Pamięć pielęgnowana przez nas samych (również z myślą o innych) wyzwala w nas moc ponownego przeżywania i potęguje sens uczenia się o życiu lub przynajmniej o niektórych jego fragmentach, które udało się nam rozumowo ogarnąć. ... dlatego, że zmierzch pamięci kładzie kres wszelkiego rodzaju , powodując zanik antropologicznej potrzeby gromadzenia okruchów życia, ich reinterpretowania, przeżywania i poddawania swoistej „reinkarnacji” przez tych, którzy żyć będą po nas. (Pedagogika pamięci. W trosce o nas samych, z myślą o innych, Wyd. AHE, Łódź 2009, s.14)
Demetrio przygotowuje nas swoją pedagogiką pamięci do sztuki wspominania, zastanawiania się nad minionymi wydarzeniami, nadawanymi przez innych znaczeniami, uświadamiania sobie umysłowych intryg i zawiłości, obłudy i hipokryzji zagłuszających sumienie, które w dniu tak szczególnym wyzwala w nas retro patię. Poetyka cieni, nostalgia otulona woalem melancholii, kruchość jestestwa, każde niemal bycie kiedyś, dawno temu, w określonym miejscu i z towarzyszeniem danego uczucia, pozostawiają częstokroć (niejednokrotnie nazbyt często) bolesne, niechciane ślady, przed którymi żadna pora z kalendarza życia nie jest w stanie się uchronić. (tamże, s. 16) Słusznie wskazuje na to, że wielu spośród nas ucieka od przeszłości, unika bolesnych pytań i wspomnień, skupiając się na przyszłości i zagłuszając własne sumienie. Znalazłszy usprawiedliwienie swych okrucieństw, podłości i bezeceństw grzebią we niepamięci i nie powracają doń nigdy.(s. 33)
Czy rzeczywiście uwolnienie się z pozornego nieistnienia Bliskich, z wytłumionego sumienia wspólnych zdarzeń i doznań ułatwia nam skupianie uwagi wyłącznie na tym, co nas czeka, na jakiejś przyszłości, gdzieś, z kimś i kiedyś, by tkwiące w nas poczucie winy skrywane za parawanem władzy stanowiło i tak łatwo rozpoznawalny przez innych przejaw zakłamania? Z wysp autobiograficznej pamięci nie da się uciec, choć można je w tych dniach oświetlić. Ważne, by móc – jak twierdzi A. de Musset – nawlekać, niczym paciorki różańca, korale życia na wspólny sznur codzienności w poszukiwaniu tych, które są tylko moje i szczególnie mi bliskie.(s. 25)