Zaniżona
samoocena jest tak samo szkodliwa dla osoby jak jej zawyżona samoocena. Oba jej
rodzaje świadczą o tym, że to, jak ktoś sam ocenia siebie, jest nieadekwatne do
jej/-go rzeczywistych właściwości czy osiągnięć. Edukacja w szkołach
publicznych z częścią kadr o zaniżonej lub zawyżonej samoocenie reprodukuje
patologię, a nawet generuje dewiacje społeczne.
Nic
dziwnego, że powiększa się krąg psychospołecznie zaburzonych uczniów,
skoro codziennie lub co kilka dni (w zależności od przedmiotu) doświadczają
patologicznych postaw intrapersonalnych swoich nauczycielek/-i. Muszą bowiem
podporządkować się ich poleceniom, chociaż część z nich jest już toksyczna sama
w sobie.
To
jednak nauczyciel/-ka ma względnie nieograniczoną władzę nad uczniami, którzy
są zmuszeni do uczęszczania do szkoły. Nie byłoby w tym obowiązku nic złego,
gdyby służył on wartości życia i indywidualnemu rozwojowi przymuszonych. Ktoś,
kto ma adekwatną samoocenę, czyni wszystko, co pozwoli uczniom także poznać
siebie i zgodnie z diagnozą właściwie ocenić.
Nauczyciel/-ka
z zawyżoną samooceną najczęściej interesuje się na najbardziej aktywnych i
ambitnych uczniach, nie widząc powodu zajmowania się także pozostałymi.
Nauczyciel/-ka z zaniżoną samooceną będzie zasłaniał się proceduralnym,
regulaminowym podejściem do uczniów, by uniknąć odpowiedzialności za
niepowodzenia swoich uczniów i temperować uczniów zdolnych.
Po
to można włączać do procesu oceniania osiągnięć uczniów jak najwięcej źródeł
materialnych (sprawdziany, środki dydaktyczne z elementami samooceny,
portfolio) i osobowych (opinia innych uczniów, nauczycieli i rodziców), by
potrafili z godnością przyjmować informację zwrotną na temat sukcesów i
porażek. Trzeba umieć radzić sobie z nimi, by sukcesy nie skutkowały
nieadekwatną samooceną, jeśli miałaby prowadzić do zaniechania własnej
aktywności lub by nie prowadziły do nerwicy szkolnej czy depresji, jeśli nie
zrozumie się trafności krytycznych uwag.
W
edukacji wczesnoszkolnej zlikwidowano wystawianie dzieciom stopni szkolnych, by
w ciągu trzech lat uczenia się i poznawania siebie, bycia ocenianymi słownie
(ocenianie kształtujące) i oceniającymi siebie, koncentrowały się na wiedzy,
rozwijaniu i doskonaleniu własnych umiejętności poznawania wiedzy, ale także
środowiska społeczno-przyrodniczego. Jeśli rozwija się niezdrowy
społecznie szkolny "wyścig szczurów", to dotyczy on części ambitnych
uczniów ostatnich klas szkoły podstawowej i ponadpodstawowej. Pozostali są
realistami lub sfrustrowanymi pesymistami.
Obecność
w szkole psychologa jest wskaźnikiem zatrudnienia w niej niewłaściwej kadry
nauczycielskiej. Jeśli bowiem uczniowie mają jakieś niepowodzenia, to nie pójdą
do psychologa, który jest członkiem rady pedagogicznej, a więc osłaniającej
niektórych a toksycznych nauczycieli w tej szkole. Psycholog działa efektywnie
w miejscu neutralnym a nie w środowisku, które jest współsprawcą
przemocy.
Ekstremalną
patologicznie sytuacją jest psycholog/-żka na stanowisku dyrektora/-ki szkoły,
która to osoba nie interesuje się patogenezą i toksycznymi postępowaniami
niektórych nauczycielek/-i. W takiej sytuacji funkcja dyrektora była mu/jej
potrzebna chyba tylko do wzmocnienia zawyżonej samooceny. Szkolna społeczność
zaś tonie w patologii.
Komentarze
Prześlij komentarz
Nie będą publikowane komentarze ad personam