22 czerwca 2025

Nieadekwatna samoocena uczniów oraz ich nauczycieli



Zaniżona samoocena jest tak samo szkodliwa dla osoby jak jej zawyżona samoocena. Oba jej rodzaje świadczą o tym, że to, jak ktoś sam ocenia siebie, jest nieadekwatne do jej/-go rzeczywistych właściwości czy osiągnięć. Edukacja w szkołach publicznych z częścią kadr o zaniżonej lub zawyżonej samoocenie reprodukuje patologię, a nawet generuje dewiacje społeczne.

Nic dziwnego, że powiększa się krąg  psychospołecznie zaburzonych uczniów, skoro codziennie lub co kilka dni (w zależności od przedmiotu) doświadczają patologicznych postaw intrapersonalnych swoich nauczycielek/-i. Muszą bowiem podporządkować się ich poleceniom, chociaż część z nich jest już toksyczna sama w sobie. 

To jednak nauczyciel/-ka ma względnie nieograniczoną władzę nad uczniami, którzy są zmuszeni do uczęszczania do szkoły. Nie byłoby w tym obowiązku nic złego, gdyby służył on wartości życia i indywidualnemu rozwojowi przymuszonych. Ktoś, kto ma adekwatną samoocenę, czyni wszystko, co pozwoli uczniom także poznać siebie i zgodnie z diagnozą właściwie ocenić. 

Nauczyciel/-ka z zawyżoną samooceną najczęściej interesuje się na najbardziej aktywnych i ambitnych uczniach, nie widząc powodu zajmowania się także pozostałymi. Nauczyciel/-ka z zaniżoną samooceną będzie zasłaniał się proceduralnym, regulaminowym podejściem do uczniów, by uniknąć odpowiedzialności za niepowodzenia swoich uczniów i temperować uczniów zdolnych.

Po to można włączać do procesu oczeniania osiągnięć uczniów jak najwięcej źródeł materialnych (sprawdziany, środki dydaktyczne z elementami samooceny, portfolio) i osobowych (opinia innych uczniów, nauczycieli i rodziców), by potrafili z godnością przyjmować informację zwrotną na temat sukcesów i porażek. Trzeba umieć radzić sobie z nimi, by sukcesy nie skutkowały nieadekwatną samooceną, jeśli miałaby prowadzić do zaniechania własnej aktywności lub by nie prowadziły do nerwicy szkolnej czy depresji, jeśli nie zrozumie się trafności krytycznych uwag. 

W edukacji wczesnoszkolnej zlikwidowano wystawianie dzieciom stopni szkolnych, by w ciągu trzech lat uczenia się i poznawania siebie, bycia ocenianym słownie (ocenianie kształtujące) i oceniającym siebie, koncentrowały się na wiedzy, rozwijaniu i doskonaleniu własnych umiejętności poznawania wiedzy, ale także środowiska społeczno-przyrodniczego. Jeśli krytykowany jest w społeczeństwie niezdrowy społecznie szkolny "wyścig szczurów", to rozwija się on nielicznej wśród części ambitnych uczniów ostatnich klas szkoły podstawowej i ponadpodstawowej. Pozostali są realistami lub sfrustrowanymi pesymistami. 

Obecność w szkole psychologa jest wskaźnikiem zatrudnienia w niej niewłaściwej kadry nauczycielskiej. Jeśli bowiem uczniowie mają jakieś niepowodzenia, to nie pójdą do psychologa, który jest członkiem rady pedagogicznej, a więc osłaniającej niektórych a toksycznych nauczycieli w tej szkole. Psycholog działa efektywnie w miejscu neutralnym a nie w środowisku, które jest współsprawcą przemocy. 

Ekstremalną patologicznie sytuacją jest psycholog/-żka na stanowisku dyrektora/-ki szkoły, która to osoba nie interesuje się patogenezą i toksycznymi postępowaniami niektórych nauczycielek/-i. W takiej sytuacji funkcja dyrektora była mu/jej potrzebna chyba tylko do wzmocnienia zawyżonej samooceny. Szkolna społeczność zaś tonie w patologii.