Coraz częściej i silniej odczuwany przez środowiska akademickie i oświatowe atak polityków na rozum i naukę jest pochodną nie tylko coraz bardziej umacniającego się w centrum populizmu, ale każdej teorii warunkowanej ortodoksyjnie pojmowaną ideologią edukacji. Sprawująca władzę
partia polityczna przypisuje sobie prawo do cenzurowania odmiennych poglądów.
Już w 1931 roku Sergiusz Hessen pisał w "Podstawach pedagogiki" o tym, jak władze państwowe wykorzystują światopogląd do panowania nad ludźmi. Wykorzystują ideologię pod pozorem jej "obiektywności" do dzielenia społeczeństwa. Ideokraci kierują się w swoich działaniach "żądzą władzy i wolą mocy".
Rządzący populiści dążą do usunięcia z debaty publicznej i naukowej każdą racjonalną,
bo opartą na badaniach naukowych diagnozę i teorie, by uruchamiać i
podtrzymywać polityczną rywalizacją swoją władzę, język komunikacji
publicznej i wiedzę. Nie jest to wprawdzie łatwe w społeczeństwie otwartym i globalnej
komunikacji, ale liczą na poziom analfabetyzmu części własnego elektoratu.
W polityce oświatowej, która zobowiązuje do podporządkowania się ideologii partii władzy przez podmioty edukacji - nauczycieli, uczniów i ich rodziców, poglądy polityczne rządzących stają się częścią programu kształcenia i wychowania, a to tylko dzięki temu, że to suweren doprowadził w wyborach parlamentarnych do jej powołania. Pozostała część społeczeństwa niezadowolona z tak determinowanych zmian oświatowych nie może zakwestionować polityki edukacyjnej, gdyż jest obowiązek szkolny.
Od 1993 roku kolejno przejmujące władzę w Polsce formacje polityczne sprowadzają edukację w zakresie przedmiotów humanistycznych, społecznych i przyrodniczych do ideologii lub do wiedzy czysto praktycznej, czyniąc z zarządzania curriculum swoistego rodzaju inżynierię społeczną.
(.facebook_1413231857312_resized.jpg)
Niektórzy nauczyciele czy rodzice uczniów wchodzą w konflikt z
nadzorem pedagogicznym, ale także częścią uczniów i nauczycieli, gdyż reprezentują odmienny od rządzących system
wartości i postawy wobec kultury, nauki i religii. Opozycja, także w sprawach edukacji publicznej, ma prawo do istnienia i działania w państwie demokratycznym.
Oczekiwanie w społeczeństwie pluralistycznym przez władzę odłożenia na bok przez nauczycieli własnych przekonań, wiary i zasobów wiedzy przez nauczycieli, aby realizowali podstawy programowe kształcenia ogólnego jako rzekomo obiektywne czy jedynie słuszne, jest naiwnością, gdyż nie godzą się z tak narzucaną im ortodoksją. Są nawet gotowi w obronie własnej tożsamości zrezygnować z pracy nauczycielskiej lub pozostając w roli zawodowej realizować program kształcenia zgodnie z własną wiedzą, wykształceniem kulturowym i akademickim oraz własnym sumieniem do czasu, aż nie zostaną pozbawieni tej możliwości.
Nauka, rozum i prawa człowieka przynależą każdemu, toteż
zarządzający edukacją nie mogą ich kolonizować, gdyż są to wartości podzielne,
a nie niepodzielne. Czy jednak to rozumieją? Wątpię.