04 października 2023

Arcana de-formy edukacji

 


W najnowszym numerze dwumiesięcznika "Arcana" został opublikowany apologetyczny artykuł wiceministra edukacji Macieja Kopcia w dziale "Oświecenie publiczne". No cóż, urzędnicy w służbie partii władzy usiłują jeszcze ostatnim tchnieniem przedwyborczym wybielić zaangażowanie resortu w kompromitującą nie tylko tę władzę politykę destrukcji oświatowej. Wprawdzie M. Kopeć już w pierwszym zdaniu zapowiada, że jest to jego szkic, mający na celu "(...) przypomnienie kilku kwestii związanych z jedną z najbardziej spójnych od strony legislacyjnej i merytorycznej reform Zjednoczonej Prawicy, jaką jest reforma edukacji, przygotowana w oparciu o program wyborczy PiS i niezwykle konsekwentnie wdrożona" (nr 172, 4, 2023, s. 21). 

Chyba szkoda oczu i czasu na czytanie propagandowego tekstu, skoro brak adekwatnej samooceny przesłania urzędnikowi MEiN katastrofalny stan polskiej edukacji. Nic nie pomoże w ukrywaniu tego stanu rzeczy przed własnym elektoratem, który już dawno nie ma wiele wspólnego z edukacją szkolną. Trzeba nie mieć dobrej woli i nie uwzględniać konkretnych faktów, które są wskaźnikiem głębokiego kryzysu i służby na rzecz pozbawiania szans rozwojowych młodych pokoleń, by uprawiać propagandę w takim stylu.

Przypomnę zatem, że propaganda wprawdzie żywi się informacjami, ale jej celem nie jest upowszechnianie prawdy o rzeczywistości, tylko "(...) uzyskanie władzy nad jednostką bądź  społecznością  realizowane z wykorzystaniem środków i metod komunikacji".  Nie można zatem zaprzeczyć, że M. Kopeć podaje w swoim szkicu pewne informacje, jak np. to, że: 

- reforma edukacji została wpisana w program wyborczy PiS, a zatem została podporządkowana ideologii rządzącej partii a nie nauce, jak ma to miejsce w rozwiniętych krajach świata;  

- miał miejsce strajk nauczycieli w 2019 roku, ale już bez wyjaśnienia jego fundamentalnych powodów. Takim podejściem ośmiesza politykę fiskalną państwa wobec edukacji sprowadzając poziom płac nauczycielskich do najniższej, minimalnej  płacy w kraju; 

- jest niepokój i frontalna krytyka reformy edukacji przez opozycję i jej medialnych sojuszników, ale już bez refleksji, czy aby nie mieli racji, przynajmniej w jakiejś części; 

- odstąpiono od obniżenia wieku obowiązku szkolnego, podtrzymując przestarzały paradygmat dydaktyki w szkolnictwie publicznym; 

- sprawnie przywrócono poprzedni ustrój szkolny: zlikwidowano gimnazja i przywrócono pięcioletnie technikum oraz czteroletnie liceum ogólnokształcące, zreorganizowano sieć szkół, zmieniono podstawy programowe, przywrócono władztwo kuratoriom oświaty, odstępując od autonomii i uspołecznienia szkolnictwa publicznego. 

Banały, oczywistość, wybiórcze operowanie danymi statystycznymi, by niezorientowany w tym czytelnik uwierzył w zaistniały dobrostan oświatowy. Jeśli M. Kopeć musiał już wspomnieć w swoim szkicu o krytyce jego resortu, to oczywiście nadał jej wyłącznie destrukcyjny charakter, bo przecież rządzący chcieli dobrze. Za to, że nie wyszło, winę ponosi opozycja, część (zapewne bardziej rozsądnego) prawicowego elektoratu i sprzyjające ponoć opozycji niezależne media. 

Demagogia i obłuda są wpisane w szkic wiceministra M. Kopcia. Nauczyciele, naukowcy i refleksyjni dziennikarze doskonale pamiętają, że: 

- deformy nie poprzedził szeroki dialog społeczny, gdyż wszystkie konsultacje były pod pręgierzem kuratorów, dla wybranych i dopuszczonych do nich uczestników, bez jakiejkolwiek diagnozy rzeczywistego stanu efektywności zrujnowanego przez prawicę systemu szkolnego i po uniemożliwieniu przeprowadzenia referendum w powyższej kwestii. Zmiana ustroju szkolnego była podporządkowana populistycznej polityce partii władzy, prowadząc do zmarnotrawienia miliardowych inwestycji w infrastrukturę szkolną i kapitał ludzki/nauczycielski. 

- podwyżki płac dla nauczycieli osiągnęły najniższy poziom w dziejach postsocjalistycznej transformacji, niezależnie od tego, jakimi liczbami będzie operować w tej propagandzie urzędnik MEiN. Żenujący jest poziom porównywania przez M. Kopcia wysokości nauczycielskich płac z 2015 roku do tej w 2022 roku, skoro nie ujawnia do oceny chociażby średniej krajowej i minimalnej płacy w Polsce. Polscy nauczyciele należą w Europie do jednych z najniżej  wynagradzanych grup zawodowych w usługach publicznych za swoją ciężką pracę. 

-   egzaminy zewnętrzne były i są kalibrowane dla każdego rocznika, toteż każda władza pilnuje, by nie doprowadziły do buntu rodziców zaniepokojonych niepowodzeniami swoich dzieci. Nie tylko tegoroczna manipulacja kryteriami oceniania prac egzaminacyjnych, ale i przebieg tych egzaminów oraz powierzenie oceny prac uczniów części niekompetentnym "ekspertom" CKE skutkowało nieuzasadnionymi merytorycznie porażkami nastolatków, ale i ich odwołaniami. 

- polska szkoła publiczna ponoć jest "najlepszą na świecie" - jak twierdzi minister P. Czarnek. Mamy klarowne wskaźniki: już nie 6 tys. ale ponad 100 tys. rodzin nie posyła dzieci do szkół publicznych, kierując je albo do pseudodomowych rzekomo form edukacji domowej albo do szkolnictwa niepublicznego. Premier daje przykład, bo sam powierzył losy swojego dziecka szkole niepublicznej. Nie jest w tym osamotniony, skoro większość oligarchów kształci swoje pociechy poza systemem oświaty publicznej, w szkołach międzynarodowych lub poza granicami kraju.

Szkic kończy nieudolna odpowiedź na pytanie: Reforma i co dalej? Nic, a raczej będzie jeszcze gorzej, bowiem rządzący chcą teraz zająć się nauczycielami, których motywacja do pracy jest na najniższym poziomie. Myli się Kopeć, że "[R]eforma wprowadzona przez rząd Prawa i Sprawiedliwości" była zmianą o charakterze prawdziwej rewolucji społecznej, która dotyczyła wszystkich szkół w Polsce, samorządów, uczniów, rodziców i nauczycieli i została przeprowadzona w niezwykle sprawny sposób, bez większych problemów od strony formalnoorganizacyjnej, legislacyjnej i programowej" (s. 32). 

Z rewolucją społeczną deforma edukacji nie ma nic wspólnego. Ostatnia rewolucja społeczna była w latach 1980-1989. Pan M. Kopeć jako nauczyciel historii powinien powrócić do postulatów tamtego okresu, podpisanych zobowiązań wobec społeczeństwa, o których chyba już zapomniał jako urzędnik państwowy, afirmując powrót do socjalistycznego modelu zarządzania oświatą i politycznych reform top-down z wykorzystaniem inżynierii społecznej.