W najnowszym numerze dwumiesięcznika
"Arcana" został opublikowany apologetyczny artykuł wiceministra
edukacji Macieja Kopcia w dziale "Oświecenie publiczne". No cóż,
urzędnicy w służbie partii władzy usiłują jeszcze
ostatnim tchnieniem przedwyborczym wybielić zaangażowanie resortu w
kompromitującą nie tylko tę władzę politykę destrukcji oświatowej. Wprawdzie M.
Kopeć już w pierwszym zdaniu zapowiada, że jest to jego szkic, mający na celu
"(...) przypomnienie kilku kwestii związanych z jedną z najbardziej
spójnych od strony legislacyjnej i merytorycznej reform Zjednoczonej Prawicy,
jaką jest reforma edukacji, przygotowana w oparciu o program wyborczy PiS i
niezwykle konsekwentnie wdrożona" (nr 172, 4, 2023, s. 21).
Chyba szkoda oczu i czasu na czytanie propagandowego tekstu, skoro
brak adekwatnej samooceny przesłania urzędnikowi MEiN katastrofalny stan
polskiej edukacji. Nic nie pomoże w ukrywaniu tego stanu rzeczy przed własnym elektoratem,
który już dawno nie ma wiele wspólnego z edukacją szkolną. Trzeba nie mieć dobrej
woli i nie uwzględniać konkretnych faktów, które są wskaźnikiem głębokiego
kryzysu i służby na rzecz pozbawiania szans rozwojowych młodych pokoleń, by
uprawiać propagandę w takim stylu.
Przypomnę
zatem, że propaganda wprawdzie żywi się informacjami, ale jej celem nie jest
upowszechnianie prawdy o rzeczywistości, tylko "(...) uzyskanie
władzy nad jednostką bądź społecznością realizowane z
wykorzystaniem środków i metod komunikacji". Nie można zatem
zaprzeczyć, że M. Kopeć podaje w swoim szkicu pewne informacje, jak np. to,
że:
-
reforma edukacji została wpisana w program wyborczy PiS, a zatem została
podporządkowana ideologii rządzącej partii a nie nauce, jak ma to miejsce w
rozwiniętych krajach świata;
-
miał miejsce strajk nauczycieli w 2019 roku, ale już bez wyjaśnienia jego
fundamentalnych powodów. Takim podejściem ośmiesza politykę fiskalną państwa wobec edukacji sprowadzając
poziom płac nauczycielskich do najniższej, minimalnej płacy w kraju;
-
jest niepokój i frontalna krytyka reformy edukacji przez opozycję i jej
medialnych sojuszników, ale już bez refleksji, czy aby nie mieli racji, przynajmniej w jakiejś części;
-
odstąpiono od obniżenia wieku obowiązku szkolnego, podtrzymując przestarzały
paradygmat dydaktyki w szkolnictwie publicznym;
-
sprawnie przywrócono poprzedni ustrój szkolny: zlikwidowano gimnazja i
przywrócono pięcioletnie technikum oraz czteroletnie liceum ogólnokształcące,
zreorganizowano sieć szkół, zmieniono podstawy programowe, przywrócono władztwo
kuratoriom oświaty, odstępując od autonomii i uspołecznienia szkolnictwa
publicznego.
Banały,
oczywistość, wybiórcze operowanie danymi statystycznymi, by niezorientowany w
tym czytelnik uwierzył w zaistniały dobrostan oświatowy. Jeśli M. Kopeć musiał już wspomnieć w swoim szkicu o krytyce jego resortu, to oczywiście nadał jej wyłącznie
destrukcyjny charakter, bo przecież rządzący chcieli dobrze. Za to, że nie wyszło, winę ponosi opozycja, część (zapewne bardziej rozsądnego) prawicowego
elektoratu i sprzyjające ponoć opozycji niezależne media.
Demagogia
i obłuda są wpisane w szkic wiceministra M. Kopcia. Nauczyciele, naukowcy i refleksyjni
dziennikarze doskonale pamiętają, że:
-
deformy nie poprzedził szeroki dialog społeczny, gdyż wszystkie konsultacje
były pod pręgierzem kuratorów, dla wybranych i dopuszczonych do nich uczestników, bez
jakiejkolwiek diagnozy rzeczywistego stanu efektywności zrujnowanego przez
prawicę systemu szkolnego i po uniemożliwieniu przeprowadzenia referendum w
powyższej kwestii. Zmiana ustroju szkolnego była podporządkowana populistycznej
polityce partii władzy, prowadząc do zmarnotrawienia miliardowych inwestycji w
infrastrukturę szkolną i kapitał ludzki/nauczycielski.
-
podwyżki płac dla nauczycieli osiągnęły najniższy poziom w dziejach
postsocjalistycznej transformacji, niezależnie od tego, jakimi liczbami będzie
operować w tej propagandzie urzędnik MEiN. Żenujący jest poziom porównywania przez M.
Kopcia wysokości nauczycielskich płac z 2015 roku do tej w 2022 roku, skoro nie
ujawnia do oceny chociażby średniej
krajowej i minimalnej płacy w Polsce. Polscy nauczyciele należą w Europie do
jednych z najniżej wynagradzanych grup zawodowych w usługach publicznych za swoją ciężką pracę.
-
egzaminy zewnętrzne były i są kalibrowane dla każdego rocznika, toteż
każda władza pilnuje, by nie doprowadziły do buntu rodziców zaniepokojonych
niepowodzeniami swoich dzieci. Nie tylko tegoroczna manipulacja kryteriami
oceniania prac egzaminacyjnych, ale i przebieg tych egzaminów oraz
powierzenie oceny prac uczniów części niekompetentnym "ekspertom" CKE
skutkowało nieuzasadnionymi merytorycznie porażkami nastolatków, ale i ich odwołaniami.
-
polska szkoła publiczna ponoć jest "najlepszą na świecie" - jak
twierdzi minister P. Czarnek. Mamy klarowne wskaźniki: już nie 6
tys. ale ponad 100 tys. rodzin nie posyła dzieci do szkół publicznych, kierując
je albo do pseudodomowych rzekomo form edukacji domowej albo do szkolnictwa
niepublicznego. Premier daje przykład, bo sam powierzył losy swojego dziecka
szkole niepublicznej. Nie jest w tym osamotniony, skoro większość oligarchów
kształci swoje pociechy poza systemem oświaty publicznej, w szkołach międzynarodowych lub poza granicami kraju.
Szkic
kończy nieudolna odpowiedź na pytanie: Reforma i co dalej? Nic, a raczej będzie
jeszcze gorzej, bowiem rządzący chcą teraz zająć się nauczycielami, których
motywacja do pracy jest na najniższym poziomie. Myli się Kopeć, że
"[R]eforma wprowadzona przez rząd Prawa i Sprawiedliwości" była
zmianą o charakterze prawdziwej rewolucji społecznej, która dotyczyła
wszystkich szkół w Polsce, samorządów, uczniów, rodziców i nauczycieli i
została przeprowadzona w niezwykle sprawny sposób, bez większych problemów od
strony formalnoorganizacyjnej, legislacyjnej i programowej" (s. 32).
Z
rewolucją społeczną deforma edukacji nie ma nic wspólnego. Ostatnia rewolucja
społeczna była w latach 1980-1989. Pan M. Kopeć jako nauczyciel historii
powinien powrócić do postulatów tamtego okresu, podpisanych zobowiązań wobec społeczeństwa,
o których chyba już zapomniał jako urzędnik państwowy, afirmując powrót do
socjalistycznego modelu zarządzania oświatą i politycznych reform top-down z
wykorzystaniem inżynierii społecznej.