15 lipca 2023

Czas na urlop

 


Słusznie nauczyciele oburzają się w mediach społecznościowych na informacje i towarzyszące im memy, z których wynika, że mają oni aż dwa miesiące wakacji. Podobnie podtrzymuje się mit o nawet trzymiesięcznych wakacjach nauczycieli akademickich. Ma to wywołać oburzenie tej części społeczeństwa, która korzysta z urlopu wypoczynkowego a jego czas trwania jest uzależniony od stażu pracy oraz rodzaju zawartej umowy z pracodawcą.  

Nauczyciele nie mają dwumiesięcznych wakacji. Przysługuje im taki sam urlop wypoczynkowy, z jakiego korzystają pracownicy sfery publicznej. Nie ma zatem czego im zazdrościć, bo czas trwania takiego urlopu jest wyraźnie określony w prawie oświatowym. 

Dz.U.2023.984  

Art.  64.  [Wymiar urlopu wypoczynkowego]

1. 
Nauczycielowi zatrudnionemu w szkole, w której w organizacji pracy przewidziano ferie szkolne, przysługuje urlop wypoczynkowy w wymiarze odpowiadającym okresowi ferii i w czasie ich trwania.
2. 
Nauczyciel, o którym mowa w ust. 1, może być zobowiązany przez dyrektora do wykonywania w czasie tych ferii następujących czynności:
1)
przeprowadzania egzaminów;
2)
prac związanych z zakończeniem roku szkolnego i przygotowaniem nowego roku szkolnego;
3)
opracowywania szkolnego zestawu programów oraz uczestniczenia w doskonaleniu zawodowym w określonej formie.
2a. 
Dyrektorowi i wicedyrektorowi szkoły oraz nauczycielowi pełniącemu inne stanowisko kierownicze w szkole, a także nauczycielowi, który przez okres co najmniej 10 miesięcy pełni obowiązki kierownicze w zastępstwie nauczyciela, któremu powierzono stanowisko kierownicze, przysługuje prawo do urlopu wypoczynkowego w wymiarze 35 dni roboczych w czasie ustalonym w planie urlopów.
3. 
Nauczycielom zatrudnionym w szkołach, w których nie są przewidziane ferie szkolne, przysługuje prawo do urlopu wypoczynkowego w wymiarze 35 dni roboczych w czasie ustalonym w planie urlopów.
3a. 
Nauczycielowi, który w ramach jednego stosunku pracy realizuje obowiązki nauczyciela szkoły, o której mowa w ust. 1, oraz szkoły, o której mowa w ust. 3, przysługuje prawo do urlopu wypoczynkowego określonego dla nauczyciela szkoły, w której nauczyciel realizuje większą liczbę godzin zajęć, a w przypadku realizowania w tych szkołach równej liczby godzin zajęć nauczycielowi przysługuje prawo do urlopu wypoczynkowego określonego dla nauczyciela szkoły, o której mowa w ust. 1.
4. 
W ramach ustalonego w ust. 1 wymiaru urlopu wypoczynkowego nauczyciel ma prawo do nieprzerwanego co najmniej czterotygodniowego urlopu wypoczynkowego.
5. 
Nauczyciel zatrudniony przez cały okres trwania zajęć w danym roku szkolnym w szkole, w której w organizacji pracy przewidziano ferie szkolne, ma prawo do urlopu wypoczynkowego w wymiarze i na zasadach określonych w ust. 
1. Nauczyciel zatrudniony przez okres krótszy niż 10 miesięcy w szkole, w której w organizacji pracy przewidziano ferie szkolne, ma prawo do urlopu wypoczynkowego w wymiarze proporcjonalnym do określonego w umowie okresu prowadzenia zajęć.
5a. 
Nauczyciel zatrudniony w szkole, w której nie są przewidziane ferie szkolne, w przypadku nawiązania lub ustania stosunku pracy w trakcie roku kalendarzowego, ma prawo do urlopu wypoczynkowego w wymiarze proporcjonalnym do okresu przepracowanego, zgodnie z odrębnymi przepisami.
5b. 
Przepis ust. 5a stosuje się odpowiednio do dyrektora i wicedyrektora szkoły oraz nauczyciela zajmującego inne stanowisko kierownicze w szkole, a także nauczyciela, który przez okres co najmniej 10 miesięcy pełni obowiązki kierownicze w zastępstwie nauczyciela, któremu powierzono stanowisko kierownicze.

Czynności, o których mowa w pkt 1-3, nie mogą łącznie zająć nauczycielowi więcej niż 7 dni.

Analogiczną sytuację mają nauczyciele akademiccy. Zgodnie z Art. 129. Urlop wypoczynkowy nauczyciela akademickiego Dz.U.2023.0.742 t.j. - Ustawa z dnia 20 lipca 2018 r. - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce:

1. Nauczycielowi akademickiemu przysługuje prawo do urlopu wypoczynkowego w wymiarze 36 dni roboczych w roku.
2. W przypadku niewykorzystania urlopu wypoczynkowego z powodu rozwiązania lub wygaśnięcia stosunku pracy, nauczycielowi akademickiemu przysługuje ekwiwalent pieniężny za okres niewykorzystanego urlopu.

3. Dni wolnych od pracy wynikających z rozkładu czasu pracy w pięciodniowym tygodniu pracy nie wlicza się do urlopu wypoczynkowego.

4. Szczegółowe zasady i tryb udzielania urlopu wypoczynkowego, a także urlopów, o których mowa w art. 130 płatny urlop naukowy i art. 131 płatny urlop dla poratowania zdrowia ust. 1, określa regulamin pracy. 

 

Pedagog-bloger też ma urlop wypoczynkowy, a zatem do zobaczenia w połowie sierpnia, bo czeka nas gorąca końcówka lata, nowy rok szkolny, kampania wyborcza i nieprzewidywalny los w czasach ustawicznych kryzysów. Życzę zatem regeneracji sił, wzmocnienia zdrowia a naukowcom dodatkowo twórczych myśli. Pamiętajmy o slotach. 

Ps.

Można komentować dotychczasowe wpisy. Postaram się to moderować na bieżąco.  


14 lipca 2023

Oświata w okresie politycznej burzy

 



 Nowy rok szkolny zapowiada się w oświacie politycznie, a więc tak samo jak rok szkolny 1997/1998; 2001/2002; 2005/2006; 2007/2008; 2011/2012; 2015/2016; 2019/2020 i 2023/2024. Czekają nas wybory do obu izb polskiego Parlamentu, a to oznacza, że szkoły, w których pracuje kilkaset tysięcy nauczycieli i do których obowiązkowo posyła dzieci kilka milionów rodziców, stają się łakomym kąskiem dla polityków. Nie zamierzają przepuścić okazji, by w takiej czy innej formie spróbować wykorzystać placówki publiczne i niepubliczne do politycznej agitacji. 

Szkoła publiczna powinna być dobrem wspólnym a nie wykorzystywanym przez partie polityczne do celów, które zaprzeczają istocie kształcenia i wychowania młodych pokoleń. Jeśli jednak zgodzimy się z Wisławą Szymborską, że polityka jest wszędzie, o czym pisała w wierszu „Dzieci epoki”, to trudno będzie oświacie uciec od uwarunkowań i wpływów międzypartyjnych sporów. 

W Ustawie Prawo oświatowe jest zobowiązanie nauczycieli Rzeczypospolitej Polskiej do kierowania się zasadą wspólnego dobra, która wynika z Konstytucji RP, a także wskazań zawartych w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Konwencji o Prawach Dziecka.

Pamiętam atmosferę pokoju nauczycielskiego z okresów nasilającej się kampanii przedwyborczej, gdyż bez względu na to, czy tego chcieliśmy, czy nie, polityka rzutowała na nasze relacje, także z rodzicami uczniów. Nie ma w szkolnictwie publicznym takiej rady pedagogicznej, która nie byłaby podzielona w zależności od uznawanych przez pedagogów preferencji ideowo-politycznych. 

Stosunek do wiary nie jest w placówkach oświatowych sprawą prywatną, osobistą, suwerenną, gdyż coraz częściej konkursy dyrektorów wygrywają zwolennicy partii władzy. Niektórzy nauczyciele w okresie kampanii wyborczej wypierają się własnych poglądów, by nie zostało to wykorzystane przeciwko nim. Boją się mówić o swoich preferencjach politycznych, o własnym światopoglądzie. 

Z każdym rokiem transformacji politycznej obywatele przestają popierać prawo do różnic, indywidualności, ulegając presji jakiejś większości lub władzy, która uważa, że trzeba być po jej stronie. "Kto nie z nami, to przeciwko nam!". Budujemy mury w sobie i między sobą. 

Od końcówki lat 90. XX wieku terytorium oświaty dzielone jest na białe i czarne. Z każdymi wyborami nadchodzi czas próby i opowiedzenia się za tym, czy jako rodzice lub nauczyciele jesteśmy za "białym", czyli przeciw "czarnemu".  Nie ma innych odcieni ani bielszej białości, ani czarniejszej czerni. Znikają też z życia społecznego wszystkie kolory tęczy, gdyż w języku propagandy politycznej są czymś niewłaściwym. 

Niby każdy jest suwerenem, dorosłym obywatelem Rzeczypospolitej, ale kiedy pracuje w placówce oświatowej kierowanej przez dyrektora uległego wobec władzy politycznej (rządowej czy samorządowej), skrywa swoją prywatność, żeby nie być wykluczonym, odrzuconym, zmarginalizowanym. Partyjny nadzór pedagogiczny w polskim systemie oświatowym odbiera nauczycielom dowód niezależności, ogranicza niejako możność bycia sobą, bycia autentycznym wobec koleżanek i kolegów z rady pedagogicznej oraz w relacjach z uczniami i ich rodzicami. 

Na początku polskiej transformacji Wincenty Okoń tłumaczył ekspansję polityków i administracji oświatowej masowością edukacji, która sprzyja zanikaniu u nauczycieli podmiotowości i zmniejsza tym samym poczucie ich odpowiedzialności za wyniki własnej pracy. Prawdopodobnie czeka nas albo kolejne przejście z jednej poprawności politycznej do inną albo utrwalanie tej dotychczasowej. 

Nie jestem przekonany, że tym razem uda się Polakom odpartyjnić zarządzanie polskim szkolnictwem. Nie nastąpi też zasadnicza zmiana w podejściu rządzących do radykalnie odmiennego poziomu finansowania profesjonalnej pracy nauczycielskiej, by można było egzekwować odpowiedzialność za jej efekty wobec całego narodu.  

Czas urlopowy nie przyniesie odpowiedzi na kluczowe pytanie o być albo nie być polskiej edukacji, uwolnionej lub uzależnionej od partyjnych gier i sporów, indoktrynacji politycznej i realizacji partykularnych interesów. 


13 lipca 2023

Tak kręci się oświatowy czarny biznes

 


Minister Przemysław Czarnek nawet nie wie, że do pracy w szkołach kształci się w różnych firmach i firemkach, które za kilka tysięcy złotych wydają dyplomy ukończenia studiów podyplomowych nadających rzekomo uzyskane kwalifikacje pedagogiczne. Zapewne jest na to przyzwolenie, skoro owe firmy informują na swojej web-stronie, że prowadzone przez nie kursy umożliwiają uzyskanie pełnoprawnych kwalifikacji zawodowych, zgodnych z rozporządzeniem MEiN.   

Zainteresowani mogą być przekonani, że zdobędą wiedzę i umiejętności, które zwiększą ich szanse także na uzyskanie awansu zawodowego. Rzecz jasna one tylko zwiększą szanse, ale...  nie mogą niczego zagwarantować. Słusznie. Tak zachęca się płatników quasi szkoleń. W szkołach brakuje nauczycieli, więc co za problem, by wesprzeć tych, którym się chce pracować za 3,6 tys. brutto?      

Czy kursanci zdobędą wiedzę na wybranym przez siebie kursie? Zapewne tak, jakąś zdobędą, chociaż i w to zaczynam wątpić, o czym nieco dalej. Natomiast zapewnia się ich, że nabędą umiejętności praktyczne w ramach kursów, które są prowadzone ... zdalnie. Nie żartuję. Wszystko dla dobra klienta.  

W czym problem, skoro nie o realne umiejętności tu chodzi? Organizatorzy trafnie zakładają, że w istocie ich klientom nie są one potrzebne, gdyż zapewne już je posiadają, a jak nie, to muszą radzić sobie sami. Skoro potrzebny jest im dyplom, to mają zapłacić za jego wydanie.      

Napisała do mnie jedna z potencjalnych klientek takiej firmy: 

"Dzień dobry,

Pozwoliłam sobie do Pana napisać ponownie. Mam pytanie odnośnie przygotowania pedagogicznego, czy kurs kwalifikacyjny pedagogiczny ukończony pod tym adresem daje przygotowanie pedagogiczne zgodne z obowiązującym prawem czy to również naciąganie ludzi?"

 

Dalej podała adres strony internetowej oświatowej firmy, którego tu nie przytoczę, bo nie mam zamiaru reklamować pozornych szkoleń.

 

Zapytałem jednak o to, jakie są jej oczekiwania i jakie ma wykształcenie, że poszukuje odpowiedniego kursu. Byłem pewien, że nie otrzymam listu zapewniającego mnie o tym, że już od dziecka marzyła zostać nauczycielką, tylko wybrany przez nią i ukończony kierunek studiów licencjackich okazał się lipą. W nazwie miał pedagogika opiekuńcza i szkolna, ale... - jak napisała - "okazuje się, że studia nie dawały przygotowania pedagogicznego" do pracy w szkole". 

Taka to była pedagogika szkolna :) 

 

Nie jestem instytucją akredytującą placówki doskonalenia nauczycieli, bo gdybym taką reprezentował, to wskazana przez nadawczynię listu firma musiałaby utracić uprawnienia. Dlaczego? Odpowiedź jest w liście tej pani: 

  

" taki kurs kwalifikacyjny dla nauczycieli (270 godzin teorii+ 150 godzin praktyk) będzie akceptowany przez kuratorium i ma ponoć dać mi przygotowanie pedagogiczne. Podkreślę, że można zrobić to w miesiąc a praktyka zaliczana jest na podstawie zatrudnienia w szkole (jeżeli ktoś pracuje oczywiście)". 

 

Howgh!   


12 lipca 2023

Zamknięte serwisy oświatowe

 

Zbliża się rok szkolny 2023/2024, więc postanowiłem przywołać serwisy, które powstawały z myślą o potrzebie podzielenia się przez uczniów problemami szkolnymi. Zapewne krótkotrwałych serwisów było więcej, gdyż najczęściej zakładają je nastolatkowie, którzy po ukończeniu szkoły ponadpodstawowej nie znajdują już czasu i potrzeby zajmowania się tą problematyką. Chyba, że któryś z twórców trafia na studia nauczycielskie, pedagogiczne i nie obawia się krytyki ze strony akademickiej czy nauczycielskiej kadry. Nauczyciele przecież także studiują w formie niestacjonarnej, więc mogą zetknąć się z autorami wpisów, które wcale nie muszą być pochlebne tej grupie zawodowej.  

Jednym z zamkniętych już serwisów był adresowany do uczniów wszystkich typów szkół w Polsce na wzór zagranicznych produkcji  tego typu: www.spokobelfer.pl 

Jak pisałem o nim czternaście lat temu: Już od kilku lat działa w Niemczech portal, który nazywa się: www.spickmich.de, ale gdyby zastosować ten tytuł w polskich warunkach, to mało kto byłby nim zainteresowany. W przekładzie na język polski znaczyłby bowiem: „naszpikuj mnie”, „użądl mnie” , a to nie kojarzyłoby się ze szkołą. 

Tymczasem powstały w 2009 roku serwis spokobelfer.pl miał na celu umożłiwienie uczniom ocenienie swoich nauczycieli. W Niemczech uczniowie najczęściej wykorzystują ten portal do tego, by jak komar – nadlecieć i ukąsić wybranego nauczyciela.


Polska wersja zawierała w regulaminie następujące uzasadnienie: „Podstawowym celem Funkcjonalności "Spokobelfer" jest umożliwienie uczniom swobodnego wyrażania opinii na temat nauczycieli, którzy ich uczą lub uczyli, pod kątem zdolności i umiejętności nauczycieli istotnych z punktu widzenia wykonywanej przez nich pracy. (…)Użytkownicy tworzą bezstronny ranking najlepszych ich zdaniem nauczycieli w szkołach, miastach i kraju

Na głównej stronie portalu znajduje się rysunek uczniów trzymających w uniesionej w górę ręce tabliczkę z oceną: 5, 3, 1, 4+, a zawarty w chmurce tekst brzmi: Teraz ty masz władzę”, „Oceniaj i komentuj”.

Tak też się stało. Uczniowie jako ewaluatorzy wpisywali pełne imiona i nazwiska swoich nauczycieli, nazwę szkoły i przedmiot, którego uczyli. Administrator portalu zezwalał na publikowanie danych osobowych nauczycieli wraz z miejscem ich pracy, natomiast uczniom umożliwiał anonimowe wpisy komentarzy i ocen. 

 



Nic dziwnego, że pojawiły się wpisy w stylu (nie podaję nazwisk nauczycieli):

Z. A. Technikum Uzupełniające Nr 3, Dąbrowa Górnicza
jedna z najgorszych nauczycielek w mojej karierze edukacyjnej :/

D.J. , X Liceum Ogólnokształcące, Kraków
jedna z najbardziej niesprawiedliwych nauczycielek jakie spotkałam, niebotyczne ego, zawyżone mniemanie o sobie, zero kultury, przeradzające się czasami w pospolite chamstwo


Pozytywną stroną tego portalu było to, że nauczyciele (o ile wiedzieli, że on istnieje) mogli nie zgodzić się na to, by ktoś oceniał ich publicznie-wirtualnie. Informowął o tym administrator: Jeśli nie chce Pan/Pani być oceniany/a, wystarczy wypełnić formularz i przesłać go do nas pocztą, faxem lub mailem; wyłączymy możliwość oceniania Pana/Pani i usuniemy dotychczasowe oceny. Przy Pańskim nazwisku pojawi się krótka informacja, że nie chce być Pan/Pani oceniany/a

Być może twórcom zależało nie na zmianie postaw nauczycieli, tylko na stworzeniu okazji do zachęcania uczniów do zakupu dóbr konsumpcyjnych? Przy okazji oceniania nauczycieli mogli dokonać zakupów różnych produktów. 


11 lipca 2023

Cyber kontra real czy może real kontra cyber?

 


Powracam do rozmowy pisarza, socjologa Jaremy Piekutowskiego z profesorem socjologii Andrzejem Zybertowiczem na temat cywilizacji w techno-pułapce. Dialog między nimi wpisuje się w niezwykle popularny gatunek literacki. 

Naukowiec, profesor socjologii może dzięki temu podzielić się z czytelnikami o różnym statusie społeczno-kulturowym poglądami na wiodący dla książki temat, unikając tym samym metodologicznych przesłanek. Tego typu książka nie musi być recenzowana, chociaż ma swoje rekomendacje publicystyczno-wojskowe. 

Gdyby prof. A. Zybertowicz chciał zgłosić ten tytuł do ewaluacji, to powinien mieć problem. Inna rzecz, że jego poglądy i stylistyka narracji nie różnią się od tej, jaką uprawiał Zygmunt Bauman, też profesor socjologii, który pisał eseistycznie, publicystycznie i wydawał tego typu dialogi, ale jest bardziej ceniony w naszym kraju w środowisku lewoskrętnych socjologów, pedagogów, politologów i filozofów.    

Dialog czyta się tak samo, jak słucha muzyki lekkiej i przyjemnej, rozrywkowej, chociaż poruszana w nim problematyka ma ciężkostrawny charakter. Skoro bowiem doradca prezydenta RP zajmuje się od lat nie tylko naukoznawstwem, socjologią nauki, ale i fenomenem różnego rodzaju wojen i służb bezpieczeństwa w skali makropolitycznej, to zapewne projekcyjnie, podświadomie ujawni w rozmowie z dość dociekliwym i sceptycznym interlokutorem jakieś tajniki operacji na społeczeństwach, w tym także na polskim. 

Jak ktoś będzie chciał wyciągnąć wnioski na temat tego, jak różne władze państwa manipulują nami, naszym społeczeństwem, instytucjami, środowiskami społecznymi, to zapewne odnajdzie w tych dialogach wiele inspiracji, które mogą posłużyć albo do prowadzenia badań naukowych, albo do kreowania teorii spiskowych, Te ostatnie są bliższe Zybertowiczowi, bo wydaje mu się, że w ten sposób można odwrócić uwagę bardziej dociekliwych czytelników od spraw w krajowej polityce i jego współsprawstwie.

Książka sprzyja temu, by dobrze przygotować się do nadchodzących wyborów i zadawania pytań tym kandydatom, którzy w ogóle do tego dopuszczą (wiadomo już, którzy nie dopuszczą). Wówczas zorientujemy się w tym, kto i w czym oraz w jakim zakresie był, jest lub zamierza być (współ-) lub (anty-)sprawcą zmian społecznych. 

Przywołana dziś publikacja ma swoje ukryte cele, skoro przeczytał ją najpierw generał brygady. Nie bez znaczenia jest też autocenzura, bo nie łudźmy się, że to, co socjolog odsłania w swojej narracji, jest szczerą prawdą o naszej rzeczywistości czy też prawdą naukową, bo nimi nie jest. Natomiast jej lektura nie powinna skutkować biernością humanum, wycofaniem się z możliwej kontrreakcji nie tyle i nie tylko na cyber-zagrożenia w ramach własnej profesji, roli czy pozycji społecznej, ale może w pierwszej kolejności na stojące i ukrywające się za nimi osoby, sprawców, kreatorów (a może i kreatury?).

W rozmowie autonarracyjnej jest mnóstwo demagogii, propagandy, retorycznych taktyk politycznych, które w istocie mogą mieć na celu zepchnięcie czytelnika do roli potulnego odbiorcy, akceptującego obecną formację rządzącą. Trudno mu będzie polemizować z wyimkami, potocznie formułowanymi i dobranymi przykładami zdarzeń, które miały miejsce w innym kraju, innym ustroju, innym czasie, w odmiennym od polskiego kontekście politycznym, gospodarczym, kulturowym i militarnym. Wszystko jest tu płynne jak baumanowska ponowoczesność, by nie można było nad niczym poważnie się zatrzymać i uzyskać dowody lub chociażby jakieś wskaźniki realu.

Jak ktoś jest pracownikiem korporacji, czyli korposzczurem, to dowie się, że i tak jest "nikim" w porównaniu do tych, którzy zarządzają tą strukturą realizując cyniczne interesy swoich zwierzchników (s.57). Ktoś, kto jest informatykiem, ekonomistą, anglistą, psychologiem itp., itd. zapewne chce się realizować w ramach swojej profesji, by służyć innym lub rozwiązywać ważne dla społeczeństwa czy dla nich zadania, projekty.

 Zybertowicz zaś doda do tego jeszcze jedną, ukrytą funkcję, jaką jest wpisanie się w grę ideologiczno-polityczną bogatych korpowładców, którzy należą do wytworzonej dzięki podlegającym im zasobom ludzkim wąskiej, najwyższej kasty kreatywnej ludzi. Reszta to "podludzie", podwykonawcy na rzecz czyjegoś bogactwa. Będą zagryzać się wzajemnie w rywalizacji i wspinaczce ku górze, stosując zapewne różne, także nieetyczne metody walki o zysk. To gra o sumie zerowej, w której czyjś zysk jest kosztem czyichś strat. Te muszą nastąpić w tej strategii.    

Rozmówca pisarza J. Piekutowskiego już na wstępie krytykuje technogadżeciarzy, technopasjonatów, technoentuzjastów, chociaż sam także korzysta z udogodnień nowych mediów, a kto wie, może i nie musi sam serfować w sieci, gdyż czynią to już za niego i dla niego jego podwładni, współpracownicy?

Stara się nas przekonać do czegoś, co jest już absurdalne, niemożliwe i nieadekwatne także do osobistej sytuacji, byśmy nie logowali się w sieci, nie rejestrowali apek, najlepiej nie kupowali telefonów komórkowych, tabletów, komputerów tylko wrócili do lasu, do natury, bo w ten sposób odetniemy miliarderów Doliny Krzemowej od nieuzasadnionego i nienormalnego już bogactwa i wynoszenia się jak techno-nadludzie ponad ludzką cywilizację.

Jednak sam jest na Twitterze, w sieci i korzysta z cyfrowych dobrodziejstw, bo... jednym służą one do realizacji DOBRA (osobistego, zawodowego, społecznego itp.), a innym - ZŁA. Nie wiem, czy rzeczywiście bogacze Doliny Krzemowej chcą rządzić światem i - jak twierdzi Zybertowicz: są wewnętrznie przekonani, że należą do odmiennej, lepszej kategorii osób (s. 54), skoro na co dzień, w naszym kraju, znacznie bliżej znani nam, bo obecni w przestrzeni publicznej władcy państwa być może też mają takie przekonania?

Być może tak jest, w odróżnieniu od socjologa, który formułuje swoje tezy w formie sądów oznajmujących. ONI - jak stwierdza - uruchomili proces rzeczywistego kastowo-rasowego podziału (przykrywając to po drodze ideologiami różnorodności, praw mniejszości itd.) (tamże). 

W kraju-raju też to mamy od lat. Może warto, by wreszcie któryś z socjologów przyjrzał się "elitom" władzy, ale nie z pozycji lewo- czy prawoskrętnej, tylko naukowej, pozytywistycznej, bezzałożeniowej, hermeneutycznej. 

Skoro - jak wynika z narracji A. Zybertowicza - najbogatsi, "kognitywni rasiści" są w każdym społeczeństwie mocno zdegradowaną przez praktyki władz politycznych kastą, to jednak są wyjątkową jej formacją, skoro korzystają z tylko jej dostępnych dobrodziejstw różnego rodzaju i w różnych sferach życia. Czy jednak w związku z tym rozwijają elitaryzm poznawczy? Czy może w świetle polskiej polityki niektórzy z nich nie posiadają wyższych, szczególnie intelektualnie kompetencji, by rządzić innymi (tamże), gdyż są marionetkami na usługach patointeligencji? To, co wszystkich w jakiejś mierze łączy, to właśnie cyber-technologia.

Zybertowicz stwierdza: Z jednej strony cały czas doskonalone są technologie manipulacji, czego jednym z wielu przejawów jest mikrotargeting, a z drugiej strony ci manipulatorzy najwyraźniej metodycznie dążą do uzyskania szybkiego dostępu do zasobów podświadomości mas ludzkich (s. 55). To dotyczy także sytuacji w polskiej, a nie jakiejś wyimaginowanej rzeczywistości społecznej. 

Być może ma rację A. Zybertowicz, że należy uważać na tych polityków, którzy ubierają się w szaty demiurgów, chcąc nas rzekomo uczynić szczęśliwymi ludźmi. Uczmy tego młodzież w szkołach średnich, by potrafiła odróżniać propagandę demiurgów naszego dobrostanu od ukrytych interesów wzbogacającej się na tym władzy, której wcale nie zależy na tym, by wyrównywać jakiekolwiek nierówności społeczne, uzyskać wyższy poziom sprawiedliwości społecznej, gdyż asymetrie były, są i będą. 

W żadnym państwie kapitalistycznym nie udało się i nie uda zlikwidować stratyfikacji społecznej, natomiast pod sztandarami walki z dyskryminacją można nadal znakomicie się bogacić, chociaż nie na takim poziomie jak ci z Doliny Krzemowej czy z chińskich laboratoriów. Najbogatsi już nie muszą dalej się bogacić, bo i tak nie zabiorą tego ze sobą do grobu. Natomiast (...) chcą poszerzyć pole, na jakim pieniądze można legalnie zamieniać na władzę i wpływy (s.47).

Zdaniem A. Zybertowicza (...) cyber destabilizuje real. To, co cyfrowe, psuje to, co analogowe (s. 38). Jednak cybertechnologie nie tylko psują, ale i doskonalą to, co jest analogowe, czego doświadczamy w medycynie, technice, usługach czy edukacji. To, że wszystko może mieć odwróconą funkcję, wiemy od starożytności, więc Zybertowicz nie odsłania nam jakiejś wyjątkowej prawdy o fenomenach życia społecznego.   

Na szczęście są jeszcze w naszym życiu zmienne niezależne od czyjejś skali naszej władzy lub zniewolenia, bogactwa lub ubóstwa, mądrości lub ignorancji, wykształcenia lub analfabetyzmu itp., itd. To są te czyniki, których nie będzie w stanie uwzględnić sztuczna inteligencja, gdyż nie będzie miała dostępu do ich faktycznych źródeł.


10 lipca 2023

O socjohistorycznych badaniach

 

Autor tej rozprawy jest profesorem prestiżowej instytucji naukowo-badawczej  i edukacyjnej, jaką jest L’École des hautes études en sciences sociales w Paryżu (EHESS).  Reprezentuje ten nurt badań w naukach społecznych, który rozwija się we Francji od 15 lat, integrując wokół problematyki ewolucji idei socjologicznych w świecie historyków, socjologów, politologów i antropologów.  Jak pisze we wstępie – „socjohistoria” nie jest żadną nową teorią, którą należałoby aplikować, by przyczyniać się do dalszego postępu w rozwoju nauki. Chodzi tu raczej o „skrzynkę z narzędziami”, w której naukowiec może znaleźć takie instrumenty, jakie będą mu potrzebne do rozwiązania konkretnego problemu naukowego, z jakim spotyka się w swojej pracy. (s.9)

Tę kulturę rozwoju i analizy myśli społecznej tworzyli wcześniej tacy wybitni filozofowie, jak: Louis Althusser, Michel Foucault, Jacques Derrida czy Pierre Bourdieu. We Francji powstało nawet czasopismo naukowe podejmujące problematykę badań socjohistorycznych pt. Geněse. Histoire et sciences sociales, rozwijając interdyscyplinarne podejście w tym zakresie. Pojawiło się nawet zagrożenie, że socjohistoria – jak pisze Noiriel – stanie się w naukach społecznych swoistego rodzaju „supermarketem”. Tak się jednak nie stało. Tak, jak ludzie nie muszą znać praw anatomii, żeby potrafili chodzić, tak i socjohistorycy nie muszą opanować epistemologię historii, aby być dobrymi naukowcami.  (s. 10) 

Nie jest to też jakiś nowy paradygmat badań naukowych, chociaż można wykorzystać do jego charakterystyki metaforę karcianej gry, która rządzi się swoimi regułami. Noiriel pisze o trzech kluczowych dla badań socjohistorycznych zasadach:

1)    Zasada odnajdywania przeszłości w teraźniejszości, a więc odnajdywania historyczności świata, w którym żyjemy.  Jej źródłem są nauki historyczne i metody badań historycznych.  Człowiek nawet nie uświadamia sobie tego, jak w otaczającą go rzeczywistość wpisana jest dziejowość jej instytucji, przestrzeni, prawach, strukturach mentalnych itp. Nie da się zaczynać życia od nowa. Socjohistoryk dociekając przeszłości w teraźniejszości, może wydobyć na światło dzienne przymus, który wpływa na nasze działania.

2)    Zasada poszukiwania realnych jednostek w kolektywnych wspólnotach (proletariat, burżuazja, partia, państwo itp.). Jej źródłem jest socjologia i metody badań socjologicznych. Dla socjohistoryka nie ma tak rozumianych kolektywnych osób, gdyż istnieją tylko jednostki, toteż w ramach badań powinien on dekonstruować owe wspólnoty, by rozpoznać występujące w nich realne jednostki i relacje między nimi, do jakich dochodzi między nimi w wyniku działania.

3)    Zasada rozpoznawania istoty i sposobu sprawowania władzy przez jednostki w społecznych relacjach. Celem badań socjohistoryka powinno być zdystansowane wobec polityki wyjaśnianie społecznych problemów cierpienia, niesprawiedliwości i form dominacji, które istnieją w każdej społeczności.    (s. 11-12)

Badania socjohistoryczne są zatem dociekaniem genezy fenomenów, które stają się przedmiotem naszych zainteresowań poznawczych, by stwierdzić, w jakim stopniu przeszłość wpływa na ich stan teraźniejszy. Już sama refleksja stosunków władzy w toku dziejów odsłania nie tylko techniki jej sprawowania  w danej społeczności (np. techniki biurokratyczne prowadzące do wyegzekwowania od jednostek posłuszeństwa), rodzenia się oporu dzięki solidarności społecznej czy wykorzystywania języka i środków komunikacji celem panowania nad społeczeństwem (stygmatyzacja, budzenie nienawiści między ludźmi).   

    Niniejsze podejście metodologiczne zastosowałem w analizie uspołecznienia polskiej edukacji w duchu konserwatywnej myśli pedagogicznej w latach 1980–2021. 

09 lipca 2023

Poradnik przetrwania w warunkach szkolnych

 


W czasie wakacyjnego porządkowania półek z książkami odnalazła się publikacja Jasminki Petrović, która wydała w Zagrzebiu ilustrowany przez Dobrosava Bob Živkovića "Poradnik przetrwania w warunkach szkolnych" (Škola. Vodič za opstanak u školskim uvjetima, 2001). 

Muszę przyznać, że ilustracje w tym poradniku są genialne. Zapewne dlatego naście lat temu kupiłem w Chorwacji tę książeczkę, by pokazać zamieszczone w niej ilustracje studentom pedagogiki. Autorka wraz z artystą grafikiem przedstawili w niej m.in. typologię uczniów, nauczycieli i rodziców:

Postawy  uczniów

1) ulubieniec nauczyciela, 

2) szatan, 

3) oszczerca, 

4) gaduła, 

5) pedagog, 

6) beksa, 

7) zombie, 

8) żartowniś,  

9) plotkarz, 

10) pochlebca, 

11) mędrzec, 

12) nachalnie zgłaszający się ("mogę ja?!"), 

12) młody frajer, 

13) nieuk, 

14) frajer, 

15) przedstawiciel całego pokolenia, 

16) sportowiec, 

17) wizażystka, 

18) snob, 

19) dokładny, 

20) pic Men, 

21) brudas, 

22) włóczęga, 

23) grubas. 

 Postawy nauczycieli/-ek:  

1)  z dobrym humorem, 

2)  nieudacznik, 

3) straszak, 

4) niedostrzegalny, 

5) model, 

6) mim, 

7) pomagający, 

8) stosujący ogień krzyżowy, 

9) sprawiający ogólne wrażenie, 

10) perfekcjonista, 

11) mściciel, 

12) partner, 

13) śmieszek, 

14) starczy, 

15)  sfrustrowany, 

16) sadysta, 

17) masochista, 

18) dyktator,  

19) świrujący, 

20) wszechwiedzący, wszechwidzący, wszechodczuwający, 

21) podstępny, 

22) ciężarna, 

23) złośliwy, 

24) zastępca, 

25) chorowity, 

26) frajer, 

27) lojalny, 

28) kontestator, 

29) innowator, 

30) mamuśka, 

31) ni to, ni owo.

 

definicja - Nauczyciel to:

1) osoba, która wysyła ucznia po gazetę i przekąskę podczas zajęć, 

2) osoba, którą uczniowie obserwują, 

3) osoba, której uczniowie się boją,  

4) osoba, o której uczniowie plotkują,

5) osoba, z którą uczniowie spędzają najpiękniejsze dni swojego dzieciństwa (s.24). 

 

(rys. s.64) 

Rodzice w relacji ze szkołą:

a) są tacy, którzy nigdy nie pojawili się w szkole, 

b) czasami przychodzą do szkoły, 

c) codziennie przychodzą do szkoły. (s. 73)  

Typy postaw rodziców: 

1) zaskoczeni, zdumieni, 

2) wściekający się, złoszczący się, 

3) zażenowani 

4) histerycy, 

5) krytycy, 

6) innowatorzy. 

Czekam na polską edycję któregoś z naszych ilustratorów, grafików, bo szkoła jest znakomitym tematem do nasycenia go humorem. Nic więcej już nam nie zostało. Jeszcze możemy się torchę pośmiać, bo od września spuścimy "nos na kwintę".  

Byłem ciekaw, czy w Polsce ukazała się któraś z wielu książek tej autorki. Ze zdumieniem odkryłem aż dwie w Wydawnictwie Święty Wojciech. Jedna z nich  ukazała się we współautorstwie z Ana Pesikan pt.  "Jak się nauczyć, aby się (nie) nauczyć (w 39 lekcjach)". 


Niestety, książeczka jako niepoprawna politycznie nie jest już dostępna w sprzedaży. Mogę jedynie się domyślać, że jest równie dowcipna i przewrotna, dlatego nie ma jej już w sprzedaży.    


08 lipca 2023

Psychologia a kult "ja"

 



Amerykański profesor psychologii na New York University Paul C. Vitz opublikował 30 lat temu książkę pod tytułem "Psychologia a kult "ja", której przekład na język czeski ukazał się w 2017 roku. Wprawdzie autor jest już na emeryturze, ale dalej wykłada w Institute of Psychological Sciences w Arlington.  Doktoryzował się na Uniwersytecie Stanfordzkim, a od lat zajmuje się relacjami między psychologią a chrześcijaństwem. Psychologia religii rozwija się przecież nie tylko w Polsce, a ów psycholog podejmował ponoć badania także na temat psychologii ateizmu oraz psychologii jako religii.  

Zapowiedziana w tytule dzisiejszego wpisu książka adresowana jest do tych czytelników, którzy interesują się krytyką współczesnej psychologii. Rozczarują się jej treścią.

 Zdaniem P. C. Vitza - Psychologia nie jest nauką, stając się częścią problemów współczesnego życia zamiast przyczyniać się do ich rozwiązania. (s. 9). Na świecie kształci się setki tysięcy psychologów, ale nie uświadamia im istnienia wielu rozpraw krytycznych wobec tej wiedzy. Terapeutyzuje się społeczeństwa czyniąc z psychologii religię sekularnego kultu "ja".  "Mam tu na myśli intensywnie wdrukowywany światopogląd, filozofię życia lub ideologię" (s. 13).       

Vitz narzeka na to, że większość psychologów amerykańskich jest pod wpływem humanistycznych teorii ludzkiego "ja", dostrzegając samo zło w psychologii humanistycznej, psychologii głębi, psychologii egzystencjalnej i transpersonalnej. Vitz rozwija w swojej książce argumentację na rzecz pięciu tez:

1. Psychologia funkcjonuje jako religia, i to w dużym zakresie, czego przykładem są Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.   

2. Należy krytykować psychologię jako religię z wielu punktów widzenia, a nie tylko religijnego. 

3. Psychologia jako religia jest głęboko antychrześcijańska. 

4. Psychologia jako religia jest masowo wspierana przez szkoły, uniwersytety i programy socjalne, które są finansowane z podatków pobieranych od milionów chrześcijan. Tak wydatkowane środki publiczne na rzecz sekularnej ideologii stawiają politykę i prawo przed poważnymi problemem. 

5. Psychologia jako religia od wielu lat niszczy jednostki, rodziny i społeczności. W ostatnim czasie zaczynamy rozumieć destrukcyjną logikę tego sekularyzacyjnego systemu, a czym dalej, tym więcej ludzi zdaje sobie sprawę, jaką pustkę niesie z sobą ten proces. Dla chrześcijaństwa oznacza to historyczną okazję, by proponować ludziom nowy sens życia (s. 13-14).    

 Paul C. Vitz przyznaje, że w czasach studenckich był lewicującym rebeliantem, ateistą przeciwstawiającym się wychowaniu chrześcijańskiemu. Pod koniec studiów na Uniwersytecie w Stanford przyjął postawę agnostycznej obojętności wobec religijności. Specjalizował się w psychologii motywacji i osobowości. Prowadząc badania za pomocą testów osobowości zwrócił uwagę na kryteria interpretacyjne danych,  z których miało wynikać, że osoby o tradycyjnych zachowaniach religijnych są typem faszystowsko-autorytarnym (s.15).

W rok po obronie pracy doktorskiej jego zainteresowania zostały przekierowane na psychologię eksperymentalną w zakresie postrzegania, poznawania i estetyki. Prowadzący wykłady z teorii osobowości na przełomie lat 60. i 70. XX wieku byli afirmatorami psychologii humanistycznej, teorii 'ja", samorealizacji, toteż nie będąc do nich przekonanym Vitz zaczął nawracać się na chrześcijańską wiarę, dzięki czemu zaczął inaczej postrzegać tę dyscyplinę naukową. W latach 70. XX wieku zaczął analizować krytycznie wszystkie te teorie osobowości, teorie ludzkiego "ja", które całkowicie eliminowały  kwestie religijności człowieka.          

Przedmiotem krytycznej analizy P.C. Vitza stali się najważniejsi teoretycy psychologii humanistycznej i egzystencjalnej, jak Carl Jung, Erich Fromm, Abraham Maslow, Carl Rogers i Rollo May. Niestety, autor nie przedstawia w swojej książce wyników jakichkolwiek badań eksperymentalnych czy nawet diagnostycznych, które mogłyby świadczyć o zasadności tak binarnie skontrastowanych tez, toteż wybiórcza prezentacja i krytyka wybranych myśli powyższych psychologów nie znajduje naukowego potwierdzenia.     


W 2002 roku ukazał się Polsce przekład książki P.C. Vitza pt. "Psychologia jako religia", która słusznie została zaliczona do psychologicznej publicystyki, popularnonaukowej rozprawki. Tej zaś jest bliżej do ideologicznej debaty. Nie ma w niej metodologicznego uzasadnienia dla prowadzonych analiz, zaś poprzedzające je tezy znakomicie wpisują się w jakże charakterystyczny dla popnauki błąd wishful thinking.         


07 lipca 2023

Odszedł znakomity profesor pedagogiki reformy Mirosław Stanisław Szymański

 


Dopiero wczoraj dotarła do mnie niezwykle smutna wiadomość, że w dniu 2 lipca 2023 roku zmarł znakomity uczony, profesor pedagogiki szkolnej i historii myśli pedagogicznej, były dziekan Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego, profesor Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie - Mirosław Stanisław Szymański (1954-2023).  Z niedowierzaniem przyjąłem tę informację, ale nekrolog na stronie jego macierzystej uczelni pozbawił mnie wszelkich złudzeń.


W tym samym czasie kończyliśmy studia na kierunku pedagogika - Mirosław S. Szymański na Wydziale Pedagogicznym UW a ja na Wydziale Filozoficzno-Historycznym UŁ. Razem uczestniczyliśmy w pierwszej Letniej Szkole Pedagogów Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN w Iławie, by w kolejnych latach pracy naukowo-badawczej i dydaktycznej realizować własne projekty i kształcić młode pokolenia pedagogów i nauczycieli.  

M.S. Szymański miał wybitnych Mistrzów, klasyków polskiej pedagogiki, bowiem dojrzewał naukowo pod skrzydłami profesorów Wincentego Okonia i Czesława Kupisiewicza. Jak pisał o sobie we wspomnieniu o profesorze Czesławie Kupisiewiczu:

Pod koniec kwietnia 1984 roku obroniłem doktorat. Pięć miesięcy później mój Doktorvater profesor Wincenty Okoń przeszedł w stan spoczynku. Kierownictwo mojej macierzystej Katedry Dydaktyki Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego objął Profesor Czesław Kupisiewicz (przekazując je w 1990 roku profesorowi Tadeuszowi Lewowickiemu). Niczym dla Goethe’ańskiego Wilhelma Meistra nastały dla mnie Lehr- und Wanderjahre – nastał czas nauki akademickiego rzemiosła i czas pedagogicznej wędrówki. Była to nauka pisania i tłumaczenia tekstów z zakresu nauk o wychowaniu; była to wędrówka po ośrodkach akademickich w Polsce i Niemczech (Rocznik Pedagogiczny 38/2015, s. 347)

Znakomicie łączył historię dydaktyki z jej zróżnicowanymi modelami, alternatywnymi rozwiązaniami, a przy tym nie reprezentował w swoich studiach apologetycznego podejścia do innowacji. Dzięki czteromiesięcznemu stypendium naukowemu Niemieckiej Akademickiej Służby Wymiany (Deutscher Akademischer Austausch Dienst – DAAD) w ramach współpracy między Uniwersytetem Warszawskim a Universität des Saarlandes nawiązał kontakty z najwybitniejszymi pedagogami niemieckimi oraz rozwijał je przez kolejne lata swojej służby nauce. Był kluczową postacią w organizowaniu polsko-niemieckich i niemiecko-polskich konferencji naukowych z udziałem członków komitetów naukowych krajowych akademii nauk. 

Twórczość zmarłego Profesora jest wyraźnym potwierdzeniem jego bardzo klarownej, rzetelnej i pełnej niezwykle twórczego zaangażowania drogi rozwoju zawodowego i naukowego przez wszystkie szczeble: od stanowiska asystenta po profesora zwyczajnego. Jego osiągnięcia są imponujące. Był jednym z nielicznych, a przy tym niewątpliwie wiodącym wśród polskich naukowców pedagogów, którzy tak dobrze znają zarówno dzieje myśli pedagogicznej Niemiec, współczesny stan badań komparatystycznych pedagogiki reform tego kraju, jak i z wysoką dbałością prowadzili badania międzykulturowe we współpracy z najwybitniejszymi profesorami obu krajów zanim to stało się powszechnym obowiązkiem w XXI wieku. 

Dzięki rozprawom monograficznym oraz wydanym pod redakcją pracom zbiorowym czy organizowanym konferencjom międzynarodowym kontynuowany był w obu krajach, w sposób niezwykle profesjonalny, bilateralny dyskurs nad stanem i efektami rozwoju nauk o wychowaniu w Polsce i w Niemczech. Profesor był bowiem naukowcem o pokroju międzynarodowym i interdyscyplinarnym zarazem (filozofia wychowania, historia myśli pedagogicznej, dydaktyka ogólna, teoria szkoły i pedagogika porównawcza), którego dorobek i wkład w rozwój tej nauki w obu krajach jest doceniany przez przedstawicieli najwyższych gremiów naukowych. 

Polskojęzyczne wydania zbiorów pokonferencyjnych opatrzone są wstępem i reprezentowane w tekstach autorskich przez przewodniczącego i członków Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN – profesorów: Tadeusza Lewowickiego, Czesława Kupisiewicza, Wincentego Okonia, Irenę Wojnar, Jerzego Nikitorowicza i in., zaś niemieckojęzyczne odpowiedniki tych rozpraw były poprzedzone wprowadzeniem i tekstami czołowych profesorów pedagogiki niemieckiej, jak m.in. członka zagranicznego PAN - prof. Oskara Anweilera, przewodniczącego Światowego Stowarzyszenia Nauk o Wychowaniu - prof. Wolfganga Mittera, współtwórcę światowej sławy Szkoły Laboratorium przy Uniwersytecie w Bielefeld prof. Klausa–Jürgena Tillmana. 

Jak pisał w zakończeniu monografii "Pädagogische Reformbewegungen in Polen 1918-1939": Książka ta traktuje o polskiej przeszłości, ale postrzeganej w perspektywie przyszłych polsko-niemieckich stosunków w ramach Unii Europejskiej. (...) Moim zamierzeniem było uświadomienie i zainteresowanie niemieckiego czytelnika głównymi problemami polskiej pedagogiki w tym okresie, a równocześnie wzbudzenie zainteresowania jej dorobkiem. Książka ta powinna przyczynić się do wzajemnego porozumienia i pojednania między Polską a Niemcami (s.166-167). Powyższe założenie najlepiej ukazuje, jak znaczące i odpowiedzialne było Jego podejście naukowo-badawcze do współpracy międzynarodowej. Nie było w tym cienia przesady. 

Dzięki M.S. Szymańskiemu powstawały znakomite rozprawy z współczesnej dydaktyki i pedagogiki szkolnej, ale także przekłady na język polski dzieł Oskara Anweilera, Detlefa Glowki, Friedricha W. Buscha, Heine'go Rettera, Wolfganga Mittera, Ericha E. Geisslera, Hansa-Petera Schäfera, Klausa-Jürgena Tillmanna czy Wolfganga Hörnera. Profesor M.S. Szymański redagował z niemieckimi uczonymi przekłady na język niemiecki rozpraw polskich pedagogów i socjologów edukacji, m.in.: Czesława Kupisiewicza, Wincentego Okonia, Heliodora Muszyńskiego. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN prowadził w latach 80. XX wieku intensywną współpracę bilateralną z naukowcami Niemiec Zachodnich dzięki twórczości i zaangażowaniu prof. M.S. Szymańskiego. Skutkowało to obustronną wymianą naukową, wydawniczą i organizacją wspólnych konferencji naukowych.

W okresie PRL i transformacji ustrojowej M.S. Szymański publikował na łamach "Kwartalnika Pedagogicznego" recenzje najnowszych publikacji uczonych niemieckich oraz studia porównawcze myśli pedagogicznej, dzięki czemu mieliśmy nieco uchylone okienko na świat nauki za Żelazną Bramą. W pewnym sensie Profesor był indywidualistą w pozytywnym tego słowa znaczeniu, myślicielem skoncentrowanym na dociekaniu prawdy o praktycznych wdrożeniach idei alternatywnej pedagogiki, pedagogiki reformy.  

Był autentycznym Mistrzem, ekspertem, niepowtarzalnym przedstawicielem humanistycznej pedagogiki, z którego mądrości nie skorzystała żadna władza oświatowa. A szkoda, bo jak nikt inny znał najlepiej z nas wszystkich kontynentalną pedagogikę szkolną.  W stosunku do niektórych rozwiązań był bardzo krytyczny, polemizując z potocznym do nich podejściem. Należał do wymagających partnerów naukowych debat. Nie przyjmował propozycji napisania podręcznikowych tekstów, gdyż był zwolennikiem autorskiej narracji, która w żadnej mierze nie będzie zobowiązywać czytelników do jej akceptacji czy traktowania jako obowiązującą. 

  Profesor Mirosław S. Szymański był wybitnym uczonym, doskonałym organizatorem i promotorem badań naukowych, perfekcyjnym wręcz wykonawcą zadań o charakterze administracyjnym i dydaktycznym, dysponującym własnym, oryginalnym warsztatem badawczym. Nie zaniedbał żadnego z zadań akademickich i społeczno-oświatowych troszcząc się w sposób szczególny tak o studentów, jak i o kształcenie młodych kadr naukowych. 

Wysoce ceniłem Jego głęboko refleksyjne, historyczne i pragmatyczne podejście do określonych nurtów ideowo-wychowawczych. Potrafił bowiem wykorzystać myśl filozoficzną, dzieje kultury, oświaty i znajomość języka niemieckiego do własnych projektów naukowo-badawczych. Wykładał na uniwersytetach w Niemczech, Szwajcarii i Kanadzie. 

Profesor Mirosław Stanisław Szymański  pozostawił kolejnym generacjom ważne rozprawy, które nie stracą na aktualności:

Twórczość i style poznawcze uczniów, Warszawa 1987.





Proces kształcenia - podejście systemowe, Warszawa, 1999. 




Niemiecka Pedagogika Reformy 1890-1933, Warszawa 1992.



Szkoła i pedagogika w dobie  przełomu. (współred. T. Lewowicki, S. Mieszalski), Warszawa 1995.



Transformacja w oświacie a europejskie perspektywy. (współred. W. Hörner), Warszawa 1998.   



O metodzie projektów: z historii, teorii i praktyki pewnej metody kształcenia, Warszawa: 2000. 



Pädagogische Reformbewegungen in Polen 1918-1939. Ursprünge – Verlauf - NachwirkungenMit einem Vorwort von Oskar Anweiler und Wolfgang Mitter. Köln - Weimar - Wien: 2002.



Nauczyciel i kształcenie nauczycieli: zmiany i wyzwania, (współred. W. Hörner), Warszawa 2005.




Pedagogika społeczna – nowe wyzwania w Polsce i Niemczech (współred. A. Sander), Szczecin 2015. 



Myślenie i działanie pedagogiczne w Drugiej Rzeczypospolitej. Esej polityczno-oświatowy, Warszawa: 2016.


W 1993 roku redaktor Lidia Jastrzębska przeprowadziła na łamach "Głosu Nauczycielskiego" (nr 7, s. 9) wywiad z profesorem Mirosławem S. Szymańskim po ukazaniu się jego książki na temat niemieckiej pedagogiki reformy. Jego zdaniem (...) pedagogika reformy była narzędziem służącym do zreformowania całej kultury. (...) mimo całej jej różnorodności i dynamiki pedagogów wszystkich orientacji łączył protest przeciwko zastanej rzeczywistości, wola reformowania kultury, prometejska wiara w moc wychowania, entuzjazmu, poczuwania się do odpowiedzialności (...).  

To M.S. Szymański wprowadził w swoich analizach kategorię reeksportu idei pedagogicznych, które powstając w jednym kraju były importowane w innych państwach, by powrócić z nich do macierzy w nowym wydaniu. On sam uważał, że polska szkoła nie musi być jednorodna stylistycznie. Jak wówczas mówił: Sądzę, że wiele rozwiązań metodycznych można bez trudu wprowadzić do praktyki, co zresztą na małą skalę się robi - choćby cały program nauczania grupowego wymyślonego przez Petersena. Skoncentrowałbym się na wykorzystaniu tego, co pozwala zreformować szkołę w kierunku współuczestnictwa dzieci i młodzieży. 

Od wielu lat M.S. Szymański zmagał się z trudami choroby. Podziwiałem w tym Jego dzielność, skromność i nieeksponowanie własnych problemów egzystencjalnych. Były środowiska i osoby, które powołując się na współpracę z Nim zyskiwały dla siebie nie zawsze zasłużone beneficja. Machał na to ręką, bo w gruncie rzeczy zależało Mu na pielęgnowaniu akademickiej nauki i universitas. 

Jako członek Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN prof. M.S. Szymański zachowywał dystans do politycznej rzeczywistości dzieląc się naukową mądrością, nie doświadczając z drugiej strony, w akademickim środowisku szczególnych zaszczytów czy wyróżnień. Chyba miał świadomość tego, że nauka rozwija się k'sobnie a "karawana ignorancji oświatowej" i tak idzie dalej. Wolał pracować z młodzieżą, kształcić doktorantów, promować doktorów, by własny kapitał kulturowy mógł być dalej rozwijany przez innych.  

 Wypromował doktorów nauk humanistycznych/społecznych w dyscyplinie pedagogika, uczestniczył w roli recenzenta w przewodach doktorskich, habilitacyjnych i na tytuł profesora. Był też czynnie zaangażowany jako ekspert w prace Uniwersyteckiej Komisji Akredytacyjnej. Znajdował jeszcze przy tak licznych zadaniach czas na opracowanie i wdrażanie projektów oraz programów dydaktycznych w szkolnictwie powszechnym i w placówkach opiekuńczo-wychowawczych. Mało kto wie, że był autorem opracowanego w zespole i wprowadzonego do praktyki edukacyjnej profilaktycznego programu wychowania w trzeźwości pt. Dziękuję – nie.       

Żegna Profesora społeczność akademicka obu stołecznych uczelni. W APS pracował do ostatnich chwil swojego życia, będąc przecież już na emeryturze. W tej Uczelni realizował zadania w zakresie kształcenia doktorantów oraz recenzowania ich projektów badawczych. Władze APS odnotowały w nekrologu i podały informację o uroczystości pogrzebowej naszego Kolegi, wspaniałego Uczonego:   

Człowiek wielkiej dobroci, ceniony naukowiec, nauczyciel i wychowawca kilku pokoleń  pedagogów, badacz historii myśli pedagogicznej, zagadnień z zakresu pedagogiki między/wielokulturowej oraz dydaktyki ogólnej i polityki oświatowej. Pełnił funkcję Prodziekana ds. Naukowych i Współpracy z Zagranicą Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego, a następnie Dziekana tegoż Wydziału. Był członkiem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, Zespołu Uniwersyteckiej Komisji Akredytacyjnej. Kierował Katedrą Dydaktyki na Wydziale Pedagogicznym UW, a następnie Katedrą Dydaktyki w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej. Z chwilą śmierci Pana Profesora polska pedagogika poniosła wielką stratę. Rodzinie i Bliskim Zmarłego składamy wyrazy serdecznego współczucia. Społeczność Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej. 

Msza pogrzebowa odbędzie się w kościele na Wólce Węglowej, w dniu 10 lipca 2023 roku o godzinie 9:00. 

Żegnam Uczonego, który wniósł znaczący wkład w rozwój polskiej myśli pedagogicznej oraz pedagogiki porównawczej. Łączę się w bólu z Jego Rodziną. Niech spoczywa w pokoju!