12 października 2022

Fascynująca opowieść Anny Jaroszewskiej o kulturze szkoły Montessori

 



Właśnie ukazał się kolejny tom w serii DROGOWSKAZY (W)EDUKACJI zatytułowany „Kultura szkoły Montessori w XXI wieku. Od teorii do praktyki w skali mikro", którego autorką jest dr hab. Anna Jaroszewska. Znakomicie, że wydawałoby się tak często już podejmowany w literaturze pedagogicznej problem przedszkoli i szkół pracujących zgodnie z antropologią pedagogiczną Marii Montessori podjęła językoznawczyni, absolwentka filologii germańskiej oraz rosyjskiej na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie. Ma bowiem za sobą nie tylko bogate doświadczenie akademickie w kształceniu studentów, w tym także osób dorosłych i seniorów, ale także w edukacji przedszkolnej oraz wczesnoszkolnej. Na Uniwersytecie Warszawskim pracuje na stanowisku profesora uczelni w Zakładzie Glottodydaktyki w Instytucie Germanistyki. 

Autorka osadziła swoją drogę dojścia do autorskiego rozwiązania w modelu alternatywnym, w którym odwołuje się do pedagogiki Marii Montessori. Istotną wartością tej publikacji jest udokumentowanie rozwoju w naszym kraju placówek przedszkolnych i szkolnych powyższego nurtu. Znakomicie pokazuje problemy z uzyskaniem danych na ich temat, ich dynamiki rozwojowej i terytorialnej, co nie jest bez znaczenia z punktu widzenia dostępności do humanistycznej edukacji.  

Jaroszewska świetnie dokumentuje także wskaźniki nieinteresowania się władz oświatowych niepubliczną oświatą, chociaż od strony administracyjno-prawnej są one odpowiednio zabezpieczone w naszym kraju. Istotnym walorem jej publikacji jest rozpoznanie stanu rozwoju placówek, które mają montessoriańską afiliację. Dopełnia tym samym naszą wiedzę na temat instytucjonalizacji edukacji alternatywnej w III RP. Dotychczas mieliśmy rozprawę, która dotyczyła okresu dwudziestolecia międzywojennego autorstwa Ewy Łatacz. Teraz zyskaliśmy aktualną diagnozę tego szkolnictwa w drugiej dekadzie XXI wieku.

Książka ma dwoisty status, a mianowicie z jednej strony wprowadza studentów pedagogiki (wczesno-)szkolnej, nauczycieli poszukujących alternatywnych modeli kształcenia we współczesną recepcję założeń pedagogicznych, psychobiologicznych, religijnych i antropologicznych pedagogiki montessoriańskiej, a z drugiej strony otwiera się na każdego czytelnika, który nie musi mieć żadnych kompetencji w tym zakresie, natomiast poszukuje dla swojego dziecka adekwatnego środowiska edukacyjnego.  

Nareszcie będzie można zaproponować tzw. „helikopterowym” rodzicom, a więc tym, którzy są szczególnie wrażliwi, a nawet w sensie pozytywnym przewrażliwieni na punkcie rozwoju i dobrostanu psychofizycznego własnego dziecka, by dzięki książce mogli „zajrzeć” do jednej z takich szkół. Wraz z mężem miała to szczęście, że przed kilkunastu laty zapisała córkę do montessoriańskiego przedszkola, którego kadra, program, formy i metody pracy tak ich zachwyciły, że powierzyli kolejną córkę montessoriańskim nauczycielkom. 

W kilka lat później postanowiła wziąć udział w kursie wczesnej edukacji, który zorganizował Polski Instytut Montessori w Warszawie, by ukończyć go z międzynarodowym certyfikatem MACTE. Jako rodzic podjęła się współpracy z przedszkolem na zasadzie wolontariatu, zdobywając kolejne doświadczenia w pracy z małymi dziećmi. Podnosiła swoje kwalifikacje pedagogiczne kończąc kolejne studia podyplomowe na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego czyniąc to wszystko poza głównym nurtem jej pracy naukowo-badawczej.  

Książka A. Jaroszewskiej jest zatem bogatym merytorycznie studium jednej z warszawskich szkół montessoriańskich, które napisała z punktu widzenia kultury tak niepowtarzalnej ze względu na jej kadrę szkoły niepublicznej. Znakomicie poprzedza opis szkoły analizą jej kultury organizacyjnej i pedagogicznej. 

Książka łączy zatem narrację naukową z publicystyczno-reportażową charakterystyką przestrzeni własnej szkoły, by dotrzeć do świadomości rodziców.  Nie jest łatwo zdystansować się do własnej praktyki nauczycielskiej, ale Anna Jaroszewska odsłania na początku własną historię dochodzenia do tej pedagogiki dzięki temu, że zależało jej na znalezieniu jak najlepszej szkoły dla własnych córek. 

Uczona, rodzic, pedagog i glottodydaktyk stworzyła taką szkołę wspólnie z odpowiednio dobraną kadrą, potwierdzając doświadczenia wszystkich pedagogów edukacji zorientowanej na holistyczny rozwój dziecka. Po raz kolejny okazuje się, że najlepsze rozwiązania oświatowe powstają z powodów osobistych, a korzystają z nich także dzieci innych rodziców.

   Bardzo często spotykam się z pytaniami rodziców poszukujących najlepszej szkoły dla swojego dziecka, co sądzę o szkołach montessoriańskich. Teraz będę mógł skierować ich do Oficyny Wydawniczej "Impuls" czy biblioteki, by sięgnęli po książkę Anny Jaroszewskiej. Pokazuje w niej bowiem pasję dostosowania do współczesnych realiów pedagogii, która na całym świecie ma swoje różne odmiany organizacyjne. 

Jaroszewska znakomicie wkomponowuje w model autorskiej szkoły odkrycie przez włoską reformatorkę wczesnej edukacji fundamentalnych prawidłowości rozwoju dziecka. Trzeba tylko stworzyć odpowiednie ku temu środowisko edukacji w wolności, ofertę programową i środki dydaktyczne, by fascynacja pracą z dziećmi stała się pasją. Jak pisze w postscriptum: 

Opowieść o kulturze jednej szkoły dobiegła końca. Pełna przemilczeń, jakże często subiektywna i przesycona emocjami, była to jednak historia oparta na faktach. Wyjątkowa, gdyż obrazująca kilkuletnią przygodę z edukacją w systemie Marii Montessori - z perspektywy ucznia, rodzica, nauczyciela, rodziny. Z pewnością mogłaby być opowiedziana inaczej, lecz wówczas nie byłaby moją opowieścią, co postawiłam za jej cel nadrzędny (s.169).  

Każda szkoła, tak jak każde przedszkole montessoriańskie, może mieć swoją odmienną strukturę architektoniczno-organizacyjną, ale i tak najważniejszy jest tu mądry, wrażliwy, empatyczny i refleksyjny nauczyciel, który nie ma i nie pielęgnuje w sobie lęku, tylko obdarza swoich podopiecznych autentyzmem, otwartością, zaangażowaniem i kreatywnością. 

Dzięki takiej szkole rodzice mogą spokojnie realizować własne zadania zawodowe, rodzinne czy społeczne, gdyż nawet w wyniku doraźnych lockdown’ów ich pociechy będą samodzielne, świetnie przygotowane do samodzielnego uczenia się i czerpiące z tego procesu zadowolenie. Nie ma ważniejszych przesłanek dla ich ustawicznej (auto-)edukacji.