25 stycznia 2022

Kulisy powstania i prac Komitetu Ekspertów ds. Edukacji Narodowej 1986-1989 (cz.2)

 


13 lipca 1989 roku przekazałem do druku pełny już tekst raportu pt. Edukacja narodowym priorytetem. Raport o stanie i kierunkach rozwoju edukacji w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Równocześnie przygotowywaliśmy nieco skróconą jego wersję pt. Edukacja w warunkach zagrożenia, która miała ukazać się na rynku księgarskim na początku 1990 roku. W tym też czasie – jak zakładaliśmy – powinny już być opublikowane raporty cząstkowe, dotyczące różnych dziedzin zinstytucjonalizowanej oświaty i szkolnictwa wyższego.

W miarę przybliżania się naszej pracy nad raportem do końca, rosło zainteresowanie jego treścią. Liczne redakcje prosiły mnie wtedy o wywiady na ten temat. Oto jeden z nich, udzielony 2 listopada 1989 roku redakcji „Życia Warszawy”, a konkretnie redaktor Ryszardzie Moszczeńskiej z „Życia Warszawy”:

Po niespełna 3 latach, a więc wcześniej niż Pan Profesor przewidywał, Komitet Ekspertów do spraw Edukacji Narodowej zakończył swą społeczną działalność. Jaki jest jej efekt?

Najważniejszym jest komplet dokumentów o stanie i kierunkach rozwoju naszego systemu edukacji, a także o wszelkich uwarunkowaniach tego rozwoju: ekonomicznych, demograficznych, społecznych i politycznych. Podstawowym dokumentem jest obszerny raport Edukacja narodowym priorytetem, którego pierwsze wydrukowane egzemplarze dotarły do nas w połowie października. Będzie także jego skrócona wersja . Edukacja w warunkach zagrożenia, która jeszcze znajduje się w drukarni.

Jest także 30, w większości już opublikowanych raportów tematycznych, z których każdy dotyczy odrębnego problemu edukacyjnego, np. stanu zdrowia dzieci i młodzieży, tendencji rozwojowych szkolnictwa w świecie, występujących wśród uczniów zjawisk patologicznych, aktualnego stanu i proponowanych kierunków przebudowy poszczególnych segmentów systemu szkolnego itd. 

Na opracowane przez nas dokumenty składają się również materiały pomocnicze, jak choćby 12 raportów pt. „Prasa o edukacji”, w których analizujemy oceny naszych edukacyjnych realiów opublikowane w Polsce w latach 1987-89 na łamach różnych gazet i periodyków oraz propozycje  naprawy tych realiów. Zawierają one również analizy tych postulatów przebudowy szkolnictwa, które w ostatnich latach formułowano za granicą, np. w amerykańskim raporcie Naród w obliczu zagrożenia (A Nation at Risk), czy w podobnym raporcie japońskim. 

Są także w tych raportach syntetyczne opracowania nadsyłanych do Komitetu listów, wśród których nie brakowało interesujących propozycji reformy strukturalnej, programowej i metodycznej naszego szkolnictwa. Dla zainteresowanych będzie to więc kopalnia wiedzy o naszej oświacie. Zainteresowani powinni być wszyscy, albowiem każdy dorosły człowiek spełnia określoną rolę w szeroko pojętym systemie wychowania dzieci i młodzieży. Powtarzam – każdy, a nie tylko rodzice i osoby profesjonalnie związane z oświatą i kulturą.

Czy oprócz naukowców, praktycy mieli jakiś wpływ na powstanie wymienionych tu opracowań?

W skład Komitetu wchodzili między innymi dyrektorzy szkół i nauczyciele, którzy aktywnie uczestniczyli  we wszystkich jego pracach i dyskusjach. W rzeczywistości jednak udział praktyków był o wiele większy. Byliśmy świadomi roli, jaką w procesie reformowania szkolnictwa odgrywają nauczyciele i odbyliśmy  z nimi ponad 400 konsultacji i spotkań, w których uczestniczyło około 25 tysięcy nauczycieli i wychowawców szkół różnych typów i szczebli. Można zatem powiedzieć, że raport w niemałym stopniu powstał przy ich pomocy.

Wiadomo, że obecny stan edukacji w Polsce jest fatalny, społeczeństwo odczuwa to na własnej skórze. Ale ta potoczna opinia nie jest w pełni naukowo potwierdzona. Jak eksperci ocenili kondycję naszej oświaty?

Pytanie jest zbyt obszerne i w krótkiej rozmowie nie potrafię na nie jednoznacznie i wyczerpująco odpowiedzieć. Zalecam lekturę raportu, który jest już w księgarniach, a moją odpowiedź ograniczę  tylko do szkolnictwa. W obecnej chwili charakterystyczne są dla niego 4 obszary zagrożenia. Pierwszy dotyczy poziomu upowszechnienia oświaty i szkolnictwa wyższego, który plasuje nas na bardzo niekorzystnej pozycji na liście porównywalnych z Polską krajów. 

Przykładowo – tylko co drugie dziecko może u nas liczyć na miejsce w przedszkolu, do szkół maturalnych uczęszcza niespełna połowa absolwentów szkoły podstawowej, a indeks uzyskuje co dziesiąty dziewiętnastolatek.

Drugim obszarem zagrożenia jest  dramatyczna sytuacja kadrowa, spowodowana w znacznej mierze pogłębiającą się od lat pauperyzacją nauczycieli. W rezultacie – żeby znowu poprzestać na jednym tylko przykładzie – co trzeci nauczyciel szkoły podstawowej bądź w ogóle nie ma kwalifikacji do wykonywania swojego zawodu, bądź dysponuje kwalifikacjami niepełnymi. Równocześnie zdolna młodzież nie kwapi się do podejmowania studiów nauczycielskich. Tak więc stan i perspektywy tego zawodu są siłą rzeczy niepokojące.

Niezwykle groźny jest również trzeci obszar zagrożenia, jakim jest szeroko rozumiana infrastruktura szkolna. Ponownie jeden tylko przykład – naszemu szkolnictwu, aby mogło normalnie pracować, trzeba by natychmiast dostarczyć około 5 tysięcy nowych obiektów i co najmniej drugie tyle poddać gruntownym remontom. A co będzie w połowie lat 90., kiedy szkoły ponadpodstawowe będą musiały przyjąć potężna falę demograficznego wyżu?

I wreszcie czwarty obszar zagrożenia. Tym razem idzie o ostro już zarysowaną tendencję spadkową w dziedzinie uzyskiwanych wyników nauczania i wychowania, zwłaszcza w szkolnictwie początkowym, tzn. w klasach I-IV, w których  pracuje sporo nauczycieli bez kwalifikacji. Czy na słabym fundamencie można wznosić okazały gmach wielostronnego wykształcenia?

Smutna to diagnoza. Jakie Komitet proponuje wyjście z tej sytuacji?

Udowodniliśmy w raporcie, że poprawa szkolnictwa bezwzględnie wymaga zwiększonych, w porównaniu z obecnymi, świadczeń finansowych. Sama tzw. reforma wewnętrzna, metodyczno-programowa – aczkolwiek  nieodzowna – do tego celu nie doprowadzi. 

Z drugiej jednak strony trzeba było założyć, i to właśnie zrobiliśmy, że przez pewien czas nie będzie można w sposób istotny zwiększyć wydatków na oświatę i szkolnictwo wyższe. W tym przypadku w grę wchodziłby „scenariusz stagnacji”, którego celem jest obrona edukacyjnego status quo. Główne jej założenia sprowadzają się do reformy kształcenia i doskonalenia nauczycieli,  łącznie z poprawą ich sytuacji materialnej, do edukacyjnego „zagospodarowania” demograficznego wyżu, o którym mówiłem, i do usprawnienia pracy dydaktyczno-wychowawczej, tzn. do wspomnianej przed chwilą reformy wewnątrz szkolnej.

Dłuższy okres stagnacji w szkolnictwie jest nie do przyjęcia. Miejmy nadzieję, że stan gospodarki ulegnie poprawie. I co wtedy powinno dziać się w szkolnictwie?

Gdyby tak się stało, można by było realizować „scenariusz ożywienia”, w którego przypadku budżetowe i pozabudżetowe nakłady na edukację odpowiadałyby około 7 % dochodu narodowego podzielonego. Możliwe stałoby się wówczas gruntowne zreformowanie wychowania przedszkolnego i wczesnoszkolnego, zmodernizowanie pracy w wyższych klasach szkoły podstawowej, przeprowadzenie reformy strukturalnej i programowo-metodycznej szkolnictwa średniego (znaczącą rolę odgrywałby tu  rozwój liceów ogólnokształcących), a także wyrwanie szkolnictwa wyższego z utrudniającego jego rozwój gorsetu uniformizacji. Ogólnie mogę jeszcze powiedzieć, że główne zadanie „scenariusza ożywienia” sprowadza się do zaspokojenia edukacyjnych aspiracji i potrzeb naszego społeczeństwa przede wszystkim pod względem ilościowym, tzn. do znacznego wzrostu wskaźników powszechności kształcenia.

Ale te aspiracje  i potrzeby  zaspokojone zostaną w pełni zaspokojone dopiero w warunkach, jakie przewiduje „scenariusz rozwoju”. W jego przypadku mielibyśmy do czynienia ze szkołą przyszłości, odpowiadającą wyzwaniom tak już bliskiego XXI wieku.

Propozycje Komitetu są więc dostosowane do warunków ekonomicznych, są realistyczne, wskazują na rzeczy konieczne i możliwe do zrobienia w określonej sytuacji materialnej kraju. Te realia jednak, przynajmniej w sferze społeczno-politycznej, bardzo się zmieniły od czasu, kiedy raport oddawano późną wiosną do druku, nie mówiąc o chwili, kiedy przystępowano do jego opracowania. Czy raport nie wymaga dziś żadnych korekt?

Nie ma takiej potrzeby. Diagnoza jest bowiem niezależna od zmian, jakie u nas miały i dalej mają miejsce. Opisuje to, z czym mamy do czynienia. Prognozę natomiast oparliśmy na założeniach, których również nie musi się poddawać rewizji. Odnoszą  się one bowiem do akceptowanych w skali światowej kierunków modernizacji szkolnictwa, takich jak powszechność, ustawiczność i drożność kształcenia, podmiotowość szkoły i nauczyciela, tolerancja światopoglądowa, równość szans edukacyjnych, otwarcie na tzw. globalne problemy współczesności, np. ekologiczne, a także na problemy dotyczące naszego „tu i teraz”, jak chociażby etos pracy. Traktowaliśmy zatem edukację jako kategorię wykraczającą poza granice ciasnego partykularyzmu, służącą dobru całego narodu.

Czy nie jest to powrót do koncepcji „jednolitego frontu wychowania” z lat 60. i 70?

W żadnym wypadku. Tamta koncepcja nie mogła być skuteczna ani wtedy, ani tym bardziej – teraz, ponieważ hołdowała nakazowo-rozdzielczemu stylowi zarządzania „globalnym społeczeństwem”, ale także dlatego, że lekceważyła procesy i udział czynników nieformalnych w szeroko pojętym wychowaniu. Hasła jednolitego frontu wychowawczego nie cieszyły się oprócz tego zaufaniem wielu ludzi, gdyż nie przełamywały bariery oddzielającej edukację oficjalną od nieoficjalnej.

Uczestniczył Pan przed laty w pracach nad raportem Komitetu profesora Jana Szczepańskiego. Czy obecny raport nie podzieli losu tamtego, odrzuconego?

Obecny Komitet Ekspertów został powołany przez premiera, który powierzył mu określoną misję. Została ona wykonana, więc Komitet będzie rozwiązany. A co się stanie z raportem, w jakim stopniu będzie  wykorzystany w dalszej polityce edukacyjnej, w tworzeniu nowej ustawy o systemie oświaty i wychowania, w rozwoju i modernizacji szkolnictwa – to zależy od  rządu oraz sytuacji materialnej i kadrowej szkolnictwa. Obecną  charakteryzują  wspomniane na początku naszej rozmowy tytuły obu wersji raportów. Wierzę, że nie tylko rząd, lecz także całe społeczeństwo zdobędzie się na wysiłek umożliwiający naprawę  edukacji. A tej naprawy potrzebuje ona bardzo!

A Pan? Co Pan zamierza teraz robić po zakończeniu pracy w Komitecie?

Powracam  do moich badań i kształcenia studentów, czym zresztą zajmowałem się także podczas pracy w Komitecie, ale stosownie do moich możliwości będę we wspomnianej naprawie uczestniczył”.