19 czerwca 2017

Dla kogo jest "Godzina wychowawcza"?


Absolwentka Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi, a od 6 lat dziennikarka „Gazety Wyborczej” - Aleksandra Szyłło wydała książeczkę zawierającą wywiady z siedmioma pedagogami, których życie i oświatowa działalność są silnie związane z jednej strony z pokoleniem opozycji wobec PRL, a z drugiej strony transformatywnymi pedagogami „nowej” i neoliberalnej lewicy.

Ich punkt widzenia szkoły jest zatem jednostronnie zdeterminowany wartościami tych ideologii, które nie są i nie muszą być przez wszystkich podzielona. Nie oznacza to jednak, że to, co mówią o szkole, jest niewłaściwe, nierozsądne czy obrazoburcze. Szkoła polska nadal jest "socjalistyczna", mimo 28 lat transformacji ustrojowej, ale oni sami czynili wiele, by w różnych zakresach jej funkcjonowania zmieniła swoją tożsamość będąc zarazem wyjątkową przestrzenią dla rozwoju dzieci i młodzieży. Wszyscy chcieli innej, lepszej szkoły od tej, do której sami uczęszczali czy w niej pracowali.

Rozmówcami są:

1) Krystyna Starczewska -polonistka, dr nauk humanistycznych w zakresie filozofii, opozycjonistka związana z Komitetem Obrony Robotników i Towarzystwem Kursów Naukowych. Co za paradoks. To były te Kursy, których spotkania zakłócał napaścią bojówkarz PZPR Krzysztof Kruszewski (później prof. pedagogiki na UW). Interlokutorka red. Szyłło publikowała w prasie podziemnej znakomite eseje o szkole, toteż te, do których udawało się w PRL dotrzeć, były dla młodych nadzieją, że o szkole można myśleć i pisać humanistyczne.

Usunięta że szkoły i pozbawiona prawa wykonywania zawodu za to, że stanęła w obronie maturzystów, których prace maturalne były treściowo sprzeczne z ideologią socjalizmu, zapłaciła tę cenę zachowując własną godność i nauczycielska wiarygodność. Piękna, etyczna postawa, która stała się wyznacznikiem jej dalszych dokonań. Dążyła do tego, by w wolnej Polsce mogły powstawać szkoły autorskie, z własnymi programami i rozwiązaniami organizacyjnymi oraz zabiegał o gwarantującą pluralizm oświatowy konstrukcję prawa.

Po upadku socjalizmu powołała w stolicy do życia wraz z działaczami opozycji Społeczne Liceum Ogólnokształcące, które stało się pierwszą w kraju stricte demokratyczną szkołą. Szkoda, że ten udany eksperyment nie znalazł w kraju naśladowców. Jednak potwierdza zarazem, że żadna w świecie alternatywna szkoła nie daje się sklonować w innym miejscu tylko dlatego, że ktoś chciałby ją uczynić taką samą. Dzisiaj K. Starczewska jest już na emeryturze, ale dalej służy swojej placówce i inspiruje innych do tworzenia własnych rozwiązań. Stworzyła szkołę w duchu iście korczakowskim, zapewniając w niej samorządność. Jest tu sejm, rada szkoły i sąd, a więc tom czego nie znosi żadna władza autorytarna. Słusznie dezawuuje obecną likwidację gimnazjów i szkolny wyścig szczurów.

2) Drugim rozmówcą jest Jacek „Jac” Jakubowski – współzałożyciel ośrodka socjoterapii dla narkomanów SOS (Szkolnych Ośrodków Socjoterapii), także uczeń Krystyny Starczewskiej z LO im. Słowackiego. Nic dziwnego, że stworzył z zapaleńcami szkołę dla młodych zbuntowanych, kontestatorów, nonkonformistów, uczniów z problemami, których nauczyciele z ogólnodostępnych szkół nie tolerowali. Miał wsparcie w tym eksperymencie wśród humanistycznych psychologów, autora znakomitych publikacji już w latach 80. XX w. (Jerzy Mellibruda, Hanna Tyłek, Andrzej Janowski).

Wszystkich jednoczyła działalność opozycyjną, ale i potrzeba ratowania młodzieży. Jak mówi:” Za komuny mieliśmy przeświadczenie, że to komunia jest wrogiem szkoły, więc jak się zlikwiduje komunie, będzie już dobrze. Okazało się, że to nie takie proste. System oparty na hierarchii i przymusowym wlewaniu uczniom wiedzy do głowy jest głęboko w nas”(s.47) SOS-y działają do dziś, a zatem mamy kolejny, polski i trwały eksperyment pedagogiczny.

3) Łukasz Łukowski – polonista, pedagog, wraz z K. Starczewska działacz „Solidarności”, jeden z założycieli warszawskiego SOS-u, obecnie dyrektor autorskiej placówki „Kąt” w Aninie. Zapewne jest bardziej znany z racji częstej obecności w mediach jako komentator problemów niedostosowanej młodzieży. Ma w swojej pamięci zapis usuwania go w okresie PRL ze szkół za nieuctwo, krnąbrność, długie włosy, a później za palenie papierosów.

Podobnie jak Jakubowski był w Kuroniowej drużynie czerwonego harcerstwa. W opozycji tworzył Komisję Pomocy Uczniów, w ramach której – jak ujawnia – uratował Wojciecha Cejrowskiego. Był uczestnikiem negocjacji z władzami PRL w sprawie zmian oświatowych. Jako dyrektor Kąta przywraca młodym wiarę w to, że szkoła może być dla nich jak autobus, którym on kieruje, ale zapewnia na pokładzie dobry klimat, szacunek i szansę na uczenie się. Opowiada o trudnych przypadkach, uczniowskich dramatach i trudnej sztuce sprawienie, by chcieli przyjąć pomoc.

4) Jacek Strzemieczny - wychowanek prof. Andrzeja Janowskiego, pod którego kierunkiem napisał i obronił w UMCS w Lublinie dysertację doktorską z pedagogiki oraz doświadczył czerwonego harcerstwa w drużynie J. Kuronia. Jest jednym z współzałożycieli i prezesem Fundacji Centrum Edukacji Obywatelskiej w Warszawie. W okresie transformacji ustrojowej został zatrudniony przez swojego promotora, a wiceministra edukacji w MEN jako dyrektor Departamentu Kształcenia i Doskonalenia Nauczycieli.

Podobnie zarażony psychologią humanistyczną uczynił swoją misją zapewnienie uczniom lepszej szkoły niż ta, do której sam uczęszczał. Promuje model szkoły uczącej się, edukacji bez stopni, ale z ocenianiem kształtującym i motywującej uczniów do autoodpowiedzialności oraz podejmowania decyzji. Nie uważa, że wyposażanie szkół w nowe media czy podwyższenie płac wszystkim nauczycielom poprawi jakość edukacji.

Prowadzone przez niego CEO, niestety, nie przyczyniło się do demokratyzacji polskiego systemu szkolnego ani też do zrozumienia w społeczeństwie tkwienia kolejnych władz w patologii centralizmu. Projektowane akcje dalece rozmijały się z wartością uspołecznienia szkół, o którą zabiegali jego promotorzy. Być może praca w MEN zatarła w nim potrzebę dezawuowania pozoranctwa i etatystycznej polityki oświatowej.

5) Romuald Sadowski, jak i kolejna rozmówczyni, jest chyba najmniej znanym pedagogiem spośród wszystkich rozmówców. Ukończył studia na PIPS-ie (obecnie Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie), a od ponad 23 lat kieruje Schroniskiem dla Nieletnich i Zakładem Poprawczym w Falenicy. Był studentem Marii Grzegorzewskiej, toteż z wypowiedzi wyłania się postać autentycznie zaangażowanego resocjalizatora, który doskonale rozumie „pokiereszowane dusze” wychowanek. Jak mówi: „Sztuką jest dostrzec całego człowieka. Jeśli zobaczę całą dziewczynę, a nie tylko tę złodziejkę w niej, mam szansę zacząć budować jakąś relację i wpływać na tako osobę tak, by się zmieniła.” (s.103)

6) Maria Mach jest z wykształcenia filozofką, zaangażowaną w działania Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci, gdzie animuje formy pracy z uczniami zdolnymi. Z jej diagnozy wynika, że szkoła powszechna jest przechowalnią dzieci i młodzieży , uniformizującą ich osobowość. Tymczasem - jak stwierdza - szkoła publiczna przypomina koszary, psychiatryk lub więzienie, gdzie nie liczy się indywidualność, wykrywanie i rozbudzenie u uczniów pasji.

(…) uczeń powinien być miarę sam dla siebie, ponieważ dojrzewa się nielinearnie”(s.120) Ciekawie rozpoznaje sytuację uczniów, których kształcą zniewoleni nauczyciele. „Nauczyciele są dziś niestety w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Mają mało swobody i mało zaufania od dyrektora i instytucji, dla której pracują”.(s.123)

7) Elżbieta Piotrowska-Gromniak zamyka cykl wywiadów o szkole jako była nauczycielka historii, która - po porzuceniu nauczycielskiego zawodu - przeszła do biznesu. Obecnie kieruje powołanym przez siebie do życia Stowarzyszeniem „Rodzice w edukacji”. W okresie koalicyjnych rządów PO i PSL włączyła się w wygodne dla MEN pozorowanie współpracy szkół z rodzicami na poziomie jedynie rad rodziców. Zaangażowanie w systemowy projekt „Szkoła Współpracy" było dowodem na to, jak można finansować z budżetowych środków pozór poprawiania rzekomego partnerstwa nie dostrzegając jego nicości.

Wydane środki na kursy i szkolenia z zakresu komunikacji rodziców z nauczycielami nie doprowadziło w kraju do jakiejkolwiek zmiany na rzecz rzeczywistego partycypowania rodziców wraz z dziećmi i nauczycielami w kreowanie kultury szkoły publicznej. Trafnie jednak wypowiada się na temat istoty szkoły demokratycznej i autonomicznej zarazem. Nie wspomina w rozmowie o tym, jak finansujący jej projekt resort edukacji wraz z b. premierem D. Tuskiem lekceważył rodziców oburzonych obniżeniem wieku obowiązku szkolnego.

Zbiór rozmów z tymi osobowościami nie wnosi niczego nowego do naszej wiedzy ani o szkole, ani o opozycyjnej aktywności w PRL jej bohaterów, ani o dobie transformacji. Redaktorka nie była do tego przygotowana, tylko zarejestrowała sprawy oczywiste i w dużej mierze już znane w naszym środowisku. Pozytywną stroną wydania tej książki jest niewątpliwie przejaw troski o utrwalenie w świadomości społecznej godnych tego postaci. Sama jednak nie wykazała się rozumieniem spraw oświaty i wpisanej w jej dzieje politycznej destrukcji. Treść książki zatem częściowo rozczarowuje, co przecież nie wyklucza zachwytu nią innych.