21 sierpnia 2015

Jak powstało Biuro Turystyczne DOCENT, czyli "habilitacyjnego Eldorado" na Słowacji ciąg dalszy



Ponoć polskich nauczycieli akademickich, którzy uzyskali docenturę (tytuł naukowo-pedagogiczny - tzw. słowacka habilitacja) określa się w naszym szkolnictwie mianem "Słowacy". Językoznawcy powinni zatem wprowadzić ten termin do naszego słownika, bowiem ma on odpowiednie nasycenie w codziennej mowie.


Zawdzięczamy to dobrodziejstwo Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które w 2005 r. (po wejściu Polski do Unii Europejskiej) doprowadziło do dziwacznego porozumienia bilateralnego (m.in. między rządem Polski i Słowacji), w świetle którego postanowiono uznawać na szczególnych prawach dyplomy m.in. w zakresie wykształcenia wyższego oraz stopni i tytułów naukowych. Dziwaczność tego porozumienia wynika z faktu, że Słowacja też jest w Unii Europejskiej, a zatem komuś bardzo zależało na tym, aby wygenerować szczególne przywileje ponad prawem unijnym dla określonej grupy osób. Nie ma przecież takiego porozumienia z USA, Wielką Brytanią czy Niemcami, a przecież to w tych państwach uznaje się poziom nauki i uzyskiwanych tam osiągnięć naukowych wraz ze stopniem naukowym doktora za najwyższy na świecie.


Dlaczego zatem postanowiono podpisać umowę ze Słowacją? Z bardzo prostego powodu. Lawinowy rozwój biznesu akademickiego, w dużej mierze czarnego biznesu, bo polegającego na otwieraniu wyższych szkół prywatnych i dla spełnienia ambicji lokalnych działaczy politycznych czy samorządowych - państwowych wyższych szkół zawodowych wymagał zagwarantowania tym instytucjom odpowiedniej liczby kadr doktorskich i profesorskich - co najmniej ze stopniem naukowym doktora habilitowanego.


Polskie uniwersytety, politechniki czy akademie publiczne mogłyby przeprowadzić każdą ilość przewodów habilitacyjnych czy na tytuł naukowy profesora, gdyby tylko było takie zapotrzebowanie. Szczególnie w takich dyscyplinach, jak ekonomia, socjologia, psychologia, teologia, historia, pedagogika, nauki o polityce, nauki o kulturze fizycznej. Większość wydziałów w państwowych uczelniach dysponowało i nadal dysponuje (tu nastąpił nawet wzrost) prawem do przeprowadzania powyższych przewodów.

Kiedy polski rząd podpisywał porozumienie z rządem słowackim, to nie było w naszym kraju sytuacji, w wyniku której każdy, kto tylko posiadał dorobek naukowy, nie mógłby ubiegać się o awans naukowy.

A jednak. Powstała w kraju "firma" o ukrytej strukturze, w podziemiu, bo takie mamy tradycje, a niektórzy nawet zdolności do działania opozycyjnego wobec władzy lub nielegalnego, także przestępczego, której działacze postanowili uruchomić działalność ratunkową dla jednych, nielicznych, a antyakademicką dla wielu innych oferującą uzyskanie dyplomu docenta (tzw. doktora habilitowanego) najpierw na jednym z uniwersytetów na Słowacji - w Katolickim Uniwersytecie w Rużomberoku.

Kiedy w 2008 r. pojawiły się w polskiej prasie pierwsze doniesienia o zdumiewającej "turystyce habilitacyjnej" na Słowację, to szefostwo owej "firmy" szybko rozpoznało teren w pozostałych uniwersytetach słowackich, w tym także prywatnych, by zaproponować swoim klientom nowe trasy i cele podróży.


Z których uczelni państwowych i niepublicznych wyjeżdżało najwięcej osób na Słowację, by w ośmiu tamtejszych uczelniach ubiegać się o habilitację (docenturę)? Oto twardych danych ciąg dalszy:

Wśród uczelni państwowych (wraz z ich filiami) dominują:

* Katolicki Uniwersytet Lubelski im. Jana Pawła II w Lublinie - 19

* Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach - 13

* Uniwersytet Rzeszowski - 8

* Papieska Akademia Teologiczna i Uniwersytet Śląski - po 6

* Uniwersytet Opolski - 5

* Państwowe wyższe szkoły zawodowe - 5

* Uniwersytet Szczeciński; UKSW w Warszawie; Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie i Politechnika Częstochowska - po 4.

* Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach; Uniwersytet Gdański; AWF Kraków; Uniwersytet Łódzki; Uniwersytet Zielonogórski; Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy; Uniwersytet Jana Pawła II Kraków; Politechnika Radomska; Politechnika Opolska; Politechnika Rzeszowska i Akademia Techniczno-Humanistyczna w Bielsku-Białej po 3.


O docenturę z wyższych szkół prywatnych (niepublicznych) najwięcej osób ubiegało się z: Wyższej Szkoły Menedżerskiej (Warszawa. Legnica); Akademii Ignatianum w Krakowie; Akademii Polonijnej w Częstochowie; Wyższej Szkoły Ekonomii i Innowacji w Lublinie; Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi i Wyższej Szkoły im. Frycza Modrzewskiego w Krakowie.

Liderem w promocji Polaków na Słowacji jest: Katolicki Uniwersytet w Rużomberku - 94 osoby;

Wicemistrzem w zakresie wspierania polskiej nauki jest: Uniwersytet Mateja Bela w Bańskiej Bystrzycy - 35 osób;

Trzecią pozycję zajął Uniwersytet Preszowski - 31 osób;

Dalsze pozycje, ale za to z wzrastającą liczbą promowanych, zajmują następujące uczelnie: Uniwersytet Pavla Jozefa Šafárika w Koszycach; Uniwersytet Konstantyna Filozofa w Nitrze; Uniwersytet Komeńskiego w Bratysławie; Trnawski Uniwersytet i niepubliczna - Vysoká škola zdravotníctva a sociálnej práce sv. Alžbety w Bratysławie.


W 2005 r. Marek Wroński napisał na łamach forum "Gazety Wyborczej" do artykuł Ziemowita Nowaka pt. "Czy kielecki naukowiec popełnił plagiat?" o tym, że dr hab. Andrzej Słomka z Politechniki Radomskiej uzyskał na Uniwersytecie w Nitrze na Słowacji docenturę (...) przedstawiając swoją starą pracę doktorską z Warszawy (Instytut Badań Edukacyjnych).

Jak zajrzymy na stronę OPI do naukowego biogramu tego pana, to nie znajdziemy żadnej informacji o tym, gdzie i na jakiej podstawie uzyskał habilitację. Przed nazwiskiem jednak widnieje: "dr hab." Nie wiem, czy coś wskórał pan Marek Wroński, który w tej sprawie interweniował w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz na Uniwersytecie w Nitrze?


Natomiast w/w redaktor "Forum Akademickiego" poruszył w tym samym miejscu sprawę aż 3 plagiatów pana dra hab. Henryka Budzenia,o którym w OPI przyznaje się do swojej pracy habilitacyjnej w Nitrze (może nawet ten Uniwersytet zadbał o te dane), ale przy własnym doktoracie, w rubryce "Tytuł pracy" stwierdza się "brak tytułu". Jak to jest możliwe, że tak szacowna uczelnia warszawska jak SGGW przyjęła obronę tego pana bez tematu pracy doktorskiej? A może on się jej wstydzi?

Pan Marek Wroński przesłał mi wykaz swoich publikacji na ten temat. Zainteresowani mogą przeczytać w archiwum Forum Akademickiego następujące teksty - wszystkie w cyklu:

Z archiwum nieuczciwości naukowej:

1) Forum Akademickie Maj/2005 - RECENZJA PLAGIATOWEJ HABILITACJI

2) Forum Akademickie wrzesień/2005 - LISTY DO REDAKCJI (recenzent prof. dr hab. Włodzimierz Białczyk i odpowiedź na jego polemikę M. Wrońskiego);

3) FORUM AKADEMICKIE, styczeń 2006 - Przyczyny nieżyczliwości (autor: dr hab. inż. Henryk Budzeń) oraz M. Wroński - Łatwo to udowodnić. W odpowiedzi dr. hab. inż. Henrykowi Budzeniowi;

4) FORUM AKADEMICKIE, styczeń 2007 - UTRATA WIARY W SKUTECZNOŚĆ (m.in. Plagiatowa habilitacji dra Budzenia);

5) FORUM AKADEMICKIE, kwiecień 2007 - CZY PLAGIAT POPŁACA?

6) FORUM AKADEMICKIE październik 2007 - SPRAWY ZAKOŃCZONE, w którym to tekście M. Wroński stwierdza:

"Plagiat jest udowodniony nie tylko opinią recenzenta, prof. dr hab.Włodzimierza Białczyka z Wrocławia, ale także opinią dr Sybilli Stanisławskiej-Kloc z Katedry Prawa Autorskiego UJ w Krakowie. Niestety, poprzez zaniechanie ustawowych kroków kolejno przez ówczesne władze dziekańskie Wydziału Nauczycielskiego Politechniki Radomskiej, ówczesne władze rektorskie tej uczelni oraz niedociągnięcia ówczesnego rektora Akademii Świętokrzyskiej, wszystko się przedawniło, zarówno od strony dyscyplinarnej jak i od strony karnej. Plagiatorowi na uczelni nic nie można zrobić... (...) Dla mnie sprawa niezałatwienia nierzetelnych słowackich habilitacji dra Budzenia i dr Andrzeja Słomki – (obaj pedagodzy z Politechniki Radomskiej) ukazuje dwuznaczość polskiego środowiska akademickiego, które takie postawy milcząco toleruje."



Komu były potrzebne słowackie habilitacje? O tym w kolejnym odcinku.