Import słowackiego plagiatora do polskich szkół wyższych


Słowacki plagiator PhDr Slavomir Laca CSc został pozbawiony tytułu docenta przez Słowacką Komisję Akredytacyjną, a mimo to wykłada w Polsce jako profesor. Ma tu wielu przyjaciół wśród Polaków, którzy wraz z nim uzyskali tytuł docenta z pracy socjalnej. Polska solidarność dla nieuczciwego kolegi okazała się wymierna. Rączka rączkę myje.

Po wcześniejszych doniesieniach prasowych o autoplagiacie dziekana Wydziału Pedagogicznego Katolickiego Uniwersytetu w Rużomberku pojawiła się pierwsza tego typu uchwała Słowackiej Komisji Akredytacyjnej, której treść dotyczy naukowca z tego kraju. Raport Komisji stwierdza, że jest on plagiatorem rozprawy habilitacyjnej pani dr Lenki Pasternákovej. Diagnoza brzmi dosłownie: Práca habilitanta Slavomíra Lacu vyjadruje všetky znaky plagiátorstva voči habilitačnej práci Lenky Pasternákovej.

Rektor Vysokej škole zdravotníctva a sociálnej práce sv. Alžbety, n. o. v Bratislave Dr.h.c.prof. MUDr. Vladimír Krčméry, DrSc. na podstawie podejrzenia o plagiat i Protokołu z przeprowadzonej wewnątrzuczelnianej kontroli zażądał w dn. 10. 5. 2013 od Rady Naukowej rade VŠZaSP sv. Alžbety odebrania naukowej godności docenta dr. Slavomirovi Lacy.

Rada Naukowa w głosowaniu poparła to stanowisko. ZA było 32 członków rady naukowej, 1 był PRZECIW (Ciekawe, kto? Czyżby ktoś z Polski?), zaś nikt nie wstrzymał się od głosu. Tym samym pan dr S. Laca utracił prawo do posługiwania się dyplomem o nadaniu mu w 2012 r. vedecko-pedagogického titulu docenta.

Tymczasem dwie wyższe szkoły w naszym kraju - jedna prywatna WSP TWP im. Janusza Korczaka a druga Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Oświęcimiu zatrudniały u siebie na stanowisku profesora słowackiego pedagoga i byłego już docenta pracy socjalnej Slavomira Lacę. Wydawnictwo Instytut Humanum w Warszawie powołało nawet tego pana na członka rady naukowej periodyku naukowego Europejskie Studia Społeczno-Humanistyczne PROSPON. Pismo jest na liście pism punktowanych przez MNiSW.

Pan dr Laca przykleja się jako docent/profesor, gdzie tylko się da. Występował nawet w składzie Institutu mezioborových studií w Brnie, gdzie wspólnie z czołówką profesorów polskiej pedagogiki społecznej miał gwarantować wysoki poziom międzynarodowych debat naukowych w tej dyscyplinie. Ten Instytut został pozbawiony prawa do kształcenia. Czesi pilnują jakości.

Pan S. Laca pracuje zgodnie ze swoim stopniem naukowym doktora na Słowacji w zamiejscowym instytucie swojej macierzystej uczelni (Ústav sociálnych vied a zdravotníctva bl. P. P. Gojdica) w Preszowie.

Słowacy zaczynają wreszcie reagować na własnych plagiatorów. Szkoda, że jeszcze nie zajęli się plagiatorami wśród Polaków, którzy u nich uzyskują habilitację. Może Polska Komisja Akredytacyjna wspólnie z Centralną Komisją doprowadzą do rozmów w tej sprawie, by zacząć pozbawiać słowackich habilitacji tych, którzy swoją nieuczciwość ukryli i wyeksportowali do tamtego kraju? To tylko kwestia czasu.







Komentarze

  1. W Polsce naruszenie prawa autorskiego nie ulega przedawnieniu. Zawsze można wznowić postępowanie, jeśli pojawiają się nowe fakty , zarzuty i dowody. W Sekcji I mieliśmy już taki przypadek a kolejne sprawy są w toku.

    OdpowiedzUsuń
  2. A czy nieslusznie habilitowana odda pieniadze za czas przez ktory jako habilitowana wystepowala? wszystkie doktoraty oceniane i wypromowane to tez duze pieniadze - kto je zwroci? doktorzy wypromowani przez habilitowana na podstawie nieistniejacego dorobku straca stopnie?
    Z pewnoscia nie.
    Bardziej moralnie naganne jest dopuszczanie do habilitacji ludzi ktorym nawet nie chcialo sie splagiatowac - nie tych ktorzy np. popelnili reutylizacje wlasnego dorobku. A jak sam Prof. pisze - na słowacji odebrano docenture człowiekowi a w polskiej nauce ten człowiek bryluje jako dr hab.
    To kto jest winny? nauka słowacka, która odebrała stopień? czy polska nauka, która człowieka z odebranym stopniem zatrudnia jakby ten stopień ten człowiek nadal miał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem prawnikiem, więc w pierwszej kwestii nie odpowiem. Niektórym wydaje się, że wszystko wiedzą w danej sprawie, stąd takie oceny. Trzeba mieć wgląd do całej sprawy, a nie sądzić na podstawie artykułów.
    W drugiej sprawie, nie piszę o tym, kto jest winny i czego, tylko doceniam nareszcie trafną reakcję na Słowacji i informuję o przenikaniu osób bez tytułu nauk.pedag.docenta do polskich uczelni jako rzekomo samodzielnych prac.naukowych. Zapewne wina rozklada się na wiele podmiotów. Być może jakiś koleś czy koleżanka z naszego kraju, a współpracujacy z Wyższą Szkołą Nauk o Zdrowiu ... św. Elżbiety w Bratysławie zaproponował takiemu doktorowi etacik w Polsce. Przecież żaden dziekan z krajowych uczelni nie rozsyła na Słowacji ofert zatrudnienia u siebie w jednostce docentów. Tak mi się przynajmniej wydaje. To są transfery personalne , często wynikające z współpracy . W uczelniach na pograniczu pracuje wielu znakomitych naukowców ze Słowacji czy Czech, z Ukrainy czy Niemiec. Nie ma w tym niczego nagannego. Wprost odwrotnie. Nie wolno wszystkich w ten sposób traktować. Piszę o pierwszym takim - znanym mi - przypadku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdziwilby sie Pan Profesor. Oj zdziwilby sie.
    Na gwalt sa potrzebni samodzielni - formalnie samodzielni (nie ważne skąd habilitacja), aby na pierwszym etacie byc zatrudnieni.
    Profesor nadzwyczajny dobrej uczelni kupil dom. A w nowym domu sa zawsze wzmozone wydatki. Postanowil, ze sie zatrudni na drugi etat za zgoda rektora. Wszedzie chca pierwszoetatowcow. Trafil tez do szkolki, gdzie maja dziadyge formalnie z habilitacja z Varny (Bułgaria) jeszcze sprzed 2000 roku. Zaproponowany deal byl wstrzasajacy. Dziadyga nie bedzie chodzil na zajecia - a bedzie chodzil ten profesor. Dziadyga za nicnierobienie oficjalnie dostanie wyplate z tabelki ministra, a w rzeczywistosci polowa bedzie dla dziadygi a polowa dla tego drugoetatowego profesora.
    Minima kadrowe powinny byc uwolnione - jesli ktos ma 2 etat - powinien byc liczony calosciowo. Inaczej z nor wypelzaja dziadygi i sie licza jak naukowiec.

    OdpowiedzUsuń
  5. To już jest plaga narodowa w każdej dziedzinie. Habilitantce w recenzji (z komisji P. Profesora) udowodniono plagiagiat na szeroką skalę, a uczelnia automatycznie rozpisuje pod (byłą) habilitantkę konkurs na starszego wykładowcę. I jak tu nie jechać na Słwację?

    OdpowiedzUsuń
  6. To powinien mnie anonimowy pochwalić, że komisja stopnia nie nadała. Czyż nie?
    Życzę powodzenia. Każdy brak osiągnięć własnych można usprawiedliwiać cudzymi sprawami. Niektórzy tak mają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd Pani wie, że osoba to pisząca nie ma osiągnięć?! Naprawdę nie potrafi Pan dyskutować z osobami, które nie we wszystkim się z Panem zgadzają tylko je obrażać? No cóż, widocznie niektórzy tak mają ...

      Usuń
  7. Nie wiem czy nienadała, czy było posiedzenie czy nie, poniewąż ze strony internetowej uczelni (UAM) zniknęły recenzje, a pozostał wniosek i autoreferat. Ale liczyliśmy, że nazwisko - sam Pan Profesor, sprawy nie odpuści. Pozwolę sobie pochwalić. Z poważaniem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To proszę nie zamieszczać takich komentarzy jak się nie wie. Można oczywoście się pomylić, bo w internecie jest chaos informacyjny. Może ktoś z administracji uniwersytetu popełnić błąd. To są ludzkie sprawy. Sam też czasami się mylę. Jak mam komunikat od osoby wiedzącej lepiej, to poprawiam swój wpis. Nie po raz pierwszy zresztą.

      Usuń
    2. W sprawie mi znanej jest wszczęte postępowanie sprawdzające, czy mamy do czynienia z plagiatem. Tak więc komisja czeka na wynik badań i dopiero po nim będzie dalej obradować w sprawie danej osoby. Obawiam się, że mamy w kraju charakterystyczne także w innych sferach życia polskie piekiełko. Ktoś chce komuś "bezinteresowanie" zaszkodzić... To obrzydliwa pozostałość z lat PRL. Znam takich profesorów, ktorzy w ten sposób manipulowali środowiskiem. Dzisiaj na szczęście jest transparentność postępowań na stopnie naukowe. Za to chwalę B. Kudrycką

      Usuń
  8. Nie miałem złych intencji i przepraszam P. Profesora

    OdpowiedzUsuń
  9. Tylko byle jakie szkółki wyższe zatrudniają podejrzane osoby bez dorobku nawet jeżeli te szkółki mają szyld uniwersytet albo akademia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam