07 marca 2015
Nieodpowiedzialne zarządzanie polską oświatą
Od 1993 r. żaden z polskich premierów i powołanych przez nich do roli ministra edukacji narodowej szef tego resortu nie dokończył koniecznej z demokratycznego punktu widzenia transformacji systemu szkolnego. Po prawie dwudziestu dwóch latach (od 1993 r.) widzimy już coraz lepiej odtworzenie i umacnianie w naszym państwie mechanizmów i strategii zarządzania oświatą, które są typowe dla państw niedemokratycznych, autorytarnych, totalitarnych lub wyznaniowych.
Rządzący ministrowie nieustannie podtrzymują w naszym społeczeństwie fałszywą świadomość na temat roli władzy centralnej w rzekomej trosce o jakość edukacji młodych pokoleń. Gdyby kierujący edukacją przeczytali chociaż jedną z książek naukowych kanadyjskiego eksperta, badacza systemów edukacyjnych w świecie, jakim jest Michael Fullan (już emerytowany profesor Instytutu Studiów Edukacyjnych University of Toronto w Ontario), to zaprzestaliby katastrofalnej dla Polski polityki w tej sferze. Rozpraw polskich badaczy nie czytają, a jeśli nawet, to tym bardziej ich unikają i "cenzurują", gdyż musieliby poddać się autoterapii moralnej, a nie tylko politycznej.
To prawda, że dzieci i młodzież będą się uczyć w każdym systemie, skoro jest powszechny przymus szkolny, ale pozostaje jeszcze kwestia odpowiedzialności rządzących za jakość i efektywność tego procesu. Można rzecz jasna manipulować diagnozami, by chronić własne stanowiska i przywileje, co czynią nasi urzędnicy wraz z częścią usłużnych osób ze stopniami czy nawet tytułami naukowymi, ale i tak nie zmienia to faktu, że nasz system szkolny oddala się o co najmniej kilkadziesiąt lat od tych, które są zdecydowanie lepiej dostosowane do zmian społecznych, gospodarczych, politycznych, kulturowych, a nawet militarnych w ponowoczesnym świecie. Władza może organizować z pieniędzy podatników wystawne kongresy, finansować nonsensowne projekty, rozbudowywać aparat administracji publicznej (najlepszym tego przykładem jest zatrudnienie w roli pełnomocnika premier w MEN kolejnej a niekompetentnej w zakresie edukacji pani poseł U. Augustyn), można szantażować media odcięciem ich od funduszy na reklamy, sponsorowane artykuły, byle tylko chwaliły MEN za trafne (w istocie trefne) decyzje itd., itd., ale to i tak niczego nie zmienia w całym systemie szkolnym.
Prof. Krzysztof Kruszewski przetłumaczył dziesięć lat temu jedną tylko książkę w/w Kanadyjczyka (nota bene akurat najmniej istotną, bo wydał znacznie lepsze np. All Systems Go. The Change Imperative for Whole System Reform czy The Challenge of Change Start School Improvement Now!), a mianowicie rozprawę pt. "Odpowiedzialne i skuteczne kierowanie szkołą" (oryg. tytuł: The Moral Imperative of School Leadership), której treść jest adresowana w swej istocie do dyrektorów szkół w demokratycznych państwach z demokratycznym systemem szkolnym. Zawiera ona niezwykle ważne przesłanie dla osób odpowiedzialnych za kształcenie i wychowywanie młodych pokoleń. Badania polskich naukowców np. Marii Dudzikowej, Zbigniewa Kwiecińskiego, Kazimierza Przyszczypkowskiego, Tomasza Szkudlarka, Mirosława J. Szymańskiego, Eugenii Potulickiej, Joanny Rutkowiak, Tomasza Gmerka, Zbyszko Melosika, Aleksandra Nalaskowskiego czy moje) znacznie lepiej, bo w odniesieniu do rodzimych uwarunkować oświaty, odsłoniłyby "gliniane nogi" władców polskiej edukacji. Gdyby ukazały się w przekładzie na język polski inne publikacje M. Fullana, to zapewne przyspieszyłyby ruch oporu przeciwko ignorantom i arogantom antyobywatelskiej edukacji w MEN i w rządzie.
Oba procesy - kształcenie i wychowanie muszą być ze sobą ściśle zintegrowane. Zwraca na to uwagę już we wstępie do wydanej w 2009 r. w naszym kraju książki Fullana prezes Instytutu Badań Edukacyjnych w Seatle John I, Goodlad przywołując dwie fundamentalne zasady:
po pierwsze (...) w demokracji społecznej i politycznej ludzi spaja ekologia moralna, stojąca ponad zróżnicowanymi interesami, stratyfikacją ekonomiczną, pochodzeniem kulturowym i etnicznym, ponad rasą i religią."
po drugie, (...) kształcenie kierujące się świadomym moralnym zamiarem, dostarcza sposobności, by ćwiczyć rozumienie, dyspozycje i zachowania wymagane od obywateli w ustroju demokratycznym." (s. 8)
Otóż to. Polski system szkolny funkcjonuje wprawdzie w demokracji politycznej, ale sam jest antydemokratyczny. Piszę o tym w swojej najnowszej książce pt. "Edukacja (w)polityce. Polityka (w)edukacji" (Impuls 2015), gdzie szerzej dokumentuję także polską patologię w tym zakresie i jej toksyczne skutki. Mówił także o tym w czasie ostatniego posiedzenia Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN w Warszawie - wiceprzewodniczący prof. zw. dr hab. Stefan M. Kwiatkowski przywołując tylko jeden, ale jakże charakterystyczny wskaźnik strukturalnego upartyjnienia oświaty już na poziomie tzw. konkursów dla dyrektorów szkół, które z merytokracją (profesjonalizmem) nie mają nic wspólnego. Upartyjniono już władze samorządowe, a zatem nie tylko kuratoria oświaty są przedłużonym ramieniem władzy centralnej, ale i organy prowadzące szkoły. Dyrektorzy szkół stali się zakładnikami przełożonych.
Polskę czeka czwarta fala rewolucji Solidarności, do której dojdzie prędzej czy później, gdyż uwłaszczanie się nowej nomenklatury partyjnej i samorządowej także na majątku oświatowym (fundusze UE, sieć szkół - zamykanie małych szkół i przekazywanie ich organizacjom pozarządowym, którymi kierują np. b. ministrowie edukacji, lobbujący w MEN i Sejmie biznesmeni pseudooświatowi itp.) bez rzeczywistej troski o edukację uspołecznioną, ponadpartyjną, wymaga nie tylko decentralizacji zarządzania, ale i jak najszybszego poddania jego kontroli publicznej.
M. Fullan pisze: "Od dziesięcioleci wiemy, że zmiany skierowane od góry w dół nie udają się (nie da się zadekretować tego, co najistotniejsze). Rząd skupia się na rozwiązaniach centralizacyjnych albo dlatego, że nie widzi innych możliwości rozwiązania problemu, albo dlatego, że ze względów politycznych lub moralnych niecierpliwie wygląda rezultatów" (s. 31).
MEN czyni to ze względów politycznych, by rządząca koalicja mogła jak najdłużej utrzymać się u władzy i być beneficjentem środków podatników. Na zakończenie cytat ze znakomitej rozprawy z filozofii polityki profesora zw. UMK Andrzeja Szahaja:
Polska potrzebuje apolitycznego i fachowego aparatu urzędników, którzy w duchu troski o państwo tamowaliby indolenckie zapędy poszczególnych partyjnych partaczy, tej nowej nomenklatury, ludzi, których jak w dawnych czasach dana partia rzuca na określony odcinek, gdzie mają pilnować jej interesów. (Kapitalizm drobnego druku, Warszawa 2014, s,169).
Zbliżają się wybory, więc pytajcie polityków i urzędujących w MEN ministrów i pełnomocników, jakich interesów pilnują kosztem naszych dzieci?