W dn. 7 marca 2012 r. odbyło się spotkanie władz Polskiej Akademii Nauk - reprezentowanych przez jej prezesa - prof. Michała Kleibera i wiceprezes Mirosławę Marody – z przewodniczącymi wszystkich komitetów naukowych i problemowych PAN. Debatę otworzył prof. Michał Kleiber, który poinformował nas, że w strukturze PAN działa 95 komitetów naukowych i 16 komitetów problemowych. Podkreślił to, o czym zawsze mówią nam politycy, że:
- jesteśmy niezwykle ważnym, trwałym elementem życia naukowego i nauki w III RP,
- nie wszystkie komitety naukowe działały dotychczas w sposób optymalny;
- były już w ub. roku, w ramach projektowanych reform B. Kudryckiej pomysły polityków, by ograniczyć liczbę komitetów naukowych do 30, a także, by ich składy i struktura były ustanawiane przez ministra nauki i szkolnictwa wyższego (sic!) oraz by przewodniczącymi komitetów nie były osoby po przekroczeniu określonego wieku życia.
Na szczęście władzom PAN udało się obronić działalność społeczną naukowców, które w czasie prac rządu nad nowelizacją Ustawy o PAN nie zgodziły się na powyższe ograniczenia i interwencjonizm państwowy. Przyznam szczerze, że nie śledziłem tych procesów w czasie konstruowanego w minionych dwóch latach prawa w naszym kraju, ale jestem zdumiony tym, jak powracają w mentalności i legislacji władz państwowych socjotechniki władzy autorytarnej, które – na co wskazywaliśmy w toku spotkania - udzieliły się też kierownictwu PAN. Jak stwierdził Prezes PAN – w ramach reformy nauki i szkolnictwa wyższego, w tym także Akademii, coś zmieniło się na dobre i na złe. Udało się zachować autonomię komitetów naukowych. Nie wiem, czy to jest zaletą, bo i cóż to za łaska, że władze pozwalają naukowcom w państwie demokratycznym zrzeszać się i działać społecznie? To już jest tak źle w tym państwie, że grozi nam jakiś remake? Czego?
Prezes jednak scedował prowadzenie całej debaty na swoją prawą rękę, jaką jest wiceprezeska PAN prof. Mirosława Marody. Jej wprowadzenie do debaty było z jednej strony rzeczowe, ale także i krytyczne wobec naukowców, którzy w jakiejś mierze zawiedli oczekiwania władz PAN, nie dostosowując się do obowiązujących już regulacji prawnych. Zacznijmy od danych statystycznych, bo te jednak ilustrują pewne zjawiska i tendencje. Przytaczam je za panią wiceprezes.
Analiza wyborów do komitetów naukowych PAN (o wyborach do Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN pisałem w: http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2011/12/komitet-nauk-pedagogicznych-polskiej.html):
Niepokojące jest to, że w wyborach miała miejsce bardzo niska frekwencja. Uprawnionych do głosowania było ogółem 11690 samodzielnych pracowników wszystkich nauk, zaś głosowało jedynie 4.111 (35%)! Jeszcze bardziej zdumiewające jest to, że w niektórych komitetach naukowych I Wydziału Nauk Humanistycznych i Społecznych, gdzie jest także Komitet Nauk Pedagogicznych, wystarczyły zaledwie 3 głosy, by stać się ich członkiem, Górną granicę w tych wyborach wyznaczała średnio liczba 22 głosujących na danego kandydata. Najniższą frekwencję wyborczą (20%) odnotowały w tym Wydziale - Komitet Nauk Historycznych i Komitet Nauk Prawnych. Najwyższa frekwencja wyborcza miała miejsce w Komitecie Nauk Teologicznych, wynosząc 78%. Nasz Komitet miał bardzo wysoką frekwencję, choć ta w statystykach pani wiceprezes w ogóle się nie pojawiła. Jaki jest skład komitetów naszego Wydziału? Otóż zostało wybranych do wszystkich, 24 komitetów nauk I Wydziału 905 naukowców, z czego zaledwie 231 stanowią kobiety. Wśród nich członkami PAN jest 69 profesorów. Na specjalistów wybrano łącznie 285 osób. Do komitetów wybrano łącznie ok. 30% nowych członków. Większość w naszym Wydziale, bo 15 profesorów, stanowią nowo wybrani przewodniczący komitetów naukowych. Reprezentowane są w 95 komitetach wszystkie ośrodki akademickie, z czego najwięcej członków pochodzi z Warszawy (40 członków), Krakowa (16), Poznania (14), Gdańska (7) i Łodzi (5).
Oczywiście, możemy zastanawiać się nad powodami takich a nie innych zmian, jakie nastąpiły w tym procesie. Moim zdaniem, wskaźnik 30% nowych członków jest zgodny z tendencją, na jaką wskazują badacze struktur społecznych, stowarzyszeń i organizacji, jako naturalny. Natomiast niepokój może budzić niska frekwencja, bo może ona – moim zdaniem - świadczyć albo o dezintegracji środowisk naukowych, braku więzi między ich członkami, albo o złej organizacji wyborów (niedostateczna komunikacja, błędne listy, zły system wyborczy, który zamiast list wyborczych oferował wyborcom jedynie możliwość podania nazwisk maksymalnie 10 kandydatów), albo o zaniku czy spadku zainteresowania aktywności społecznej w sytuacji nasilającej się rywalizacji w nauce, o środki na jej finansowanie itp.
Dopiero w trakcie zadawania pani M. Marody pytań okazywało się, że powody mogą tkwić w wielu jeszcze innych czynnikach, jak np.:
- w obniżeniu przez władze Akademii rangi przewodniczącego komitetu naukowego, który jeszcze do minionej kadencji był członkiem Wydziału PAN, a obecnie nim nie jest i nie ma de facto na nic wpływu, ani też w niczym, co wiąże się z działalnością własnego Wydziału, nie uczestniczy, bo nie ma do tego prawa. Tym samym komitety naukowe zostały odcięte od struktur Akademii;
- w radykalnym osłabieniu możliwości działania komitetów naukowych w państwie, skoro nie dysponują one żadnym budżetem na finansowanie swoich statutowych działań. Jedyne, co jest finansowane, to posiedzenia członków komitetów i ich prezydiów oraz niezwykle skromnie, na poziomie poniżej jakiejkolwiek granicy kulturowej - wydawane przez nie czasopisma. Wiele z nich przestało istnieć właśnie z powodu braku funduszy.
- zbyt daleko posunięta centralizacja Akademii, która sprowadza się do: z jednej strony ustawowego określenia bardzo szerokiego zakresu możliwych działań komitetów naukowych, a z drugiej strony do traktowania ich - jak powiedział jeden z przewodniczących – „jak małych dzieci, którym się nie ufa, które się nieustannie kontroluje i rości od nich aktywność, bez m.in. finansowego wsparcia.
Wypowiedź pani wiceprezes już na samym początku tego spotkania w duchu wysoce formalistycznym, bo ostrzegającym nas – przewodniczących przed czekającą komitety kontrolą NIK-u wywołała nie tylko uśmiech, ale i wątpliwość, czy aby nie nastąpiło skonfrontowanie ról władz Akademii ze społecznym ruchem intelektualnym członków komitetów, ale i wielu naukowców współpracujących z nimi od szeregu lat. Poinformowano nas, że władze państwowe zamierzają kontrolować i już to czynią, zgodność dokumentów działalności komitetów naukowych z ustanowionym prawem (np. Ustawą o PAN, uchwałami władz PAN), W tle była sugestia, że jak komitety nie będą działały zgodnie z obowiązującym je prawem, to będą mogły być rozwiązywane, a przecież władzom państwowym tylko o to chodzi, by zlikwidować PAN w ogóle, lub co najmniej ograniczyć liczbę jego komitetów naukowych. Wypowiedź zabrzmiała groźnie: „Kancelaria Premiera kwestionuje tryb wyborów w niektórych komitetach i będzie sprawdzać, czy regulaminy naszej działalności
są zgodne z prawem”. Mało tego, nam nie wolno pisać w planach działania, że zamierzamy opracować jakąś strategię, gdyż to pojęcie jest zarezerwowane tylko i wyłącznie dla rządu. My możemy co najwyżej opracowywać projekt strategii… . Śmieszne. I tyle. Inaczej nie można tego skomentować, jak tylko światem Mrożka, który powraca na scenę akademickiego życia.
Uchwały komitetów są nieważne, jeśli nie został zatwierdzony przez władze PAN Regulamin ich działalności. Do dnia dzisiejszego na 24 komitety z Wydziału I zostały już przedłożone do zatwierdzenia regulaminy 12 z nich (w tym naszego Komitetu), w tym 8 powinno wprowadzić poprawki, a tylko jeden jest już zatwierdzony. Pozostałe są w trakcie analiz prawnych.
Zdaniem pani wiceprezes przekazany komitetom szablon regulaminu miał być jedynie pomocą do ich konstruowania, by uwzględnione w nim zostały najistotniejsze kwestie. Komitety mogą jednak wprowadzać własne ich konstrukcje, byle tylko wszystkie zapisy były zgodne z prawem. Dowiedziałem się na ten przykład, że możemy ustalić w ramach swojego regulaminu tryb wyboru Honorowego Członka, co uważam za niezwykle stosowne, gdyż tym samym moglibyśmy zatroszczyć się o dożywotnie członkostwo np. dla najbardziej zasłużonych dla pedagogiki jej nestorów czy b. przewodniczących. Powinniśmy zatem wprowadzić taki zapis do regulaminu własnej działalności.
Wybierani do komitetów naukowych w czasie posiedzeń wyborczych specjaliści nie powinni być tymi, którzy kandydowali do komitetu, gdyż byłoby to sprzeczne z zasadą wyborów. Nie po to wprowadzono zapis w Ustawie o PAN, by można było włączać do prac komitetów naukowych tzw. specjalistów na zasadzie uzupełnienia składu o tych, którzy się do niego nie dostali w ramach tajnych wyborów. Profesorowie pytali jednak – to, spośród kogo mieliby rekrutować owych specjalistów, jak nie z własnego środowiska? Nie ma odpowiedzi na to pytanie. Być może mieliby nimi być np. politycy, przedstawiciele gospodarki itp.? Tylko, po co? – pytali przewodniczący komitetów naukowych. My wiemy, co i jak chcemy realizować.
Największy zatem spór wywołała kwestia wyborów wspomnianych specjalistów oraz struktury organizacyjnej komitetów naukowych. Wiceprezes PAN prof. M. Marody podała nam definicje – sekcji, komisji i zespołów, zgodnie z którymi składy będą zatwierdzane przez władze PAN. Tu dopiero okazał się widoczny jak na dłoni autorytarny centralizm. Władze PAN nie mają co robić, tylko będą zatwierdzać składy wyłanianych w komitetach struktur, by… nie znalazły się w nich niepowołane osoby. Podaję te kuriozalne – z mojego punktu widzenia – definicje, bo przecież doskonale wiemy, że wszystko w tym zakresie jest tylko i wyłącznie kwestią umowy społecznej, a nie odgórnej decyzji w odniesieniu do ciał społecznych w polskiej nauce.
Sekcja jest przeznaczona dla stałych ciał komitetów, w sytuacjach wymagających podjęcia specyficznych zadań w ramach subdyscypliny naukowej
Komisja – jest dla stałych ciał komitetów, które są powoływane spośród członków komitetu celem realizacji powtarzających się cyklicznie zadań np. komisja ds. nagród, komisja ds. wyborów itp.
Zespoły – powoływane są na określony czas do realizacji określonych zadań, które wymagają ich zdefiniowania i określenia ich finalnych produktów. Tu dopuszcza się możliwość kooptacji osób spoza członków komitetu naukowego, które jednak z tego tytułu nie zyskują statusu członka komitetu. W świetle art. 36 ustawy o PAN, to są struktury zadaniowe, które nie mogą odpowiadać towarzystwom naukowym czy zespołom badawczym, ale są to ciała opiniodawcze, inicjujące i upowszechniające osiągnięcia naukowe danej dyscypliny.
Jak się okazuje, organ PAN może nałożyć na komitet naukowy – zgodnie z art. 36.ust.3. zadanie związane z dokonaniem oceny rozwoju dyscypliny naukowej. Zdaniem prof. M. Marody warto, by komitety podjęły się tego zadania, zakreślając nawet „białe plamy” na mapie własnej dyscypliny naukowej.
Konieczna jest też w pracach komitetów systematyczna aktualizacja danych na stronie internetowej PAN. Zgodnie z art.36.ust.2. każdy z komitetów naukowych zostanie oceniony jesienią 2013 r. Władze Pan opracują jednak kryteria tej oceny, żeby były one względnie jednolite dla wszystkich jednostek. Jak zaznaczyła wiceprezes PAN – na pewno ocenie będzie podlegać poziom realizacji ustawowych zadań komitetów. Niezwykle ważne jest to, by głos komitetów naukowych był słyszalny, doniosły, znaczący, przyczyniając się zarazem do prestiżu naukowego PAN.
Dyskusja nad tymi kwestiami była niezwykle gorąca. Zadający pytania lub komentujący wypowiedź prof. M. Marody podnosili następujące kwestie:
- konieczne jest ujednolicenie trybu wyborczego do komitetów naukowych i problemowych PAN. Nie może być tak, że do komitetów naukowych wybierano ich członków w tajnych i powszechnych wyborach, natomiast do komitetów problemowych dziekani zgłaszali „swoich” kandydatów. Źle to świadczy o władzach PAN, które stworzyły pozaustawową ścieżkę dostępu do członkostwa w komitetach problemowych PAN z pominięciem opinii środowisk naukowych.
- zadziwiający był w trybie wyborczym obowiązek wpisania przez wyborców maksymalnie 10 nazwisk kandydatów. To nie jest demokratyczna procedura, gdyż wyborcy powinni mieć prawo podkreślania lub skreślania na wydrukowanych listach wyborczych;
- skandaliczny jest formalizm w działaniach władz PAN w stosunku do komitetów naukowych. Narusza to ich autonomię. Nonsensowne jest tworzenie kolejnych dokumentów, biurokratycznych wymogów, które w niczym nie służą jakości pracy komitetów, a są jedynie wygodnym zabiegiem pozyskiwania danych przez władze PAN do oceny ich działalności. Kręcimy się wokół własnej osi, produkując papiery dla czynników władzy. Zapomina się o tym, że działalność komitetów naukowych ma charakter społeczny, traktując ich członków jak „małe dzieci”, które nieustannie należy kontrolować. To jest niepoważne. Z jakiego to tytułu aktywność społeczną władze usiłują obciążać coraz większymi obowiązkami i zwiększając w stosunku do naukowców poziom kontroli ich pracy, standaryzacji, zabierając im tym samym czas na prowadzenie własnych badan naukowych, a nie dostrzegając społecznego zaangażowania. Przewodniczącego komitetu traktuje się jak dystrybutora dokumentów, a nie podmiot, który ma skupić się na integracji własnego środowiska naukowego wokół najważniejszych spraw dla reprezentowanej dyscypliny naukowej. Przewodniczący komitetów protestują przeciwko takim procedurom;
- władze PAN wysyłają sprzeczne sygnały. Z jednej strony upominają się o działania integrujące naukowców w i przy poszczególnych komitetach, a z drugiej strony zabraniają włączania osób, które nie są członkami komitetów naukowych;
- PAN nie ma żadnej polityki wobec czasopism, które są wydawane przez poszczególne komitety naukowe. Nie dokonuje ich oceny, bo ta – jak mówiła prof. M. Marody - powinna mieć miejsce w strukturze każdego komitetu, by zachować w tym względzie jego autonomię. PAN nie ma jednak środków finansowych na wydawanie czasopism naukowych. Pojawia się zatem propozycja, by najstarsze czasopisma PAN poddać digitalizacji tak, by były dostępne w Internecie. Redakcje pozostałych będą musiały jakoś sobie poradzić z pozyskiwaniem pieniędzy na ich wydawanie, gdyż PAN ma bardzo niski budżet na to zadanie, przy tylu komitetach naukowych. Tymczasem finansowane jest wydawanie przynajmniej jednego tytułu każdego z komitetów. Moim zdaniem, powinniśmy przygotować uzasadnienia merytoryczne i finansowe do objęcia przez PAN inne jeszcze czasopisma pedagogiczne z zapewnieniem im środków poza PAN.
Pani wiceprezes odpierając nasze zarzuty stwierdziła, że jej osobiście taki poziom biurokratyzacji nie jest do niczego potrzebny, gdyż tez wolałaby mieć mniej pracy, ale musi traktować swoją rolę jak urzędnik państwowy. No cóż, mogliśmy tylko wyrazić współczucie z tego powodu. My jednak nie zamierzamy traktować swojej służby w kategoriach submisji wobec powyższych oczekiwań władz tym bardziej, gdy poinformowano nas, że rząd wcale nie czeka na nasza pracę. Najchętniej by nas rozwiązano, a zatem lepiej, żebyśmy byli uważni w tym co czynimy.
Ucieszyła mnie natomiast opinia pani wiceprezes, że w nowych okolicznościach prawnych naszej działalności musimy uczynić wszystko, co możliwe, by nie wylać przysłowiowego dziecka z kąpielą, a zatem by ocalić wszystkie te inicjatywy i grupy, które działały w poprzedniej kadencji na nieco innych zasadach prawnych. Tym samym rozumiem, że możemy spokojnie prowadzić pod patronatem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN nasze zespoły i powoływać nowe, nawet doraźne, których członkami – choć bez statusu członków KNP PAN – mogą być zainteresowani aktywnością i współpracą naukowcy!
Zdaniem władz PAN komitety naukowe mają w sytuacji nędzy finansowej uruchamiać „mądre głowy”, które postrzegają realia i mimo to podejmą się działań na rzecz podnoszenia na coraz wyższy poziom prestiżu własnej dyscypliny naukowej i jej środowiska.
Na jaki rodzaj działalności komitetów naukowych są gwarantowane środki budżetowe? Na wydawanie czasopism, publikacji zwartych, organizację konferencji naukowych i ekspertyzy. Jeśli jednak spojrzymy na wydatkowane na te cele środki w 2011 r., to największą część pochłania wydawanie czasopism (ok. 472 tys. zł) i organizacja konferencji oraz posiedzeń komitetów naukowych (215 tys. zł). Na pozostałe zadania są dosłownie grosze – na publikacje zwarte wszystkich komitetów ok. 29 tys. zł; na ekspertyzy 25 tys. zł., a na inne zadania tylko 3 tys. zł. Mimo tej mizerii finansowej okazało się, że komitety nie wydały środków, jakie były ujęte w planie budżetowym. Trzeba było oddać do budżetu ok. 500 tys. zł. To oznacza, że te komitety, które ubiegały się o dofinasowanie określonego zadania i otrzymały negatywną opinię, powinny odwoływać się od niej, gdyż pod koniec roku zawsze zostają jakieś środki, które można by było na nie przeznaczyć.
Spotkanie z przewodniczącymi komitetów naukowych i problemowych odbywało się w Sali Lustrzanej Pałacu Staszica w Warszawie. Niektóre „lustra” były krzywe.