(źródło: facebook_1697748113608_7120871703898844830.jpg)
W
sieci krąży oferta szkoleniowa, która może sygnalizować wzrost liczby
nauczycieli posiadających problemy w relacjach z rodzicami uczniów. Wielu z
nich jeszcze nie potrafi odpowiedzieć sobie na pytanie: czyja jest szkoła
publiczna? Czy nauczyciele są tymi, którzy mają wyłączność na stanowienie
o jakości procesu wychowania i kształcenia w szkole? Z czego wynika ich
podejście do rodziców?
Szkoła
publiczna jest wprawdzie miejscem pracy dla nauczycieli i pracowników
administracji, ale tylko dlatego, że jest obowiązek szkolny dla dzieci w wieku
od 6 do 18 roku życia. To jednak w niczym nie uzasadnia omnipotencji
nauczycieli w stosunku do uczniów i ich rodziców. Szkoła publiczna jest dla
uczniów, a więc dla dzieci i młodzieży, toteż każdy, kto się w niej zatrudnia
powinien pamiętać, że ma w niej zatrudnienie ze względu na przymus szkolny i
... zgodę rodziców na powierzenie tej instytucji zadania kształcenia i
włączenia się w proces wychowania ich dziecka/i.
Zgodnie
z Konstytucją RP szkoła ma pełnić funkcję pomocniczą a nie nadzorczą,
zawłaszczającą formację osobową dzieci i młodzieży wbrew ich rodzicom czy bez
ich akceptacji. Byłoby najlepiej, gdyby rodzice nie oddawali pola do wyłącznego
oddziaływań na ich dzieci, gdyż może dojść do poważnego konfliktu systemu
wartości, norm społeczno-kulturowych w konfrontacji celów kształcenia i
wychowania w obu środowiskach.
Byłoby
lepiej dla tych edukatorów, którzy chcą kształcić nauczycieli zgodnie z zawartą
w powyższej reklamie przesłanką, dokonali jednak jej weryfikacji.
Proponuję:
KONTAKT
Z RODZICAMI W SZKOLE. CZYLI JAK ICH WŁĄCZYĆ DO WSPÓŁDZIAŁANIA NA RZECZ LEPSZEJ
EDUKACJI ICH DZIECI W SZKOLE.
Utrzymywanie
bowiem zasady zawartej w logo edukacyjnej oferty jest dobre na Białorusi, w
Rosji, na Węgrzech czy w Turcji, ale chyba nie w Polsce, której naród miłuje
poszanowanie praw, godności dzieci i ich rodziców. Nauczyciele mają być dla
nich, a nie ponad nimi.