01 marca 2021

Co stało się z etyką solidarności?

 



Zaczynam od cytatu z 1981 r.: 

Etyka solidarności rodziła się w przedziwnym krajobrazie. Dobrze pamiętam dzień, w którym powstał jej pierwszy rozdział. Było to jeszcze przed pierwszą legalizacją "Solidarności", w pogodny dzień październikowy, rano. Na Wawelu zjawili się przywódcy "Solidarności" z Lechem Wałęsą na czele, by uczestniczyć we Mszy św. , którą odprawiał ks. prałat Stanisław Czartoryski, potomek słynnego rodu. Usiedli przed konfesją Św. Stanisława, biskupa krakowskiego i męczennika. Siedzieli wciśnięci między sarkofagi polskich królów, jakby chcieli wziąć w siebie część ich wielkości. 

Byliśmy pełni niepokoju. Był to przecież dopiero 1980 rok. Ale w głębi duszy każdy czuł: tym razem musi się udać. Gdy zaniosłem tekst kazania do redakcji "Tygodnika Powszechnego", red. Mieczysław Pszon powiedział: "pisz dalej". Gdy inni strajkowali, manifestowali, kłócili się o należne im prawa... ja pisałem. Tak z tygodnia na tydzień rodziła się niniejsza książeczka. Gdy jesienią roku 1981 zaczęła się druga tura Zjazdu "Solidarności", książeczka znalazła się w rękach delegatów" [J. Tischner, Etyka solidarności, 1981]. 

 Dzisiaj, po czterdziestu latach od tych wydarzeń - inny jest Wawel, inne są msze św., inni rzekomi założyciele i przywódcy "Solidarności", inne niepokoje, inni biskupi modlący się już nie między sarkofagami królów,  inni kłócący się o należna im prawa.... . 

A co WY piszecie? O czym piszecie? Komu i czemu służycie? Co się stało z polską licencją na etykę solidarności? Jak to jest możliwe, że przemeblowano WAM głowy, skonfiskowano godność? Jak mogli hierarchowie Kościoła katolickiego dopuścić do niszczenia wielkiego dorobku swoich poprzedników, dziedzictwa Kardynała Tysiąclecia - Stefana Wyszyńskiego i św. Jana Pawła II w walce o wolność polskiego państwa, narodu, społeczeństwa, o godność dzieci i obywateli?  

Ks prof. Józef Tischner dopisał na początku lat 90. XX w. do "Etyki solidarności" drugą część pt. ""Homo sovieticus" (Krakó: Znak 1992), odsłaniając nie tylko istotę syndromu sowczłowieka w naszym społeczeństwie, w tym także w jego warstwach władzy. 

Niezwykle trafnie ujął w niej naznaczenie każdego Polaka ideologiczną doktryną komunizmu, pisząc metaforycznie: Płynęliśmy wszyscy i każdy czuje się zamoczony. Jeden mniej, drugi więcej. Mimo że nie istnieje idealne wcielenie „sowczłowieka”, możemy zarysować jego idealny obraz i pytać, na ile jesteśmy doń podobni [tamże, s. 125].

Naznaczany zniewalaniem w edukacji, pracy oraz pozbawiany przez władze wolności i godności naród doświadczał krzywd, poniżenia i utraty kontaktu z państwami demokracji zachodniej.  Komunizujący totalitaryzm legitymizował totalitarną, autorytarną edukację, która przenikała z materią ideologii marksistowsko-leninowskiej, monistycznej, ortodoksyjnej do wszystkich sfer życia społecznego. 

Potwierdza się teza pedagoga humanistycznego nurtu okresu II RP - Janusza Korczaka, że żaden nauczyciel i wychowawca nie może obdarzyć dzieci wolnością, skoro sam jest zniewolony. Nadzieję i godność przywracał swoją myślą Tischner pisząc: 

Po pożegnaniu z komunizmem człowiek wita się z samym sobą. Uświadamia sobie swą wolność. Wybiera ją jako podstawową wartość, od której może zacząć się etyka. (…) Jako podmiot praw i obowiązków, jest odpowiedzialny za siebie. Nie jest niewolnikiem. Dopiero teraz może zdecydować, komu będzie służył, ale już nie jako niewolnik, lecz jako wolny    [tamże]. 



Nie sądzę, że pożegnaliśmy się z komunizmem. Nie rozstaliśmy się z destrukcją kodu moralnego w państwie, także w oświacie i nauce.