Uczelnie
publiczne i wyższe szkoły prywatne, niestety, nie są wolne od zjawiska, które w
jednostkach odpowiedzialnych za kształcenie przyszłych pedagogów czy
psychologów nie powinny mieć miejsca. Nie muszę pisać, że mobbing jest
zaprzeczeniem człowieczeństwa, niszczeniem ludzkiej godności przez tych, którym
wydaje się, że z racji pozycji społecznej, instytucjonalnego władztwa mają
jakieś wyjątkowe prawo do zachowywania się w relacjach z innymi, najczęściej
podwładnymi w degradujący ich sposób. To zdumiewające, że w XXI wieku trzeba
pisać o tego typu postawach i praktykach w środowisku, które powinno być
przykładem wysokiej kultury, a nie jej zaprzeczeniem.
Sprawcą mobbingu może być zarówno akademicki zwierzchnik, jak i inni nauczyciele akademiccy. Zdarza się, że ci ostatni wykorzystują relacje z przełożonymi do tego, by odegrać się na porażkach poniesionych w relacjach jednostkowych w instytutach, katedrach, zakładach czy pracowniach naukowych. Mobbing najczęściej jest zamierzonym zachowaniem przemocowym wobec kogoś, chociaż zdarza się, że jest ono incydentalne, przypadkowe, sytuacyjne, dochodzi do niego w wyniku nieumyślnego bezprawnego zachowania.
Wskaźnikiem MOBBINGU jest
emocjonalne natężenie takich zdarzeń, jak krytyczne uwagi o czyjejś pracy,
sposób traktowania danej osoby na tle pozostałych pracowników akademickich,
niewłaściwe przekazywanie poleceń, dyscyplinowanie pracownika, zasady jego
awansowania lub też uniemożliwianie mu tego czy przyznawania zadań. Czasami
dochodzi już do tak ekstremalnych sytuacji, że doktorant całkowicie zdany na
swojego opiekuna naukowego jest "zmuszany" do zachowań stricte
niewolniczych, często upokarzających, a nie mających nic wspólnego z
obowiązkami w szkole wyższej.
Powinniśmy
zatem wiedzieć, że zgodnie z art. 94 § 2 Kodeksu Pracy na mobbing
składają się działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane
przeciwko niemu, polegające na jego uporczywym i długotrwałym nękaniu lub
zastraszaniu, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej,
powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie, izolowanie go lub
wyeliminowanie z zespołu współpracowników. Spotykamy się w środowisku z
wyrażaniem przez jednych o innych ocen czy z podejmowaniem działań lub
zachowań, które mają na celu i mogą lub doprowadzają do zaniżenia oceny
przydatności naukowej pracownika, do jego poniżenia, ośmieszenia, izolacji czy
nawet wyeliminowania go/jej z zespołu współpracowników.
Kiedy ktoś ma poczucie, że jest poddawany mobbingowi, musi udokumentować rozstrój zdrowia w znaczeniu medycznym (poza negatywnymi emocjami psychicznymi) oraz w szczególności, czy doszło do jego zaniżonej samooceny czy oceny przydatności zawodowej w sensie obiektywnym. Skierowanie sprawy do sądu sprawia, że tam analizuje się niniejsze kwestie na podstawie innych dowodów niż wrażenia samego poszkodowanego.
Sąd musi rozstrzygnąć, czy rozstrój zdrowia nauczyciela został
spowodowany jego nadwrażliwością oceny sytuacji, czy też doszło w istocie do
zachowań jego zwierzchnika, które przekraczały przyjęte standardy społeczne w
stopniu wskazującym na mobbing. Dlatego tak ważne jest posiadanie świadków,
którzy w momencie składania oskarżenia, podpiszą zgodę na podzielenie się z
sądem swoimi obserwacjami czy innymi dowodami. Zdarza się bowiem, że w naszym
środowisku ktoś popiera osobę opresjonowaną przez profesor/-a czy doktor/-a,
ale w obawie przed skutkami świadczenia prawdy (zemsta oskarżanej/-go w białych
rękawiczkach) może nagle się wycofać.
Sąd
Najwyższy w wyroku z 16 marca 2010 (I PK 203/09) wskazał
jednak na możliwość wystąpienia mobbingu także w postaci mimowolnej. Uznał, że
za mobbing mogą być uznane wszelkie bezprawne także nieumyślne działania lub
zachowania mobbera dotyczące lub skierowane przeciwko pracownikowi, które
wyczerpują ustawowe znamiona mobbingu, a w szczególności wywołały rozstrój
zdrowia u pracownika. Podobnie w uzasadnieniu wyroku z 7 maja 2009 (III PK
2/09) SN podkreślił, że uznanie określonego działania za mobbing nie wymaga ani
stwierdzenia po stronie prześladowcy działania ukierunkowanego na osiągnięcie
celu, ani wystąpienia skutku.
Jeśli dziekan czy rektor nie zareaguje zgodnie z prawem na skargę nauczyciela akademickiego o dopuszczanie się przez jego przełożonego naruszania jego godności, stosowania wobec niego mobbingu, to musi liczyć się z tym, że sam zostanie pozwany o współdziałanie ze sprawcą i może być pociągnięty do odpowiedzialności karnej z tego tytułu. Na bezpośrednim przełożonym spoczywa bowiem obowiązek ochrony dóbr osobistych obejmuje także zapobieganie i przeciwdziałanie ich naruszaniu przez innych pracowników podległych pracodawcy.
Tolerowanie takich naruszeń to równocześnie przyczynienie się do wynikającej z nich szkody. Każda próba przykrycia, "zamiecenia pod dywan" może skutkować oskarżeniem o współsprawstwo. Zgodnie bowiem z art.111 w/w Kodeksu obowiązkiem pracodawcy jest zapewnienie poszanowania godności i innych dóbr osobistych pracownika. Ochronie podlegają takie dobra osobiste zatrudnionych, jak w szczególności: zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska.
Z trudem przebijają się do świadomości społecznej zjawiska mobbingu w szkolnictwie wyższym, toteż należy je badać, byle kompetentnie.
(foto: BŚ)