06 października 2021

Posiedzenie naukowe Komisji Nauk Pedagogicznych - Oddziału PAN w Krakowie

 





Jak to dobrze, że są takie oddziały Polskiej Akademii Nauk, przy których powołano do życia m.in. Komisję Nauk Pedagogicznych, bo przykładowo w łódzkim Oddziale PAN nie ma takiego środowiska. Tymczasem pedagogom i uczonym innych dyscyplin czy dziedzin nauki potrzebna jest konfrontacja, wgląd w wyniki ich badań. Niektórzy znają edukację, szkolnictwo, politykę oświatową przede wszystkim z własnej kariery szkolnej (od przedszkola po szkołę wyższą) oraz z mediów, gdzie o kształceniu i wychowaniu najczęściej pisze się źle. 

W czasie wczorajszej dyskusji po moim referacie na temat konieczności zmian w edukacji padło nawet określenie "dydaktyka paliatywna", mające wskazać na odchodzącą już do innego świata edukację tradycyjną, szkołę z kredą i tablicą. Tuż po spotkaniu z uczonymi, nauczycielami i studentami, a po przywrócenia do życia Facebooka, trafiła do mnie ilustracja, która okazała się ściśle związana z przedmiotem naszej dyskusji.

 Pedagog może być z innej epoki, ale ważne jest to, jak i czym promieniuje na innych. Jak przypomnę sobie jedną z wielu szkół waldorfskich, w których obserwowałem zajęcia, to chciałbym, by dzieci miały nauczycieli posługujących się pięknem własnej narracji, którą ilustrują kolorowymi kredami na czarnej tablicy.  


      Jednak sprowadzana do kredy i tablicy tradycyjnie pojmowana edukacja szkolna nie odeszła i nie odejdzie w zaświaty, bo wystarczy, że zabraknie przez jakiś czas dostępu do energii elektrycznej, a owe przedmioty powrócą na swoje miejsce. Kiedy idziemy z uczniami do lasu, to przecież nie korzystamy z interaktywnej tablicy, chyba, że zamiast rozwijania naturalnej orientacji w terenie, prowadzimy ich zgodnie z trasą wyznaczaną i monitorowaną przez nawigację GPS. Czy wówczas czujemy las? Czy odbieramy wszystkimi zmysłami jego barwy, odcienie, dźwięki, zapach, poszycie i substancję przyrodniczą?

W spotkaniu uczestniczyli filozofowie, historycy, psycholodzy, pedagodzy, nauczyciele różnych przedmiotów, a nad całością czuwał prof. Akademii WSB Janusz Morbitzer nadając treści i dyskusji skoncentrowaną na temacie głębię i znaczenie wymiany myśli. O czym rozmawialiśmy? 

O tym, co było pierwsze: państwo i jego oświatowa administracja, czy może szkoła? Czy szkoła powinna należeć do państwa (a zatem być szkołą państwową, a niektórzy by chcieli - jedynie narodową), czy może zgodnie z konstytucją i prawem oświatowym powinna należeć do społeczeństwa? Każda reforma edukacji powinna zaczynać się w umysłach nauczycieli, a nie urzędników partii władzy. Przywoływano przykłady ustrojów szkolnych w Finlandii (centralistyczny) i Szwajcarii (zdecentralizowany), a jakże znakomicie służących kształceniu i wychowywaniu młodych pokoleń.

Cytowano istotną myśl prof. Michała Kleibera, który otrzymał właśnie najwyższą godność akademicką doktora honoris causa Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej: "Albo zapanujemy nad terażniejszym chaosem, albo chaotyczna przyszłość zapanuje nad nami". Przyszłość zatem możemy i powinniśmy kształtować właśnie teraz, razem z młodym pokoleniem.

Przewijał się w trakcie wymiany myśli pesymistyczny realizm. W zdecydowanej większości nie ulegliśmy jemu, gdyż pedagog nie może być pesymistą, nie powinien nikogo straszyć, osłabiać ludzkiej woli, obniżać poczucie sensu życia, budzić lęki tylko po to, by panować nad innymi.  W takich sytuacjach przypomina się anegdota o kimś, kto nie wiedział, że czegoś się nie da, że czegoś nie wolno lub jest to niemożliwe, więc wprowadził zmianę. 

Nie należy też generalizować trafnej i słusznej krytyki marginalnych a patologicznych zdarzeń, by nie tworzyć w społeczeństwie opinii o tym, że efektem szkolnej edukacji jest rzekomo jedynie czy głownie głupota, ignorancja, analfabetyzm, a wprowadzane w oświacie zmiany są celem samym w sobie. Owszem, padały przykłady toksycznych praktyk nauczycielskich czy niegodnych postaw niektórych uczniów, ale tych pierwszych jest ponad 600 tysięcy, zaś ich podopiecznych ponad 4 miliony. 

Nie można zatem kreować na tej podstawie fałszywego obrazu szkoły, bo tych instytucji jest ponad dwadzieścia tysięcy w naszym kraju. Pracują w nich niepoliczalni statystycznie ci, którzy przecież uwielbiają ten zawód, pracę z dziećmi czy młodzieżą niezależnie od warunków, klimatu społeczno-politycznego czy wewnątrzszkolnej kultury i częściowego jej braku. O oddolnych kreatorach zmian w edukacji szkolnej piszę od lat i podziwiam ich wyjatkowy zapał oraz zaangażowanie. Tak więc nie tylko dzieci powinniśmy otaczać szczególną ochroną, ale i innowacyjnych nauczycieli.      

To prawda, że od początku września dyrektorzy szkół, a nawet niektóre poradnie psychologiczno-pedagogiczne zmagają się z brakiem specjalistycznie wykształconych i psychopedagogicznie wykwalifikowanych kadr. Czym to grozi? Lokalnie tym, że matematyki, informatyki, języków obcych, chemii, biologii czy fizyki będą uczyć ignoranci na zastępstwach, wypaleni zawodowo emerytowani nauczyciele, albo "z braku laku" każdy, kto zachwyci się „wysokością” płacy. 

Psycholodzy będą otwierać prywatne gabinety a psychiatrzy już wymówili pracę w jednym z państwowych instytutów. Jesteśmy bowiem gotowi zapłacić tyle, ile zażąda od nas hydraulik, budowniczy, mechanik, weterynarz, szef stacji benzynowej, itd., ale godzimy się jako społeczeństwo na upokarzający system płac dla tych, którzy troszczą się o bio-psycho-społeczny i duchowy rozwój naszych dzieci.   

Wspomniano też o potrzebie powołania do życia Samorządu Zawodowego Nauczycieli, żeby sami profesjonaliści określali, jakie muszą być spełnione wymagania na wejściu do zawodu, jak należy ich wspierać merytorycznie i psychologicznie, jak wykluczać ze szkół tych, którzy brakiem kompetencji czy zaburzeniami własnej osobowości niszczą przyszłość swoich uczniów itp. Są bowiem tacy, którzy nie tylko nie mają czym promieniować na innych, ale - co gorsza - ich promieniowanie jest osobowościowo toksyczne, "rakotwórcze".

W nawiązaniu do mojego referatu wciąż aktualne stało się niedowierzanie, że po 30 latach transformacji ustrojowej o losach dzieci, młodzieży, nauczycieli, ale także finansujących publiczną oświatę rodziców, nie ma w Polsce Komisji Edukacji Narodowej/Krajowej Rady Oświatowej. Tak długo, jak o kształceniu i wychowaniu będą decydować politycy zainteresowani instrumentalnym traktowaniem szkoły jako przedłużonego ramienia partii władzy, tak długo nie będziemy ani Drugą Japonią, ani Drugą Finlandią a już na pewno  nie będziemy Drugą Szwajcarią w profesjonalnym,  kompetentnym i ponadpartyjnym zarządzaniu szkolnictwem. 

W ciągu trzydziestolecia RP zdewastowano system kształcenia zawodowego, zniszczono kilkunastoletnie doświadczenia i osiągnięcia dydaktyczne nauczycieli polskich gimnazjów, zrujnowano system kształcenia i doradztwa zawodowego, a co gorsza zlikwidowano w uniwersytetach kształcenie na kierunkach nauczycielskich, cedując zdobywanie kwalifikacji do pracy w szkolnictwie na kursy, szkolenia, studia podyplomowe, parcjalne tematycznie moduły, itp. 

Wieczorem dotarł do mnie List Otwarty części członków Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN.