09 października 2021

Marna publicystyka dra Józefa Wieczorka na temat obecnych kadr akademickich

 


Publicyści prasy prawicowej usiłują wmawiać opinii publicznej, że w III Rzeczpospolitej mamy do czynienia z niewydolnością obecnego systemu akademickiego, a więc jego głębokim kryzysem. Tym samym krytykują politykę rządu prawicowej koalicji w latach 2015-2021. Jednym z nich jest dr Józef Wieczorek, który nie powołuje się w swoim ostatnim artykule pt. Skąd się wzięły obecne kadry akademickie? (WNET 2021 nr 10, s. 17) na chociażby scjentometryczne raporty w tym zakresie (zob. badania prof. Marka Kwiekaczy na sprawozdania MEiN. 

Być może nie wie, że do pisania o środowisku akademickim i jego naukowych osiągnięciach lub porażkach trzeba najpierw rzeczowo się przygotować, poznać realia, by nie tworzyć o nim fałszywego obrazu. Nie wystarczą bowiem utyskiwania na rzekomy stan fatalnych kadr z okresu PRL, skoro te już dawno nie mają dla obecnego rozwoju polskiej nauki szczególnego znaczenia. Większość odeszła z uczelni na emeryturę, a wśród nich także wybitni uczeni. 

Mamy w Polsce kadry odpowiadające stanowi ok.10 proc. naukowców jak w najlepszych uniwersytetach świata, których publikacje są najwyżej oceniane, o czym wielokrotnie pisałem w blogu, przywołując wyniki międzynarodowych badań.    

Tymczasem publicysta J. Wieczorek narzeka na akademickie kadry, które musiały mieć jakiś wpływ na jego drogę naukową w okresie PRL, skoro dzięki nim uzyskał stopień doktora na Uniwersytecie Jagiellońskim. W PRL musiał mieć bowiem PRL-owskiego promotora, recenzentów i członków rady wydziału. Nie wypadł zatem "spod ogona" przedwojennych kadr profesorskich, gdyż te, jak trafnie o tym pisze, zostały albo wymordowane przez Niemców, albo wykończone przez bolszewickie rządy okresu stalinowskiego. 

Ma też zapewne osobiste doświadczenie i być może nawet bolesną pamięć tego okresu, której pod koniec artykułu jednak sam zaprzecza pisząc: W PRL wydatki na naukę były wielokrotnie mniejsze, zarabialiśmy jakieś 100 razy mniej niż obecnie (kilkanaście - kilkadziesiąt dolarów miesięcznie), a poziom nauki był podobny, a nawet w wielu dziedzinach lepszy. 

To w  końcu, jak to było z tym PRL-em, skoro najpierw stwierdza, że: Polska domena akademicka poniosła ogromne starty osobowe i materialne podczas II wojny światowej, i to zarówno ze strony okupanta niemieckiego jak i "wyzwoliciela" sowieckiego. Niestety w zniewolonej PRL tych strat nie zdołała odbudować. Kadry akademickie, które uchroniły się przed zagładą, podlegały procesom "oczyszczającym" od samego początku Polski Ludowej, aby nie wpływały negatywnie na młodzież akademicką, która maiła budować nowy, postępowy ustrój.                     

Czytelnicy mają być przekonani, że w okresie transformacji III RP, mimo iż ta trwa już trzydziesty drugi rok, została zachowana ciągłość prawna i personalna w środowiskach akademickich. Ma rację, że [n]ie dokonano lustracji ani tym bardziej dekomunizacji, poza swoistą dekomunizacją uczelnianych historii poprzez usuwanie z nich terminów "komunizm" czy "PZPR", a także takich wydarzeń jak stan wojenny.  Pisałem o tym, że tak historycy, socjolodzy, filozofowie, jak i psycholodzy nadal ukrywają destrukcyjną partyjnie aktywność swoich promotorów, recenzentów czy popleczników ich karier. 

No i co z tego? Czy to znaczy, że stali się reproduktorami bolszewickiej nauki humanistycznej lub ideologicznej/socjalistycznej doktryny? Jego zdaniem współcześni młodzi naukowcy odtwarzają sowiecką myśl naukową, przez co nie są uznawani na świecie. Co za bzdura. 

Artykuł J. Wieczorka jest potoczną publicystyką, narzekactwem, które nie znajduje poważnych argumentów, skoro nie przytacza się w nim konkretnych faktów. Ogólnikowe poglądy tego autora są w tym artykule niespójne, pozbawione rzeczowej argumentacji. Autorowi nie podoba się, że naukowcy, dzisiejsi nauczyciele akademiccy, których rzekomo postsocjalistycznych karier sam nie przywołuje, nie egzemplifikuje, nie powinni upominać się o godne płace, o środki na badania naukowe, bo... są to jeszcze gorsze kadry, niż te w ... PRL! 

Ba, J. Wieczorek sugeruje, by w związku z powyższym przestać troszczyć się o finansowanie szkolnictwa wyższego: Co ciekawe, polskie uczelnie nie są otwarte na naukowców, którzy przy nikłym finansowaniu budżetowym, a nawet bez finansowania potrafią osiągnąć w nauce więcej niż etatowi pracownicy. Dr J. Wieczorek nie wie, że powstały szkoły doktorskie, w których doktoranci otrzymują nie tylko stypendia, ale także mogą ubiegać się o konieczne środki na badania własne? Nie muszą już żebrać na ulicy, ale też nie powinni być nisko opłacani.  

Po co mydlić społeczeństwu oczy takimi bzdurami? Gdzie są ci wybitni naukowcy, młodzi, nieskażeni PRL i jego reprodukcją, którzy są gotowi pracować naukowo za darmo? Poproszę o ich adres. Chętnie włączę ich do procesu badawczego, skoro są gotowi pracować dla idei, jak obecna prawicowa władza.     

Podejście do rzekomego kryzysu kadrowego w szkołach wyższych przypomina mi nieco wypowiedź prof. Ryszarda Legutki, który w swoim artykule pt. Profesorowie i prokuratorzy ("Życie" z dn. 19-20 grudnia 1998, s. 7) pisał: (…) w opinii tych, którzy pamiętają przeszłe czyny, za dużo jest w historii ich życia pychy, a za mało żalu, za dużo poczucia misji, a za mało pokory. Jednocześnie te same cechy sprawiają, iż stali się  oni, przynajmniej niektórzy z nich, akademickimi gwiazdami uwodzącymi kolejne pokolenia młodzieży.  (…) Jest skądinąd zastanawiające, że młodsze pokolenie – głosząc pochwałę buntu – wcale nie zbuntowało się przeciw swoim nauczycielom., lecz zawsze lojalnie przy nich trwa. 

Może zatem, zamiast narzekać na stan obecnych kadr akademickich, autor tak fałszowanej rzeczywistości akademickiej skupi się na faktach i od nich zacznie rzetelną analizę. W Polsce A.D. 2021 nie finansuje się akademickiej patologii. Natomiast zapewne płaci się za takie publicystyczne teksty w dofinansowywanej z budżetu państwa prasie.