Jak to dobrze, że są takie oddziały
Polskiej Akademii Nauk, przy których powołano do życia m.in. Komisję Nauk Pedagogicznych, bo przykładowo w łódzkim Oddziale PAN nie ma takiego środowiska. Tymczasem pedagogom i uczonym innych dyscyplin czy dziedzin nauki potrzebna jest konfrontacja, wgląd w wyniki ich badań. Niektórzy znają edukację, szkolnictwo, politykę oświatową przede wszystkim z własnej kariery szkolnej (od przedszkola po szkołę wyższą) oraz z
mediów, gdzie o kształceniu i wychowaniu najczęściej pisze się źle.
W czasie wczorajszej dyskusji po moim referacie
na temat konieczności zmian w edukacji padło nawet określenie "dydaktyka
paliatywna", mające wskazać na odchodzącą już do innego świata edukację
tradycyjną, szkołę z kredą i tablicą. Tuż po spotkaniu z uczonymi,
nauczycielami i studentami, a po przywrócenia do życia Facebooka, trafiła do
mnie ilustracja, która okazała się ściśle związana z przedmiotem naszej
dyskusji.
Pedagog może być z innej epoki, ale ważne jest to, jak i czym promieniuje na innych. Jak przypomnę sobie jedną z wielu szkół waldorfskich, w których obserwowałem zajęcia, to chciałbym, by dzieci miały nauczycieli posługujących się pięknem własnej narracji, którą ilustrują kolorowymi kredami na czarnej tablicy.
Jednak sprowadzana do kredy i tablicy tradycyjnie pojmowana edukacja szkolna nie odeszła i nie odejdzie
w zaświaty, bo wystarczy, że zabraknie przez jakiś czas dostępu do energii
elektrycznej, a owe przedmioty powrócą na swoje miejsce. Kiedy idziemy z
uczniami do lasu, to przecież nie korzystamy z interaktywnej tablicy, chyba, że
zamiast rozwijania naturalnej orientacji w terenie, prowadzimy ich zgodnie
z trasą wyznaczaną i monitorowaną przez nawigację GPS. Czy wówczas czujemy las? Czy
odbieramy wszystkimi zmysłami jego barwy, odcienie, dźwięki,
zapach, poszycie i substancję przyrodniczą?
W spotkaniu uczestniczyli filozofowie,
historycy, psycholodzy, pedagodzy, nauczyciele różnych przedmiotów, a nad
całością czuwał prof. Akademii WSB Janusz Morbitzer nadając treści i dyskusji
skoncentrowaną na temacie głębię i znaczenie wymiany myśli. O czym
rozmawialiśmy?
O tym, co było pierwsze: państwo i jego
oświatowa administracja, czy może szkoła? Czy szkoła powinna należeć do państwa
(a zatem być szkołą państwową, a niektórzy by chcieli - jedynie narodową), czy
może zgodnie z konstytucją i prawem oświatowym powinna należeć do społeczeństwa?
Każda reforma edukacji powinna zaczynać się w umysłach nauczycieli, a nie
urzędników partii władzy. Przywoływano przykłady ustrojów szkolnych w Finlandii
(centralistyczny) i Szwajcarii (zdecentralizowany), a jakże znakomicie
służących kształceniu i wychowywaniu młodych pokoleń.
Cytowano istotną myśl prof. Michała
Kleibera, który otrzymał właśnie najwyższą godność akademicką doktora honoris
causa Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej: "Albo zapanujemy nad terażniejszym chaosem, albo chaotyczna przyszłość zapanuje nad nami". Przyszłość
zatem możemy i powinniśmy kształtować właśnie teraz, razem z młodym pokoleniem.
Przewijał się w trakcie wymiany myśli
pesymistyczny realizm. W zdecydowanej większości nie ulegliśmy jemu, gdyż
pedagog nie może być pesymistą, nie powinien nikogo straszyć, osłabiać ludzkiej
woli, obniżać poczucie sensu życia, budzić lęki tylko po to, by panować nad
innymi. W takich sytuacjach przypomina się anegdota o kimś, kto nie wiedział, że czegoś się nie da, że czegoś nie wolno lub jest to niemożliwe, więc wprowadził zmianę.
Nie należy też generalizować trafnej i słusznej krytyki
marginalnych a patologicznych zdarzeń, by nie tworzyć w społeczeństwie opinii o
tym, że efektem szkolnej edukacji jest rzekomo jedynie czy głownie głupota,
ignorancja, analfabetyzm, a wprowadzane w oświacie zmiany są celem samym w
sobie. Owszem, padały przykłady toksycznych praktyk
nauczycielskich czy niegodnych postaw niektórych uczniów, ale tych pierwszych
jest ponad 600 tysięcy, zaś ich podopiecznych ponad 4 miliony.
Nie można zatem
kreować na tej podstawie fałszywego obrazu szkoły, bo tych instytucji jest
ponad dwadzieścia tysięcy w naszym kraju. Pracują w nich niepoliczalni
statystycznie ci, którzy przecież uwielbiają ten zawód, pracę z dziećmi czy
młodzieżą niezależnie od warunków, klimatu społeczno-politycznego czy
wewnątrzszkolnej kultury i częściowego jej braku. O oddolnych kreatorach zmian w edukacji szkolnej piszę od lat i podziwiam ich wyjatkowy zapał oraz zaangażowanie. Tak więc nie tylko dzieci powinniśmy otaczać szczególną ochroną, ale i innowacyjnych nauczycieli.
To prawda, że od początku września
dyrektorzy szkół, a nawet niektóre poradnie psychologiczno-pedagogiczne zmagają się z
brakiem specjalistycznie wykształconych i psychopedagogicznie wykwalifikowanych
kadr. Czym to grozi? Lokalnie tym, że matematyki, informatyki, języków obcych,
chemii, biologii czy fizyki będą uczyć ignoranci na zastępstwach, wypaleni
zawodowo emerytowani nauczyciele, albo "z braku laku" każdy, kto
zachwyci się „wysokością” płacy.
Psycholodzy będą otwierać prywatne gabinety a psychiatrzy już wymówili pracę w jednym z państwowych instytutów. Jesteśmy bowiem gotowi zapłacić tyle, ile zażąda od nas hydraulik, budowniczy, mechanik, weterynarz, szef stacji benzynowej, itd., ale godzimy się jako społeczeństwo na upokarzający system płac dla tych, którzy troszczą się o bio-psycho-społeczny i duchowy rozwój naszych dzieci.
Wspomniano też o potrzebie powołania do
życia Samorządu Zawodowego Nauczycieli, żeby sami profesjonaliści określali,
jakie muszą być spełnione wymagania na wejściu do zawodu, jak należy ich
wspierać merytorycznie i psychologicznie, jak wykluczać ze
szkół tych, którzy brakiem kompetencji czy zaburzeniami własnej osobowości
niszczą przyszłość swoich uczniów itp. Są bowiem tacy, którzy nie tylko nie mają
czym promieniować na innych, ale - co gorsza - ich promieniowanie jest
osobowościowo toksyczne, "rakotwórcze".
W nawiązaniu do mojego referatu wciąż
aktualne stało się niedowierzanie, że po 30 latach transformacji ustrojowej o
losach dzieci, młodzieży, nauczycieli, ale także finansujących publiczną
oświatę rodziców, nie ma w Polsce Komisji Edukacji Narodowej/Krajowej Rady
Oświatowej. Tak długo, jak o kształceniu i wychowaniu będą decydować politycy
zainteresowani instrumentalnym traktowaniem szkoły jako przedłużonego ramienia
partii władzy, tak długo nie będziemy ani Drugą Japonią, ani Drugą Finlandią a
już na pewno nie będziemy Drugą Szwajcarią w
profesjonalnym, kompetentnym i ponadpartyjnym zarządzaniu
szkolnictwem.
W ciągu trzydziestolecia RP zdewastowano
system kształcenia zawodowego, zniszczono kilkunastoletnie doświadczenia i
osiągnięcia dydaktyczne nauczycieli polskich gimnazjów, zrujnowano system
kształcenia i doradztwa zawodowego, a co gorsza zlikwidowano w uniwersytetach
kształcenie na kierunkach nauczycielskich, cedując zdobywanie kwalifikacji do
pracy w szkolnictwie na kursy, szkolenia, studia podyplomowe, parcjalne
tematycznie moduły, itp.
Wieczorem dotarł do mnie List Otwarty części członków Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN.