10 października 2016
Demokratyczny sofizmat polityki (w)edukacji
Kilkanaście lat temu przepracowałem jeden z sofizmatów rosyjskich studentów, którzy uczestniczyli w Londynie na konferencji naukowej poświęconej paradoksom w filozofii. Ich paradoks dotyczył uczenia się, ale równie dobrze jego przedmiotem może być także fenomen demokracji, patriotyzmu, moralności, itd., itd. Oto ten sofizmat:
Im więcej masz praw,
tym więcej demokracji.
Im więcej demokracji,
tym masz większy wpływ.
A im większy masz wpływ,
tym mniej jest demokracji.
A im mniej jest demokracji,
tym mniej masz praw,
Im mniej masz praw,
tym mniej jest demokracji.
To po co ci demokracja?
Dzisiaj rozpoczyna się akcja protestacyjna lewicowego, a więc także będącego w opozycji do rządu - Związku Nauczycielstwa Polskiego. Prezes Sławomir Broniarz niesłusznie został w TVP1 i w wywiadach pani minister Anny Zalewskiej określony jako polityk - w negatywnym tego słowa znaczeniu. Każdy szef związku branżowego w oświacie - czy nam się to podoba, czy nie - jest politykiem, bowiem jego powinnością jest ingerowanie w politykę władzy, która zagraża interesom jego "klientów", "podwładnych", interesariuszy - członków związku zawodowego.
Oczywiście, że S. Broniarz popiera akcje KOD-u, skoro w nich uczestniczył i jeśli miałby się z tego tłumaczyć, to właśnie przed tymi członkami ZNP, którzy KOD-u nie popierają. Kłamstwo ma krótki nogi. Prezes podaje nieprawdziwe informacje także w innym przypadku. Wprawdzie akcję ZNP popiera Stowarzyszenie Pedagogów Społecznie Zaangażowanych, ale nie ma ono nic wspólnego z Polską Akademią Nauk, co błędnie podaje w swoich komunikatach ZNP. Prezes Broniarz mógłby jednak w sposób bardziej odpowiedzialny komunikować się ze społeczeństwem unikając kłamstw.
Nauczyciele-związkowcy, a zapewne nie tylko oni, wyjdą na ulice polskich miast, by zaprotestować przeciwko socjotechnicznej manipulacji kolejnego rządu. Tym razem mają za sobą samowiedzę, samoświadomość tego, jak manipulowały środowiskiem nauczycielskim poprzednie władze Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego.
W odróżnieniu od wielu sygnatariuszy różnych pism, listów i wieców nie chcę i nie muszę niczego podpisywać. Moje publikacje i dokonania w oświacie i dla edukacji demokratycznej i humanistycznej są obecne w dyskursie naukowym i oświatowym, w doświadczeniach wielu nauczycieli, uczniów i ich rodziców.
Nie ma żadnych szans na podjęcie przez MEN kampanii dezawuującej znaczenie dzisiejszego protestu jako politycznego (w pejoratywnym sensie tego słowa), bo jeszcze tylko brakuje ocen typu - ... sprzecznego z interesem państwa, narodu, młodych pokoleń, większości Polaków itd., itd. To tylko dolewanie przysłowiowej oliwy do ognia.
Ten socjotechniczny i propagandowy manewr nie sprawdzi się już więcej w wykonaniu tak obecnego, jak i przyszłych rządów, gdyż nauczyciele mają już dość bycia traktowanymi przedmiotowo, jak meble, które kolejna ekipa rządząca usiłuje przestawiać, a może i zmieniać. Już niejeden minister "poległ" grożąc nauczycielom laską marszałkowską, ignorując prawidłowości psychologiczno-pedagogiczne procesów edukacyjnych, oszczędzając na niedoinwestowaniu edukacji i utrzymywaniu nauczycieli w stanie ustawicznej pauperyzacji.
Środowiska społeczne, oświatowe, akademickie będą zapewne dalej wyrażać sprzeciw wobec projektowanych przez władze zmian. Mamy już w przestrzeni publicznej Listy lub stanowiska czy uchwały na temat zapowiedzianej reformy:
- Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN;
- Rzecznika Praw Dziecka - Marka Michalaka,
- Sygnatariuszy protestu m.in. byłego wiceministra edukacji z PO - Macieja Jakubowskiego i b. pracowników IBE, którą poparło wielu szanowanych i cenionych także przeze mnie naukowców;
- Polonistów - językoznawców - literaturoznawców, w tym autorów dotychczasowych podręczników i programów szkolnych, doradców metodycznych itp.;
- Polskie Towarzystwo Pedagogiczne;
- Związek Nauczycielstwa Polskiego (domaga się wycofania likwidacji gimnazjów i rzetelnej debaty o problemach oświaty. „W przypadku zignorowania naszych postulatów nie wykluczamy żadnej formy protestu ze strajkiem włącznie”);
- Samorządowców i ich korporacji: Związek Miast Polskich; Unii Metropolii Miast Polskich;
- Federacji Stowarzyszeń Nauczycielskich;
- Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Nic nie pomoże wmawianie społeczeństwu, że odbyły się debaty, a teraz trwają konsultacje, z których wynika, że naród pragnie powrotu do ośmioletniej szkoły podstawowej. Konsultacje w sprawie reformy ustrojowej szkolnictwa, podobnie jak wcześniejsze debaty, były i są spełnieniem administracyjnego obowiązku, nie tylko tej władzy.
Od sierpnia ub. roku wiadomo, a pisałem o tym w blogu, z jakim programem politycznym prowadzona była kampania wyborcza. Upór jednak przy próbie realizacji rzekomo jednych obietnic przedwyborczych, a lekceważenie innych - przy świadomości, że nie jest się rządzącą formacją w imieniu wszystkich czy nawet większości Polaków - prowadzi tylko do eskalacji konfliktu.
Życzę Premier rządu, by dokonała dobrej zmiany. W niedzielę Premier Beata Szydło stwierdziła, że rząd jest zdecydowany przeprowadzić reformę oświatową. W każdym kraju system musi być reformowany, więc nie ma w tym nic nowego.
Nie jest natomiast prawdą, że ta reforma jest dobrze przygotowana. Pani minister (edukacji Anna) Zalewska przez cały rok konsultowała te założenia w różnych środowiskach związanych z oświatą" - powiedziała premier w wywiadzie dla TVP.
Chyba pani Premier nie wie, że przez kilka miesięcy - a nie przez cały rok - prowadzone były DEBATY (pozorowane, monologowe), a nie konsultacje, o czym wielokrotnie zapewniała sama minister edukacji. Chyba ktoś wprowadza w błąd Premier B. Szydło.
Subskrybuj:
Posty (Atom)