17 lutego 2015

Odsłona nędzy niektórych wyższych szkół prywatnych (nie tylko) w Łodzi













W weekendowym wydaniu ogólnopolskiego dziennika w Łodzi powiało przykrą wiadomością nie tylko dla tych, którzy są absolwentami Wyższej Szkoły Kupieckiej w Łodzi, ale także dla jej władz, byłych i obecnych kadr nauczycielskich, o ile takowe jeszcze istnieją. Tytuł artykułu Piotra Brzózki brzmiał jednoznacznie: WYŻSZA SZKOŁA KUPIECKA IDZIE DO LIKWIDACJI" i został opatrzony nie tylko zdjęciem budynku dydaktycznego, ale i wielką fotografią minister nauki i szkolnictwa wyższego. To właśnie resort ma podjąć decyzję o likwidacji tej szkoły na wniosek jej właściciela. Natychmiast pojawiły się oferty innych szkół wyższych, które są gotowe "przejąć" studentów upadłej placówki. A czy oni w ogóle jeszcze są?

Po dwudziestu latach znika zatem z mapy Łodzi szkoła, która była jedną z pierwszych uczelni niepublicznych tego miasta, kształcąc także na kierunku pedagogika. Doskonale pamiętam lata świetności tej instytucji, ale i czas chylenia się ku upadkowi na skutek fatalnego zarządzania (nieustanne problemy z płatnością pensji, zaleganiem opłat wobec urzędu skarbowego, ZUS itp.) oraz utraty wiarygodności ówczesnego rektora, a zarazem współwłaściciela (prezydenta) z racji popełnienia plagiatu w pracy doktorskiej. Sprawa była kilka lat temu bardzo głośna i bulwersująca środowisko, skoro prowadził wyższą szkołę samemu będąc akademicko postacią nieuczciwą.

WSzK nadal jednak promuje się w Internecie (ma liczne oddziały zamiejscowe?) oraz na fecebooku. Ktoś pyta w Fb: Czy ta szkoła w ogóle istnieje? Zaglądam na stronę, na której widnieje treść oferty - piękna i zachęcająca:

Szanowni Państwo! Zapraszam serdecznie do Wyższej Szkoły Kupieckiej - jednej z pierwszych niepaństwowych uczelni w województwie łódzkim. Znajdziecie Państwo u nas dobry klimat do nauki, przyjazny stosunek wykładowców, wsparcie w rozwoju kariery zawodowej. Od 1994 roku staramy się zaistnieć w umysłach naszych studentów i absolwentów jako uczelnia otwarta dla każdego, kto chce się uczyć, rozwijać i doskonalić. Stawiamy na energię, wyobraźnię i kreatywność młodych ludzi, których chcemy prowadzić przez kolejne etapy edukacji aż do dyplomu magisterskiego. Program studiów w naszej uczelni jest tak skonstruowany, by każdy student mógł sam zdecydować o kierunku edukacji i pogłębiania wiedzy w wybranej dziedzinie. Bogaty wybór specjalizacji i specjalności dyplomowania, których opisy znajdziecie Państwo na kolejnych stronach, stwarza każdemu możliwość autonomicznego decydowania o swojej przyszłej drodze zawodowej.

Właściciele wielu (spośród ponad 300!) wyższych szkół prywatnych naciągają naiwnych studentów czy kandydatów, bo wiedzą, że oni niczego nie sprawdzą, nie dojdą prawdy. Im dłużej jednak będą wpłacać czesne na konto szkoły/firmy de facto biznesowej, tym lepiej dla właściciela, bo będzie miał z czego spłacać zaciągnięte długi, pokrywać koszty procesów sądowych , a przy tym jeszcze akumulować na ich koszt własny kapitał (zapisany na kogoś z rodziny).

Zajrzyjmy na strony innych wyższych szkół prywatnych, tzw. wsp w Łodzi (używam skrótu, by nieustannie nie powtarzać tak długiej nazwy). Tylko dla znawcy przedmiotu czytelne jest to, czego nie widzą kandydaci na studia czy już w nich studiujący. Zresztą, część zapewne nie o studia chodzi, tylko o środki socjalne na życie. Skoro mogą dostać z budżetu państwa via stypendium comiesięczne wsparcie finansowe, które jest wyższe od czesnego, to nawet im się to opłaca. Ministerstwo nie interesuje bowiem to, czy ktoś naprawdę studiuje, czy też traktuje takie placówki jako dar socjalny. Jak ktoś jest studentem, to mu się należy, ale jakim i czy rzeczywiście studiującym, to już nie ma znaczenia.

Oto mamy firmy spod znaku wsp, które ze względu na procesy sądowe albo zmieniły nazwę z jednej na inną, albo pierwotne logo zastąpiły nowym, albo przemieszczają się z jednego miejsca na drugie itd., byle tylko uniknąć weryfikacji czy podejrzeń, że coś jest w nich nie tak. Najważniejsze, by wciskać kit o rzekomo międzynarodowej współpracy (nikt tego nie sprawdzi, że to trzy psiapsiółki rektora, dziekana czy kanclerza przyjechały do Polski na wycieczkę), o projektach, które kiedyś istotnie były w tych szkołach realizowane, ale już ich kadry się zmyły, a zatem nie ma już w nich specjalistów, o rzekomo pozytywnej ocenie Polskiej Komisji Akredytacyjnej (bez ujawnienia, że jest to ocena z zaleceniami, a wcześniej była warunkowa),itd., itd.

Ba, zajrzyjmy na strony tych wsp i kategorię "kadra" czy "wykładowcy", a przekonamy się, że np. strona jest "w trakcie aktualizacji", albo dane są ukryte "w wirtualnym dziekanacie". Może i kadra jest wirtualna? Co to znaczy? Bardzo wiele. Można bowiem przypuszczać, że takie wsp nie mają godnej i kompetentnej do kształcenia studentów kadry, albo nie spełniają wymogów formalnych, więc ukrywają te dane przed opinią publiczną. W końcu, ktoś na zajęcia przychodzi, a zapewne jest jeszcze lepiej, jak są one odwołane. Co z tego, że w przypadku oferty kształcenia na kierunku "pedagogika" są nawet wymienione nazwiska i stopnie naukowe kadry, skoro student czy kandydat nie jest w stanie sprawdzić, czy ta kadra jest rzeczywiście kwalifikowana, czy spełnia akademickie lub oświatowe wymogi?

Dociekliwi zaczęli zaglądać na strony internetowe tych wsp i okazało się, że w zakładce "Biuro karier" jest propaganda zamiast konkretów, skoro ostatni wpis był kilka lat temu. Biuro karier jest zatem biurem kariery ... ale właściciela szkoły. W przypadku regulaminu stypendialnego zabezpieczono się dość wątpliwym prawnie zapisem, że podmiot przyznający stypendium (jakaś komisja, czy samorząd) zastrzega sobie prawo do zmiany wysokości każdego stypendium w przypadku obniżenia dotacji MNISW lub w przypadku innych zmian organizacyjnych. KIT. Nie ma bowiem podstawy prawnej, na którą zezwoliłoby MNiSW, by obniżyć komuś stypendium ze względu na zmianę organizacyjną.

Resort przyznaje środki zgodnie z przekazanym wnioskiem, a jeśli ten okazuje się kłamliwy, to zmniejsza dotację. Nie czyni tego jednak bez powodu. Co oznacza "zmiana organizacyjna"? Czy to, że jak np. właściciel takiej wsp stwierdzi, że trzeba zlikwidować uczelnię, albo kierunek studiów, albo zabraknie mu na wakacje, to skubnie sobie jeszcze z budżetowej, a celowej dotacji na własny użytek? Co z tego, że jakaś szkoła była pierwszą czy najbardziej znaną wsp w danym mieście czy regionie? Firma Amber Gold też była znana, a jej koniec zna duża część Polaków.


Wychodzi szydło z worka... , oby mniej młodzieży dało się do niego wepchnąć. A przecież tak niedawno, kilka lat temu, pisano także w lokalnej, łódzkiej prasie o tym, jak to właściciele różnych wsp kantowali swoich klientów. Jedni - bo nagle wprowadzali dodatkowe opłaty za egzamin magisterski, inni, bo zamiast na stypendia dla najuboższych studentów część pieniędzy z budżetu państwa przeznaczali na wypłaty dla pracowników, jeszcze inni zakładali z wpływów z czesnego wiele firm, ale i wydziałów zamiejscowych nie przestrzegając prawa, itd., itd.