Komunikat Ministerstwa Edukacji i Nauki brzmiał
krótko:
Zapewniamy,
że aktualnie obowiązujące zasady ewaluacji jakości działalności naukowej nie
będą skutkować masową utratą uprawnień przez podmioty systemu szkolnictwa
wyższego i nauki. Jesteśmy świadomi obaw środowiska akademickiego.
Co
to jednak znaczy, że nie będą masowo tracić uprawnień? Zgodnie z
definicją słowa MASOWO - oznacza to, że w wyniku ewaluacji utrata
uprawnień nie obejmie dużej liczby uczelni, które je posiadają lub będą
ubiegać się o ich uzyskanie wg nowych reguł. Obejmie ona uzyskane przez naukowców
poszczególnych dyscyplin po 4 najwyżej punktowane w latach 2017-2021 artykuły i
rozprawy naukowe.
Czyżby
była już przeprowadzona symulacja tego procesu, w związku z którą minister P.
Czarnek postanowił szybko doładować punktami niektóre uniwersyteckie
czasopisma, by akademicy wybranych dyscyplin naukowych mogli jeszcze w tym roku
podgonić parametryczny kapitał?
MEiN
przyznało, że przeprowadziło "ćwiczenie", bazując na wynikach
tzw. parametryzacji przeprowadzonej w 2017 r. "Wyniki tego rodzaju
ćwiczenia nie wskazywały na znaczącą skalę utraty uprawnień do nadawania
stopni, w tym stopnia doktora, czego konsekwencją mogłaby być również utrata
uprawnień do prowadzenia szkół doktorskich" .
Dlaczego
zatem urzędnicy resortu wypowiadają się na temat uczelni i prowadzonych w nich
szkół doktorskich, a nie dyscyplin naukowych, od których oceny parametrycznej
będą zależeć losy tych podmiotów? Czyżby chciano w ten sposób ukryć przed
środowiskiem naukowym ręczne sterowanie przydziałem uprawnień
za pośrednictwem ewaluacji?
Jaki
jest poziom wiarygodności władzy w sytuacji, gdy zmanipulowała już w tym roku
wykaz czasopism naukowych? Niestety, nie mam już zaufania do ministra w
kwestii ewaluacji czasopism i dyscyplin naukowych. Zapomniał, co oznacza słowo
"minister”, a przecież jako wykształcony prawnik powinien znać jego
etymologię.