21 września 2020

Dlaczego w Polsce jeszcze długo nie będzie digitalnej edukacji?

 


Znakomity uczony, klasyk pedagogiki Gestalt Olaf Axel-Burow, którego miałem okazję gościć na Międzynarodowej Konferencji "Edukacja alternatywna-dylematy teorii i praktyki", wydał w ubiegłym roku znakomitą książkę p.t. "Schuledigital – wie geht das? ("Szkoła digitalna - jak to możliwe?"), która zawiera podtytuł: Jak cyfrowa rewolucja zmienia nas i szkołę? (Wie die digitale Revolution uns und die Schule verändert).  

W związku z tym, że zamknięcia szkół w wyniku pandemii unaocznił m.in. w naszym kraju głębokie zacofanie edukacji, totalny upadek polityki oświatowej, którą kierują od lat ignorancji i wtrącający się do niej równie nieodpowiedzialni i niekompetentni związkowcy oświatowi, postanowiłem sięgnąć do powyższej książki, która nie jest normatywną wizją, opowieścią w stylu Science fiction, ale analizą od lat rozwijanych podejść do spersonalizowanego, prospektywnego i humanistycznego kształcenia dzieci i młodzieży.

Zdaniem profesora Burowa kończy się era szkoły tradycyjnej. Eksperci nie dociekają, czy tak się stanie, tylko jakie formy i  treści kształcenia mają jeszcze szanse przetrwać jako jedynie możliwe w przekształconej szkole. 

Wiedza sama w sobie nie stanowi o niczyich kompetencjach. Raczej chodzi o to, jak pomóc uczniom w pozyskiwaniu odpowiedzi na kluczowe pytania, jak przekazywać uczniom wiedzę łącząc ją zarazem z kształceniem ich charakteru, umiejętnościami działania oraz zdolnością do meta-uczenia się [s.7].    

Czy tego chcemy czy nie, to jako pedagodzy stajemy przed rewolucją uczenia się, a tym samym i rewolucją szkoły, którą wymuszają koncerny cyfrowej technologii. Na naszych oczach następuje transformacja kapitalizmu przemysłowego na kapitalizm kulturowy. Jego następstwem będzie odchodzenie od produkcji masowej na rzecz spersonalizowanej.

Właśnie dlatego edukacja szkolna będzie musiała dokonać reorientacji na spersonalizowaną, refleksyjną, krytyczną, zorientowaną na potencjał jednostek. W tym celu będziemy musieli odejść od szkół jako quasi "penitenacjarnych" budynków (polecam M. Foucault "Nadzorowoać i karać"), od dotychczasowych miejsc uczenia się, od systemu klasowo-lekcyjnego, by wypracować zupełnie nowy format uczenia się [tamże, s.8].

Przyspieszenie rozwoju naukowo-technologicznego sprawia, że dochodzi do swoich granic efektywności uczenia się model edukacji top-down. Ta rewolucja dotknie nie tylko edukacji szkolnej w jej dotychczasowej organizacji, ale także kształcenia nauczycieli  i nadzoru szkolnego.  Temu ostatniemu uczący się i kształcący będą się coraz bardziej wymykać spod kontroli. 

W tak szybko i dynamicznie rozwijającym się świecie wielorakich możliwości jego kształtowania nie da się już dłużej kształcić dla przyszłości, bo ta w ogóle może się nie pojawić w pożądanej wersji. Raczej powinniśmy umieć angażować się zgodnie z ograniczonymi możliwościami w kształtowanie przyszłości. W tym sensie szkoła raczej będzie stawać się warsztatem przyszłości oferując uczniom wskazówki do uczenia się przez działanie [s.9].       

W dziejach świata jest już w sferze edukacji siódma rewolucja:   

1. Pedagogiczna rewolucja: Oświecenie i pedagogika reformy okresu Renesansu;

2. Szkolna rewolucja przełomu XIX i XX w.: odkrycie szkoły roli szkoły jako instytucji powszechnej edukacji; 

3. Rewolucja zajęć dydaktycznych (początek XX w. - pedagogika reformy): nowy format uczenia się, zmiana pomieszczeń dydaktycznych, alternatywne środowiska uczenia się umożliwiające spersonalizowaną edukację i uczenie się z pasją; 

4. Rewolucja organizacyjna w polityce oświatowej: strategia bottom-up zamiast top-down: szkoły przyszłości potrzebują wolności tworzenia jak najlepszych warunków do uczenia się; 

5. Rewolucja twórczości: połączenie komunikacji cyfrowej z analogową umożliwiające kreatywność i myślenie krytyczne;  

6. Rewolucja szczęśliwości: orientacja na pozytywne myślenie prowadzące do poczucia dobrostanu wszystkich podmiotów edukacji oraz  wzmacnianie zaangażowania na rzecz osiągania sukcesów;  

7. Permanentna rewolucja: nauczyciel i uczniowie stają się dizajnerami przyszłości [s.16].

  Polska zatrzymała się na trzeciej fazie rewolucji oświatowych. Moja diagnoza odnosi się jedynie do szkolnictwa publicznego, bowiem w niepublicznym coś drgnęło. Mamy tam więcej wysepek edukacyjnej innowacyjności. Najlepiej to świadczy o kolosalnym zapóźnieniu rozwoju rodzimego szkolnictwa w wyniku przede wszystkim zaniedbań polityków, którzy nie dopuszczają do głosu ekspertów. Jest pewien wyjątek, a mianowicie naukowcy - głównie socjolodzy i ekonomiści, którzy świetnie dorabiali się na utrzymywaniu MEN w destrukcyjnej postawie i blokowaniu rozwoju edukacji w naszym kraju. 

Niewątpliwie, od początku ruchu pedagogiki reformy okresu międzywojennego następuje powolne, ale sukcesywne odchodzenie od systemu klasowo-lekcyjnego, który jest reprodukcją średniowiecznego nauczania w szkołach klasztornych. Zmienia się też organizacja procesu kształcenia. 

Wprowadzony w 1990 r. do Szkoły Podstawowej nr 37 w Łodzi eksperyment klas autorskich był dowodem na to, że także w tym systemie - wówczas szkół państwowych - można wprowadzać mikrorewolucje edukacyjne, jeśli tylko ma się odpowiednie przygotowanie, pasję tworzenia czegoś nowego, uwielbia nauczycielską pracę z dziećmi a rządzący w tym nie przeszkadzają.         

Zmieniliśmy wówczas z śp. Wiesią Śliwerską wszystko - strukturę przestrzeni uczenia się, zlikwidowaliśmy ocenianie formatywne na opisowe, procesualne, wprowadziliśmy elementy pracy z komputerem (wówczas był to prywatny sprzęt Atari),    odeszliśmy od systemu klasowo-lekcyjnego, zmieniliśmy strategię kształcenia z podającego na konstruktywistyczne, emancypacyjne, spersonalizowane, by zapewniając dzieciom brak selekcji już od  klasy pierwszej do trzeciej wprowadzać dydaktykę różnic indywidualnych. 

Od pierwszej klasy dzieci miały materiały dydaktyczne do samodzielnej pracy z elementami sakokontroli i samooceny, a zainteresowani autentycznym wsparciem całej klasy rodzice pomagali w rozwijaniu i wytwarzaniu nowych środków dydaktycznych, wyposażeniu sali lekcyjnej i nadaniu jej estetycznych walorów, by wszyscy czuli się w niej jak w domu.   

Z każdym rokiem dołączały kolejne nauczycielki, także jako autorki pomocy dydaktycznych, z których po dzień dzisiejszy korzystają już tysiące uczniów szkół publicznych.  



Ten model kształcenia skutecznie zaczęła niszczyć w całym kraju, kiedy to powstawały wysepki oporu edukacyjnego w szkołach państwowych - administracja oświatowa pod rządami lewicy wraz z PSL. W Łodzi destruktorem był wówczas Związek Nauczycielstwa Polskiego wraz z ówczesnym posłem Krzysztofem Baszczyńskim.  Wszystko zostało opisane i udokumentowane. 

Co się dziwić, że edukacyjny "beton" trwa nadal w systemie oświaty. Przecież to jest bardzo wygodne dla działaczy związkowych (także tych z "pseudo--"Solidarności oświaty"), dla partyjnych urzędasów w MEN, którzy dzięki utrwalaniu centralistycznego władztwa zapewniają "swoim" i członkom ich rodzin etaty w strukturach urzędów oświatowych (kuratoria, delegatury, placówki doskonalenia nauczycieli, fundacje rządowe, itp.). 

Po wielu latach, ówczesna nauczycielska klasy autorskiej Marzena Kędra przetrwała z modelem spersonalizowanej i uspołecznionej zarazem edukacji, bazującej na pedagogice Celestyna Freinetawyrwała się systemowi i ... została uhonorowana  w 2012 r. tytułem Nauczycielki Roku. Teraz prowadzi szkołę COGITO w Poznaniu, do której trudno się dostać, bo realizuje własną pedagogię nadając freinetowskiej nowoczesny wymiar. Właśnie kończy prace nad swoją książką, która - podobnie jak studium o własnej szkole Ewy Radanowicz - powinna wzmocnić środowisko nauczycielskie w odwadze myślenia i działania dla dobra polskich dzieci.  

Co ciekawe, a powinno także ucieszyć M. Kędrę, niemiecki gestaltysta zalicza do prekursorów cyfrowej edukacji Celestyna Freineta, ale i Jana Amosa Komeńskiego, Johna Locke'a i Marię Montessori ! Ma tu absolutnie rację. To właśnie francuski pedagog reformy zachęcał w okresie międzywojennym do tworzenia sieci szkół współpracujących ze sobą i wymieniających się doświadczeniem oraz wiedzą nauczycieli i uczniów.  Wówczas uczniowie tworzyli własne podręczniki do uczenia się (drukarnia w klasie) i materiały do samokształcenia, co wzbudza do dzisiaj szczególny podziw  i uznanie.    

Warto zagłębić się w dzieła tych filozofów i pedagogów, by zrozumieć konieczność powrotu do edukacji w wolności, bo tej nie da się już zatrzymać, natomiast można nadać jej znaczący charakter dla rozwoju młodych pokoleń, o ile nie chcemy ich stracić.  Najwyższy czas, by pedagodzy mediów przestali nimi straszyć, zajmować się negatywnymi aspektami cyberprzestrzeni i zaczęli wreszcie tworzyć wiedzę o szkole cyfrowej.