We wtorek 7 maja br. odbyło się comiesięczne posiedzenie Sekcji I Nauk Humanistycznych i Społecznych Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów. Nie ukrywam, że każde obrady niosą z sobą wiele emocji, rodzą poczucie dumy z referowanych przez recenzentów wniosków o nadanie tytułu naukowego profesora dla samodzielnych pracowników naukowych o wybitnych osiągnięciach, albo wytwarzają poczucie zażenowania, kiedy opiniujący osiągnięcia wykazują kardynalne błędy w rozprawach naukowych kandydatki czy kandydata do tytułu naukowego profesora.
Wielokrotnie pisałem także w swoich rozprawach monograficznych i artykułach o patologii akademickiej, o nieuczciwości, którą słusznie od kilkunastu lat systematycznie, co miesiąc także piętnuje na łamach "Forum Akademickiego" dr hab. Marek Wroński. Każdy członek CK może zatem wsłuchując się w referowane opinie wychwycić ich względną rzetelność, obiektywizm albo coś, co nie powinno mieć miejsca w tym organie, coś odwrotnego.
Dlaczego podejmuję tę kwestię? Z powodu zaskakującego dla mnie a nierzetelnego dla kandydata jednego z wniosków, jakim jest aktywny w przestrzeni publicznej i politycznej uczony UMK w Toruniu, upublicznienia przez któregoś z członków Sekcji I informacji o tym, że Centralna Komisja odmówiła nadania tytułu naukowego profesora panu dr. hab. Andrzejowi Zybertowiczowi.
Ktoś bardzo chce zarobić na pozanaukowych komentarzach. Portale - "wPolityce" i "natemat" zamieściły bowiem tekst pt. "Doradca Dudy upokorzony przez profesorów. Uznano, że Zybertowicz nie zasługuje na tytuł". Natychmiast podchwyciła tę supozycję "Gazeta Wyborcza".
Powołano się na prof. Tadeusza Gadacza, który nie jest członkiem Centralnej Komisji i nie uczestniczył tego dnia w posiedzeniu nawet jako superrecenzent do spraw innego wniosku. Na jakiej zatem podstawie zamieszcza się - wprawdzie jedynie prawdziwą informację o negatywnym wyniku głosowania w sprawie wniosku o nadanie tytułu dla dra hab. A. Zybertowicza - ale nieprawdziwą w zakresie rzekomego jego upokorzenia przez profesorów.
Nic takiego nie miało miejsca. Centralna Komisja nie jest organem do upokarzania kogokolwiek. Wprost odwrotnie, jako organ odwoławczy często musi stanąć po stronie upokorzonych w ich własnych środowiskach akademickich, a nierzetelnie ocenionych naukowców czy kandydatów do stopni naukowych lub tytułu profesora.
Nie będę ujawniał przebiegu i treści obrad nie dlatego, że chcę coś ukryć przed opinią publiczną, ale z powodu, dla którego nie wolno było - moim zdaniem - przekazywać jakichkolwiek informacji o wyniku głosowania w powyższej sprawie, która nie została jeszcze zakończona!
Po pierwsze, Sekcja I wyraziła swoją opinię w sprawie osiągnięć kandydata do tytułu naukowego, a nie była to opinia jednoznacznie negatywna. Musi ona być zatwierdzona przez Prezydium Centralnej Komisji, a to jeszcze nie nastąpiło. Nie wolno zatem opisywać tej sprawy jako zamkniętej.
Kandydatowi przysługuje prawo do odwołania od decyzji prezydium CK. Tym samym wniosek nie został zakończony i nikt nikogo tu nie upokarzał. Wprost odwrotnie. Przyjdzie moment na upublicznienie treści recenzji, a wówczas okaże się, czy rzeczywiście ich negatywna konkluzja miała merytoryczne podstawy. Gdyby członkowie Sekcji I byli przekonani o niespełnieniu przez kandydata ustawowych wymagań, to wynik głosowania byłby zupełnie inny niż podają to media.
Przeciwnicy polityczni pana dr. hab. Andrzeja Zybertowicza postanowili perfidnie wykorzystać "przeciek" z obrad Sekcji I do jego upokorzenia. Proszę zatem nie odwracać kota ogonem i nie przypisywać członkom Sekcji I Nauk Humanistycznych i Społecznych CK tak niegodnej uczonych postawy. Nic takiego nie miało tam miejsca. Była długa i merytoryczna dyskusja.
Uczestniczyłem w obradach, toteż jestem oburzony sposobem przenoszenia spraw pozanaukowych na rzekome postawy profesorów organu, który rozpatruje każdy wniosek z odpowiedzialnością wobec wnioskodawców, prawa i nauki. Nie jest na tym etapie trwającego jeszcze postępowania prawdą, że Andrzej Zybertowicz nie zostanie profesorem. Jakim prawem formułuje się takie sądy?!
Na Fb huczy od komentarzy, w wielu przypadkach bardzo nieuczciwych. Chyba jednak nie o naukę tu chodzi.
Ludzie lubią podchwytywać różne tematy i mielić, niczym ziarno w żarnach - chyba z nudów. A sprawa tytułu naukowego jest sprawą merytoryczną, a nie polityczną, jak niektórzy przy tej okazji myślą. Nie zawsze udaje się pogodzić różne role oraz obowiązki i tyle na ten temat. Ale, co się odwlecze, to nie uciecze...
OdpowiedzUsuńOdbiegając od jakiegokolwiek przypadku w sprawie awansu o tytuł naukowy profesora, to nie każdy kandydat do tytułu winien go otrzymać. Inaczej każdy człowiek może zostać doktorem, doktorem habilitowanym i profesorem. Chyba nie oto chodzi w nauce?
OdpowiedzUsuńA mi się zawsze wydawało, że w nauce chodzi o to, by wiedza się rozwijała i pokrywała dotąd nie zbadane obszary, a nie o to, kto obnosi się z jakimś tytułem przed nazwiskiem i czy jakiś urząd ten tytuł mu przyznał, czy go sobie uzurpuje.
UsuńOwszem, nauka winna rozwijać się i penetrować nowe, niezbadane obszary wiedzy. Niemniej ścieżka akademickiej kariery opierała się i opiera po dziś dzień o przyznane stopnie naukowe czy tytuł profesora. Na Zachodzie też istnieje cała karuzela akademickich stanowisk służbowych np. w GB.
UsuńJak to możliwe, że pedagog jest wśród oceniających merytorycznie dorobek socjologa???
OdpowiedzUsuńCzy Panu się zdaje, że zna się na wszystkim?
Może niedługo zacznie Pan oceniać dorobek lekarzy czy filologów klasycznych?
Sekcja I NHiS powinna być natychmiast rozwiązana.
Nowo wybrani profesorowie muszą mieć jakikolwiek dorobek światowy, mieć jakikolwiek IF i jakiekolwiek liczby w Scopusie czy WoS.
Póki to się nie stanie ImpactFactorowe ZERA oceniać będą negatywnie lepszych od siebie.
@ anonim 05:24
UsuńW obszarze nauk humanistycznych i społecznych danego kraju IF, ogólna liczba cytowań w bazach WoS czy Scopus nie ma jakiegokolwiek znaczenia w ocenie dorobku badawczego, co więcej wskaźniki bibliometryczne w naukach HS nie są wyznacznikiem poziomu międzynarodowego dorobku reprezentantów tychże nauk. Niestety tak, to nie działa w HS.
Anonimowy wykazuje się wyjątkową ignorancja, dlatego nie ma odwagi na jawność wypowiedzi. Otóż anonimowemu nie pomoże w hejtowaniu nawet to, gdyby mial IF 500, skoro sam ma zero wiedzy w kwestii, w ktorej zabiera głos.
OdpowiedzUsuńTak. Nie tylko pedagodzy, ale i filolodzy, filozofowie, teolodzy, politolodzy, historycy, itd.itd. -proszę sie douczyć , kto jest członkiem Sekcji I CK - rozstrzygają w w/w sprawie. Zyczę dobrego dnia i relanium na uspokojenie.
O wniosku z socjologii na Wydz. Filozoficznym UJ decydują także psycholodzy, pedagodzy, i pozostali czlonkowie Rady.
OdpowiedzUsuńTytuł profesora to wybitnie sprawa polityczna. W Polsce tytuł nadaje prezydent. Proszę sobie wyobrazić, że w Wielkiej Brytanii tytuł naukowy nadawała by królowa. Czy naprawdę nie widzicie jaka miernota ci profesorowie i doktorzy habilitowani. Najwyższy czas zlikwidować te tytuły i stopnie naukowe. Szczególnie widać to na konferencjach naukowych. Trzeba wiele wysiłku by wysłuchać tych bzdur pseudonaukowych.
OdpowiedzUsuńPo co anonimowy uczestniczy w takich konferencjach??? Po co? Czy napisał krytyczną recenzję czyjejś rozprawy??? Do roboty , a nie do hejtowania, bo z tego nic dla nauki nie wynika.
Usuń@ anonim 12:26
UsuńGdybyśmy poszli tropem myślenia anonima, to nauką w sensie dosłownym mogliby zajmować się np. spawacze, hydraulicy, tokarze czy rzeźnicy. Niech anonim nie kompromituje się lub zmieni zawód.
A jaka katastrofa w tym, że spawacze zajmują się nauką? Czyżby wprawaw zespawaniu blach wykluczała zdolność do abstrakcyjnego myślenia?
UsuńPrzypomnę tylko, że największe osiągnięcia nauki początku XX wieku stworzył urzędnik biura patentowego. Tytuły i posadę akademicką Albert Einstein dostał dopiero później.
@ anonim 09:44
UsuńDlatego zmień zawód i zostań spawaczem. Niewykluczone, że też masz szanse zostać kolejnym Einsteinem.
Pracowałem w Katedrze, której kierownikiem był profesor tytularny, był jednocześnie członkiem CK, pisał recenzje prac habilitacyjnych a także oceniał wnioski kandydatów na tytuł profesora. Człowiek ten nadawał się raczej na urzędnika gminnego niż na naukowca. Wyrządził ludziom wiele krzywdy. Nie wykluczam, że i dziś w składzie CK znajdują się tytularne głąby.
OdpowiedzUsuńAnonimowy nie dopracował się swoimi "osiągnięciami" żadnego sukcesu i go wyrotowali. Rozumiem gorycz własnego niepowodzenia, ale żeby zaraz nie wykluczać, że w składzie CK są "tytularne głąby", to już doprawdy smutny stan depresyjny. Może jednak warto było pracować naukowo, a nie teraz suponować stan, o którym nie ma się żadnego pojęcia.
OdpowiedzUsuńJola
Szanowna Pani Jolu moje samopoczucie jest dobre. Osiągnięcia w Pani rozumieniu też mam. Czy naprawdę Pani nie widzi że nauki humanistyczne i społecze toczą się po równi pochyłej a głąby tutularne są tylko są egzmlifikacją tego procesu. Prawdziwa nauka toczy się za głównym nurtem.
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Profesorze,
OdpowiedzUsuńa ja w odróżnieniu od pozostałych chciałem pięknie podziękować za ten wpis. Po raz kolejny widać, że media fałszują rzeczywistość, bo są uwikłane w politykę. Sensacja godni sensację - "wojna na górze" a o "służbie na dole" już niewielu pamięta.
Moc serdeczności - Andrzej P.