25 czerwca 2016

Koniec roku szkolnego to często łzy radości, wzruszenia lub rozgoryczenia


Wczorajszy dzień zapisał się piękną pogodą i widokiem elegancko ubranych dzieci oraz młodzieży zmierzających do swoich szkół na podsumowanie roku. Dla większości jest to radosny dzień, bowiem wreszcie zakończył się kolejny rok zmagań z własnymi słabościami, przyzwyczajeniami, słabą wolą itp. Już od następnego dnia nie trzeba będzie wcześnie wstawać, by zdążyć do szkoły, spieszyć na przystanek czy denerwować się niezawinionym spóźnieniem.

Nie da się odespać wszystkich nieprzespanych nocy. Skończyły się jednak pisemne klasówki, sprawdziany, testy, a także ustne egzaminy. Można posprzątać w pokoju, na biurku, przejrzeć zbyteczne notatki, wyrzucić zeszyty i wynieść na strych czy do piwnicy podręczniki. Może jeszcze przydadzą się do czegoś?

Raniutko, w piątkowy poranek, widać było w małych miejscowościach zmierzające do kościoła na specjalną mszę klasy wraz ze szkolną chorągwią. W wielkich miastach zanika już ten obyczaj, gdyż dzieci wolą udać się na hot-doga czy lody, albo i dłużej pospać czy pomalować paznokcie, byle tylko nie musiały spowiadać się i modlić. Koło mojego domu przeszli uczniowie lokalnej podstawówki i gimnazjum, zaś najstarsi i najsilniejsi uczniowie nieśli szkolny sztandar. Niemalże wszyscy byli ubrani odświętnie, aż miło było patrzeć.


Rozdanie świadectw okazało się wzruszające dla nauczycielek-wychowawczyń ostatniej klasy szkoły podstawowej oraz gimnazjum. Pasjonatki, uwielbiające swoją profesję i autentycznie zżyte emocjonalnie i społecznie z uczniami. Niektóre wychowawczynie nie mogły powstrzymać łez wzruszenia z rozstania z dziećmi, które po części stały się ich pociechami. Przez trzy lata widziały się z uczniami niemalże codziennie doświadczając ich osobistych problemów, rozterek, zmartwień i sukcesów, ale taż starając się pomóc im w rozwoju, wzmocnić ich motywację do uczenia się oraz wnikać do świata kultury.

Wielu nauczycieli nie zamieniłoby swojej pracy na inną, nawet lepiej płatną, gdyż otrzymują w darze za swoje zaangażowanie naturalną wdzięczność dzieci i ich rodziców, szczere uczucia, których nigdzie nie można zakupić czy wytworzyć na czyjeś polecenie. Wracali do domów z naręczem kwiatów, ale i doświadczeniem nagłej pustki, powstałej nieobecności, która już nigdy nie powtórzy się w takim układzie osobowym i misternie budowanych relacji. Jeszcze muszą uzupełnić szkolną dokumentację zanim udadzą się na wypoczynek.


Czas szkolnego rozstania rodzi wielką niewiadomą tak u nauczycieli, jak i absolwentów ich edukacji. Co z nimi będzie? Jak poradzą sobie na dalszych etapach kształcenia? Co zachowają w swoim społecznym, intelektualnym i emocjonalnym kapitale z tego, co było tak ważne, a na co dzień traktowane z oczywistością? Jakie będą ich życiowe losy? Kim zostaną? Czy sprawdzą się w dorosłym życiu? PUSTKA. WIELKA NIEWIADOMA, ale zarazem poczucie samospełnienia. Oddali kolejny rocznik, kolejną klasę, i tak z roku na rok wpisują się w kształcenie i formowanie polskich elit.

Właśnie wczoraj dotarł do mnie list matki dziecka ze Szkoły Podstawowej w Szamotułach, która dzieli się swoim rozgoryczeniem. Nie dla wszystkich łzy rozstania z ukochaną i uwielbianą nauczycielką-wychowawczynią mają pozytywny wymiar. Jak pisze do mnie matka:

(...) dzisiaj jest koniec roku szkolnego, koniec pierwszej klasy dla mojego Synka. Powinien być radosny, akcentować jego wspaniałe osiągnięcie, jakim jest ukończenie pierwszej klasy Szkoły Podstawowej. Jednak ten dzień zapisze się w pamięci mojego dziecka inaczej. Zapamięta płacz Swojej Ukochanej Nauczycielki Ani, płacz swoich kolegów z klasy, kiedy dowiedzieli się dzisiaj od Niej, że Pani Ania nie wróci do nich po wakacjach i ostatnie przytulenie ich ukochanej Nauczycielki.

Panie Profesorze, przepraszam, ale płaczę jak piszę te słowa. Nie mam siły i nigdy nie zrozumiem, dlaczego tak okrutnie potraktowano moje dziecko i wszystkie dzieci z klasy Id. Gdzie dzisiaj była Pani Dyrektor, Radni i Burmistrz, którzy uważają, że zmiana nauczyciela to coś normalnego, a to My Rodzice jesteśmy wredni i nieczuli, bo niszczymy Dobrą Panią Dyrektor? Gdzie Oni wszyscy dzisiaj byli? Dlaczego Pani Dyrektor nie znalazła rozwiązania dla Naszych Dzieci? Skoro nie znalazła etatu dla Pani Ani, bo powodem był brak wykształcenia socjoterapeutycznego oraz anglistycznego, wystarczyło w lutym, kiedy pierwszy raz przyszliśmy do Pani Dyrektor , zaproponować Wychowawczyni, aby podjęła się zdobycia takiego wykształcenia. Nauczycielka na pewno by to uczyniła.....

A tak został we mnie tak straszny żal i ból, że nie pomogłam dziecku, że przegrałam z systemem, że duma Pani Dyrektor i Burmistrza jest ważniejsza od łez Mojego Synka. Tak Panie Profesorze, dzisiaj płakali także Ci Mali Chłopcy, Mali Mężczyźni oraz również Ojcowie Swoich dzieci. Niektórzy z tych Małych Chłopców powiedzieli, że "nie idą do drugiej klasy". Płakaliśmy nad tym, że pomimo półrocznej walki o dobro dzieci, nikt oprócz Pana nas nie zrozumiał. Wspaniała klasa, szczęśliwa klasa jest już przeszłością. Nowa Pani Wychowawczyni, która została od 1 maja przydzielona do klasy na 4 godziny w tygodniu, dzisiaj stała daleko od Naszych Dzieci, jej przyszłych Wychowanków. Nie przyszła potem z nami do klasy na rozdanie świadectw. Uciekła od dzieci.


Nie pomogą żadne reformy Ministerstwa Edukacji Narodowej, bo świat codziennego życia szkoły i w szkole toczy się daleko od Warszawy. To świat takich nauczycieli, którzy nie doświadczyli radości pedagogicznego istnienia w szkole, dzielenia się z innymi wartościami, które powinny być zakorzenione w świecie DOBRA, PRAWDY I PIĘKNA. Wypaleni zawodowo, zgnuśniali, pozbawieni już wrażliwości na rodzicielskie i dziecięce oczekiwania, obłudni wolą zdeprecjonować resztki własnego autorytetu (władzy, instytucji), byle tylko postawić na swoim. To są osoby wyalienowane z rzeczywistości, w której powinny służyć innym, a nie udowadniać swojego władztwa.

Współczuję wychowawczyni, która będzie musiała przejąć tę klasę. Znajdzie się w niezwykle trudnej sytuacji bycia tą drugą, gorszą, mimo że może być osobą o wielkich cnotach i wspaniałym podejściu do dzieci. Musi przejąć na siebie ciężar czyjejś znieczulicy, by pozyskać zaufanie i stać się partnerem dla rozgoryczonych rodziców oraz nauczycielem z prawdziwego zdarzenia dla poranionych dzieci. Czas goi rany, których można było uniknąć. Niektóre dzieci zbyt wcześnie doświadczają zdrady ze strony dorosłych, toteż muszą nauczyć się z nią żyć. To też je - paradoksalnie - wzmocni.

TO JUŻ JEST KONIEC ... SZKOŁY.