11 marca 2015

Burzliwa debata oświatowa o drodze do (pseudo-)samorządności










Dom Spotkań z Historią i Warszawskie Centrum Innowacji Edukacyjno-Społecznych i Szkoleń wraz z Wydziałem Pedagogicznym Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie zorganizował w dn. 9 marca br. interesującą, interdyscyplinarną konferencję z okazji XXV rocznicy przywrócenia samorządu terytorialnego w Polsce.

Zostałem do niej włączony jako współodpowiedzialny z ramienia ChAT-ki pierwszego dnia obrad plenarnych, które otwierała dyskusja panelowa czterech ekspertów (z otwartą możliwością reagowania na jej przebieg i treść przybyłych uczniów, nauczycieli i działaczy samorządowych). Prowadzenie aktywizującej uczestników tej debaty powierzono pani Alicji Pacewicz, która jest wiceprezeską Centrum Edukacji Obywatelskiej w Warszawie, także publicystką oświatową "Gazety Wyborczej".

Konferencję objął patronatem Prezydent RP. Gdyby na nią przybył (lub ktokolwiek z Kancelarii), to zapewne doświadczyłby wstrząsu społeczno-politycznego, gdyż rozmowa o ćwierćwieczu polskiej drogi do samorządności była pełna realnych odniesień do tego, co się powiodło, a co stanowi o narastającym w III RP kryzysie, niezadowoleniu społeczeństwa i patologii, szczególnie w sferze polityki oświatowej w związku z fatalnie kierowanym resortem edukacji przez wszystkich ministrów od 1993 r. do chwili obecnej.

Pani A. Pacewicz zaproponowała dwie rundy wypowiedzi - po ok. 4 minut dla każdego mówcy, pierwsza o tym, co w samorządzie działa dobrze i jak to się udało osiągnąć, druga - o błędach, słabościach i wyzwaniach oraz o ich propozycjach, jak się z nimi zmierzyć. Wypowiedzi panelistów były przedzielane interakcją z uczestnikami, by mogli werbalnie (pytania, komentarze) lub niewerbalnie (wznoszone do góry czerwone kartki - oznaczały dezakceptację, zielone - akceptację prezentowanych przez panelistów problemów) wyrazić swój pogląd pytania/komentarze. W międzyczasie trochę elementów interakcji ze słuchaczami (np. minisondy). Na zakończenie - pozostawiono każdemu z panelistów po 1 minucie na podsumowania pod hasłem: "Co z tego wynika, co należy zrobić?".


Niech żałują ci, którzy nie przyszli. Nie ulega bowiem wątpliwości, że nawet ci, którzy przyszli, bo musieli (a takich była większość, jak wyniknęło z sondy na ten temat), opuszczali salę obrad po ich zakończeniu z ogromną satysfakcją. W dyskusji bowiem wzięli udział następujący eksperci:

1. O drodze polskiej opozycji roku 1981 do samorządnej Polski po 1989 r. mówił profesor prawa administracyjnego Jerzy Stępień.



2. O zdradzie polskiej "Solidarności" czasów 1980-1989 w odniesieniu do makropolityki oświatowej dwóch fal postsolidarnościowych elit a zdegenerowanych w formie nowej antyobywatelskiej nomenklatury partyjnej mówiłem na podstawie własnych działań na rzecz uspołecznienia oświaty, badań naukowych w tym zakresie i patologii w MEN;

(fot. J. Stępień i A. Rybus - Tołłoczko)

3. O samorządowych inicjatywach miasta stołecznego Warszawa mówił wicedyrektor Biura Edukacji Mirosław Sielatycki, afirmator ruchów i organizacji pozarządowych na rzecz wzmacniania lokalnej demokracji, skoro nie powiodło się to jemu w czasie, kiedy był dyrektorem CODN, a nawet wiceministrem edukacji.

4.O możliwościach budowania samorządności w regionie mówił Andrzej Rybus - Tołłoczko, pełnomocnik Wojewody Mazowieckiego ds. Współpracy z Organizacjami Samorządowymi.


Idąc przez Stare Miasto do miejsca obrad mijałem na Krakowskim Przedmieściu świetnie przygotowaną (na wielkich panelach) wystawę, która ilustruje polską drogę do samorządu. Znalazły się na nich fotografie, dane historyczne, statystyczne oraz główni aktorzy tego procesu. Bardzo dobrze, że prezentuje się nie tylko mieszkańcom Warszawy, ale i obcokrajowcom proces dochodzenia zniewalanego przez lata polskiego społeczeństwa do III RP. Jest tu mowa o niewątpliwych sukcesach o charakterze infrastrukturalnym, gospodarczym, społecznym w różnych regionach kraju naszych samorządów terytorialnych.

Trudno jednak, by organizatorzy tej wystawy pochwalili się także stanem wypaczania przez polityków formacji rzekomo postsolidarnościowej procesów demokratyzacyjnych i uspołeczniających. Piszę - rzekomo, gdyż duża część - będących u władzy polityków - ma w swoich życiorysach znaczące zasługi dla odzyskania przez Polskę wolności, to jednak zdradzili oni idee, wartości, o które upomniała się klasa robotnicza w latach 1980-1989. Rewolucja pożarła własne dzieci, a stara (postpezetpeerowska i peeselowska) i nowa nomenklatura wzbogaciła się na narodowym majątku i mechanizmach przemian gospodarczych zabezpieczając byt SWOIM, często na kilka pokoleń.


Powróćmy do debaty w Warszawie. Profesor Jerzy Stępień wystawił polskiej samorządności, po 25 latach transformacji ocenę 3+. Uczestnicy dopytywali, jak to jest możliwe, że urzędnicy lub związani z urzędami działacze samorządowi mówią na okrągło, gładkimi słówkami o sukcesach, o tworzonych przez władze miasta czy wojewódzkie instrumentach do włączania obywateli w procesy lokalnych przemian, a jednak jesteśmy z tego niezadowoleni? Co takiego nie udało się w polskich przemianach?

Prof. J. Stępień przyznał, że niestety, ale nie udało się doprowadzić w ciągu tego ćwierćwiecza do wykształcenia niezależnej od partii rządzących czy opozycyjnych kadr urzędniczych administracji państwowej. Prawo dało wójtom, burmistrzom czy prezydentom miast niezależną od ich rad pozycję władczą, toteż ci nadużywają jej do budowania środowiskowych, lokalnych klik, sieci powiązań społecznych, które z troską o dobro publiczne nie zawsze mają wiele wspólnego. Niektórzy już tak się wycwanili, że wprowadzili do jednostek powiatowych i wojewódzkich swoich 'ludzi", by i tam zabezpieczyć własne interesy. Tak więc wzrasta proces upartyjnienia samorządów lokalnych. Po drugie, nie powiodło się w samorządach planowanie przestrzenne. Tu, niestety, zachłanność na zyskiwanie dochodów własnych za wszelką cenę sprawia, że na terenach niedozwolonych zezwala się stawiać domy, a potem dziwimy się, że są one zalewane, podtapiane itd. No i wreszcie, żenująco niski jest poziom udziału obywateli w wyborach.


(fot. Uczestnicy debaty pokazują polskiej władzy czerwoną kartkę)

Warto jednak odnotować pozytywne strony polskiej drogi do demokracji. Profesor J. Stępień podkreślił tu następujące fakty i procesy:

- po raz pierwszy w dziejach Polski prawo o samorządzie jest skonstruowane w sposób spójny, czytelny;

- gminy dysponują odrębnymi od środków centralnych - własnymi budżetami, o których wydatkowaniu (przedmiotowym, celowościowym) mogą rzeczywiście same rozstrzygać;

- władze państwowe, centralne nie mogą sterować samorządami, podejmować bez nich arbitralnych decyzji.

Moje poglądy na temat samorządności w polityce oświatowej, a raczej niszczenia jej fundamentów przez kolejnych ministrów edukacji i kolejnych premierów (wszystkich formacji politycznych od 1993 r.) znają czytelnicy blogu i moich rozpraw. Najnowsza pt. Edukacja (w)polityce. Polityka (w) edukacji" (Kraków 2015) jest dopełnieniem tylko czary goryczy i oburzenia na perfidny sposób manipulowania społeczeństwem, oszukiwania go przez rządzących i pozorowania rzekomego dobrostanu. Polecam lekturę szczególnie książki "Diagnoza uspołecznienia publicznego szkolnictwa III RP w gorsecie centralizmu" (Kraków 2013), w której są twarde wyniki badań empirycznych we wszystkich województwach naszego kraju. Faktów oszukać się nie da.

Wraz z prof. J. Stępniem odebraliśmy salwę braw i podziękowań za wypowiedzi, komentarze, ale także propozycje zmian. Pani A. Pacewicz skomentowała w podsumowaniu obrad, że nie pozostaje nam nic innego, jak chyba wyjść na ulicę. Wyszedłem, ale tylko po to, by udać się na dworzec kolejowy. Niech każdy sam rozstrzyga, w czym chce uczestniczyć - w pozorowaniu, wćwiczaniu innych do kłamstwa, zakłamywaniu rzeczywistości, czy może jej tworzenia zgodnie z wartościami i prawem, które stwarza przecież warunki do właściwej demokratyzacji. Tylko kto jej tak na prawdę chce, skoro wygodniej jest żyć z mentalnością niewolnika?