22 stycznia 2015

Fora z facebookowego dwora ... akademickiego prostactwa









Facebook - ileż to już powstało prac naukowych na temat tego komunikatora społecznego? Pewnie co najmniej kilka tysięcy na świecie, a w naszym kraju minimum kilkadziesiąt artykułów i monografii. Nie ma już rozprawy socjologicznej, psychologicznej czy z pedagogiki mediów, by jej autor pominął to źródło i nośnik komunikacji.

Nie prowadzę badań w tym zakresie, toteż nie będę pisał o tym komunikatorze. Jedno mnie natomiast zastanawia, czy zamieszczanie przez facebookowiczkę (-cza)treści głęboko odzwierciedlających stan własnego umysłu, emocji, kultury, w tym języka nie staje się swoistego rodzaju odkrywaniem treści prywatnych "rozmów", których w tradycyjnej komunikacji telefonicznej nikt by nie poznał (chyba, że służby specjalne)? Niektórzy zapewne pamiętają opublikowanie nagrań polityków, których wulgarny język odsłania ciemną stronę niskiej kultury osobistej rozmówców, wywołując oburzenie szeroko rozumianej opinii publicznej i podziw wśród tych, którym jest to bliskie. Polityk może być niewychowanym gburem, arogantem, artysta może być wulgarny, bo im przystoi być takim ze względu na pozyskiwanie fanów.

W powyższym kontekście można zapytać: Czy nauczyciel akademicki może być człowiekiem popkultury, a nawet subkultury siarczyście, kuchenną łaciną komentując wydarzenia społeczno-polityczne czy jednak powinien być przedstawicielem kultury wysokiej? Kogo to dzisiaj obchodzi? Akademikiem może być każdy, bez względu na cechy osobowe - na zaburzenia psychiczne, niedostosowanie społeczne czy ekstrawagancję, bo prawdziwy naukowiec może być "postrzelony", może być dziwakiem. Ale czy może być prostakiem?

W jakim zakresie i jak daleko możemy ujawniać siebie innym, nie tylko bliskim, znajomym, przyjaciołom, ale i naszym współpracownikom, podwładnym czy zwierzchnikom? Skoro wrzucamy coś do sieci opatrując to własnym imieniem i nazwiskiem, a także serwując w niej wiele fotografii, których historii nie jesteśmy przecież w stanie tam opisać i uzasadniać (kto by to czytał), to pojawia się pytanie, czy nasze JA PUBLICZNE jest NA WYNOS? Czy jest naszą prawdą czy fałszem, grą sobą czy innymi, informowaniem innych o czymś czy manipulowaniem nimi, wyrażaniem własnej samooceny czy jej podwyższaniem, pomniejszaniem lub podtrzymywaniem? Jak dalece możemy posunąć się w wyrażaniu prawdziwych stanów własnej kultury lub jej braku?

Są tacy nauczyciele akademiccy, którzy obnażają części swojego ciała tak, by widoczne były na nim wulgarne tatuaże, ale są też adiunkci czy profesorowie operujący w trakcie wykładów seksistowskimi czy wulgarnymi dowcipami sądząc, że w ten sposób staną się np. bardziej przyjaznymi oceniającym ich w ramach ewaluacji studentom, albo będą mogli pozyskać "zwierzynę łowną". Ujawniane przez niektóre osoby w Sieci ich zwierzęce instynkty, dno ludzkiej natury są przejawem niezakończonego procesu inkulturacji, uspołecznienia czy wychowania wywołując naturalny dysonans p0oznawczy i moralny w konfrontacji z ich statusem jako polskiej inteligencji. Tylko czy to jest inteligencja kulturowa czy może popkulturowa?

Jak postrzegać wpisy na facebooku nauczyciela akademickiego ze stopniem naukowym doktora nauk humanistycznych, który pisze w stylu (usuwam jedynie dane osobowe, pozostawiając w oryginale język doktora nauk humanistycznych, pedagoga na jednym z polskich uniwersytetów):

Do roboty się brać, a nie pierdolić farmazony...(kurwa)...;

...studentki pewnie już zacierają...tylko co...?

Hiszpańskie ślepe jebane kurwy popsuły Nam mecz!!! Wypierdalać!!!!!!!!;

Mój ukochany (...) ...gdyby w tym pierdolonym kraju dało się z tego wyżyć, drugi doktorat wystukałbym dwoma stopkami, bo jak się postaram, to też tak umię...umnę...umie...umi...da radę...;

(...) Będzie można przyjść i się z nami przelecieć (...albo nas...). Zapraszamy!!!

poseł (...) ...kurwa twoja mać...jakaś gruba, brzydka, głupia suka przekonuje mnie, że to episkopat ma największe kompetencje w dziedzinie uprawiania seksu i sensu przyjemności z niego wynikającego...rozumiem, że biskupi już dawno zabezpieczają swoje gosposie przed wpadką...brawo...tylko co, jak gumka pęknie albo dziewczę nie będzie miało ochoty na laskę z połykiem...czy wystarczy dobę krzyżem leżeć???...powiedzcie mi, gdzie przed tą bandą idiotów uciekać...?

Aparycja pani poseł jest najskuteczniejszą antykoncepcją...

Oczywiście, że ten język, stylistyka wypowiedzi są adresowane do osób, które wpisały się na listę czytelników i zapewne podziwiają go jako idola albo kumpla. Są wśród nich także rówieśnicy tego "inteligenta inaczej", jego studentki, współpracownicy i przypadkowi podglądacze. Może powinien załączyć wydruk z fejsa do arkusza własnej oceny nauczyciela akademickiego, żeby pochwalić się, jak "wielkie" ma grono wielbicieli i wielbicielek? W końcu powinniśmy wykorzystywać różne źródła dokumentujące tak rozumiany szacun społeczny.

Tylko dwie osoby na profilu tego "pedagoga" zareagowały krytycznym komentarzem pisząc:

- Jestem zdumiona Pana językiem, Panie Doktorze. Przypominam, że Pan jest nauczycielem akademickim! Studenci uczą się od Pana kultury języka także na tym forum, Pan o tym zapomniał! Wszystkie poglądy, także pańskie, można wyrazić bez konieczności uciekania się do tego typu sformułowań. Być może Panu pochlebia, że 44 osoby podzielają Pana opinię, ale zapewniam Pana, że jest to akurat mało wartościowe poparcie, które nie powinno Pana cieszyć. Pan Doktor chyba nie pamięta, że mówi o drugim człowieku, notabene kobiecie. Dziwię się, że żadna z Pana koleżanek feministek jeszcze nie zaprotestowała....A co więcej, pani, która uważa się za feministkę, z Panem solidaryzuje się, upowszechniając Pana wypowiedź. Z przykrością muszę Panu oznajmić, że usuwam Pana i Pana koleżankę z listy moich znajomych na FB, mimo że z Panem pracuję w jednej Katedrze.

- nie tak ostro - masz syna, ale jeszcze możesz mieć córkę - chciałbyś żeby co tydzień przyprowadzała innego przyjaciela i łykała te piguły np. jako nastolatka ucząca się w gimnazjum - sam jak pamiętam uczyłeś mnie zasad zdrowego dbania o ciało i duszę , a chciałbyś aby dla przyjemności dzieci łykały chemię , a co do opisu samej posłanki to zrobiło mi się smutno, bo jestem już w takim wieku ,że też mi przybyło, do pięknych też nigdy nie należałam , a można zranić wartościowych ludzi pozdrawiam

Jak państwo sądzicie, jaka była reakcja "bohatera" dla jego towarzystwa? Oto jego odpowiedź:

"Będę pisał, co mi się podoba...bycie doktorem nie polega na używaniu takiego a nie innego słownictwa, tylko na dobrym, fachowym wypełnianiu swoich dydaktycznych i naukowych obowiązków, a te-z tego co mi wiadomo-realizuję bez zarzutu...jestem doktorem pedagogiki i TYLKO I WYŁĄCZNIE te kwestie wypełniają treści prowadzonych przeze mnie zajęć...(...) ...żegnam bez żalu..."

Czy mamy zajmować się w uniwersytetach tożsamością nauczycieli akademickich, ich osobistą kulturą, prywatnym życiem i "popędowym byciem"? Obawiam się, że tacy nauczyciele akademiccy nie są w stanie zrozumieć, a co dopiero przekazać chociaż cząstkę kultury, naukowej tradycji i akademickiego etosu. Być może rację ma prof. Lech Witkowski, kiedy pisze o tym, że mamy do czynienia z totalnym upadkiem uniwersytetu jako sacrum nauki, kultury, religii i sztuki. Nawet nie polecam studiowanie jego lektur tego typu wykładowcom, bo im wystarczy gitara, kobiety, wino i śpiew. Resztę studenci sami sobie dośpiewają, doczytają bez zrozumienia czegokolwiek, albo skorzystają z jego korepetycji, bowiem ów "doktor" świadczy usługi także i w tym zakresie. Jak pisze: "Zapraszam na korepetycje!!! Chętnie udzielę pomocy w pisaniu prac licencjackich i magisterskich: zasady pisania i robienia przypisów, konstruowanie założeń badawczych, opracowanie wyników badań własnych: adres i tel. (...)."

Nie dziwmy się i nie krytykujmy. Toż to ktoś z nas, przedstawiciel "nowego" pokolenia cool-wykładowców uniwersyteckich. W sieci nie ma anonimowych wpisów nawet jak komuś się wydaje, że będzie hejtował czyjeś strony prywatne, blog, facebookowy czy twitterowy profil. Młodzież i tak wynosi się do innych komunikatorów, więc moi drodzy: JAK NIE CHCECIE CZYTAĆ WPISÓW PANA DOKTORA/PROFERSORA CZY PANI DOKTOR/PROFESOR TO jak nam podpowiadają - FORA Z TEGO FORA. A na uniwersytecie ten pan czy ta pani grzecznie powie "dzień dobry", głęboko ukłoni się przed swoim szefem, a co o nim pomyśli, to już znajdzie się na fejsie lub w innej prywatnej rozmowie. Jak będzie politykiem, to nagrają go służby i opublikują w odpowiednim momencie. Te bowiem troszczą się o wysoką kulturę jelit.