02 stycznia 2014

Jeszcze jeden skok w oświatowy stary rok

14) Kwiecień 2013 zapowiadał wiosnę w polityce oświatowej. Po raz kolejny okazało się, że nieudolność ministry edukacji musiał ratować Premier Donald Tusk, który zapowiedział, że w 2014 r. do pierwszej klasy pójdą obowiązkowo tylko dzieci urodzone do lipca 2008 r., natomiast pozostałe z tego rocznika dopiero w 2015 r. Wreszcie ktoś zrozumiał, że nie wolno łączyć w jednej grupie dzieci sześcio - i siedmioletnich, jeśli nie są przygotowani do pracy w nimi nauczyciele. Wyjściem z tej sytuacji ma być zapewnienie, że klasy będą zorganizowane tak, żeby uczyły się w nich dzieci zbliżone datą urodzenia. No i klasy pierwsze nie będą mogły liczyć więcej niż 25 dzieci. Wcale jednak nie uspokoiło to rodziców, którzy otrzymywali coraz liczniejsze sygnały z kraju o zagęszczaniu klas w kształceniu elementarnym, zwalnianiu nauczycieli w przedszkolach i szkołach (ok. 7 tys. straciło 1 września pracę), by zaoszczędzić na kosztach prowadzenia placówek czy o coraz liczniejszych przypadkach fobii szkolnych u sześciolatków w nieprzygotowanych do ich właściwego przyjęcia i pracy z nimi niektórych szkołach podstawowych.

15) w związku z pojawieniem się na Facebooku strony: „Odwołajszumilas” - w ostatnim dniu kwietnia portal ONET.PL przeprowadził sondaż na temat tego, czy minister edukacji Krystyna Szumilas powinna zostać odwołana?
Ogółem oddano 14979 głosów, co jest bardzo wysokim wskaźnikiem jak na niepełną dobę. Wynik był oczywisty:

TAK 12 626 (84%)
NIE 1 493 (10%)
NIE WIEM 860 (6%)

16) Na rynku podręczników szkolnych zapanował chaos i bałagan, w wyniku opanowania go przez kilka wydawnictw, które korumpowały część dyrektorów szkół zachęcając do kupna właśnie swoich książek. Panuje w polskiej edukacji zadziwiający kult podręcznika szkolnego tak, jakby nie można było uczyć bez niego. Nie ma możliwości wtórnego obiegu książek używanych przez przekazywanie ich z ucznia na ucznia. Co zaproponowało MEN? Ograniczenie wolności nauczycieli przedmiotów zobowiązaniem prawnym do wyznaczania raz na trzy lata decyzją rady pedagogicznej tego, z jakim podręcznikiem będą realizowane treści kształcenia od kolejnego roku szkolnego.


17) Rytuały i partyjne gesty resortowej władzy, które krytykowane były przez K. Szumilas w czasie rządów R. Giertycha, tym razem jej nie przeszkadzały i wystosowała apel do dyrektorów szkół w sprawie obchodów Święta Konstytucji 3 Maja i pozostałych majowych świąt! Prawdopodobnie możemy spodziewać się w 2014 r. kolejnego apelu ministry edukacji o uczestniczenie w pochodzie majowym. Nie jest ważne, którym, gdyż czeka nas wiele ku temu okazji politycznych (wstąpienie Polski do NATO, do UE, 25-lecie wolnych wyborów, no i oczywiście wybory do Parlamentu Europejskiego oraz do samorządów. Tymczasem K. Szumilas Polakom dociekającym zmian w szkołach od 1 września zaproponowała na MEN-owskiej stronie w Facebooku, by nie zawracali jej głowy, tylko poszli sobie na spacer.


18) Pan dr Henryk Szaleniec z IBE opracował metodę, która pozwoliła porównywać mu wyniki egzaminów gimnazjalnych. Kiedy przeprowadził badania wśród uczniów z ostatnich klas gimnazjalnych w 2011 r. na losowo dobranej grupie, którą jeszcze podzielono na grupy wypełniające inny test (jedna z 2002 r., kolejna z 2003, aż do 2010), to okazało się po porównaniu wyników ich zmagań, że poziom wiedzy uczniów w części przyrodniczo-matematycznej sukcesywnie od 2002 r. spadał. Zaś poziom wiedzy humanistycznej minimalnie wzrósł. Najłatwiejsze okazały się dla nich testy z 2010 r., zaś najtrudniejsze z 2002. Dobrze, że już tych słabeuszy nie było w 2012 r. na egzaminie gimnazjalnym i nie zostali wylosowani do udziału w badaniach PISA, bo nie mielibyśmy tak oszałamiającego sukcesu z matematyki w ostatnich pomiarach międzynarodowych.

19) Zdaniem prof. Krzysztofa Konarzewskiego, b. dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej - matura w obecnej formie jest tylko testem kwalifikującym na studia. Ten typ egzaminu nie służy kształceniu, gdyż tylko w pewien ułomny sposób sprawdza wykształcenie osób pełnoletnich. Dziennikarze RMF sprawdzili poziom wykształcenia pani minister K. Szumilas, dając jej zadanie ze sprawdzianu dla szóstoklasistów. Brzmiało ono: "Napisz w dwóch, trzech zdaniach, dlaczego należy poprawnie mówić i pisać". Wypowiedź pani minister dano do analizy dwóm polonistkom, które nie wiedziały, kogo oceniają. Uznały, że za samą treść można dać w tym przypadku jeden punkt, ale za poprawność językową nie należy się żaden. Na szczęście, kiedy okazało się, że był ewidentny błąd w zadaniu 2. na egzaminie maturalnym z informatyki na poziomie rozszerzonym, pani minister zobowiązała dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej do unieważnienia całego zadania oraz przyznania za nie wszystkim zdającym maksymalnej liczby punktów. Nawet władza uczy się na błędach.

20) XIX sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży poświęcona była - jak w PRL spotkaniom najlepszych uczniów z I Sekretarzem PZPR w Pałacu Kultury i Nauki - ekologii, w zakresie lokalnego ekorozwoju. Wiadomo, MEN postanowiło wciągnąć dzieci i młodzież do wprowadzanej w życie tzw. ustawy o segregacji śmieci. Każda gmina ma inne rozwiązanie, ale nie w tym rzecz. Istotna była polityczna pokazówa, w trakcie której min. K. Szumilas mogła wypowiedzieć ważne kwestie, w stylu: "pozoru proste, niedoceniane czynności pozwalają chronić środowisko każdego dnia. Podkreśliła, że troska o środowisko jest wspólnym obowiązkiem. To, jak zachowujemy się każdego dnia, czy i jak dbamy o wodę, powietrze, surowce naturalne w skali makro i mikro decyduje o tym, jak w przyszłości będzie wyglądał świat". Jeden z profesorów pedagogiki tak się przejął wypowiedzią pani minister, że zaczął odgrzewać znane nam poglądy z lat 60. XX w. na temat pedagogiki i edukacji ekologicznej. Dobrze jest wracać do wczesnych lat, skoro przez tyle lat niewiele udało się zrealizować w tym zakresie.

21) Minister K. Szumilas potwierdziła prawo samorządów do podwyższenia nauczycielom specjalistom np. logopedom, psychologom szkolnym i doradcom zawodowym do 40 godzin tygodniowo. Do tej pory mieli oni obciążenia o połowę niższe. Natomiast MEN rozstrzygnęło konkurs za 20 mln zł na ogólnopolskie szkolenia z wykorzystania technologii informatyczno-komunikacyjnych dla nauczycieli, w którym zwycięzcą okazała się fundacja nigdy wcześniej nieprowadząca tego typu działań. W tle zaś pojawiła się informacja o tym, że z tą fundacją była związana wcześniej wiceminister edukacji J. Berdzik. No cóż, jedni lubią zegarki, inni jazdy quadem po greckich plażach, a jeszcze inni szkolenia.

22) W czerwcu odbył się tzw. II Kongres Edukacji, który z kongresami naukowymi niewiele miał wspólnego. Te bowiem rządzą się w świecie nauki (a nie politycznych akcji władzy) wolnością zgłoszeń wypowiedzi ekspertów mających możliwość formułowania naukowych wyników badań, a więc suwerennych wobec polityki władz państwowych. Tu zaś mogli uczestniczyć z prawem jedynie do ograniczonej czasowo dyskusji nad wykładami, które były w rzeczywistości raportami z realizowanych badań IBE na zlecenie MEN. Ministra K. Szumilas wypowiedziała kilka przygotowanych na tego typu okazje banałów, w stylu: że szkoła musi dać uczniom nie tylko wiedzę czy umiejętności, ale także nauczyć ich, jak z tej wiedzy korzystać, jak ją porządkować. Szkoła musi elastycznie reagować na potrzeby każdego ucznia, zaś nauczyciel powinien być jego przewodnikiem, uczyć selekcjonowania informacji, oddzielania informacji fałszywych i nieużytecznych.Na forach internetowych można było poczytać, co nauczyciele tak naprawdę sądzą o komunałach - "szkoła musi, a nauczyciel powinien". Kongres toczył się pod hasłem: „Współpraca, odpowiedzialność, autonomia”, zaś nauczyciele komentowali, że nie mają rzeczywistej autonomii. Rodzice pisali o pozorowaniu współpracy z nimi przez dyrektorów szkół, zaś oba środowiska wskazywały na brak jakiejkolwiek odpowiedzialności MEN za nonsensowne rozwiązania, które zaprzeczają powyższym imperatywom.

23) Czy może być wzorem osobowym dla młodych pokoleń minister edukacji, który kłamie publicznie? Może. W czerwcu min. K. Szumilas stwierdziła, że zmiany w Karcie zostały skonsultowane z nauczycielskimi związkami, tymczasem nic takiego nie miało miejsca. Zaprotestował przeciwko takiej manipulacji ZNP słowami prezesa Sławomira Broniarza, który zdemistyfikował wprowadzanie w błąd społeczeństwa. Nikogo to chyba już nie dziwi, bo przecież b. rzecznik prasowy MEN z czasów pani Katarzyny Hall dzielił się swoimi doświadczeniami zawodowymi ze studentami w zakresie tego, jak należy manipulować danymi, by zapewnić właściwy PR ministerstwu. Związkowcy nie rozumieją, że dla K. Szumilas obowiązywała wykładnia: Jaś się przecież uczył, ale nie dociekajmy, czy się czegoś nauczył. Podobnie było i z tą konsultacją. Ministerstwo przecież konsultowało ze związkami projekt nowelizacji Karty, a że nie nastąpiło w wyniku tego procesu uzgodnienie zmian, to już nie jest winą resortu. Oj, Prezes ZNP jeszcze się nie nauczył tego, jak odczytywać wypowiedzi ministra edukacji? Chyba, że ten byłby z ZNP, to nie byłoby sprawy.

24) Ministerstwo Edukacji Narodowej podtrzymało 6 czerwca 2013 r. swoje stanowisko w sprawie niewprowadzenia egzaminu z religii na maturze oraz wyłączeniu religii z ramowego planu kształcenia ogólnego. Minister K. Szumilas nie znalazła argumentów na rzecz zmiany tej sytuacji, gdyż nie zna rozwiązań, jakie miały miejsce w okresie II RP. Pewnie nie lubiła w czasie swoich studiów zajęć z historii oświaty i wychowania.

25) Po raz kolejny MEN musiało poinformować publicznie, że bezprawne jest stosowanie w niektórych szkołach praktyk wstrzymywania wydawania uczniom i absolwentom promocyjnych świadectw szkolnych i świadectw ukończenia szkoły z powodu między innymi: nieuiszczenia opłaty za świadectwo, nieuiszczenia dobrowolnej składki na radę rodziców, braku przedłożenia przez absolwenta tzw. „obiegówki". To jeszcze jeden wskaźnik tego, jak beznadziejny jest nadzór pedagogiczny w polskim systemie szkolnym, skoro praktyki tego typu mają miejsce w szkolnictwie publicznym mimo tego, że są niezgodne z prawem.


26) Była minister edukacji Katarzyna Hall powołała do życia Stowarzyszenie Dobra Edukacja, w ramach którego postanowiła otwierać niepubliczne szkoły w różnych województwach. Model dobrej edukacji miał się sprowadzać do tego, by była ona dostosowana do potrzeb i możliwości uczniów, odkrywała ich talenty, rozbudzała zamiłowania, podsycała kreatywność, rozbudzała wewnętrzną motywację, wychowywała do odpowiedzialnego korzystania z wolności, biorąc pod uwagę indywidualne różnice dzieci. Polacy nie dali się nabrać? Ponoć nic z tego nie wyszło.


27) MEN po raz kolejny z rzędu zawiodło ponad 30 tysięcy dyrektorów przedszkoli i szkół, którym najpierw nakazało ustawowo przekazanie do 9 kwietnia 2013 r. do nowego Systemu Informacji Oświatowej (SIO) m.in. danych o 600 tysiącach nauczycieli i 6 milionach uczniów, po czym po czterech miesiącach pani minister edukacji doszła do wniosku, że nowe SIO nie zadziała. Termin wdrożenia tego systemu przesunięto zatem o kolejne trzy lata. Jak widać, metodą pracy MEN w rządzie D. Tuska jest wprowadzanie ustawowo zmian, których nie jest się w stanie przygotować, zrealizować zgodnie z prawem, a zatem odracza się je o kolejne lata. Czyżby tę chorą żabę miała zjeść opozycja?


28) MEN postawiło badaczy, bo przecież nie wszyscy którzy uczestniczą w projektach diagnostycznych na zlecenie IBE są naukowcami, przed poważnym dylematem - mówić prawdę czy kłamać, manipulować danymi z badań sześcio- i siedmiolatków czy też przyznać się do popełnionych błędów? Czytelnicy blogu już wiedzą, który wariant odpowiedzi na te pytania jest właściwy. Przykro było czytać, słuchać i oglądać jak niektórzy naukowcy plątali się w swoich zeznaniach, łgali jak z nut, przeinaczali dane lub mówili półgębkiem, kiedy uświadomili sobie poważne naruszenie nie tylko etyki (słynne przekupywanie rodziców uczestniczących w badaniach bonami na zakup zabawek za 40 zł przy równoczesnym braku oświadczenia Komisji Etyki, że taka procedura była zgodna normami etycznymi w naukach społecznych), ale i podstawowych zasad metodologii badań naukowych. Coś takiego miało miejsce ostatnio tylko w PRL.


cdn.