07 stycznia 2014

MEN w nowym opakowaniu








Nowa pani minister chyba wyjechała na zimowe wakacje, bo od 17 grudnia 2013 r. nie pojawiła się już żadna informacja na temat jej jakiejkolwiek oficjalnej aktywności w nowej roli. Może to i dobrze, bo zapewne uczy się nowego dla siebie resortu i przypomina sobie, jak to bywało we własnej szkole. Do szkoły przyszłości się nie odwoła, bo wymagałoby to jednak pokonania wielu lektur. Na szczęście nie udzielała wywiadów, bo tylko ośmieszała urząd ministra. Inna rzecz, że Polacy przyzwyczaili się już do tego, że tylko ministrem zdrowia musi być lekarz, zaś pozostałymi mogą kierować politycy, także ignoranci.

Tymczasem widać, że nowa ministra zleciła swojej administracji, aby przez czas jej nieobecności publicznej przygotowano nową stronę internetową. Każdy minister edukacji odcinał się od swojego poprzednika w różny sposób. Jak nie chce się niczego w resorcie zmieniać, bo jest przecież doskonale, a nawet jeszcze lepiej, to pozostaje już tylko propaganda, kreowanie niby innego wizerunku. To tak, jakby znanemu na rynku towarowi dać nowe opakowanie. A świstak zawija....

Co zatem uległo zmianie? Poprzestawiano "klocki", a niektóre ukryto.

W dziale: Ministerstwo nie ma już takich danych, jak:
- Profesorowie Oświaty (zostali przeniesienie do działu "Jakość edukacji")
- System Informacji Oświatowej (został przeniesiony do działu "Finansowanie edukacji")
- Kalendarz prac - (póki nie ma szefa, to nikt nie wie, co będzie robił?)

Noworocznych życzeń już nie składa pani minister, tylko nowy celebryta - Marcin Gortat. Mnie to akurat odpowiada, bo koszykarz jest z Łodzi i do swoich sukcesów doszedł własną pracą, treningami, a nie w wyniku nominacji politycznej. Jest zatem autentyczny w tym, co czyni i zna się na tym, co czyni i z czego żyje, czego o wielu politykach i ministrach powiedzieć nie można. Tak więc nauczycielom wychowania fizycznego i wychowania przedszkolnego za udział w akcji "Ćwiczyć każdy może" dziękuje świetny sportowiec, którego doceniono de facto w USA. Polska młodzież ma wyraźny przekaz: u nas bawcie się, ćwiczcie i trenujcie, ale po uznanie i wsparcie jedźcie zagranicę! Świetny narodowy chwyt reklamowy!

Warto odnotować, że każda kolejno uruchamiana przez MEN akcja, wiąże się z drenowaniem unijnych środków na konsumpcję "dobranych" lub "zgłaszających się" szkół, które z tego tytułu mają doraźne profity. Potem i tak wszystko wraca do poprzedniego stanu rzeczy.

Tak było i będzie z każdą akcją, bowiem oświaty w tym kraju nie traktuje się poważnie, całościowo, tylko selektywnie. Najpierw pojawia się grupa pasożytów (koniecznie zobaczcie film fabularny Martina Scorsese "Wilk z Wall Street", żeby przekonać się, co mam na myśli), którzy wymyślają ideę, oczywiście dla siebie, po czym szukają "zainteresowanych" do jej realizacji. Właśnie dlatego w tych akcjach nie może uczestniczyć 25 tysięcy szkół z całej Polski, bo nie przeszłoby to przez unijnych asesorów wniosków.

Wystarczy zajrzeć na strony MEN, by poczytać sobie o kolejnych akcjach dla... nielicznych, ale za to jaki dających splendor, wyróżnienie i dobra materialne? Nareszcie widać mechanizmy oświatowej gry rynkowej pod kolejnych pasożytów. A szkoła - w sensie ogólnym, powszechnym, a nie konkretnym, jak się nie zmieniła, tak się nie zmienia i nie zmieni, bo nie zmienia się... MEN, poza rzecz jasna jego wizualnym opakowaniem.