(fot. Jerzy Pajewski, Zlot ZHP Kraków- 100-lecia Harcerstwa)
Początkowo przypuszczałem, że doświadczam poważnego upadku polskiego harcerstwa jako stowarzyszenia i ruchu społecznego dzieci, młodzieży i dorosłych. W czasach mojej harcerskiej służby ZHP liczył 2 mln członków, z czego - nie ulega wątpliwości - milion stanowili usidleni w tej organizacji przez swoich nauczycieli, zwierzchników czy partyjnych kacyków uczniowie różnych typów szkół. W pozostałym milionie członków ówczesnego ZHP zapewne ok. 40% stanowili ci, którzy nie identyfikowali się z harcerstwem, jego wartościami, ale przynależeli doń, bo oferowało ono w miarę atrakcyjny sposób spędzania czasu wolnego, w tym bezpłatny przecież udział w koloniach zuchowych/obozach harcerskich/żeglarskich, biwakach itp. Pozostała część dzieci i młodzieży uczestniczyła w życiu prawdziwego harcerstwa, odwołującego się do założeń skautingu i przedwojennego, polskiego harcerstwa. To była rzeczywiście służba Bogu i Ojczyźnie, samorealizacja i solidarność (braterstwo).
Nie oceniam tego, co wydarzyło się w ciągu minionego 25-lecia transformacji ustrojowej, gdyż w 1990 r. złożyłem publicznie rezygnację z godności członka Rady Naczelnej ZHP na znak protestu przeciwko hamowaniu prawa alternatywnych ruchów harcerskich do działania w naszym kraju, a było wówczas ich wiele: ZHR, ZHP 1918, POH, "Zawiszacy" itp. Na szczęście część harcerzy i ich instruktorów wyzwoliła się wraz z upadkiem komuny, bez niczyjej łaski, chociaż manipulacje polityczne w tym zakresie trwały nadal. Lata 90.XX w. to okres także powracania do władzy postsocjalistycznej lewicy, która wykorzystywała przywilej dostępu do środków finansowych i dalej tępiła tzw. niezależne (czytaj: prawicowe) harcerstwo, przykręcając mu dostęp do publicznych środków na jego działalność.
Tak więc polskie władze, w tym szczególnie MEN, swoją postsowiecką polityką "dzielenia i rządzenia", dopłacało do działalności ZHP (bo to harcerstwo zawsze traktowano jako właściwe, prorządowe), natomiast lekceważyło np. ZHR czy "Zawiszaków". Małe harcerskie ugrupowania, o odmiennej metodyce pełnienia służby wygasały, zaś w kraju uzyskano tą strategią podział na "swoich" i "obcych". Jak w MEN rządziła prawica, to zyskiwało na tym ZHR, a nieco więcej traciło ZHP. Od sześciu lat jest problem, bo właściwie nie wiadomo, czy MEN jest bardziej za lub przeciw ZHP czy za lub przeciw ZHR? W roku wyborczym zapewne czołowi politycy różnych ideologicznie ugrupowań będą chcieli spotykać się z harcerzami przy ogniskach... , na wędrownych szlakach lecz już nie przy kominku, bo izby harcerskie zostały polikwidowane w szkołach publicznych.
Nie o tym jednak chciałem pisać, ale o wolontariacie harcerskim. Kiedy zobaczyłem w BIP ogłoszenie otwartego konkursu ofert na realizację zadania publicznego na podstawie art. 11 ust. 2 oraz art. 13 ustawy z dnia 24 kwietnia 2003 r. o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie (Dz. U. z 2010 r. Nr 234, poz. 1536, z późn. zm.), nie wierzyłem własnym oczom. Oto Minister Edukacji Narodowej ogłosiła konkurs ofert na realizację zadania publicznego pn.: „Wolontariat harcerski”!
Oferty realizacji zadania mogły składać organizacje pozarządowe w rozumieniu art. 3 ust. 2 ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie oraz podmioty wymienione w art. 3 ust. 3 tej ustawy. Celem konkursu było wyłonienie najkorzystniejszej oferty wnioskodawcy, który przeprowadzi szkolenia dla instruktorów harcerskich – wolontariuszy zaangażowanych w pracę z drużynami i gromadami zuchowymi zgodnie z założeniami metody harcerskiej na podstawie regulaminu konkursu, stanowiącego załącznik nr 1 do ogłoszenia. Zadanie to miało zostać zrealizowane do dnia 31 grudnia 2013 r.
W tym dostrzegałem upadek polskiego harcerstwa. Jeśli bowiem władze państwowe, jacyś urzędnicy rozstrzygają o tym, jaki podmiot pozaharcerski będzie szkolił kadry dla tej organizacji na warunkach określonych w MEN-owskim regulaminie, w świetle którego szkolenie miało:
a) mieć charakter ogólnopolski i obejmować uczestnictwem grupy młodzieży ze wszystkich województw;
b) upowszechniać wiedzę na temat regulacji prawnych dotyczących wolontariatu i podstaw działalności społecznej;
c) uwzględniać program kursów kształcących wolontariuszy;
d) upowszechniać wiedzę na temat turystyki i krajoznawstwa;
e) uwzględniać zagadnienia kształtowania umiejętności liderskich, pracy w grupie, zarządzania zespołem, radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych, motywowania innych oraz wiedzy o etapach rozwoju psychofizycznego dzieci i młodzieży;
f) być realizowana przy użyciu metod i narzędzi edukacji pozaformalnej, np. poprzez warsztaty, które mają być prowadzone przez doświadczonych trenerów i specjalistów;
g) upowszechniać i wykorzystywać rezultaty projektu w formie publikacji materiałów lub szkolenia z wykorzystaniem nowoczesnych metod komunikacji,
h) przeprowadzić ewaluację projektu.
to oznacza, że albo jest to ukryta forma dofinansowywania kolejnych firm i firemek "swoich" działaczy partyjnych, albo harcerstwo zatraciło instynkt samozachowawczy i zmierza ku modelowi rosyjskiego Komsomołu? Kursy zastępowych, drużynowych, szczepowych itp., szkolenia, warsztaty - albo są prowadzone przez doświadczonych instruktorów, albo przez obcych, ale wówczas nie mówcie mi, że to jest harcerstwo, bo nie ma to z nim nic wspólnego. To jest przejaw jego upadku! Andrzej Małkowski, Aleksander Kamiński, ale i Stanisław Broniewski - chyba się w grobach przewracają.
Tymczasem z komentarzy czytelników wynika, że konkurs został rozpisany dla ZHP pod ZHP i dla ZHR pod ZHR. Nie wiedziałem, że ZHP jest podmiotem zewnętrznym wobec ZHP, ale może nie znam się na tych trikach neoliberalnej ekonomii i kreowania konkursów pod wiadomego beneficjenta. Nie przypuszczałem, że dofinansowanie ruchu społecznego wymaga takich krętactw. Dawniej Związek składał wniosek o dofinansowanie akcji letniej czy zimowej i otrzymywał na to kasę. Teraz ma szkolić wolontariuszy harcerskich?? Co to jest? To dla jednych podmiotów organizuje się niby konkursy pod pozorem kształcenia wolontariuszy? Co ma wspólnego harcerstwo z wolontariatem i ustawą jemu poświęconą?