17 marca 2025

Wokół zapowiedzi kolejnych pseudoreform szkolnych

 


(Foto BŚ - z Galerii prac dyplomowych studentów Akademii Pedagogiki Specjalnej  w Warszawie w 2014 roku) 


Spór o lekcje religii w szkołach czy o edukację zdrowotną ma niewiele wspólnego z konieczną zmianą w polskiej edukacji. To są gry ideokracji politycznej u władzy, która usiłuje odwrócić uwagę społeczeństwa od głębokiej zapaści oświatowej, nieudolności kolejnych formacji władz w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Także obecne kierownictwo myśli o tym, jak przetrwać do kolejnych wyborów, a przy okazji odbudować oraz wzmocnić własne zaplecze bytowe i polityczne. 

Refleksyjny i odpowiedzialny dyrektor niepublicznej szkoły w Warszawie a zarazem autor wielu trafnych analiz sytuacji oświatowej w kraju - Jarosław Pytlak nie musi zabierać głosu na temat planowanych i stanowionych głównie w sferze administracyjno-prawnej zmian w oświacie, bo on sobie poradzi w każdy warunkach. Jednak czyni to zarówno w portalu społecznościowym, jak i na łamach wydawanego przez siebie kwartalnika "Wokół Szkoły". 

Nie musi zabierać głosu, bowiem jest w istocie sam sobie sterem i żeglarzem jako prowadzący placówkę niepubliczną. Ma zatem znacznie większą przestrzeń wolności i możliwości samostanowienia o tym, kto i jak ma z nim współpracować. Ja też nie muszę zabierać w tych sprawach głosu, chyba że pytają mnie o to dziennikarze. Jeszcze niektórym zależy nie tylko na gorącym temacie dnia, ale także na uwrażliwieniu czytelników na patologię spraw w instytucjach publicznych.  

A jednak... słusznie upomina się o rozwiązania systemowe, ogólnokrajowe, które pozwoliłyby nie tyle na stabilizację, co prospektywną przewidywalność pracy pedagogicznej. Ta bowiem nie znosi w sferze kształcenia i wychowania ustawicznych zmian formalno-prawnych. O merytorycznych także nie powinno decydować ministerstwo, skoro nie traktuje edukacji jako dobra wspólnego, ponad wszelkimi różnicami społecznymi, kulturowymi, wyznaniowymi itp.         

Pytlak przede wszystkim demistyfikuje kolejny mit założycielski, także tej władzy, a więc wciskanie opinii publicznej kitu o rzekomej reformie edukacji. "Mitem założycielskim reformy przygotowywanej obecnie jest przeświadczenie, że to nauczyciele odpowiadają za niemal wszystkie negatywne zjawiska, jakie dzieją się w polskiej oświacie; nie są gotowi na wyzwania współczesności i nie radzą sobie z nimi. Że potrzebują przewodnictwa, które wyznaczy nowoczesne kierunki działania i wdroży pedagogiczne szeregi do ich realizacji."   

Trafnie to odczytał, bowiem do przejęcia władzy w III RP w 2023 roku doszło m.in. dzięki zbuntowanym, zirytowanym nauczycielkom, które miały dość indoktrynacji i arogancji poprzedniej władzy w MEN. Jednak to trochę za mało, by kolejnymi trikami propagandowymi przekonać je do wdrażania czegoś, co one odrzucają nawet nie dlatego, że może im się nie podobać taka czy inna zamiana treści kształcenia, lektur obowiązkowych, itp., ale nie uległ zmianie system zarządzania szkolnictwem i ... nauczycielstwem. 

Zapewnianie nauczycieli o tym, że kiedyś (kiedy???) będą wreszcie godnie zarabiać, bo nadal tak nie jest, ma im wystarczyć do zaangażowania się w zmiany, które są "kroczącymi", bezmyślnie, chaotycznie, doraźnie i konstruowanymi na chybcika, byle lud je zaakceptował. Lud jednak ich nie zaakceptuje, bowiem kolejna władza z tym ludem się nie liczy. Bierze pod uwagę tylko i wyłącznie własny interes polityczny, ideologiczny, a ten już przekreśla jakiekolwiek szanse na względnie powszechną akceptację i zaangażowanie w zmiany.      

Co gorsza, władza zapowiadająca troskę o prestiż i szacunek dla nauczycielskiej profesji już samej sobie zaprzeczyła, ośmieszyła się i zdewaluowała jakiekolwiek nadzieje w niej pokładane, kiedy zaczęła w ub. roku odgórnie stanowić o tym, jak mają pracować nauczyciele. Nadal to zresztą czyni, no i dobrze, bo nauczyciele po raz kolejny doświadczają nie tylko naruszenia fundamentów ich profesjonalizmu, które były niszczone w poprzednich latach, ale też uświadamiają sobie, że nadal będzie tak, jak było, tylko może bardziej kolorowo, cukierkowo. Oni zaś wraz z uczniami są pionkami na planszy ideologicznej kampanii wyborczej.            


16 marca 2025

Niejawność obrad Rady ds. monitorowania wdrażania reformy oświaty

 

Dyrekcja Instytutu Badań Edukacyjnych - PIB, która powołała Radę ds. monitorowania wdrażania reformy oświaty im. Komisji Edukacji Narodowej, wprowadziła dla jej członków CENZURĘ. Mnie to nie zdziwiło, bo także w latach 2007-2015 za rządów PO/PSL objęto takim kagańcem wszystkie recenzje ówczesnych a pseudonaukowych raportów diagnoz edukacyjnych. Także lista uczestników tzw. kongresów edukacyjnych była cenzurowana przez MEN. 

Wówczas jednym z wiceministrów był… obecny dyrektor IBE. Jak widać, stare mechanizmy cenzorskie partyjnych władz oświatowych są reprodukowane. Powołane przez IBE zespoły konsultacyjno-programowe też mają nałożony kaganiec politycznej poprawności. Ujawnione będzie to, co zostanie przez dyrekcję dopuszczone do wiadomości publicznej. 

Tak jest od lat i będzie nadal, bo edukacja jest tu głównie okazją do drenowania budżetowych środków przez tzw. "kluczowych|" aplikatorów politycznych zmian oraz do prowadzenia kampanii politycznej przez mini-sterki pod szczytnym hasłem reformy edukacji. Brawo Koalicja antyobywatelska! Koalicja TKM. Naiwni niech wierzą, bo otrzymają to, co świstaki owiną w błyszczący papierek. 



Gdyby ktoś chciał przeczytać: 

to: 



Tymczasem w sieci mamy jawne przejawy patologii: