19 marca 2025

Luka wdrożeniowa w szkolnictwie

 

(źródło: facebook_1738420577866_7291464383427701445.jpg) 


Rządowy „sukces” w walce z kryzysem oświatowym polega na tym, że w szkołach i placówkach oświatowych dyrektorzy zatrudnili w tym roku szkolnym prawie 70 tys. emerytowanych nauczycieli, wśród których najstarszy miał 85 lat. Piszę w czasie przeszłym bo nie wiem, czy przeżył powrót do klasy szkolnej, a jeśli nawet, to czy nie jest jedynie zarejestrowany i pobiera wynagrodzenie, zaś i tak jest na zwolnieniu lekarskim? Nauczyciel-emeryt może przyjść do pracy, ale nie musi, bo i tak pobiera środki z ZUS. Nikt tego zjawiska nie monitoruje, bo liczą się dane liczbowe, a nie jakościowe. 

Nastolatkowie muszą przyjść do szkoły, by nie mieć nieobecności. Nauczyciel może być nieobecny, usprawiedliwiony. Nie ma na wolnym rynku usług publicznych "nauczycielskiej giełdy" czy "targu niewolników", gdzie dyrektor szkoły mógłby zakontraktować "zakupienie" potrzebnego w szkole nauczyciela przedmiotu. 

Czytam list od młodego wiekiem filologa polskiego, któremu zaproponowano podjęcie pracy w liceum ogólnokształcącym w ramach zastępstwa zapewne za takiego emeryta. Być może już zatrudnieni w tej placówce niektórzy nauczyciele mają dość. "Jednak nie mam siły. 5 klas 30 osobowych i 4 h indywidualne. 150 uczniów do obsłużenia, niby zastępstwo, ale jednak, nie mam siły przeciwstawić się młodzieży teraz... Uciszaj te 30 osobowe klasy... Nie mam siły na pracę w szkole... Młodzież, rodzice, odpisuj im na Librusie... . Bez sensu... ". 

Coraz bardziej obrotni, zaradni (przedsiębiorczy) nauczyciele odchodzą ze szkół. W czasie roku szkolnego nie mogą tego uczynić, więc biorą zwolnienia lekarskie. W tym czasie już mogą udzielać korepetycji w sieci. Uczniowie zaś ... muszą sobie sami poradzić, jeśli ich na to stać. Co za różnica, kto przyjdzie w ich szkole na zastępstwo, skoro nikogo w gruncie rzeczy nie obchodzi spowodowana tym strata czasu. 

Młodzi absolwenci studiów magisterskich, którzy nawet posiadają uprawnienia do pracy w szkole, nie chcą tej pracy podejmować, bo wynagrodzenie jest na poziomie płacy minimalnej, a warunki pracy w wielu szkołach są na niskim poziomie kulturowym, organizacyjnym i materialnym. To wolą nie pracować, żyć "na kocią łapę", na rodzicielskim garnuszku lub podejmując prace zarobkowe na odpowiadających im warunkach. 

Coraz lepsi nauczyciele przenoszą się do cyberprzestrzeni, bo ta stała się dla nich nowym środowiskiem godnego zarobkowania w ramach tzw. korepetycji. Za godzinę lekcyjną od jednego dziecka pobiorą ok. 150 zł. a przecież korki udzielane są w kilku-kilkunastoosobowych grupach, toteż za jedną godzinę dobry nauczyciel może zarobić w sieci ponad tysiąc złotych. Niektórzy już chwalą się, że potrafią każdego miesiąca odłożyć na koncie oszczędnościowym co najmniej 8 tys. zł.              

MEN zamierza przetrzymać nauczycieli w szkołach oferując im po 10 latach pracy dwumiesięczne wynagrodzenie, po 15 latach pracy  trzymiesięczne wynagrodzenie, a po 20 latach pracy sześciomiesięczne wynagrodzenie w ramach nagrody jubileuszowej. Jednorazowo! To nie będą tak wysokie podwyżki ich uposażeń. Po 45 latach mieliby otrzymać trzystuprocentowe miesięczne wynagrodzenie. 

Rzeczywiście, jest to propozycja dla kadr, które już raczej i tak nie zmienią miejsca pracy. Jak podaje Karolina Nowakowska z "Gazety Prawnej": "W grupie wiekowej 51-60 lat pracuje aż 172 640 nauczycielek, które stanowią 23 proc. ogółu nauczycieli w Polsce. Z kolei 13 457 to liczba nauczycieli, którzy mają co najmniej 61 lat". Co tak naprawdę uratowali seniorzy? Przede wszystkim uratowali własne życie, bo ich emerytury są bardzo niskie.              

Rząd otrzymał środki unijne w ramach KPO, których część przekierował na rzekomą reformę edukacji szkolnej. Pieniądze trzeba szybko zakontraktować i wydać, toteż nie ma znaczenia, że będą spożytkowane znowu konsumpcyjnie, a więc przez tych, którzy już uczestniczą w pozorowanej, doraźnej zmianie podstaw programowych kształcenia ogólnego tak, jakby rzeczywiście miało to świadczyć o poważnej  a koniecznej zmianie w polskim systemie szkolnym. 

Kto będzie realizował te zmiany? W jednej trzeciej stanu kadr oświatowych mają to czynić osoby w wieku emerytalnym. Już widzę ten ich zapał, zachwyt, zaangażowanie, poszukiwanie nowych metod, form, środków pracy dydaktycznej z dziećmi i młodzieżą zamykaną w klatach systemu klasowo-lekcyjnego. Dyrektorzy IBE - PIB słusznie twierdzą, że czeka nas "luka wdrożeniowa". Czy to asekuracja przed kolejną klapą?