Nieobecny usprawiedliwiony


 


Komentarze

  1. Niesamowity post szanowny Panie profesorze. Jeden z najlepszych od kilku ostatnich lat na Pana blogu, który daje naprawdę wiele do myślenia. Kiedy termometry rtęciowe odeszły do lamusa i dlaczego? - Pierwsze pytanie, które zrodziło się w mojej głowie, kiedy kilkakrotnie przeanalizowałem Pana post. Nie ukrywam, że czuje się przez to staro, ale nie tęsknię za tymi małymi kuleczkami, które pod płomieniem zapalniczki wesoło mogły wpaść w różne zakamarki, np. pod pierzynę, pod biurko, a jeśli nie, to można się nimi było bawić - co, kto bardziej ciekawski i dociekliwy w sposób empiryczny. Czy bezpiecznie było taki termometr brać do ust? - ja zawsze jako dziecko trzymałem pod pachą, a elektryczne wtedy uchodziły w opinii matek i mateczek za "niedokładne". Najgorszy dzień chorobowy, jaki pamiętam, to moment w którym miałem temperaturę prawie 42 stopnie. Nie moglem wtedy nawet usiąść na łóżku. Chorowałem często i "gęsto". Dużą rolę tutaj zapewne odgrywał stres w szkole i palenie papierosów przy mnie w domu. Moją ukochaną zabawą jako chorowite dziecko było bawienie się stopami pod pierzyną w "rodzinę". Jedna stopa to był pan, a druga pani, a gdy jedna ze stóp wyszła na zewnątrz, to "opuszczała jaskinię na mróz", a gdy wracała, to musiała się ogrzać i wtulić w drugą. Pamiętam także bańki na plecach i pamiętam także istotny fakt, że moja chorowitość mijała wraz z mijającym stresem spowodowanym znęcaniem się nade mną psychicznie w przedszkolu i szkole podstawowej, kiedy to zacząłem wyjeżdżać na kolonie i wśród znajomych dobrze się tam bawić, kąpiąc się w basenach i wygłupiając się z nimi. Pamiętam smak węgierskich przysmaków na termach, które kupowałem za kilka forintów, ale nie pamiętam ich nazwy. Na myśl o nich łapie mnie refleksja - "co dzieje się z tymi wszystkimi ludźmi w życiu dorosłym, którzy dzieciństwa przysłowiowo nie mieli?" - da się go nie mieć?

    AM

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaką radość może sprawić fotka termometru. Po co się męczyć czytaniem moich wpisów?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ironizowałem rzecz jasna, ale tylko w połowie. Od lilku lat wiernie czytam każdy wpis i staram się dogłębnie analizować, choć przyznaję, że oatatnimi czasy wiedza, którą zdobyłem min.dzięki prowadzonemu przez Pana bloga umożliwia mi "wyjście" dalej i wykorzystywanie jej z umiejętnościami praktycznymi do rzetelnego i refleksyjnego działania na rzecz rozwoju oswiaty. Ma to swoje plusy - jak pominę kilka wpisów, to przy bardziej swobodnym dniu mogę usiąść przy dobrym jedzeniu,szyjedzeniu i gorącym mleku z miodem oddając się czytaniu, analizie i zestawianiu z posiadaną już wiedzą i umiejętnościami.

    Adrian Merchelski

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam