Skoro w nowym Sejmie jest wielu nauczycieli, a
część środowiska już napawa się radością z powodu możliwych zmian w
Ministerstwie Edukacji i Nauki, to przypomnę chociaż najważniejsze fragmenty
"Listu Otwartego do Nauczycieli i Wychowawców", który został wydany w podziemiu na powielaczu w
lipcu 1980 roku, a podpisali go z upoważnienia Zebrania Ogólnego Towarzystwa
Kursów Naukowych: Władysław Bartoszewski, Władysław Bieńkowski,
Marian Brandys, Stanisław Hartman, Władysław Kunicki-Goldfinger, Marian
Hołowist, Tadeusz Mazowiecki, Jan Józef Szczepański i Jacek Woźniakowski. Być
może czytelnik dojdzie do przekonania, że treść tego "Listu..."
dotyczy sytuacji z 2023 roku:
"Zwracamy
się do Was w sprawie, od której zależy sens całej pracy wychowawczej i
nauczycielskiej, w sprawie, która ma doniosłe znaczenie dla przyszłości naszego
narodu i kraju. Niepokoją nas głębokie deformacje naszego systemu oświatowego i
wychowawczego, które sięgają daleko i powodują nieodwracalne skutki; od lat deformacje
te kładą się cieniem na wysiłki nauczycieli wychowawców, stanowiąc zagrożenie
przyszłości młodego pokolenia i całej polskiej kultury.
Sądzimy,
że bez względu na różnice zapatrywań, światopoglądów czy doświadczeń niezbędny
jest dziś w tej sprawie powszechny namysł, rzetelna diagnoza i uczciwy
rozrachunek sumień. Chcemy tu mówić o tej sprawie nie sugerując gotowych
rozwiązań, prosząc jedynie, aby każdy, do kogo nasze słowa dotrą, każdy
nauczyciel i wychowawca młodzieży - sam podjął wysiłek odpowiedzi na pytania,
jakie nakazy stawia dziś przed nim naprawdę - a nie w sferze urzędowych pozorów
- jego poczucie odpowiedzialności za wychowanie młodego pokolenia
Polaków.
(..)
Zdajemy
sobie dobrze sprawę z niezwykle trudnej pod każdym względem sytuacji
nauczycieli i wychowawców, z warunków, w jakich przychodzi dziś pracować w
szkole w naszym kraju. Nauczyciel i szkołą stawiani są ciągle
przed coraz to nowymi wymaganiami, a równocześnie cały system szkolny i
wychowawczy wykazują rosnącą niewydolność. Stan szkolnictwa oraz kierunki polityki
oświatowej od długiego już czasu budzą wzrastający niepokój w szerokich kręgach
opinii społecznej. Reforma oświaty reklamowana była jako rezultat
przedstawionych przed kilkoma laty ekspertyz oraz dyskusji społecznej - w
istocie jej charakter i kształt zdecydowany został przez władze w sposób
arbitralny. Reforma ta uznawana jest powszechnie za program groźny dla
przyszłości szkoły.
(...)
Oświata
notorycznie nie znajduje należnego jej miejsca w budżecie państwowym. Wpływa to
na budownictwo szkolne, na wyposażenie pracowni szkolnych oraz na niski poziom
uposażeń nauczycieli. Oszczędności dokonywane kosztem oświaty wpływają na
sprawę dla szkoły - zwłaszcza w wielkich ośrodkach miejskich - newralgiczną;
liczebności uczniów w klasach. Istniejący stan rzeczy uniemożliwia poprawę
elementarnych warunków pracy pedagogicznej. Brak często podstawowych pomocy
dydaktycznych. Zaopatrzenie w podręczniki szkolne, atlasy, słowniki,
encyklopedie, a zwłaszcza w literaturę należącą do kanonu polskiej i światowej
kultury - jest skandalem polityki wydawniczej, utrzymującym się i pogłębiającym
w ostatnich latach.
Najgroźniejsze
jednak i najbardziej bolesne zjawiska dotyczą samego systemu
wychowawczego, jego deklarowanych lub milcząco przyjmowanych celów i hierarchii
wartości.
Szkoła,
ku której dąży cała wielka tradycja i myśl pedagogiczna, polska i światowa - to
szkoła, która byłaby środowiskiem wychowawczym inicjującym zdolności poznawcze,
kształtującym dyspozycje twórcze, formującym postawy moralne i społeczne
dziecka i młodego człowieka. Szkoła ma więc nie tylko dawać podstawy wiedzy o
faktach, wprowadzać w pojęcia i metody poszczególnych dyscyplin, ale budzić
potrzebę rozumienia otaczających zjawisk, ma z roku na rok coraz bardziej uczyć
samodzielności myślenia. Ma okazywać pomoc w odkrywaniu i realizacji
zainteresowań i zdolności, wyrabiać wrażliwość emocjonalną dzieci i młodzieży
pozwalającą widzieć i rozumieć innych, kształtować przekonania moralne w
oparciu o wartości autentycznie akceptowane przez uczniów i nauczycieli.
Szkoła
ma przygotowywać do współżycia z innymi ludźmi, uczyć samorządności, stwarzać
warunki świadomego i wolnego wyboru światopoglądowego i kierunku zaangażowania.
Ma przygotowywać do przyszłej roli zawodowej, ale i otwierać wielką przestrzeń
ludzkiej kultury, a także przestrzeń nadziei, potrzebną młodzieży, która jutro
będzie zmieniać zastane warunki.
System
wychowawczy obowiązujący w polskim szkolnictwie posługuje się nieraz tymi
samymi słowami, pojęciami i ideałami, ale podstawia pod te same słowa, idee i
założenia wychowawcze - fałszywe i znieprawione treści.
Pierwszym
obiektem tej manipulacji - dziś już często niezauważanej - jest nauczyciel.
Działa w tym kierunku system kształcenia nauczycielskiego, a później - kursów,
konferencji, okólników, wskazań i kontroli. Nauczyciel jako wychowawca
młodzieży ma zrezygnować z wewnętrznej wolności, przyjąć, że granice prawdy są
mu wyznaczone a cele wychowawcze zinterpretowane tak, jak czyni to polityka
oświatowa. Przyzwyczaja się go do tego, że jemu samemu zakreślono granice samodzielności
myślenia, twórczej inicjatywy pedagogicznej oraz wiarygodności w przekazywaniu
uczniom swego stosunku do otaczających zjawisk życia. Ten etap rzeczy ma
uznawać za normalny i w taki sposób kształtować tych, których wychowuje.
Wraz
z nauczycielem i całym systemem szkolnym również rodzice mają przyjmować tę
sytuację jako właściwą i odpowiadającą wyobrażeniom o funkcji szkoły. Ich
troską są przede wszystkim stopnie, możliwości przechodzenia ich dzieci ze
szkoły podstawowej do średniej, ze średniej do wyższej - znacznie zaś rzadziej
treści wychowania i kształcenia.
W
taki sposób podstawianie pod prawdziwe ideały wychowawcze zniekształconych
treści utrwala się w społeczeństwie i stwarza zagrożenia, z których rozmiaru
oraz aktualnych i przyszłych konsekwencji w zbyt małym stopniu zdajemy sobie
wszyscy sprawę.
Polityka
oświatowa czyni bowiem ze szkoły instrument indoktrynacji, a nade wszystko -
wychowania w uległości. Wbrew deklaracjom programowym zmierza do wyrobienia w
uczniach postawy bierności i konformizmu. Od przedszkola po wyższą uczelnię
zmierza się do osłabienia samodzielnego myślenia, autonomii przekonań, do
uznawania istniejącego stanu rzeczy za jedynie słuszny i możliwy. Uczniów
skłania się, a nawet zmusza do manifestowania gorącej aprobaty dla ustroju i
partii. Nie dopuszcza się nawet myśli, że uczeń może czuć i sądzić inaczej -
jakby bez uległości nie było patriotyzmu. (...)"