05 listopada 2022

Czy zjazdy naukowców nie mają już sensu?

 


Ukazała się znakomita książka Jana Przewoźnika Arkadiusza Więcko pt. "SZACHY NARZĘDZIEM MYŚLENIA. GRA O PRZYSZŁOŚĆ EDUKACJI" (Rzeszów, 2022).  Jeszcze o niej napiszę, ale najpierw muszę zapoznać się z jej treścią.  Jednak zostało do niej zamieszczone pismo, które jest - w moim przekonaniu - błędnym ruchem jednego z autorów na szachownicy zdarzeń. 

Pan Arkadiusz Więcko skierował list do władz Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego, w tym do wiadomości ministra nauki i edukacji oraz kilku profesorów, którzy od wielu lat wspierają alternatywne podejścia do edukacji. Dzieli się w nim swoją frustracją spowodowaną niemożnością przedstawienia pełnej treści swojego referatu w czasie XI Ogólnopolskiego Zjazdu Pedagogicznego. 

Doskonale go rozumiem. Współprzewodnicząc jednemu z zespołów problemowych miałem wysoce dyskomfortową sytuację, gdyż każdy, kto zarejestrował temat swojego wystąpienia, został uwzględniony w programie obrad. Jednak na przedstawienie jego treści miał maksymalnie 10 minut. To nie jest winą Organizatorów, którzy uczynili wszystko, co było w ich infrastrukturalnej mocy, by przeprowadzić Zjazd z udziałem ponad 400 uczestników. 

Nie było żadnych szans na to, by osoby pragnące podzielić się wynikami swoich badań, mieli na to wystarczającą ilość czasu. Przy tak dużej liczbie uczestników Zjazd musiałby trwać co najmniej tydzień, od 8.00 do 20.00 z krótkimi przerwami na posiłek. Osobiście skierowałem do uczestników mojego zespołu prośbę, by przywieźli ze sobą 20 kopii pełnej treści wystąpienia i je rozdali tym, którzy też zgłosili się do naszej grupy obradującej na temat polityki oświatowej. Każdy mógł co najwyżej podzielić się streszczeniem, zachęcić do czytania własnych rozpraw, wymiany adresów do dalszych kontaktów, porozmawiania po obradach czy w czasie przerw na posiłki.

Zjazd Pedagogiczny był perfekcyjnie zorganizowany w warunkach, na które mógł sobie pozwolić tylko Wydział Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu, który ma liczne kadry naukowe, doktorantów i studentów gotowych do objęcia opieką tak liczne grono uczestników. To nie jest tak, że Organizatorzy chcieli kogokolwiek zlekceważyć, bo taka ocena byłaby niesprawiedliwa wobec wysiłku, jaki włożyli w to przedsięwzięcie.

Sądzę, że coraz trudniej jest zrozumieć sens tak wielkich zjazdów naukowych w dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych, w których najważniejsze jest słowo, a na jego wybrzmienie czasoprzestrzennie nie ma miejsca, i to nie z winy prowadzących obrady. Tak liczne grono pedagogów, w tym także nauczycielskie, spotkało się po 3 latach po raz pierwszy, mając za sobą doświadczenie zdalnej edukacji i wirtualnych konferencji. 

W moim przekonaniu tak licznie reprezentujące większość uczelni Zjazdy nie są po to, by wymieniać się doświadczeniami metodycznymi, praktyką i pełnymi wynikami badań naukowych czy problemami z ich realizacją. Tego typu oczekiwania może spełnić jedynie stacjonarnie prowadzona sesja warsztatowa w małym gronie pasjonatów zmian, innowacji, nowatorstwa pedagogicznego. Na nic zdadzą się webinaria, e-konferencje, gdyż na odległość nie da się doświadczyć realnych przeżyć, doznań, wrażeń, emocji, które są kluczowe w introjekcji znaczeń określonych zdarzeń. 

Pozorować, symulować można wszystko, ale będzie to skuteczne tylko wówczas, kiedy doświadczymy owych symulacji bezpośrednio, "tu i teraz" a nie "tam i kiedyś". Sprawczość człowieka jest pochodną jego intrapersonalnych i interpersonalnych doświadczeń, działań, a nie tylko zarejestrowania wiedzy, informacji czy danych o interesujących nas zjawiskach, wydarzeniach lub osobach.  Wykonanie zatem ruchu szachowego w postaci listu było o tyle błędem, że nie uwzględniło pełnej wiedzy o tym, w czym wzięło się udział i dlaczego na takich warunkach, a nie innych. 

Warto grać w szachy, ale także należy brać pod uwagę potencjalne ruchy przeciwnika. Mam wrażenie, że "przewrócenie figur" nie rozwiąże ważnego w edukacji i dla edukacji problemu sprawczości.