Co kilka dni władze kolejnych uczelni publicznych oznajmiają,
że w związku z wielokrotnie wyższymi - w stosunku do obecnego roku - cenami
energii elektrycznej i ogrzewania są zmuszone przejść z kształcenia
stacjonarnego na zdalne, by w czasie jesienno-zimowym nie ponosić opłat za powyższą
energię. W awangardzie znalazły się uczelnie artystyczne, które akurat
najbardziej potrzebują możliwości kształcenia w trybie stacjonarnym, skoro w
grę wchodzi opanowanie przez przyszłych artystów warsztatu pracy z samym sobą i
w relacjach z innymi - aktorami,
reżyserami, statystami, widzami itp.
W podobnej sytuacji znajdą się studenci psychologii,
pedagogiki, medycyny, kosmetologii, kultury fizycznej itp. Jak poradzą sobie uniwersytety
uboższe od Uniwersytetu Jagiellońskiego, skoro Rektor najstarszej uczelni w
Polsce już został "porażony prądem", za który ma zapłacić w 2023 roku sześciokrotnie więcej niż w tym roku.
Władze większości uczelni zachęcają, by prowadzić zajęcia zgodnie z
planem studiów, w trybie stacjonarnym, a online tylko niektóre wykłady, ogólnowydziałowe. W budynkach jest jednak chłodno, bo dopiero co włączono
ogrzewanie. Pracownicy administracji, studenci i pracownicy naukowo-dydaktyczni
są już przeziębieni. Może jest to spowodowane kolejną falą pandemii? Niektórym odebrało głos jak usłyszeli wczoraj dane GUS o wzroście inflacji.
Akademicy mają własne dzieci, które uczęszczają do
przedszkoli lub szkół powszechnych. Te jednak są nieogrzewane, a w niektórych
dyrekcja zakręca dostęp do ciepła zobowiązując uczniów, by ubierali się ciepło
a w klasach przebywali w jesienno-zimowych kurtkach. Już nie wiadomo, z której
strony zostaną pozbawieni możliwości wykonywania własnej pracy czy realizowania
szkolnych lub akademickich zadań.
Niepokój pogłębia informacja z Brukseli, że ponoć w okresie
zimy możemy być pozbawieni łączności telefonii komórkowej. Wówczas nie będzie
szans na edukację zdalną. Trzeba się zatem hartować, bo być może przyjdzie nam
uczęszczać do szkół z wyłączonymi w nich mediami. Nie wiem, jak wytrzyma
tę próbę młodzież, która będzie pozbawiona łączności internetowej i
telefonicznej.
Dorośli jakoś sobie z tym poradzą. Jeden z posłów PiS zachęca do współżycia seksualnego, skoro z braku węgla, drewna i gazu mają się zatroszczyć o siebie oraz o przyrost naturalny. Elektorat partii władzy stoi przed poważnym problemem, jak sobie z tym poradzić. Na wsi nie jest lepiej, bo rolnik szuka żony, w odróżnieniu od Dody, której jedna ze stacji telewizyjnych podsuwa co tydzień kolejnego absztyfikanta.
Wesoło jest w naszym kraju, bo jak mawiał prezes NBP, jak coś rośnie, to potem musi spadać. W szkolnictwie także odczuliśmy, że dochody rosną, skoro z każdym miesiącem wyraźnie spadają. Ciekawe, kto miał szczęście do wzrostu i w jakiej sferze.
Ministerstwo Edukacji i Nauki zamówiło za 4 mln zł. badania sondażowe w szkołach na temat zachowań seksualnych dzieci i młodzieży oraz ich stosunku do homoseksualizmu. Kierownikiem zespołu "badawczego" w jednej z niepublicznych szkół wyższych jest poseł PiS, który zapewne nie uzyskałby na nie grantu w NCN, gdyby uczeni zobaczyli jego narzędzie diagnostyczne.
Uczniów zachęca się do udzielenia odpowiedzi na pytania dotyczące m.in. powyższej sfery życia, a w nagrodę mogą wylosować elektryczną hulajnogę. Trzeba przyznać, że sponsor publicznych pieniędzy ma dobre poczucie humoru i gest. W końcu nie płaci z własnej kieszeni, tylko z podatków obywateli. Jak hulać, to na całego.
Minister P. Czarnek zmienił zdanie na temat podwyżek płac dla
nauczycieli. Ma im wystarczyć minimalna płaca, by nie przeżywali dyskomfortu,
jak odrzucą ofertę pracy w szkole, zaś ci, co już są w niej zatrudnieni, by mogli z
poczuciem ulgi podjąć decyzję o rezygnacji z kształcenia młodych pokoleń.