04 stycznia 2019

Mistrzostwo naukowej niekompetencji


Zapewne cykl prezentacji najgorszych rozpraw z pedagogiki będę kontynuował, bo przecież powinniśmy uczyć się na własnych oraz cudzych błędach. Skoro mają powstać w uniwersytetach szkoły doktorskie i kolegia, to niech mają źródła do własnych badań i kształcenia doktorantów oraz świadomość tego, jak dalece mogą niektórzy samodzielni pracownicy naukowi kompromitować siebie, środowisko akademickiej pedagogiki i własną dyscyplinę, nie wspominając już o uczelni.

Nierzetelność naukowa nie jest w naszym kraju poddawana krytyce, jeżeli nie mamy do czynienia z plagiatem. Tymczasem nauce grożą w znacznie większym zakresie rozprawy, które rzekomo są naukowe, ale z nauką niewiele mają wspólnego, poza może tym, że ukazały się w oficynach najczęściej na zasadzie zlecenia druku z pozytywną recenzją wydawniczą, a ich autorzy zostali namaszczeni na doktorów habilitowanych przez uniwersyteckie jednostki akademickie.

Dzisiaj prezentuję monografię, której szerszą uwagę poświęcam na łamach kwartalnika Dolnośląskiej Szkoły Wyższej "Teraźniejszość-Człowiek-Edukacja". Interesuje mnie tylko i wyłącznie metodologia badań autorki książki - Pauliny Formy pt."Dziecięca kreacja biografii w rodzinach wielodzietnych" (2016, UJK), bowiem stanowi przykład na to, jak nie należy ich konceptualizować, prowadzić a następnie publikować uzyskane wyniki.

Zawarte w takich rozprawach fundamentalne błędy metodologiczne otwierają przestrzeń do krytycznej dyskusji i oceny niezależnej od tej, jakiej być może dokonały rady wydziałów mające w tym zakresie stosowne uprawnienia.

Wątpliwości budzi już tytuł książki, który jest nieadekwatny do prezentowanych w niej treści. Wskazuje bowiem, że centralną oś analizy stanowić będzie tworzenie przez dzieci własnej biografii („dziecięca kreacja biografii…”). Tymczasem problem główny, który stanowił podstawę założeń badawczych, brzmi w tej pracy odmiennie w dwóch miejscach.

Najpierw rzekomo problem główny został sformułowany następująco: "Jaki jest obraz dzieciństwa w rodzinie wielodzietnej oraz jakie czynniki środowiska rodzinnego i pozarodzinnego/szkolnego kształtują dziecięcą kreację biografii?" (s. 133) Natomiast już kilkanaście stron dalej mamy jeszcze dwa (sic?!) główne problemy badawcze: "Jaki obraz dzieciństwa przedstawiają studenci pochodzący z rodzin wielodzietnych? Jakie czynniki/warunki środowiska rodzinnego i pozarodzinnego stanowiły podstawę dziecięcej kreacji ich biografii?" (s.151). To tak teraz można konstruować projekty badawcze?

Paulina Forma nie rozwiązała poprawnie żadnego z tych problemów. Trudno, by tak się stało, skoro sama nie wiedziała, co w istocie jest dla niej pytaniem głównym. Można byłoby wnioskować, że swoje badania lokuje w paradygmacie badań jakościowych, biograficznych. Trudno jest jednak rozstrzygnąć ten dylemat, bowiem w rozdziale III „Teoretyczne i metodologiczne ramy badań” pisze:

"W niniejszej pracy nie prowadziłam badań stricte biograficznych, a wykorzystałam jedynie ich elementy, jako materiał uzupełniający, pomocniczy w opisie dzieciństwa dzieci z rodzin wielodzietnych i dziecięcej kreacji biografii." (s. 131-132). Zasadnicze poszukiwania zostały skierowane nie tyle na biografie badanych studentów, ile na uwarunkowania procesu, w którym one powstają.

Jednakże w podrozdziale poświęconym materiałom biograficznym „w obiektywie metodologicznej analizy” stwierdza: "Odnosząc się do metodologicznych i pedagogicznych materiałów biograficznych, pragnę zaznaczyć, że w niniejszej analizie są one wykorzystane do opisu wewnętrznego wymiaru dzieciństwa w rodzinie wielodzietnej. Na tym etapie rozważań sklasyfikowałam zjawiska i procesy o charakterze ponadindywidualnym (wewnątrzrodzinnym) w paradygmacie biograficznym. Świadomie przywołując materiały biograficzne, (…) wskazałam na metodę biograficzną i triangulację (porównując wiedzę uzyskaną z wielu źródeł)." (s. 133)

Zostawmy zatem na boku ten chaos i sprzeczność sądów na temat zastosowanej metody badań i powróćmy do głównych problemów badawczych. Jest ich tyle, że też można stracić orientację, co tak naprawdę interesowało autorkę tych badań. Badaczka bowiem stwierdza, że w gruncie rzeczy jej projekt ma swoje uprzednie rozstrzygnięcie, tylko trzeba jakoś to potwierdzić. Pisze bowiem w rozdziale metodologicznym:

"Analizując materiały źródłowe, przyjęłam, że główny problem badawczy będzie oparty na tezie, iż studenci (dzieci) z rodzin wielodzietnych konstruowali i konstruują swoją biografię, korzystając z szans i warunków życia oraz edukacji, jakie stworzyło im i nadal stwarza środowisko rodzinne, a tym samym statutowa przynależność do rodziny wielodzietnej (więzy, powiązania rodzinno-społeczne). W tym układzie duża rodzina jest kapitałem, z którego dziecko czerpie, budując swoją biografię." (s. 150)

Tym samym uwidoczniono w rozprawie, że na dwa pytania dopełnienia, wymagające zatem poszukiwania, odkrywania zmiennych niezależnych, autorka już znała odpowiedź. Wynika to także, a przecież jest to fundamentalnym w tym przypadku błędem metodologicznym, z przyjętych przez nią zmiennych niezależnych, którym przypisuje desygnaty bez zrozumienia, czym jest desygnat pojęcia. Skoro bowiem wyróżnia zmienne niezależne, to jej problem badawczy powinien być sformułowany w formie pytania zależnościowego. Na s. 153 jest wykaz zmiennych niezależnych, które w przyjętych przez nią problemach badawczych nie występują. Skąd zatem je wzięła? Chyba z chmury.

Podobnie jest ze zmienną zależną. Pani P. Forma pisze o tej zmiennej: "(…) swoją zmienną zależną uczyniłam dziecięcą kreację biografii, określaną poprzez zasoby wewnątrzrodzinne, doświadczenia rodziny jako wspólnoty realizującej proces wychowawczo-socjalizacyjno-edukacyjny, warunki życia, wychowania, socjalizacji i edukacji dzieci w rodzinie wielodzietnej. Desygnaty i wskaźniki tej zmiennej zamieszcza w tabeli na s. 152. Tak np. wskaźnikiem zmiennej niezależnej dziecięcej kreacji biografii jest troska rodziców o wychowanie i socjalizację oraz edukację dzieci(!).

Obłęd. Gdyby ktoś nie wiedział, czym jest „dziecięca kreacja biografii” i jakie są jej wskaźniki, to tego się nie dowie. Równie absurdalne są wskazane jako desygnaty pojęcia „dziecięca kreacja biografii”: troska rodziców o wychowania i socjalizację oraz edukację dzieci, zainteresowania rodziców sprawami nauki dziecka itd. (Ibid.) Tym samym przyjęte i opublikowane przez autorkę założenia badawcze są wskaźnikiem jej niewiedzy metodologicznej.

Analiza uzyskanych przez P. Formę danych liczbowych i jakościowa wyników z przeprowadzonej diagnozy nie ma żadnej wartości naukowej. Może służyć publicystyce, ale nie pedagogice jako nauce.

Dobrze, że książka jest niedostępna, a wydana zapewne dla zupełnie innych celów. Niestety, musiałem ją przeczytać, stąd wyróżnienie za mistrzostwo niekompetencji. Złoty MEDAL BUBLA pedagogicznego. Wcześniejsze monografie tej autorki są tylko potwierdzeniem przysłowia o Jasiu.