04 stycznia 2018

Nowa Konstytucja a wychowanie


Nie ma to jak II Rzeczpospolita, do której z sentymentem powracają niektórzy politycy, mimo że są za młodzi na to, by móc podzielić się osobistymi doznaniami z tamtej epoki. Czasy się też zmieniły, ale doktryny powracają sinusoidalnie do obiegu politycznego życia wielu społeczeństw. W roku 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości warto odnotować, że w okresie raczkującej demokracji prawnicy przywiązywali dużą wagę do wychowywania młodych pokoleń. Nie mam tu na uwadze kształcenia kolejnych prawników, bo to jest oczywiste samo przez się. Także w tej profesji ma miejsce kulturowa reprodukcja szkół prawniczych, które mają twórczych naśladowców. Dzieci prawników też najczęściej zostają prawnikami, chociaż nie wiem, czy ktoś to w ogóle badał w kategoriach międzypokoleniowego przekazu.

Piestrzyński Ryszard (ur. 2 IV 1902, Kalisz, zm. 16 XI 1962, Londyn), dziennikarz, publicysta, członek redakcji „Kuriera Poznańskiego ” i jego korespondent zagraniczny przy Lidze Narodów; 1930–35 poseł na sejm z ramienia Narodowej Demokracji; redaktor naczelny warszawskiego „Kuriera Porannego” - wydał w 1935 r. w Poznaniu książeczkę pt. "W nowym ustroju", której treść wydaje się niezwykle aktualna. Składają się na nią wygłoszone przez niego odczyty w Poznaniu i we Lwowie oraz wystąpienie w Sejmie "Za nową konstytucją" w dn. 23 marca 1935r. Całość dopełnia tekst Konstytucji polskiej z dn. 23 kwietnia 1935 r.

Ciekawa jest powtarzalność pewnych zdarzeń i postaw w społeczno-politycznym życiu naszego narodu. Ówczesny Ruch Młodych, który zorganizował się przy Obozie Wielkiej Polski wysunął silne postulaty organizowania jednolitego państwa, które bez hierarchii i karności nie będzie zdolne do jakiegokolwiek działania. Jak pisał o tym R. Pietrzyński (we wszystkich cytatach - pisownia jest oryginalna):

"Ustrój państwa nowoczesnego i jego konstytucja to nie jest umowa między państwem a społeczeństwem, między państwem a jednostką, lub między państwem a tem, lub innem województwem, czy dzielnicą. Konstytucja państwa współczesnego, to nie są, to nie mogą być pacta conventa. Stojąc na gruncie nowoczesnych pojęć ustrojowych, sprzyjamy całkowicie likwidowaniu pozostałości po dawnych doktrynach, które wywodziły się bądź z porzucanych przez wszystkie nowoczesne kierunki ideowe i naukowe teoryj Monteskjusza, lub Rosseau'a, bądź też były u nas echem starych szlacheckich tradycyj, których wyrazem były pomiędzy innemi pacta conventa." (s. 56-57)

Stworzenie silnej koncentrycznej władzy centralnej miało sprawić, że do jej elit i kierownictwa nie przedostaną się żadne ruchy odśrodkowego oporu. Dążąc do naprawy ustroju, wiedzieliśmy i głosiliśmy, że dzieło to wymaga pozbycia się wielu pojęć, nabytych w niewoli, a nawet takich, które zakorzeniły się w psychice polskiej z okresu przedrozbiorowego. Do tych wadliwych i niebezpiecznych pojęć należy przeciwstawianie narodu państwu, lub też organizowanie narodu poza państwem. (s. 58)

Jakże ciekawy jest rozdział pt. "Nowa konstytucja a wychowanie", w którym R. Piestrzyński wyraźnie wskazuje na rolę wychowania w przełamaniu starych nawyków myślenia i działania, usunięciu pojęć nawiązujących do zasad Rewolucji Francuskiej, wszelkich nawet wzniosłych zasad liberalizmu, by zbliżyć się do społeczeństwa w każdej dziedzinie - gospodarczej, społecznej, międzynarodowej. (...) zwłaszcza szkoła liberalna Smitha wychodziła z założenia, że istnieje "homo oeconomicus"", który kieruje się w swoim życiu przede wszystkim osiąganiem indywidualnych zysków". (s. 66)

Zdaniem tego publicysty niektórzy przesadnie uprawiają kult rozumu i nauki, szczególnie gdy powołują się na liberałów. "Tymczasem ani doktryna, ani teorja, ani nawet nauka nie tworzą życia, gdyż one właśnie są jego wytworem. I w życiu codziennem człowiek twórczy, zespolony z życiem, choćby nawet nie był naukowcem, mieć będzie większe znaczenie od człowieka nauki, którego oddaliły od życia wyznawane przezeń teorje. Mądrość nie zawsze zależy od dyplomu uniwersyteckiego" (s. 68).

Piestrzyński odniósł się także do osób krytykujących władzę i nowe formy ustrojowe wskazując, że władzy nie wolno krytykować, bo jej zdaniem krytycy uprawiają krytykę dla samej krytyki. "W postawie takiej kryje się dużo snobizmu. Krytyka uchodzi nieraz za dowód wyższości. "Chcesz pokazać, że wiesz lepiej, to krytykuj". Jest to jednak również skutek ustroju parlamentarnego, opierającego się na krytyce, oraz złego systemu wychowawczego." (s. 69)

Wreszcie dotarłem w tym wykładzie do pedagogicznych treści, bo przez pierwszą jego połowę zastanawiałem się, jaki ma związek analiza postaw politycznych z wychowaniem. Publicysta wskazał na winnego zbytecznych sporów politycznych w naszym kraju, którym okazała się ówczesna naukowa pedagogika Francji zachęcająca rodziców do wyrabiania w dziecku zmysłu krytycznego w stosunku do wszystkich zjawisk. "Metoda ta prowadziła bowiem wkońcu do anarchji intelektualnej, charakteryzującej współczesną epokę. Tymczasem czasy dzisiejsze wymagają wiary i woli od człowieka. Mniej krytycyzmu, a więcej wiary winna dawać szkoła, jeżeli chce się sharmonizować z wymogami życia współczesnego, wyrażonego dziś w Polsce w nowej konstytucji". (s 70-71).

Także współcześni nam politycy mogą skorzystać z głębokiej myśli b. posła II RP, który radził: "Młode pokolenie musi być wychowywane w kulcie rzeczywistości, a nie w kulcie doktryn, budujących szczodrze na papierze pałace ze szkła i zapowiadających raj na ziemi. Człowiek, który zamiast uznać to, co ma, umiłuje fantastyczną doktrynę, będzie materiałem na niezadowolonego, na buntownika i wykolejeńca. Bo rzeczywistość odbiegać będzie daleko od tego, co on widzieć będzie w swoich snach". (s. 71)

Dalej autor postuluje reformę nauk społecznych, w których powinno być "mniej analizy i dedukcji, a więcej obserwacji, zrozumienia rzeczywistości", zaś w szkołach powinien być położony większy nacisk na historię, bo tylko ta jest w stanie "korygować abstrakcyjne i doktrynerskie skłonności różnych ideologów". Wychowanie zaś powinno zmierzać "do dalszego usuwania doktrynerskiego i abstrakcyjnego sposobu myślenia". (s. 75)

Całość kończy autor tego tekstu imperatywem pedagogicznym: "Wychowanie antydoktrynerskie czy pozadoktrynerskie nie może oznaczać, by młode pokolenie miało być kierowane bez dogmatu. By konstytucja mogła spełnić swe zadanie, by ludzie, którzy ją będą wykonywali w dalszych latach nie zawiedli, należy zapewnić narodowi silne dogmatyczne wychowanie". (s. 76)