16 stycznia 2018
MEN zaprasza do "konsultacji społecznych"
Ministerstwo Edukacji Narodowej wypuściło w ostatnim kwartale ub. roku deklarację o konieczności uwzględnienia w ocenie pracy nauczycieli także ich postaw moralnych. Ciekawe, że w XXI wieku jakiś urzędas lub pseudoekspert mógł wpaść na tak absurdalny pomysł. Na szczęście wczoraj upublicznił "przeciek" z MEN red. Artur Radwan z "Gazety Prawnej", że minister Anna Zalewska nie chce konfliktu z nauczycielami, toteż przerzuca wysiłek na opracowanie kryteriów oceny pracy nauczycieli na ... związkowców.
Minister zaprosiła oświatowe związki zawodowe do "konsultacji społecznych", co brzmi dość zabawnie, bo jak związkowcy nie wyręczą w tym zadaniu urzędników MEN, to być może znowu jakiś moralny doktryner wprowadzi zapisy, którym wszyscy będą musieli się podporządkować, skoro nie włączyli się do "konsultacji społecznych". Czyżby ktoś w MEN skonstruował już Kodeks Etyki Nauczycielskiej?
Przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury Forum Związków Zawodowych - Sławomir Wittkowicz słusznie stwierdza: "(...) to ministerialni urzędnicy ze swoimi ekspertami powinni przygotować propozycje kryteriów oceniania, które znajdą się w projekcie. Od tego są konsultacje społeczne, żeby zaproponowane przez MEN rozwiązania jeszcze zmieniać". (A. Radwan, MEN rezygnuje z oceny nauczycielskiej moralności, DGP, 15.01.2018, s. B9)
Tak więc dla związkowców czymś oczywistym jest, że władze wykonawcze w naszym państwie powinny najpierw wykonać swoją pracę, za którą pobierają comiesięczne pobory, a następnie - zgodnie z obowiązującym prawem - jeżeli chcą nowelizację ustawy przeprowadzić jako projekt rządowy, poddać go konsultacjom społecznym, i to nie tylko ze związkami zawodowymi.
Dla MEN jednak od lat, bo tego urzędnicy (wraz ze swoimi szefami i licznymi ich zastępcami, a nawet i pełnomocnikami) nauczyli się już od sprytnych poprzedników (PO i PSL) w latach 2010-2015, że oni tylko rzucają pomysł, a zainteresowani niech się ze sobą spierają, kłócą - czy, w jakim zakresie, po co, dlaczego, od kiedy, na jakich zasadach, i kto jest ZA, kto PRZECIW, a komu jest to COŚ obojętne?
Minister wraz z licznym gronem wice- skorzystała już z przetartej ścieżki pozorowania konsultacji i dalej zamierza to czynić w latach 2018-2019. Najważniejsze jest rozpoznanie pola ideologicznej i aksjonormatywnej walki wraz z istniejącymi armiami, by w odpowiednim momencie dokonać właściwych dla własnej partii rozstrzygnięć. Te zaś wyraźnie są ukierunkowane na oszczędności, na dalszą proletaryzację tej grupy zawodowej.
W ramach planowanego "(...) uproszczenia mechanizmu naliczania płac z Karty nauczyciela ma zniknąć obecny mechanizm obowiązkowego zapewniania średniej płacy, a co za tym idzie wypłacania w styczniu każdego roku jednorazowego dodatku uzupełniającego, określanego potocznie przez samorządy czternastką. Redukcji uległoby kilkanaście dodatków do pensji". (tamże) Co zabierze się jednym, ale reprezentującym większość, to da się - rzekomo w trosce o wszystkich, a w istocie tylko nielicznych - tzw. wyróżniającym się nauczycielom dyplomowanym - dodatki do pensji, i to dopiero od 1 września 2022 r.
NAJLEPSI, WYRÓŻNIAJĄCY SIĘ NAUCZYCIELE będą mogli dopiero za 4 lata liczyć na dodatek ok. 507 zł. Jaka wówczas będzie realna wartość tej kwoty? Chyba niewielka, skoro już teraz administracja w urzędach i instytucjach centralnych zatroszczyła się o wielokrotnie wyższy wzrost płac dla siebie.
W MEN-skim projekcie przewidywano konieczność spełnienia przez nauczycieli dyplomowanych 41 kryteriów na poziomie wyróżniającym! Ciekaw jestem, jak zostaną ujęci w tym systemie ocen nauczyciele szkół branżowych, skoro kierownictwo MEN zaczęło "konsultacje" z przedsiębiorcami różnych branż informując, że konieczne jest "uwolnienie pensji nauczycieli uczących w szkołach zawodowych. – To rewolucyjne, ale zachęcamy spółki i przedsiębiorców do tego, żeby przez organy prowadzące dofinansowywały nauczycieli".
Proponuję, by w toku tzw. konsultacji zacząć standaryzować narzędzie oceniania, które opracują urzędnicy MEN (a może już je mają, bo przecież ten urząd nie został zdekomunizowany) na ich własnej populacji. Jak spełnią wszystkie te kryteria w stopniu wyróżniającym, począwszy od pani minister i jej zastępców, to może warto będzie taki projekt poprzeć. Niech dadzą świetlany przykład. W końcu trzeba walczyć ze stereotypem, że "ryba psuje się od głowy".