Pseudoharcerskie powidoki Ewy Wanat


Czytając w Wikipedii biogram dziennikarki Ewy Wanat można sądzić, że jest to znacząca postać w polskim dziennikarstwie. No cóż, kiedyś zapewne była, skoro miała wyróżnienia i nagrody. We września 2015 r. została zwolniona dyscyplinarnie z Radia RDC. Dotychczas nie kojarzyłem obecności tej pani w mediach, ale to zapewne dlatego, że nie mam czasu na słuchanie radia, chyba że jadę samochodem. Wówczas jednak wolę słuchać dobrej, rockowej muzyki.

Zapewne dalej nie wiedziałbym o istnieniu tej pani jako dziennikarki, gdyby nie to, że przesłano mi jej felieton z ubiegłotygodniowego "Wprost" pod tytułem "Zabawa w wojsko" (14.01.2018). Nawet gdybym miał ten egzemplarz tygodnika, nie sięgnąłbym po ten tekst, gdyż nie interesuje mnie problematyka militarna. Jak się okazuje, red. Wanat nie przepada w ogóle za wszystkim, co ma jakikolwiek związek z wojskiem.

Z tym większym zdziwieniem, zobowiązany do zapoznania się z jej tekstem, przeczytałem, że jego autorka mieszkając obecnie w Berlinie postanowiła podzielić się z czytelnikami swoją nienawiścią do harcerstwa. Zdaje się, że ma problemy finansowe, bowiem w podobnej tonacji zamieściła w grudniu ub. roku na Facebooku swoje "wypociny" na powyższy temat sprawdzając zapewne, czy to chwyci, a tym samym, czy w ogóle może się w przyszłości dobrze sprzedać.

Nie wiem, ile płacą w tym tygodniku za felieton, ale pecunia non olet. Nie opublikowałbym tego nawet wówczas, gdyby ta pani postanowiła za to zapłacić. Ewa Wanat rozpoczyna swój felieton w ekshibicjonistycznym tonie, do czego ponoć przyzwyczaiła już swoich stałych wielbicieli prowadząc wcześniej audycje na temat seksu, prostytucji itp. uciech, które zasługują jej zdaniem na upowszechnienie. Pisze zatem tak:

"Harcerstwo to w Polsce tabu. Krytyka to szarganie świętości porównywalne z umieszczeniem męskich genitaliów na krzyżu przez artystkę Dorotę Nieznalską".

Nie wiem, skąd nabrała przekonania, że w Polsce nie wolno krytykować harcerstwa? Męskie genitalia nie dają jej jednak spokoju, zapewne ze względu na jej gust estetyczny i wcześniejsze rozmowy o seksie z Polakami. De gustibus non est disputandum.

Dalej przyznaje już wprost:

"Nie lubię harcerstwa. Nie lubię jego ideologii i symboliki. Wpaja dzieciom, że dyscyplina, podporządkowanie, hierarchia są godne szacunku i słuszne, Uczy słuchać rozkazów i nakazów, posłuszeństwa wobec autorytetów. Czym to się kończy, wiemy między innymi z eksperymentu Milgrama".

Chyba pisząc ten felieton za dużo wypiła alkoholu i ma z tym problem. To tylko przypuszczenie, ale - jak poszukiwałem informacji na jej temat, to przeczytałem w Internecie (za "Gazetą Wyborcą"), że została zatrzymana w czerwcu 2013 r. przez policję za jazdę po pijanemu na rowerze. Chyba w 2018 r. musi mocno przeżywać rozstanie z radiem i krajem, skoro tak usilnie stara się wywołać jakąś sensację.


Przyznaje w swoim "felietonie", że należała w PRL do harcerstwa, toteż od tamtego czasu go nie lubi. Wcale się nie dziwię, skoro obracała się w socjalistycznym harcerstwie. Nawet jest mi jej żal, bo gdyby trafiła do porządnej drużyny, to nie rzucałaby takich kalumnii. Może wówczas dowiedziałaby się, czym jest naprawdę harcerstwo, jaką ma historię, idee i wartości (a nie ideologię), a nie odreagowywała dzisiaj, po tylu latach komunistycznej infekcji swoimi domniemaniami i urojeniami.

Co tak bardzo zdenerwowało E. Wanat na obcej ziemi, w Niemczech? Dlaczego pisząc jako korespondentka z sąsiedniego kraju nie przyjrzała się temu, czym jest niemiecki skauting oraz jak pluralistyczny jest ten ruch społeczno-wychowawczy nie tylko w Polsce, w Niemczech, ale i na całym świecie? Może słabo zna język niemiecki, żeby przyjrzeć się Pfadfinderom z Berlina i zobaczyć, co jest istotą tego stowarzyszenia?

Jak pisze: "Najbardziej jednak nie lubię harcerstwa za jego paramilitarny charakter. Za wychowywanie do wojny. Bo po to się paramilitarne struktury buduje, żeby była forpoczta dla regularnego wojska. Mięso armatnie. W razie gdyby co. Reszta to zasłona dymna, odwracanie uwagi. Public relations".

Całe szczęście, że ta pani nie pracuje już w polskim RDC, skoro taki ma pogląd na temat nie tylko harcerstwa, ale także PR. Swój felieton zbudowała na jednej wypowiedzi druhny z ZHR, co jest w tym przypadku manipulacją, gdyż w grudniu 2017 r. powodem do tożsamej krytyki harcerstwa było zdjęcie w polskiej prasie premiera M. Morawieckiego z harcerzami, którzy przywieźli mu latarenkę z "Betlejemskim Światłem Pokoju".

To wówczas podzieliła się swoimi skojarzeniami w stylu: (...) - a do tego jeszcze ci harcmistrze i harcmistrzynie w tych spodenkach i spódniczuszkach na 40-letnich brzuszkach i bioderkach. Zaraz mi się przypomina artykuł o pozytywnej pedofilii z pewnej holenderskiej gazety.... Czyżby ujawniły się jakieś wspomnienia z dzieciństwa? Teraz to jest modny temat, a dla niektórych - tabu.

Zdaje się, że redakcja tygodnika "WPROST" albo ocenzurowała tekst z tym wątkiem, albo nie zorientowała się w manipulacji i postanowiła opublikować kiczowaty felieton, pełen osobistych frustracji i negacji wszystkiego tego, co w harcerstwie jest DOBREM, a którego ta pani nigdy nie doświadczyła.


Nawet nie jest w stanie napisać w "powidoku", że harcerstwo nie jest dla wszystkich, nie jest przymusowe, a tworzona przez zdecydowaną większość instruktorów "(...) radosna wspólnota, nauka szacunku dla drugiego człowieka, miłości do przyrody, radzenia sobie w trudnych sytuacjach" nie jest przy okazji czegoś, o czym ona nie ma zielonego, a raczej szarego pojęcia. Musiałaby wysilić szare komórki, a z tym - jak widzę - ma już poważny problem.







Komentarze

  1. Druhu, trafiłeś w sedno. Szkoda klawiatury na komentowanie tej pani. "Wprost" szuka takich dziennikarzy, bo nakład słabo się sprzedaje. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. ehhh właśnie szykowałem jakąś zjadliwą ripostę, a tu... Druh Profesor pozamiatał temat :/ I co teraz mam począć? ;)
    Bardzo celna odpowiedź, i ostra, jak lubię i z klasą, której czasem mi brakuje. Dziękuję bardzo Druhu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś się lubi, lub nie lubi. Ludzka rzecz ... ale żeby o czymś pisać trzeba już się na tym znać. Ja na przykład nie lubię pietruszki w zupie. Zamiast nad harcerstwem (temat rzeka: ale na dyskusję w innym miejscu, z innym interlokutorem, inne (poważne) argumenty, rzeczowe kontrowersje - bo i takie są! ), trzeba pochylić się nad jakością takiego "dziennikarstwa". Niektórzy nazwali ten tekst "atakiem na środowisko harcerskie". Czy o gusta tej Pani warto kruszyć kopie? Czy wchodzenie w polemikę to nie "docenienie" takiego sposobu myślenia i dawanie mu rozgłosu ? Tak się zastanawiam ... PS. W Niemczech nie tylko można spotkać Pfadfinder(ów) - ale i polskich harcerzy ! http://www.zhpgkh.org/organizacja/#

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepiej milczeć. Tabu! Tak A.pisze, bo opisany przypadek dotyczy komendantki ZHR?

    OdpowiedzUsuń
  5. chyba nie chodzi ani o "tabu", holenderską gazetę ani przynależność organizacyjną tego czy innego... Chodzi o coś głębszego i warsztatowego (w tym przypadku). Może dziennikarską formę? Przykład: W Słupsku byłam tylko raz w życiu. 10 lat temu. Przejazdem. Padał wtedy deszcz i było zimno (nic dziwnego bo to był listopad). Stąd uważam, że Słupsk to ponure i zimne miasto. Zawsze deszczowe i nieprzyjazne ..... Odpycha. Nigdy nie mogłabym tam zamieszkać. Zmoknięci ludzie, wiatr. W Słupsku zawsze wieje wiatr od morza. Później czytałam w jakiejś gazecie że doszło tam do morderstwa. No - tak... Słupsk, pomyślałam. Normalne. . .... Nie podoba się komuś taka narracja?Pewnie jest ze Słupska lub jakiś "....fob". itd itd To tekst o Słupsku, gustach autora, jego braku warsztatu, pogodzie .... Tak chyba jest też z tym tekstem o "harcerstwie".

    OdpowiedzUsuń
  6. Co też pan pisze! Przecież ta pani redaktor była w harcerstwie. Czy nie czytał pan wpisu i załączonych screenów, że tu ni eo gusta i jednorazowe zetknięcie chodzi?

    OdpowiedzUsuń
  7. No, no..... Straszna bestia z tej Pani Ewy Wanat. Nie lubi harcerstwa. Be. Mieszka w Berlinie (w domyśle, Ojczyzna jest jej bytem odlegle), pecunia jej non olet, z pracy została zwolniona dyscyplinarnie, 'pisząc ten felieton za dużo wypiła alkoholu i ma z tym problem' co jest wprawdzie tylko przypuszczeniem, ale autor przeczytał w Internecie, że 'została zatrzymana w czerwcu 2013 r. przez policję za jazdę po pijanemu na rowerze'. Okropność. A skądinąd Schopenhauer pisząc 'Erystykę' mógłby się od Pana Profesora, czegoś poduczyć, w sekcji traktującej o argumentach ad personam, oczywiście.
    Pani Wanat nie znam, ani mnie ziębi , ani grzeje. Nie lubi harcerstwa. Jej pogląd. ja również nie przepadam . To mój pogląd.

    Piotr Lass
    Gdańsk

    OdpowiedzUsuń
  8. Musi pan doczytać jeszcze trochę, żeby komentować taki felieton. Nie zna pan felietonu, nie lubi harcerstwa, nie ma o tym zielonego pojęcia, to pisze takie bzdety.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję Panu Profesorowi za bardzo wytworny zapis, tyczący - tym razem mojej skromnej osoby.
    Panie Profesorze - ludzie posiadają różne poglądy na różne sprawy. Nie podobała mi się stylistyka Pańskiego zapisu re Pani Wanat (repeto - która mnie ani nie ziębi, ani nie grzeje) w niemiły sposób przypominająca retorykę czasów minionych i - niestety - zapisów niektórych stron internetowych czasów obecnych. Repeto - tzw. wolność słowa zakłada posiadania zdań odrębnych, nawet skromnego profesora nauk medycznych, takiego, jak ja.
    Elementarz akademickiej wymiany opinii.

    Piotr Lass
    Gdańsk

    OdpowiedzUsuń
  10. To proszę brać pod uwagę, na jaki tekst odpowiadam i jakie mam w tym zakresie kompetencje, bo na temat felietonów profesorów medycyny i patologii w tym środowisku nie wypowiadam się. Natomiast z wielką przyjemnością przeczytałem i napisałem recenzje rozpraw autobiograficznych wybitnych medyków. Nie musi mnie zatem pan pouczać erystyką Schopenhauera, bo trzeba wiedzieć, do czego ją odnosić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam