22 grudnia 2017
Bierzmy w swoje dłonie światło nadziei, miłości i pojednania
Z takimi życzeniami przyjechali do mnie instruktorzy ZHP a zarazem naukowcy UKW i UŚl.
"Wpatrzeni w blask Betlejemskiego Światła Pokoju
otwierajmy nasze drzwi
i nie odwracajmy naszych dłoni
od drugiego człowieka"
Święta Bożego Narodzenia mają swój wyjątkowy urok, dar Bożej łaskawości, pokoju i miłości, łączenia ludzi wbrew tym, którzy nas dzielą. Jak napisał w swoich życzeniach ks. Jan Niewęgłowski - "Małe Dzieciątko złożone w ubogim żłobie jest odpowiedzią na najważniejsze pytania naszego istnienia: Kim jestem? Do czego jestem wezwany? Szukanie tej odpowiedzi na drogach Adwentu i odnalezienie jej razem z pasterzami i mędrcami w Słowie, które stało się Ciałem jest największą radością Bożego Narodzenia".
Niech ta radość otwiera nasze serca na Boga, wspólnotę i miłość.
Szczególna symbolika gwiazdy betlejemskiej, żłóbka, rorat i Pasterki, wieczerza wigilijna w uświęconej przestrzeni rodzinnego domu - wszystko to niewątpliwie służy nawiązaniu kontaktu z Tym, Który Jest i odbudowaniu więzi międzyludzkich.
W czasie głębokiej refleksji o sprawach ważnych dla każdego z nas, w okresie wyhamowywania biegu wydarzeń, by można było zastanowić się nad tym, co minione, rozważyć potencjalność, jaką przyniesie jutro i umocnić naszą miłości do tych, których kochamy najbardziej, mając ich zawsze blisko siebie, warto pochylić się nad każdym, dokonanym przez nas czynem, nad dobrem i słabościami. Z dokonanego odkrycia i zadumy warto wyłonić to, co może nam przynieść pokój i radość, prawdę i miłość.
Życzę Czytelnikom bloga, by nastrój wieczoru wigilijnego sprzyjał rodzinnym spotkaniom, refleksjom i pojednaniom, a Nowy Rok - 2018 obfitował w spokój, pozytywne emocje i zdrowie.
21 grudnia 2017
Coraz gorszy poziom habilitacji
Każdy uczony jest odpowiedzialny za rzetelność, uczciwość i wysoką jakość własnego dorobku naukowego. Kiedy ubiega się o stopień doktora habilitowanego, prawda wychodzi na jaw. Nie ma miesiąca, by nie doświadczać żenującego poziomu publikacji niektórych nauczycieli akademickich, którzy uważają, że skoro procedura jest bez ich udziału, to nie muszą wstydzić się za to, co przedkładają komisji habilitacyjnej. Wychodzą zapewne z założenia - NIECH SIĘ WSTYDZI TEN, KTO WIDZI.
Marek Wroński publikował na łamach "Forum Akademickiego" artykuły w cyklu "Z archiwum nieuczciwość naukowej", ale chyba zaszła dobra zmiana, bo w wersji on-line nie widzę już od dwóch miesięcy ani jednego. Czyżby poprawiła się sytuacja etyczna i naukowa w środowiskach akademickich? Wprost odwrotnie. Niezależnie od tego, czy i ile piszemy o patologii w częściowo zdemoralizowanym już środowisku akademickim, tym zakres dewiacji nie ulega zmniejszeniu, ale narasta. Być może jest tak, że od dawien dawna był taki jej poziom, tylko nie było odważnych, którzy podejmowaliby te kwestie w przestrzeni publicznej. Uczelnie nadal są instytucjami, w których większa część kadr uzurpuje sobie prawo do nic nierobienia. Ich przełożeni "zamiatają sprawę pod dywan".
Od lat rejestrujemy zanik uniwersyteckiego etosu, także wśród tych, którzy piszą artykuły na ten temat, bo sądzą, że światło prawdy ich nie obejmie. Przytaczam zatem wybrane opinie recenzentów na temat niektórych wniosków habilitacyjnych i profesorskich, z których część została, niestety, zaakceptowana przez jednostki uczelniane. Jak w 2019 r. powstanie Rada Doskonałości Naukowej i wreszcie rząd zatroszczy się o kadry administracyjno-prawnicze w tym organie, to być może nastąpi konieczna weryfikacja już nadanych stopni naukowych.
Oto przykłady z ostatnich lat:
Socjologia - istotne uchybienia warsztatowe, tylko jeden artykuł w punktowanym czasopiśmie naukowym (wykaz B). Recenzent w komisji habilitacyjnej wskazał na plagiat, toteż sprawę przekazano do uczelnianej komisji dyscyplinarnej. Ta zaś powołała się na chińskiego badacza, którego zdaniem, jeżeli ktoś wykorzystuje cudze teksty, to znaczy, że zasługuje na nagrodę, a nie karę, gdyż w ten sposób upowszechnia i rozsławia myśl innego mędrca.
Nieuprawnione zapożyczenia być może są następstwem nieświadomego przyjęcia czyjejś myśli. W uzasadnieniu komisja dyscyplinarna stwierdza, że wprawdzie ma miejsce w książce tej osoby zbyt rzadkie odwoływanie się do publikacji X-a, co jest niewątpliwie uchybieniem, ale tego typu naruszenie nie jest plagiatem, tylko brakiem kurtuazji.
A oto fragment z recenzji wskazujący na to, że powołana w jednym z uniwersytetów komisja do sprawdzenia, czy habilitant popełnił plagiat, tak oto uzasadniła przymknięcie na tę kradzież oka:
Nauki filologiczne:
- część pracy jest niespójna, bez logicznego układu treści; rozprawy mają publicystyczny charakter, autor jest niekompetentny językowo. Odnotowuje się brak poprawności filologicznej i potoczność języka. Zdumiewająca jest niestaranność redagowania przypisów i bibliografii.
- przedłożona rozprawa habilitacyjna jest autoplagiatem, bowiem autor wydał kilka lat temu poprzednią monografię, która została odrzucona w postępowaniu habilitacyjnym, a teraz opublikował ją pod nieco zmienionym tytułem. Zawartość tożsamej treści z poprzedniej książki wynosi 90%. Nawet nie poprawił błędów merytorycznych z pierwszej edycji.
- Rozprawa habilitacyjna zawiera ryzykownie wątłą podstawę do ubiegania się o awans. Autor przyznaje w autoreferacie, że reprezentuje inną dyscyplinę naukową niż ta, w której ubiega się o stopień naukowy. Wcale mu to nie przeszkadza.
Historia:
- dorobek kandydata jest średnio obfity, jego rozprawa nie może stanowić ukoronowania dorobku naukowego, ale recenzent wyraża ciepłe uznanie dla pasji badacza; Jego prace mają kronikarski charakter, pełne faktografii; są jednak pozbawione analizy naukowej.
- kandydat nie ma naukowych dokonań badawczych, jego praca nie spełnia kryteriów pracy naukowej, to czyste popularyzatorstwo. Ceniony jest za pożyteczne oświatowo inicjatywy. Dorobek jest skromny.
- aż trzech recenzentów w tym postępowaniu było powiązanych z kandydatem do tytułu. Nie należy on do wybitnych naukowców, gdyż cechuje go mała aktywność badawcza. Trzeba jednak stwierdzić, że ma skromny dorobek, za to współpracuje z zagranicznymi naukowcami.
- po habilitacji wydał o połowę mniej rozpraw, niż przed, w tym jedną książkę opublikował wspólnie ze swoją doktorantką. Ma kilka haseł encyklopedycznych, recenzji i jedną rozprawę monograficzną.
Nauki o polityce:
- dorobek kandydata ma charakter publicystyczny. Dużo publikuje w prasie i czasopismach społeczno-politycznych, ale ma mało badań naukowych.
Tak kręci się świat pseudonauki. Współpraca z Wietnamem tego nie uzdrowi.
20 grudnia 2017
Amant na uniwersytecie
Jak zobaczyłem powyższe ogłoszenie, to przypomniała mi się piosenka w wykonaniu Danuty Rinn, która proroczo śpiewała przed laty:
Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy,
mmm, orły, sokoły, herosy?
Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów,
gdzie te chłopy? - Jeee!...
Do czego to już doszło, żeby jakiś sfrustrowany mężczyzna wywieszał codziennie na uniwersytecie ogłoszenie o powyższej treści. Chyba studentki pedagogiki nie postrzegają tego typu zaproszenia jako wartościowe, skoro jest ono ponawiane. A może znalazły się takie, które skorzystały z możliwości zawarcia znajomości i szybko ją zerwały w wyniku rozczarowania? Tak czy siak, nie wiemy, czy poszukujący studentki ma problemy z sobą i wymaga z tego powodu otoczenia go pomocą psychologiczną?
Chyba pop-psychologiczna literatura jest dla niego za droga, by się w nią zaopatrzyć, albo za "mądra", gdyż nie potrafi jej czytać ze zrozumieniem? Mógłby przecież udać się do biblioteki publicznej i wypożyczyć sobie kicz z zakresu psychologii rozwoju osobistego. Jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Tak samo szybko wpada do głowy, jak z niej wypada, a zawarte w niej recepty doskonale zaśmiecają zniewolony umysł.
Widać z formy ogłoszenia, że poszukiwacz posługuje się klawiaturą PC i drukarką, a nawet posiada własny adres elektroniczny, który podaje w każdym ze swoich ogłoszeń (tu zamazany).
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Może ów amant spragniony kontaktów ze studentką pedagogiki odwiedzi którąś w Wigilię z nadzieją, że będzie nań czekało wolne miejsce przy stole?
19 grudnia 2017
Czy czujemy się w Polsce bezpiecznie?
Na Wydziale Nauk o Wychowaniu UŁ obradował wczoraj Zespół Edukacji dla Bezpieczeństwa przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN, któremu przewodniczy prof. dr hab. Ryszard Bera z UMCS w Lublinie. Przywitał on wraz z panią dziekan Wydziału - dr hab. Danutą Urbaniak-Zając prof. UŁ przybyłych na obrady naukowców z różnych uczelni w kraju i reprezentujących kilka dyscyplin naukowych w dziedzinie nauk społecznych. O sprawach bezpieczeństwa i związanych z nim zagrożeń dyskutowali bowiem nie tylko pedagodzy (tu także różnych subdyscyplin pedagogicznych), ale i socjolodzy, przedstawiciele nauk o bezpieczeństwie i nauk o obronności oraz psycholodzy.
Tematem przewodnim posiedzenia były "Zagrożenia dla bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni, jako przedmiot badań i kształcenia". Referującymi byli m.in. dr hab. Marek Walancik prof. WSB w Dąbrowie Górniczej, który przedstawił globalne, narodowe i lokalne czynniki zagrożeń ludzkiego życia oraz dr hab. Józef Bednarek prof. APS mówiący o nowych wyzwaniach edukacji dla bezpieczeństwa w kontekście wybranych zagrożeń wirtualnego świata.
Mogłem uczestniczyć tylko w pierwszej części tego posiedzenia, która - mimo uświadomienia nam genezy i ewolucji katastrof i różnego rodzaju kataklizmów na świecie - zakończyła się dość optymistycznym sondażem CBOS wśród Polaków (z dn. 30.03.-6.04.2017 r.), w świetle którego od 1987 r. rodacy nie czuli się tak bezpiecznie we własnym kraju jak w 2017 r. Aż 89% Polaków odpowiedziało pozytywnie na pytanie - Czy Polska jest krajem, w którym żyje się bezpiecznie?
Tymczasem optyka postrzegania bezpieczeństwa wyostrza się w naszym społeczeństwie od czasu m.in. ataku terrorystycznego na WTT w Nowym Jorku i na Pentagon w dn. 11 września 2001 r., a kolejne wydarzenia w postaci powstania Państwa Islamskiego, niespotykana dotychczas na tak dużą skalę migracja ludności państw afrykańskich do Europy, aneksja Krymu przez Rosję, wzmocnienie potencjału nuklearnego przez Koreę Północną i itp. prowadzą do obniżenia wśród ludzi poczucia bezpieczeństwa.
W ub. roku Komenda Główna Policji powołała specjalny zespół do walki z cyberprzestępczością i cyberzagrożeniami, bowiem - zdaniem M. Walancika, który powoływał się na analizy socjologów, filozofów i politologów zachodnioeuropejskich - to właśnie w tej przestrzeni rozpoczęła się przed laty III wojna światowa. W różnych regionach i na różnych kontynentach prowadzona jest cyberwojna, wojna hybrydowa oraz ma miejsce cyberterroryzm, które obezwładniają systemy informatyczne wybranych przez atakujących państw, by móc realizować odmienne cele polityki zagranicznej i gospodarczej.
W Polsce giną dzieci, dorośli i osoby starsze głównie w wypadkach drogowych i w wyniku zabójstw. Wiek XXI doświadcza nas zagrożeniami płynącymi ze strony sił natury (powodzie, trąby powietrzne, biały szkwał, a nawet odczuwalne na południu kraju trzęsienia ziemi itp.). Jak stwierdził prof. R. Bera - Bezpieczeństwo człowieka jest jedną z najważniejszych potrzeb i cenionych wartości w życiu człowieka, zaś wszelkie jego zagrożenia budzą uzasadniony niepokój.
Ideą spotkań Zespołu Edukacji dla Bezpieczeństwa jest zatem prowadzenie debaty naukowej i przygotowanie odpowiedniego raportu dla pedagogów, nauczycieli, wychowawców w środowiskach pozaszkolnych, ale i służb socjalnych czy specjalistycznych np. policja, z którego wynikać będzie nie tylko diagnoza skali i różnorodności owych zagrożeń, ale i inspirowanie interdyscyplinarnych badań naukowych oraz upowszechnianie ich wyników w środowiskach oświatowych, by przygotowywać dzieci i młodzież do radzenia sobie w trudnych sytuacjach oraz dorosłych do przeciwdziałania możliwym zagrożeniom dla zdrowia czy życia wszystkich mieszkańców naszego kraju.
Uczestnicy wczorajszej debaty mogli zapoznać się z interesującymi publikacjami m.in. Józefa Bednarka "Multimedia w kształceniu", Marka Sokołowskiego "(R)ewolucja w komunikacji" czy jedną z ostatnich prac zbiorowych pod red. Barbary Wiśniewskiej-Paź - "Edukacja a bezpieczeństwo w różnych wymiarach i kontekstach. Formacje militarne i paramilitarne wobec wyzwań edukacyjnych". Każdy otrzymał materiały edukacyjne, które przygotował Urząd Miasta Stołecznego Warszawa, Urząd Dzielnicy Białołęka oraz materiały Fundacji Orange i Fundacji Dzieci Niczyje dotyczące cyberprzestrzeni jako źródła uzależnienia, bezpiecznych mediów, reagowania na cyberuzależnienie a także tego, jak rozumieć osobę uzależnioną oraz jak przetrwać z nią w rodzinie.
(fot. Marcin Rojek)
18 grudnia 2017
Niepokojąca reakcja władz UW na młodych uczonych z KKHP?
Z udostępnionego mi protokołu posiedzenia Senatu Uniwersytetu Warszawskiego w dniu 22 listopada 2017 r., a więc tuż po przywołanej przeze mnie we wczorajszym wpisie debaty z sesji Sejmowej Podkomisji Szkolnictwa Wyższego i Nauki, przebija niezasłużony atak na jej młodych uczestników. Rektor zamiast zaprosić na to posiedzenie swoich doktorantów i absolwentkę, by podziękować im za osobiste włączenie się do politycznej debaty na temat projektowanej Ustawy 2.0, zaatakował ich i skrytykował poza ich plecami, a więc bez możliwości złożenia przez nich wyjaśnień, czego wymaga kultura akademicka i dobre obyczaje.
W czasie posiedzenia Senatu UW Rektor Pałys powtórzył swoje argumenty, które przedstawił w sejmowej podkomisji, ale tylko po to, by stwierdzić, że wśród dyskutujących pojawiły się wypowiedzi nieprzyjazne Uniwersytetowi Warszawskiemu. Proszę zatem sięgnąć do mojego wczorajszego wpisu lub wysłuchać (po kliknięciu na hiperłącze) ich osobiście, by przekonać się, że zastosowano tu nierzetelną opinię o młodych osobach.
To, że uczestnicy debaty z KKHP przedstawiali swoją afiliację przywołując związek z Uniwersytetem Warszawskiem dobrze tylko świadczy o nich i o tej Uczelni. Nie muszą przecież na kolanach głosić akceptacji dla stanowiska ich Magnificencji, skoro w swoich opiniach prezentowali uwagi z perspektywy środowiska akademickiego en block, a już tym bardziej nie w kontrze do własnej alma Mater.
Otóż zdaniem Rektora Pałysa członkowie KKHP nie mieli prawa zabierania głosu w czasie tej debaty jako reprezentanci UW. Wystarczy zapoznać się z ich wypowiedziami, że nie były one eksponowane jako stanowisko środowiska akademickiego tej Uczelni. "Dużym zaskoczeniem były dla Rektora Pałysa wypowiedzi pani Moniki Helak, absolwentki Uniwersytetu, do niedawna członka Senatu Uniwersytetu Warszawskiego, która stawiała za wzór dla Uniwersytetu Warszawskiego Uniwersytet Opolski". Czyż nie jest to przekłamanie?
Ja nie odczytuję w Jej wypowiedzi stawiania UO za wzór dla UW, aczkolwiek gdyby to miało miejsce, to w niektórych przypadkach przyznałbym tej absolwentce nawet rację. Zawyżona samoocena i pycha są złym doradcą w przekształcaniu i nadinterpretowaniu wypowiedzi młodej osoby. Dotyczyło to także studenta Piotra Drygasa, któremu Magnificencja zarzucił, iż "przedstawiał się w sposób sugerujący, że jest przedstawicielem samorządu studenckiego Uniwersytetu warszawskiego". Też tego nie da się z tej debaty wyprowadzić. Czy nie należałoby w tej sytuacji przeprosić studenta?
To prawda, że wypowiedzi młodych były w częściowej kontrze do stanowiska Rektora UW. Czy jednak nie mieli prawa do przedstawienia opinii, które powierzyli im doktoranci i studenci innych uczelni w kraju? Nagle mieli schować głowę w piasek z obawy przed występującym w Sejmie ich rektorem? Do czego to dochodzi? Czy słuszne jest wciąganie w wir nierzetelnego przekazu przewodniczącego Samorządu Studenckiego UW, który potulnie wyraża za Rektorem oburzenie z powodu rzekomego zdezawuowania UW???
Od początku istnienia Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej obserwuję i popieram jego działalność, mimo że nie wszystkie poglądy czy inicjatywy są w kręgu moich afirmacji. Nie wolno młodzieży akademickiej i kandydatom do stopni naukowych odbierać głosu dezawuując ich osobiście i przeinaczając ich aktywność w środowisku.
A może warto przypomnieć w tym miejscu, że to właśnie młodzi z KKHP w minionych latach ujawnili:
- żenująco niskie płace dla pracowników administracji UW;
- kompromitujący doktorat prezesa BCC, do którego obrony na szczęście nie doszło.
Przypominam, a można wpisując w blogu w wyszukiwarkę KKHP znaleźć moje wpisy na temat KKHP, jak istotne były inicjatywy akademickie tego środowiska:
1) W 2013 r. List w obronie samorządności uczelni
2) W 2015 - List Otwarty do Senatów uczelni z apelem o zorganizowanie przestrzeni dla otwartej, publicznej kampanii kandydatów na rektorów. Pragnęli w ten sposób choć trochę zmienić uniwersytety od wewnątrz;
3) W 2015 r. udział KKHP w proteście przed MEN na rzecz zwiększenia nakładów na edukację, 9 proc. waloryzacji wynagrodzeń nauczycieli oraz pracowników administracji i obsługi, zaprzestania likwidacji szkół i zwolnień pracowników oświaty, poprawy warunków pracy oraz przywrócenia wcześniejszych emerytur;
4) W dniu 10 czerwca 2015 r. spod bram Uniwersytetu Warszawskiego wyruszyła „CZARNA PROCESJA”, która udała się pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów celem zaprotestowania przeciwko prowadzonej przez PO i PSL polityce Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W pochodzie wzięli udział studenci, doktoranci i pracownicy naukowi z niemal wszystkich polskich ośrodków uniwersyteckich.
5) 2015 - zorganizowanie w Warszawie "wykładu okupacyjnego", ale nie w gmachu resortu nauki, tylko przed nim, by politycy PO i PSL dostrzegli wreszcie problemy nędzy szkolnictwa wyższego i manipulacji rzekomą troską o jakość kształcenia.
To KKHP w znaczący sposób przyczynił się do rezygnacji z pobierania opłat za studiowanie drugiego kierunku studiów! Wiele podnoszonych przez jego działaczy postulatów, takich jak wprowadzenie wielu ścieżek kariery akademickiej czy uniezależnienie dotacji dla uczelni od liczby studentów, przeniknęło do mainstreamu. To oni upominali się o systemową zmianę modelu finansowania szkolnictwa wyższego, zmianę sposobu oceniania projektów badań naukowych, zmiany gwarantujące poprawę warunków studiowania i zmiany modelu współpracy z otoczeniem społecznym.
Czyżby to tak bardzo doskwierało Rektorowi Pałysowi, że wreszcie znalazł okoliczność do pozbycia się "awanturników"? Amerykanie ich działania wpisaliby w ramy wiodącego w kraju Uniwersytetu.
18.12.2017
List otwarty KKHP do JM Rektora UW, prof. Marcina Pałysa
Szanowny Panie Rektorze
Zwracamy się do Pana Rektora z apelem o wycofanie się z wypowiedzi piętnujących studentów i absolwentów Uniwersytetu Warszawskiego, którzy wzięli udział w posiedzeniu sejmowej Podkomisji nauki, edukacji i młodzieży 21 listopada 2017 roku. Nasze wypowiedzi, wskazujące na potrzebę upodmiotowienia środowiska naukowego i zagrożenia związane z nową ustawą o szkolnictwie wyższym podyktowane były duchem odpowiedzialności za los środowiska naukowego w Polsce, w tym społeczności Uniwersytetu Warszawskiego.
Z wielką przykrością przyjęliśmy informacje o nieprawdziwym przedstawieniu naszych wystąpień senatorom Uniwersytetu Warszawskiego, zawierającym sugestię, iż przedstawiliśmy się wobec posłów jako oficjalni reprezentanci określonych organów uniwersyteckich. Prawdziwym smutkiem napełniają nas, sprzeczne z podstawowymi normami akademickimi planowane wytoczenie sprawy dyscyplinarnej kol. Monice Helak i kol. Piotrowi Drygasowi za wypowiedzi wskazujące na brak wystarczającego dialogu pomiędzy studentami a władzą rektorską na Uniwersytecie Warszawskim. Natomiast wezwania kierowane przez władze rektorskie Uniwersytetu za pośrednictwem Senatu do pracowników UW o wypisywanie się z Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej są dla nas informacją porażającą.
Działania przeciw członkom społeczności akademickiej związanym z ruchami społecznymi zaangażowanymi w reformę nauki uderzają nie tylko w podstawowe wartości akademickie: pluralizm i swobodę debaty, lecz również w prawa obywatelskie: swobodę zrzeszania się. Trudno interpretować przebieg posiedzenia Senatu UW inaczej niż jako próbę zastraszania zaangażowanych członków społeczności akademickiej.
W związku z powyższym zwracamy się do JM Pana Rektora o skorygowanie zarówno swoich wypowiedzi jak i innych osób postulujących kroki dyscyplinarne na forum Senatu Uniwersytetu Warszawskiego. Zwracamy się do Pana o oficjalne przeprosiny za piętnowanie osób i organizacji wypowiadających się w debacie na temat szkolnictwa wyższego. Zwracamy się też o publiczne zapewnienie, że pracownicy uczelni są zachęcani do publicznej aktywności w kwestii reformy, że władze rektorskie cenią pluralizm postaw w tej sprawie i że praktyką przyszłości nie będzie dalsze piętnowanie jakichkolwiek organizacji przez rektora wobec przedstawicieli uczelni zrzeszonych w Senacie.
z wyrazami szacunku
Zarząd Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej
17 grudnia 2017
Spieszcie się z zamówieniem, bo bezpłatna książka szybko się rozchodzi
Najnowsza książka profesora Aleksandra Nalaskowskiego "Szkoła Laboratorium. Od działań autorskich do pedagogii źródeł" wydana przez krakowski "Impuls" wespół z Ośrodkiem Rozwoju Edukacji w Warszawie wywołała oczywiste zainteresowanie. Autor jest bezradnym, bowiem jego monografia ukazała się z środków UE, a zatem nie może być w sprzedaży. Ludzie piszą do Profesora maile, dzwonią z prośbą o egzemplarz lub podanie namiarów pozyskania tej książki, a on rzeczywiście jest bezsilny, podobnie jak Oficyna Wydawnicza "Impuls", która pięknie ten tytuł zredagowała i wydała.
Prośba autora jest taka, by zainteresowani tym tytułem pisali na adres:
sekretariat@ore.edu.pl
z prośbą o przesłanie im tej książki. Na stronie ORE jest informacja, której tak łatwo nie znajdziecie. Jak informuje ORE: "Książka zebrała entuzjastyczne recenzje m.in. prof. zw. dr. hab. Kazimierza Zbigniewa Kwiecińskiego – członka rzeczywistego Polskiej Akademii Nauk oraz prof. zw. dr. hab. Bogusława Śliwerskiego – kierownika Katedry Teorii Wychowania Uniwersytetu Łódzkiego. Do dystrybucji przeznaczonych zostało 750 egzemplarzy. Zamówienia należy składać listownie na adres Ośrodka lub mailowo: sekretariat@ore.edu.pl". Obawiam się, że ta liczba jest już znacznie mniejsza. Piszcie zatem szybko, jeśli chcecie mieć ten rarytas z materiałami wideo u siebie w domu, szkole czy na uczelni.
Takiej gratki dawno nie miało pedagogiczne środowisko. Jednak środki Unii Europejskiej zostały w tym przypadku bardzo dobrze wydane.
Sejmowa Podkomisja nauki i szkolnictwa wyższego - odsłona mitów i prawdy o beneficjentach reformy 2.0
W dn. 21 listopada br. odbyło się posiedzenie podkomisji sejmowej nauki i szkolnictwa wyższego.
Rektor Uniwersytetu Warszawskiego prof. dr hab. Marcin Pałys, reprezentujący Konferencję Rektorów Akademickich Szkół Polskich wyraźnie potwierdził, że zarówno ta Uczelnia, jak i Uniwersytet Jagielloński najsilniej lobbują na rzecz zmiany ustawy. Jak stwierdził:
Proszę pamiętać, że środowisko od lat zgłaszało postulaty dotyczące tego aby ustawę zmienić. Aby ją odbiurokratyzować, zmniejszyć jej przeregulowanie, zostawić więcej autonomii uczelni, dać uczelniom narzędzia do rozwoju, a nie narzucać jednego modelu, który ma pasować dla wszystkich. Domagaliśmy się tego, żeby ustawa była ramowa, i żeby to statut, który jest wynikiem namysłu wspólnoty akademickiej, decydował o wszystkich, mniejszych niż te, wszystkich sprawach które nie są fundamentalne dla systemu szkolnictwa wyższego.
Toczona była dyskusja. Ta dyskusja była dyskusją naprawdę partycypacyjną i taką, w której środowisko miało okazję się wypowiedzieć. I środowisko ma bardzo wiele propozycji zmian, które znalazły się w tej ustawie. Jest mi przykro słyszeć, że te propozycje, które powstały w środowisku nie są warte wysłuchania. Dlatego, że różne zdania które tutaj padały w trakcie tej dyskusji świadczą o tym, że tak naprawdę chęć autonomii uczelni, roli statutu, nie jest istotna.
(...)
Wielką zaletą tej ustawy jest to, że nie wchodzi w strukturę i organizację wewnątrz uczelni. Uczelnia jest autonomiczna ponieważ może sama zadecydować o swojej strukturze. To jest wielki krok w stosunku do dotychczasowego prawodawstwa. Po drugie, odesłanie jest we wszystkich ważnych sprawach do statutu. Po trzecie, i to jest może najistotniejsze, dotychczasowa ustawa niszczy i zniszczyła w większości wypadków wspólnotowe pojmowanie uniwersytetu. Dziś uniwersytet, i każda inna uczelnia, to jest federacja grupek, federacja instytutów, federacja wydziałów, mówimy nawet, padają słowa o autonomii wydziałów, chociaż nie istnieje autonomia wydziałów, może istnieć samodzielność wydziałów, ale nie autonomia. Autonomia jest uczelni.
I bez możliwości takiej, aby to środowisko akademickie wewnątrz każdej uczelni mogło decydować o swojej organizacji, sposobie funkcjonowania i strukturze, nie ma wspólnoty uczelni. Tej wspólnoty dzisiaj nie ma, dlatego, że ustawa dotychczasowa jest bardzo rygorystyczna i sztywna, wpływa na strukturę, uprawnienia, de facto rozbijając uczelnię, atomizując na drobne struktury.
Proszę Państwa, dlaczego środowisko chciało, żeby ta ustawa została zmieniona: dlatego, że wszyscy mieli przekonanie, że doszliśmy do pewnego rodzaju ściany. W tak sztywnych regulacjach, przy tylu detalach które są ujęte w ustawie, nie ma możliwości dalszego rozwoju. Jest możliwość trwania, jest możliwość nawet bardzo wygodnego trwania, ale nie ma możliwości zrobienia kroku do przodu. I dlatego apeluję do Państwa, wszystkich tych, którzy będziecie głosować za ustawą, będziecie wprowadzać do niej zmiany, będziecie decydować o przyszłości szkolnictwa wyższego i nauki w Polsce, abyście przychylili się do takich wizji i takich rozwiązań, które wspierają uniwersytety otwarte, ambitne, współczesne, wspólnotowe, rozwijające się.
Uniwersytet Warszawski taki jest, i nie chcielibyśmy żeby nasze marzenia o tym rozwoju, właśnie marzenia o takim uniwersytecie, zostały, znaczy padły ofiarą pewnego rodzaju kalkulacji związanych z procesami politycznymi czy partyjnymi. Bardzo Państwa o to w imieniu środowiska akademickiego proszę. Dziękuję."
Po JM Rektorze, głos zabrał Piotr Drygas, student Uniwersytetu Warszawskiego, który przedstawił wizję studenta na planowaną reformę, w świetle której jest ona w dużym znaczeniu bardzo zła i bardzo negatywna:
"Co więcej, jest to znaczące, ministerstwo określa reformę jako sprzyjającą studentom i studentów wymienia jako podstawowych beneficjentów. Tymczasem trzeba zauważyć że przede wszystkim ograniczone zostaną narzędzia w których studencka wiedza... i studenckie potrzeby będą ograniczane. Tutaj pan minister wspomniał, że wydziały może zostaną utrzymane, jednak będą one zależne od decyzji jedynie władzy poszczególnych uczelni. Natomiast to właśnie na wydziałach wielokrotnie studenci mają największe przełożenie na swoje życie, na właśnie te warunki, które ich najbardziej dotyczą.
Projekt ustawy mówi, że nie będą podwyższane odpłatności za studia i zabezpieczona będzie ogólna płatność w życiu studentów, natomiast nie samymi finansami student żyje. Partycypacja władzy, natomiast partycypacja w decyzjach, ich wiedza ekspercka, ich również możliwość odpowiedzi na to, jak jest kształtowany program studiów, to są miejsca gdzie studenci mają bardzo ważne i kapitalne znaczenie i to miejsce będzie wyrywane przez nowy projekt ustawy. Co więcej, tutaj patrzymy z bardzo abstrakcyjnego punktu widzenia jednej tylko wyłącznie uczelni.
A co z uczelniami regionalnymi, co ze spojrzeniem ogólnym i krajowym? Tutaj wielokrotnie padało stwierdzenie, że ustawa dzieli na Polskę A i B, albo dzieli na słabszych, lepszych, silniejszych, gorszych. Proszę Państwa, studenci z mniejszych ośrodków przy obecnej dynamice będą skazani absolutnie na odpłatne studia, co jeszcze bardziej pogłębi obecne problemy finansowe i obecne nierówności społeczne które są już dzisiaj widoczne i które przecież miały być obiektem absolutnej interwencji Prawa i Sprawiedliwości.
Obecny kształt projektu ustawy neguje zupełnie cały dorobek projektu społecznego który zaproponował rząd, jest to absolutnie dla mnie paradoks projektu. Co więcej, chciałbym również zaznaczyć, że mówienie przez przedstawicieli rektorów o tym, że są strażnikami wspólnoty akademickiej jest dla mnie bardzo ponurym żartem. Proszę Państwa, proszę nie zapominać, że rektorzy w swoich wszystkich komunikatach skutecznie zaznaczają, że “Wszystko okej, ale głos studentów w radzie jest niedopuszczalny.
Studenci, którzy będą negocjować prawo, które ich będzie dotyczyło? Jest to niedopuszczalne.” Dla rektorów wspólnota akademicka zaczyna się tam, gdzie studenci są zostawieni za drzwiami i mogą co najwyżej tam zapukać i poprosić o dopuszczenie do głosu. Dlatego chciałbym podsumować, że nie wiem jaka tutaj tradycja przyświeca autorom ustawy, mnie przyświeca tradycja polskich intelektualistów, polskich profesorów, między innymi polecam tutaj uwadze fantastyczny esej profesora Twardowskiego o majestacie uniwersytetu, dostojeństwie uniwersytetu.
Proszę Państwa, ta tradycja powinna być nam bliska, a nie jakieś zupełnie obce i co więcej nieskuteczne na gruncie polskim pomysły, które doprowadzą nie tylko do zaprzepaszczenia tradycji, nie tylko do negacji tego, jakie są teraźniejsze i obecne problemy uniwersytetu, ale zaprzeczą każdej możliwej przyszłości społeczeństwa polskiego, gdzie studenci, a przede wszystkim edukacja wyższa, są niezbędni dla jego rozwoju."
Kolejnym dyskutantem był przewodniczący Stowarzyszenia Komitet Kryzys Humanistyki Polskiej - doktorant UW - mgr Aleksander Temkin, który reprezentuje ogólnokrajowe środowisko młodych akademików:
Szanowni Państwo, Państwo Posłowie, uwaga formalna na początku, do Pana Profesora Pałysa. Rektorzy i byli rektorzy, i to rektorzy największych uczelni, to nie jest środowisko naukowe. Do ustawy krytycznie odniosło się Polskie Towarzystwo Socjologiczne, bardzo ostrą krytykę przeprowadził Komitet Nauk Pedagogicznych, środowisko polskich kulturoznawców, czy wreszcie niedawno wystosowana uchwała Senatu Uniwersytetu Łódzkiego, różnych środowisk związanych z Uniwersytetem Łódzkim, również jest niesłychanie krytyczna dla wielu podstawowych aspektów tej ustawy. To jest pierwsza uwaga formalna.
Po drugie, autorzy ustawy dokonali sztuki niesłychanej: połączyli, stworzyli dzieło które jest jednocześnie antynarodowe i jednocześnie antyliberalne. Jest antynarodowe dlatego, że doprowadza do zniszczenia polskiej prowincji, doprowadza do odcięcia całych regionów Polski od możliwości kariery naukowej, ale również kształcenia na poziomie ponad licencjackim. Chodzi o studia o profilu ogólnoakademickim. Nie do przyjęcia jest powiązanie szeregu podstawowych uprawnień dla uczelni z kategorią naukową jednostki.
Proszę Państwa, jak to wygląda w praktyce: na Opolszczyźnie, na Uniwersytecie Opolskim, i na Politechnice Opolskiej, nie ma ani jednej jednostki o kategorii A. Oczywiście nie wiadomo jak będzie wyglądała kategoria B+, to znaczy na tę chwilę ten uniwersytet jako uniwersytet znika. Może pozostanie nazwa “uniwersytet”, ale na tym uniwersytecie nie będą prowadzone studia doktoranckie, nie będzie miał uprawnień habilitacyjnych, również będą ograniczone studia na poziomie ponad licencjackim. Oczywiście będzie kategoria B+, oczywiście będą dyscypliny, nie wiadomo jak to będzie wyglądać.
Mam wrażenie, że ministerstwo przeprowadza tę zmianę na ślepo. W ostatnich dniach Pan Minister, Pan Premier Jarosław Gowin przyznał się, że nowy algorytm został wprowadzony bez odpowiednich symulacji na następne parę lat, w rozmowie z rektorami z Porozumienia Zielonogórskiego. No, proszę Państwa, jak dla mnie to takie wyznanie zasługuje na dymisję, ale to prywatna opinia. Podobnie Zachodniopomorskie.
Tam Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny to dziesięć wydziałów, Uniwersytet Szczeciński - dziesięć wydziałów, w całym Zachodniopomorskim są trzy jednostki kategorii A, czyli piętnaście procent. Piętnaście procent stanu naukowego zostanie na tę chwilę po reformie. Jak będzie po wprowadzeniu kategorii B+? Może to będzie 30%, może zostaną trochę większe strzępy uniwersytetu.
Proszę Państwa, to jest system neokolonialny. To jest system wewnętrznej neokolonizacji, w której większość Polski jest przedstawiana jako obciążenie dla największych miast, dla metropolii, i spada na rolę podwykonawczą. I tak, owszem, widzimy to już w tym nowym algorytmie. Autor artykułu “Polska Akademicka”, do którego odwoływał się Pan Poseł, informował mnie właśnie przed chwilą SMS-em, ogląda nas, pozdrawiam, że artykuł był pisany na podstawie danych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Więc przeprowadził te symulacje, przeprowadził to podsumowanie zamiast Ministerstwa.
I teraz drugi aspekt: ta reforma jest nie tylko antynarodowa, ta reforma jest antyliberalna, jest antyliberalna w bardzo drastycznym wymiarze. Rektorzy już teraz mają bardzo dużą władzę na uczelniach, i niestety nie potrafią z tej władzy skorzystać, albo korzystają z niej źle. Dlatego, że to rektorzy i administracja rektorska jest odpowiedzialna za wyrzucanie sprzątaczek i ochroniarzy do firm zewnętrznych, to rektorzy i administracja rektorska jest odpowiedzialna za prywatyzowanie majątku uczelni, to rektorzy są odpowiedzialni za omijanie prawa pracy i niestety za to, że do tej pory nie potrafili korzystać z narzędzia jakim jest ocena okresowa, korzystać z takich narzędzi jak na przykład wewnętrzne algorytmy finansowania, które rzeczywiście umożliwiłyby pro jakościowe rozwiązania wewnątrz uczelni.
Niestety rektorzy też odpowiedzialni są za taką atmosferę na uczelniach. Proszę Państwa, rozmawiałem z szeregiem osób z Uniwersytetu Warszawskiego, z prośbą żeby przyszli i zabrali głos na tym posiedzeniu. Parę osób odmówiło mi, odmówiło mi udziału w tej podkomisji, ze względu na to, że boją się powiedzieć swoim władzom, boją się powiedzieć panom rektorom, że ci mają za dużą władzę. I że boją się powiedzieć tego w sytuacji w której nowa ustawa da rektorom władzę nieporównanie większą. Bo okazuje się, że największym problemem, proszę Państwa, takie rozpoznanie towarzyszy całej reformie, że rzekomo największym problemem polskich uczelni jest demokratyzacja, jest nadmierna demokratyzacja.
Proszę Państwa, ja to traktuję jako jeden z najlepszych żartów dekady. Niestety bardzo gorzkich żartów. Nasze środowisko w procesie konsultacyjnym, obok krytycznych poprawek, zgłosiło szereg poprawek, które powinny znaleźć się w ustawie i które są, które powinny być obowiązkową pozycją, tzw. kwestia przejrzystości uczelni, kwestia przejrzystości finansowej uczelni. To jest kwestia większej partycypacji pracowników i studentów, to jest kwestia rozrzedzenia stosunku władzy, bardzo gęstych, to jest kwestia zmiany kultury władzy, zmiana kultury zarządzania, to są pewne podstawowe rozwiązania, które zmniejszą feudalizm, zmniejszą złą kulturę zarządzania, która jest największym problemem polskich uczelni a która zostanie radykalnie wzmocniona, ta zła kultura władzy, z związku z nową ustawą.
Nie może być tak, że rektor będzie bez pozytywnej opinii związków zawodowych, będzie określał reguły oceny okresowej. Nie może być tak, że rektor odpowiada z polityki finansowej wyłącznie przed Radą Uczelni, która jest, która będzie się składała w ponad połowie z osób spoza uczelni, tak owszem, wybieranych przez Senat, ale kto będzie przedstawiał Senatowi tych członków Rad uczelni do wyboru? Tego ustawa nie określa, to jest bardzo zabawna dziura w tej ustawie.
(...) Jeżeli rektor, jeżeli rektor nie odpowiada przed wspólnotą to nie jest zapis pro modernizacyjny, wbrew wszystkim zaklęciom. To nie jest zapis pro modernizacyjny, to jest zapis korupcjogenny. Rektorom, administracji rektorskiej, ale również dziekanom obywatele uczelni, użytkownicy uczelni muszą móc patrzeć na ręce. Wszystkie decyzje finansowe muszą być jawne, muszą być publikowane. Musi zostać model władzy rektorskiej.
Sytuacja w której projekt ustawy nie idzie w stronę wprowadzenia merytorycznego wyboru rektorów, to znaczy wprowadzenia obowiązkowych debat, to znaczy obowiązkowego upublicznienia programów, no to są rzeczy podstawowe, to jest podstawowa kultura organizacyjna tego wymaga, a niestety wybory rektorskie wyglądają jak wyglądają, to znaczy pojawia się jeden kandydat, to znaczy kandydaci wycofują się i wygrany kandydat wygrywa walkowerem - w tę stronę w stronę walki z tymi patologiami powinna pójść ustawa a nie w stronę autokracji rektorskiej, bo samodzierżawie, samodzierżawie rektorskie nie jest oświecony absolutyzm, to nie jest wzmocnienie autonomii uczelni, dlatego że uczelnia to nie są rektorzy, uczelnia to jest wspólnota i trzeba wzmacniać to co jest wspólnotowe na uczelniach.
Trzeba upodmiotowić użytkowników uczelni. To są… nasze środowisko zgłosiło w konsultacjach naprawdę bardzo umiarkowane rozwiązania, które umożliwią upodmiotowienie członków uczelni, które umożliwiają przełamanie tego strachu wewnątrz uczelni, umożliwią zmniejszenie konformizmu również naukowego polskiego środowiska akademickiego.
I to jest kierunek, w którym dyskusja nad reformą powinna pójść, a nie w stronę zaklęć, że wzmacnianie roli rektora jest wzmacnianiem autonomii. Nie w stronę zaklęć, że z powodu inicjatyw doskonałości reforma ma charakter, reforma zgadza się z planem Morawieckiego i sprzyja zrównoważonemu rozwojowi kraju, kiedy ministerstwo kładzie plasterek na rozdartą przez samego Ministra Nauki aortę Polski regionalnej. Bardzo dziękuję."
Kolejną z wypowiadających się na temat projektowanej reformy była mgr Monika Helak - także członkini Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej, a zarazem również absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego. Zwróciła uwagę na kontekst społeczno-ekonomiczny, który rzutuje na sytuację polskich studentów i ich rodziny.
Jak stwierdziła: "(...) mediana wynagrodzenia w Polsce miesięcznego wynosi niewiele ponad 2000 zł i naprawdę w tych realiach wymuszanie mobilności poprzez prowadzenie polityki niezrównoważonego rozwoju, no, będzie tak naprawdę oznaczało tragedię społeczną. To znaczy tragedię ludzi, którzy nie mogą się wykształcić, nie mogą osiągnąć takiego stopnia, takiego tytułu, jaki to im umożliwia obecność ośrodka w regionie. Nie wiem, czy kojarzą Państwo badania Instytutu Badań Edukacyjnych, które wykazało, że mobilność polskich studentów czy polskich maturzystów właściwie jest bardzo niska i jest bardzo niska właśnie z tego względu.
Polskie rodziny są po prostu za biedne, żeby wysyłać je do innych miast, nawet jakby oni chcieli. Często są ciekawi, często w ich regionalnych ośrodkach nie ma jeszcze kierunków, które by ich interesowały, no ale, że tak powiem, przymus życiowy zatrzymuje ich na miejscu, ale wciąż jest to dla nich ogromna szansa na rozwój. I bardzo bym o to do Państwa apelowała, jako naszych reprezentantów, no i przez nas posłanych, żeby traktować właśnie te ośrodki istniejące, to dobro publiczne no właśnie jako potencjał, to znaczy, to, że łożymy jako podatnicy na uczelnie publiczne nie jest naszym obciążeniem, to jest nasza inwestycja, to jest szansa dla takich ludzi jak ja na lepsze życie.
I to naprawdę chciałabym bardzo mocno podkreślić, bo to właśnie bardzo mocno wychodzi z badań: wciąż edukacja, wbrew różnym mitom i frazesom, które krążą w mediach, określa szanse życiowe Polaków, bardzo mocno. To znaczy człowiek, który ma wyższe wykształcenie ogólnie ma szansę na lepszą pracę, na lepsze zdrowie, na wyższe zarobki, jest bardziej aktywny w życiu publicznym, to jest kluczowa sprawa dla Polaków.
Dlatego nie mogę zgodzić się z taką dezynwolturą, z taką nonszalancją, którą, mam wrażenie, wykazują jednak twórcy tej ustawy, nie upewniając się czy nie zaszkodzi regionalnym ośrodkom i mam wrażenie, że ten głos, który również daje się usłyszeć na tej sali od przedstawicieli regionalnych ośrodków bardzo mocno wskazuje na to, że koszty tej ustawy, koszty społeczne są w ogóle niedoszacowane i po prostu dyskutujemy w realiach nadchodzącej katastrofy, której rozmiarów nawet nie staramy się przewidzieć. To jest po prostu nierozsądne. Więc apeluję o rozsądek i rozwagę.
Druga rzecz - tutaj bardzo dużo było mowy o konkurowaniu i o zasadach uczciwej konkurencji. Jasne, warto by ośrodki akademickie i naukowcy starali się osiągać jak najlepsze wyniki, natomiast Państwo też doskonale to wiedzą - ja chciałabym o tym powiedzieć, bo mnie to zawsze niesamowicie uderza, że najciekawsze wyniki badań i najciekawsza dydaktyka powstaje ze współpracy, z wymiany myśli, z dialogu, ze współpracy, z tego, że można gdzieś faktycznie pojechać, wypowiedzieć swoją myśl, zderzyć się z inną myślą, czasami skonfrontować. Ale to jest właśnie to, co jest w nauce najbardziej twórcze i to są właśnie takie momenty, które dla mnie jako studentki i mam nadzieję, przyszłej doktorantki, były właśnie takie najbardziej frapujące.
Mam wrażenie, że duże ośrodki, te, które w ramach obecnej parametryzacji są najlepsze, też mogłyby na tej współpracy skorzystać. Ostatnio jako przedstawicielka Komitetu Kryzysowego byłam panelistką debaty w Opolu, poza tym pojechałam tam jako, powiedzmy jako już doświadczona działaczka samorządu studenckiego i miałam pewne tezy na podorędziu, mając bagaż pewnych negatywnych doświadczeń z udziału w procesach legislacyjnych na mojej macierzystej uczelni. I okazało się, że na Uniwersytecie w Opolu funkcjonują rozwiązania, które, od których UW mogłoby się uczyć - i nie wątpię, że UJ i inne duże ośrodki.
I tu nie chodzi o robienie przytyków, tylko raczej o to, że nie jest tak, że w największych ośrodkach powstaje zawsze komplet najlepszej wiedzy i trzeba po prostu umieć sięgać na tak zwaną prowincję, do regionów, żeby ją dostrzec. I przyznam, że ja, studiując na teoretycznie najlepszym uniwersytecie w kraju... jest on najlepszy pod wieloma względami, np. socjologia, którą tam skończyłam, jest najlepsza na pewno, to jednak wpada często w takie poczucie samozadowolenia, które sprawia, że się alienuje i wyobcowuje. A tymczasem najważniejsze jest pozostanie w tym obiegu myśli i ten obieg jest różnorodny i bogaty tylko wtedy, jeżeli istnieje dużo uniwersytetów, dużo politechnik, finansowanych z publicznych środków, bo tylko takie mogą w pełni rozwijać potencjał naukowy.
I ostatnią rzecz, którą chciałabym powiedzieć, bardzo krótko tutaj. Siłą rzeczy, z racji momentu politycznego, funkcjonujemy w realiach dyskusji: albo Ustawa 2.0, albo nic się nie zmienia. Ustawa 2.0 albo śmierć. To jest kompletnie fałszywa alternatywa.
Ja się zgadzam z tym, że jest sporo rzeczy, które należy zmienić w środowisku akademickim, w funkcjonowaniu szkół wyższych, w systemie nauki i szkolnictwa wyższego, oczywiście, zgadzam się, że są pewne rzeczy, które Ustawa 2.0 ma szansę zmienić na lepsze i sytuacja doktorantów jest prawdopodobnie jedną z nich. Ale przyjęcie tej ustawy to jest poprawienie nielicznych wysp tego systemu zbyt dużym kosztem. To jest wylanie dziecka z kąpielą. Dlatego apeluję do Państwa, jeśli chcą Państwo zmieniać polską naukę i polskie szkolnictwo wyższe a niewątpliwie te zmiany są potrzebne, to najlepiej po prostu napisać ustawę jeszcze raz, bo ta jest po prostu nie do przyjęcia. Dziękuję bardzo."
Warto wczytać się w argumentację akademickiej młodzieży, która korzystając z własnych doświadczeń i od lat prowadzonych diagnoz i konsultacji z naukowcami wielu polskich szkół wyższych wykazała odpowiedzialność i głęboką troskę o szkolnictwo wyższe, mimo że mogliby egoistycznie koncentrować swoje wypowiedzi na interesie tylko i wyłącznie własnej uczelni.
Załączam zatem do wypowiedzi młodych naukowców i absolwentki studiów w UW, z których rektor Pałys powinien być dumny, Uchwałę Senatu Uniwersytetu Łódzkiego. Nasze środowisko wyraźnie odsłania nieuzasadnione poczucie zachwytu ministra, a pośrednio także Rektora UW. Wszystkie Rady Wydziałów UŁ zdecydowanie poparły tę Uchwałę, toteż warto się z nią zapoznać. Niestety, ale JM Rektor UW nie zachowuje w tej debacie klasy, o czym będzie w następnym wpisie.
16 grudnia 2017
Prezes Polskiej Akademii Nauk milczy
W związku z tym, że od dn. 10 listopada 2017 r. nie ma odpowiedzi na interpelację władz Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN w sprawie zaprzestania przez PAN finansowania "Rocznika Pedagogicznego", przedstawiam treść Listu w tej sprawie:
Łódź, 10.11.2017
Sz. Pan
Prof. dr hab. Jerzy Duszyński
Prezes Polskiej Akademii Nauk
Szanowny Panie Prezesie,
proszę o rozpatrzenie sprawy, która bulwersuje całe środowisko polskiej pedagogiki akademickiej reprezentowanej przez profesorów – członków Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Sprawa dotyczy naruszenia statutowych powinności Polskiej Akademii Nauk wobec komitetu naukowego. W świetle art. 36. 1. Ustawy o PAN do zadań komitetu naukowego należy w szczególności: (…) 2) upowszechnianie wyników debat, dyskusji i konferencji naukowych; (…) 6) współdziałanie przy wprowadzaniu w życie i upowszechnianiu wyników badań naukowych i prac rozwojowych.
Komitet Nauk Pedagogicznych PAN należy do nielicznych w strukturze Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych, który nie posiada własnego instytutu w PAN, toteż cała działalność sprowadza się tylko i wyłącznie do społecznej służby profesorów z całego kraju na rzecz nauki, społeczeństwa i środowiska akademickiej pedagogiki, w tym także za pośrednictwem wydawanego periodyku. Od czterdziestu lat wydajemy w PAN jedyne czasopismo Komitetu , jakim jest „Rocznik Pedagogiczny”, które znajduje się w wykazie czasopism punktowanych MNiSW w kategorii B z liczbą 13 punktów.
Ani Ustawa o PAN, ani też Statut PAN nie zobowiązują do tego, żeby upowszechnianie wyników debat, dyskusji i konferencji naukowych miało charakter światowy i było wydawane w języku angielskim. Nasze czasopismo z racji usytuowania pedagogiki w naukach społecznych ma służyć polskiemu społeczeństwu, szkolnictwu wszystkich stopni, polskiej nauce i narodowym wartościom, a nie globalizacyjnym interesom międzynarodowych korporacji.
„Rocznik Pedagogiczny” jest wyróżniającym się czasopismem pedagogicznym. Kapitałem pisma jest znakomita jego przeszłość, którą tworzyli znani uczeni: Bogdan Suchodolski (współzałożyciel PAN), Wincenty Okoń, Czesław Kupisiewicz, Heliodor Muszyński, Maria Dudzikowa pełniąc funkcję redaktorów naczelnych.
Są to znane postaci pedagogiki polskiej i międzynarodowej. To Oni stworzyli czytelną formułę pisma, która obejmuje problematykę naukową z wyraźnym otwarciem na świat, oraz działy prezentując bieżące życie nauki i związek nauki z rzeczywistością edukacyjną. Te działy to na przykład „Prezentacja ośrodków naukowych w Polsce” , „Stanowiska i głosy nadesłane”. ”Działalność Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN”, „Sprawozdania z konferencji”, „Forum Młodych Pedagogów”, Dział recenzji”. „Prace doktorskie i habilitacyjne” „Sprawozdania z rozwoju poszczególnych dyscyplin”.
„Rocznik” jest pismem wrażliwym na to, co dzieje się w sferze publicznej, rejestruje, wyraża opinię, dokumentuje, dyskutuje. Jest żywym barometrem rozwoju nauki i pulsującej rzeczywistości edukacyjnej.. Dzięki temu „Rocznik” ma wyraźna tożsamość, jest głęboko świadomy swej misji. Dziś w prymacie ocen parametrycznych, technicznych, a nie jakościowych tego typu pisma nie mają się dobrze. Jednakże „Rocznik Pedagogiczny” ma redaktor naczelną, prof. Marię Dudzikową, która bezkompromisowo broni tożsamości pisma.
I ma rację. gdyż „Rocznik stanowi swoisty, niepowtarzalny dokument historii polskiej pedagogiki, jej rozwoju od przeszło pół wieku. Pozwala prześledzić koleje zachodzących w niej przemian, kluczowe osiągnięcia najważniejsze wydarzenia. Publikowały i publikują w nim osoby najbardziej rozpoznawalne w dyscyplinie. Jako jedyne czasopismo pedagogiczne łączy w sobie funkcje naukowe ze sprawozdawczością rozumianą jako rejestrowanie zdarzeń najistotniejszych dla dyscypliny, kluczowych debat i rozstrzygnięć dotyczących życia uniwersyteckiego. Jest miejscem spotkań głosów dotyczących rozwoju pedagogiki jako dyscypliny naukowej i kierunku kształcenia na uczelniach wyższych”.
Kolejnym znakiem rozpoznawczym „Rocznika” jest stosunek do młodzieży akademickiej. „Czasopismo to tworzy możliwość debiutów naukowych młodych pedagogów .Na szczególne podkreślenie zasługuje dbałość o wysoki poziom naukowy publikowanych tekstów młodych adeptów nauki. Jest to niezwykle pomocne w przygotowywaniu publikacji, zwłaszcza przez tych, którzy szukają wzorów pisarstwa naukowego”. W ten sposób na łamach „Rocznika Pedagogicznego” dokonuje się swoisty międzypokoleniowy dialog i troska o rozwój młodej kadry naukowej, która od 23 lat ma możliwość publikowania w dziale „ Forum Młodych Pedagogów”.
Ważna pozostaje także inna kwestia. Kolejne, coroczne tomy posiadają charakter dokumentu czy też raportu, z którego wyłania się autorytatywny wizerunek współczesnej polskiej pedagogiki. Taki obraz staje się ważnym faktem społecznym/publicznym funkcjonując w świadomości powszechnej a nie tylko w obszarze środowisk ekspercko-akademickich. Wyzwala więc znakomity powód/imperatyw aby w dobie zmiany społecznej dokonać rzetelnych i wiarygodnych poszukiwań wiążących się z modyfikacją polskiej i europejskiej edukacji. Interakcje pomiędzy Członkami Zespołu Redakcyjnego a gronem Autorów oraz Czytelników pozostają niewątpliwie:
- odbiciem/zwierciadłem współczesnej polskiej pedagogiki i jej wielu subdyscyplin;
- zapisem zachodzących przemian organizacyjno-strukturalnych w narodowej oświacie;
- wyrazem postaw społecznych reprezentantów nie tylko n/dyscypliny ale również całej rodziny nauk społecznych;
-narzędziem oddziaływania na środowisko nauczycieli i pedagogów zarówno teoretyków jak i szerokiej rzeszy praktyków;
- ważnym elementem sprzyjającym interdyscyplinarnej integracji nauk społecznych;
- trwałym środkiem popularyzującym tzw. Pedagogiczny (oświatowy) punkt widzenia ;
- narzędziem kształtowania, kreowania, prestiżu społecznego reprezentantów środowisk akademickich jak i nauczycieli praktyków.
„Rocznik Pedagogiczny” odgrywa ponadto ważną rolę z racji egzemplifikowania debat Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN.
Tymczasem przekazana nam decyzja Komisji DUN odmawiająca finansowania, a tym samym prawa do wydawania „Rocznika Pedagogicznego” od 2018 r. (koszt wynosi 5, 5 tys. zł. rocznie !!) jest naruszeniem wolności polskiej nauki i prawa komitetu naukowego do dysponowania periodykiem krajowym. Brak jakiegokolwiek wyjaśnienia merytorycznych powodów takiego stanowiska świadczy o naruszeniu etyki i dobrych obyczajów w nauce przez członków Komisji DUN. Nie spodziewaliśmy się tego, że po 40 latach społecznej służby nauce i społeczeństwu otrzymamy aroganckiej treści pismo, w którym stwierdza się ogólnikowo i insynuacyjnie m.in., że przyznanie przez KEJN (MNiSW) czasopismom z wykazu B punktów nie było wynikiem oceny tych publikacji, tylko jednostek naukowych, które wydają periodyki.
Otóż jest to wierutne kłamstwo. Ocena także naszego czasopisma została dokonana przez ekspertów z Polskiej Akademii Nauk w 2015 r. i była to ocena jakościowa, a nie tylko parametryczna! Tym samym stanowisko DUN jest naruszeniem dobrego imienia zespołu oceniającego jakościowo periodyki, którym kierował prof. dr hab. Krzysztof Mikulski, w wyniku czego wiele periodyków uzyskało wysoką punktację.
Wnoszę zatem raz jeszcze o cofnięcie tej decyzji i pozostawienie „Rocznika Pedagogicznego” (jako jedynego pedagogicznego periodyku w PAN) zgodnie z przyjętą i realizowaną konsekwentnie przez zespół redakcyjny i władze PAN polityką w zakresie upowszechniania nauki. Mam nadzieję, że zostanie także wyjaśniona sprawa tak nieakademickiej procedury wykluczenia środowiskowego periodyku z obiegu naukowego w kraju.
Tworzenie wyjątków dla jednych czasopism z humanistyki, a tak pozamerytoryczne potraktowanie naszego czasopisma stawia pod znakiem zapytania wiarygodność funkcji i zadań, jakie ma spełniać PAN - także wobec komitetów naukowych. Pragnę zaznaczyć, że jako społeczny Komitet w strukturach PAN uzyskaliśmy II miejsce w ocenie parametrycznej wszystkich komitetów Wydziału I, a VI miejsce w PAN.
Liczę na właściwe rozwiązanie powyższej kwestii. "
Minął już miesiąc, a odpowiedzi nie ma. To już nie jest tylko upadek dobrych obyczajów w nauce.
Subskrybuj:
Posty (Atom)