06 września 2014

Każdy może być psycho...terapeutą


W Polsce jest już tak wielki bałagan na rynku zawodów, że każdy może być nie tylko politykiem, a tym samym sprawować władzę z ramienia dowolnej partii, bez względu na własne zdrowie psychiczne, kulturę, wykształcenie (im jest niższe oraz im mniej wie oraz rozumie, tym dla kariery jest lepiej). Każdy może być jeszcze psychoterapeutą. Niektórzy nawet twierdzą, że im ktoś jest bardziej pokręcony wewnętrznie, tym chętniej jest gotów interesownie pomagać innym.

Wydawałoby się, że w III RP psychoterapeutą może być tylko lekarz medycyny ze specjalnością psychiatry, albo psycholog o specjalności klinicznej, który uzyskał dodatkowe certyfikaty po specjalistycznych studiach/szkoleniach w zakresie określonego rodzaju terapii. Jesteśmy jednak w błędzie, bo psychoterapeutą może być każdy, kto tylko tego pragnie, bez jakiegokolwiek wykształcenia, bez koniecznych kwalifikacji. Czyż nie jest to powrót do plemiennego szamanizmu? Dlaczego nie? Mamy sklepy ze zdrową żywnością, są apteki z lekami homeopatycznymi i ziołami, są kosmetyki z naturalnych produktów, są też przedszkola i szkoły w przyrodzie, to dlaczego nie miałoby być terapeutów pure nature?

W świecie wykreowanych i często nieprawdziwych informacji, jakim jest Internet wraz ze światem biznesu, pełnym szalbierstwa, różnej maści oszustów, mamy niezliczone oferty dla osób strapionych, z różnego rodzaju problemami. Jak reklamują się "eksperci" od ludzkich dusz i dylematów, jeśli nie wiesz, czym różnią się od siebie psycholog, psychoterapeuta i psychiatra, to tym lepiej, bo natrafisz na tego, który nie jest ani tym pierwszym, ani tym ostatnim, ale za to jest psychoterapeutą.

Ludzie przeżywający obniżony nastrój, depresję, kryzys małżeński, ataki paniki, lęki, osoby uzależnione od seksu, internetu, alkoholu, narkotyków itp. często nie wiedzą do kogo zwrócić się po pomoc, bo obawiają się psychologów i psychiatrów jako tych, których diagnoza i przenikliwość mogłyby doprowadzić do usłyszenia prawdy o samym sobie. A po co ją znać, skoro profesjonaliści posługują się mglistą, niezrozumiałą terminologią, a wizyta u nich może tych skołatanych jeszcze bardziej odsłonić? Czyż nie lepiej jest udać się do wróżki, do jasnowidza, osoby o wyjątkowych zdolnościach leczniczych, energetycznych, czyniących nam dobrze, bo zgodnie z naszymi oczekiwaniami?

Czyż nie jest łatwiej zadzwonić do studia telewizyjnego lub radiowego, które oferuje jasnowidzów, numerologów, wróżbitów, terapeutów itp.? Czyż nie jest lepiej udać się do psychoterapeuty, skoro spotkanie z nim jest jak wizyta u rehabilitanta czy trenera fitnessu? Psychoterapeuta nie musi być ani psychologiem, ani lekarzem psychiatrą. Może być - w sensie pomocowej profesji - nikim, nawet mechanikiem samochodowym czy budowlańcem, pielęgniarką czy kasjerką (z całym szacunkiem do tych profesji), byle tylko zapłacił prywatnej firmie za udział w kursie, szkoleniu lub "studiach" z psychoterapii. Takie "szkolenie" trwa do czterech lat i może odbywać się w nurcie humanistycznym, behawioralno-poznawczym, psychodynamicznym, psychoanalitycznym lub egzystencjalnym. Im mniej ktoś rozumie, tym lepiej, bo kandydatów i tak nikt nie weryfikuje.

Szkoły psychoterapii rozpleniły się w naszym kraju, także medialnie, a te do niedawna jeszcze profesjonalne, z tradycją i akademicką kulturą, byle tylko utrzymać się na rynku, redukują poziom wymagań do minimum. Kto płaci, ten jest terapeutą. Może wcisnąć każdy kit swoim superwizorom, bo oni i tak nie sprawdzą jego/jej wiarygodności. W sieci pojawiają się poszukujący rzekomych kwalifikacji pisząc: ". W necie znalazłam jakieś szkolenia, dające te uprawnienia, ale trwają dłużej niż całe moje studia ;/i trochę mi się w to nie chce wierzyć, bo na taki kurs może przecież pójść i absolwent studiów psychologicznych i absolwent studium psychologicznego, które trwa rok, może dwa, albo np. absolwent socjologii/pedagogiki. Więc chciałabym aby ktoś mi wyłożył, jak krowie na rowie, prosto po kolei, co powinnam uczynić, by dostać owe uprawnienia i czy specjalizacja na mojej uczelni pt: "Psychoterapia", cokolwiek daje, czy zmienia."

Ktoś rozsądnie udziela na to odpowiedzi i komentuje: Z punktu widzenia prawnego - w tej chwili psychoterapeutą można zostać nawet po zawodówce samochodowej - nic nie stoi na przeszkodzie, aby Pan Józek zmienił profil działalności i zamiast naprawiać samochody, został psychoterapeutą i przyjmował pacjentów. Prawnie nic mu nie grozi, po prostu nie ma przepisów prawnych, które obwarowywałyby w jakikolwiek sposób zawód "psychoterapeuty". Oczywiście jeżeli zrobi komuś krzywdę to pacjent może dochodzić swoich roszczeń na podstawie przepisów kodeksu cywilnego.

W ten oto sposób powracamy do starej prawdy, że patologię leczy się patologią. Mistrzowie w szachach znają powiedzenie - "figur na figur powiedział święty Igur". Doskonale pasuje do naszej sytuacji. Internet poszerzył pole szamaństwa i pogrążania ludzi w chorobach. Na zdrowie!