12 września 2014

Absolwenci psychologii w końskiej depresji , a po pedagogice do NIK-u




Prasa nadal informuje, że na nieodpłatne studia w uniwersytetach czy akademiach jest jeszcze wiele wolnych miejsc. Aż dziw bierze, że niektórzy wybierają wątpliwej reputacji szkoły prywatne (bo są też w tym sektorze znakomite), zamiast skorzystać z kształcenia w uczelniach, które nie tylko nie są zagrożone, ale inwestują w naukę, badania i akademickie kadry.

Tymczasem problemy z pracą mają absolwenci prywatnych wyższych szkół, w tym nie tylko po pedagogice, ale i psychologii. Oto opublikowany komentarz na stronie ONET jednego z pracodawców czy kadrowych, który w istocie potwierdza, że nie zawsze atrakcyjna nazwa specjalności na nawet najbardziej popularnym kierunku studiów może być gwarantem zatrudnienia. Chyba, że w stajni.

Oto skorygowany ortograficznie (też musi mieć niezłe wykształcenie ów pracodawca) komentarz:


Przychodzi do mnie dopiero co "upieczony" magister......jest rekrutacja na stanowisko w firmie..... no tak wymagania ? 3000 na rączkę......a w papierach "psycholog od końskiej depresji" ...

- .Czemu akurat taki kierunek pytam....
- a to moja pasja.... pada odpowiedź - a tak naprawdę ....bo nigdzie indziej nie mogłem się dostać......

Proponuję na początek 1600 na rączkę......

- ale ja jestem magistrem !!! 5 lat się uczyłem !!!!!

- A co pan umie ?

- ...umiem leczyć końska depresję....

- no to niech pan leczy....


W znacznie lepszej sytuacji są absolwenci studiów licencjackich po pedagogice. Wystarczy zostać politykiem np. Polskiego Stronnictwa Ludowego, by po latach ciężkiej pracy w terenie otrzymać, w wyniku politycznych uzgodnień z Platformą Obywatelską, a za poparcie jej przez tę partię w Sejmie, kiedy opozycja chciała odwołać ministra spraw wewnętrznych (po tzw. aferze taśmowej, podsłuchowej) Sikorskiego, stanowisko wiceprezesa Najwyższej Izby Kontroli. W NIK-u przyda się ktoś po pedagogice, (kandydatem do tego stanowiska był poseł PSL Mieczysław Łuczak (o czym pisała M. Darda w "Dzienniku Łódzkim" 30.07.2014, s. 6), bo w końcu władze oświatowe mają za sobą tyle przekrętów i afer w ostatnich latach, że będzie co tropić. Tylko, czy "sami swoi" będą kontrolować "swoich"?