09 kwietnia 2014

Podręcznikowe ele - mele dudki













Publikowanie przez prasę oświatową czy codzienną wypowiedzi nauczycieli czy innych ekspertów na temat rzekomych zalet jedynie słusznego i "darmowego" podręcznika dla pierwszoklasistów, a więc tego, co będzie, jest śmieszne i żałosne zarazem. Śmieszne, bowiem kompromituje tych, którzy wychwalają produkt, który jest jeszcze nieobecny na rynku. Żałosne, bo gołym okiem widać, jak propagandziści usilnie zabiegają o wywiady z każdym, kto tylko poprze to rozwiązanie. Jak widać, niektórzy autorzy takich wypowiedzi spieszą się, by wzmocnić chór sojuszników rozwiązania top-down w wykonaniu resortu edukacji. Po raz kolejny MEN za rządów koalicji PO+PSL popełnił poważny błąd, któremu usiłuje się nadać status dobroczynnego aktu władzy, podczas gdy jest on naruszeniem wielu zasad i norm, także etycznych. W rocznicę 25-lecia wolności otrzymujemy rozwiązanie rodem z PRL! Nie można było zaoferować polskiemu społeczeństwu większej kompromitacji. Dzieci są już od dawna w chmurze, tylko ignoranci są na górze.


Jeszcze nie ma najsłynniejszego elementarza Marii Lorek, jeszcze nikt go nie widział, a już mamy ekspertów, apologetów, którzy przekonują nas o jego wybitnej wartości. Oto pani Iwona Fechner -Sędzicka nauczycielka wczesnej edukacji, obecnie także dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 7 w Toruniu, stwierdza w wywiadzie udzielonym "Głosowi Nauczycielskiemu" (2014 nr 14, s. 5), że skoro kiedyś, przed wielu, wielu laty pani M. Lorek wydała „jak na ówczesne czasy naprawdę nowatorski elementarz „Ele-mele”, to zapewne i ten nowy będzie wspaniały.

Udzielająca wywiadu nie potwierdziła jednak, że którykolwiek nauczyciel w kierowanej przez nią szkole nadal pracuje z tak znakomitym ongiś elementarzem. Ona sama też nie. Dlaczego? Przecież, jak stwierdza,: "Znajdujące się tam teksty inspirowały nauczyciela, nie miałam żadnych problemów z wymyśleniem, co dalej można z nim zrobić, do czego wykorzystać. Na bazie tego podręcznika można było sformułować masę pomysłów na kolejne zajęcia". Czyżby tak szybko wypaliła się w kreatywności pracy z "Ele-mele" wspomniana nauczycielka, czy może znalazła na rynku wydawniczym o wiele lepszy elementarz?

Wystarczy zajrzeć na stronę internetową tej szkoły, żeby zobaczyć, z jakim podręcznikiem pracują nauczyciele wczesnej edukacji. Dzisiaj już nikt w tej szkole nie pracuje z "Ele - mele". Czyżby ów wybitny naonczas elementarz pani Lorek okazał się dużo gorszy od podręcznika pani Joanny Białobrzeskiej pod tytułem: „Od A do Z” - kl. 1- Podręcznik Ćwiczenia do j. polskiego A, B, C, D Ćwiczenia do matematyki cz.1,2,3,4 Zeszyt do kaligrafii cz.1,2 Zeszyt matematyczny cz.1,2 Zestaw pomocy"?

Pani dyrektor, profesor oświaty stwierdza: Czekam na podręcznik Marii Lorek. Jestem go bardzo ciekawa. Mam nadzieję, że otrzymamy ciekawą książkę, która pozwoli nauczycielom zachować autonomię pracy i stać się kreatywnymi, wychodzić naprzeciw oczekiwaniom dzieci”. Tak pojmuje się dzisiaj autonomię pracy nauczyciela! Pogratulować. Chyba już większość z nas czeka na kolejnego Godota... w polskiej oświacie.